środa, 8 maja 2013

Rozdział 10

____________________________________
Oczami Zoe
To było coś niesamowitego. Harry był taki...nieprzewidywalny i to właśnie w nim lubiłam, tę jego nieobliczalność. Nagle zadzwoniła komórka Hazzy
-To Brian, koleś u którego....będę dziś robił tatuaż
-Tatuaż? Jaki?
-Zobaczysz. NIe bój się nie zostaniesz sama, on przyjedzie tu.
-Ok.

Chłopak poszedł pogadać z kolegą a ja poszłam do swojego pokoju. Gdy byłam już pod drzwiami, moją uwagę przykuło pomieszczenie na końcu korytarza. Widziałam je wcześniej, ale nie wiedziałam co tam jest, nie mówiąc Harry'emu weszłam do środka. Ujrzałam schody, nic więcej. Bez chwili namysłu weszłam po nich na strych. Bałam się co tam będzie, moje obawy minęła gdy moim oczom ukazał się wielki, biały pokój a na środku stał czarny fortepian. Kochałam grać, ale nie robiłam tego od kiedy związałam się z Chrisem, po prostu mi nie pozwalał. Podeszłam bliżej, usiadłam...chciałam zobaczyć czy nadal potrafię grać. Gdy zaczęłam poczułam się jak wtedy, gdy grałam z tatą. To było uczucie którego bardzo mi brakowało, czułam jakby rodzice byli przy mnie.

Mimo, że słyszałam, że ktoś wchodzi po schodach nie przerywałam. Poszyłam jak ktoś zakrywa mi dłonią oczy. Oderwałam ręce od instrumentu i chwyciłam dłoń mężczyzny, po bransoletce poznałam, że to Harry. Usiadł obok mnie. Chciał, żebym grała dalej, więc grałam. Trwało to chwilę, ale pragnęłam usłyszeć jak gra Harry. Kierowałam jego palcami, brzmiało to ślicznie, niepewnie, ale ślicznie.
-Brian przyszedł
-To ten od tatuażu? -Zapytałam nadal grając
-Tak
-To chodźmy
Wstałam niechętnie i chwyciłam Hazzę za rękę.
***
W salonie zobaczyłam chłopaka, całego w tatuażach.
-Cześć jestem Brain-powiedział chłopak i wyciągnął dłoń w moją stronę
-Hej
-Miło mi poznać  dziewczynę Harry'ego
-Ale ja nie...nie jesteśmy razem
-Oj sory...bo wy
Wiedziałam o co mu chodzi, nadal trzymałam Hazzę. Puściłam go i usiałam na sofie
-Nie. My tylko się przyjaźnimy
Harry na te słowa szczerze się uśmiechnął i usiadł na przygotowane dla niego miejsce. Brain narysował po obu stronach jego klatki dwa ptaki. Jeden był mniejszy. Zaczął tatuować, byłam wpatrzona  to jak w obrazek. Po kilku godzinach skończył.
-Ja też chcę -powiedziałam wstając z kanapy
-Ale Zoe, to boli
-Wiem, ale to nie zmienia faktu, że chcę tatuaż
-A więc siadaj -powiedział Brian
-Mogę ja ci go zrobić? Spokojnie umiem -Uśmiechnął sie Harry
-....Tak-powiedziałam trochę niepewnie
-Ok a więc masz jeszcze swój sprzęt?
-Jasne
Chłopaki zaczęli zbierać rzeczy ze stolika. Brain wyszedł. Harry skoczył po swój sprzęt.
-A więc...-nie dałam mu dokończyć
-Co znaczy twój tatuaż?
-On....on mi się kojarzy się z nami. Dwa ptaki jeden mniejszy, czyli ty a drugi duży, czyli ja. Chronią się nawzajem i tak też jest w naszym przypadku -otworzyłam lekko usta ze zdziwienia, nie mogłam uwierzyć
-A ty jaki chcesz?

-Ja chcę....puls...ludzi puls z którego wychodzi serce-Harry nie pytał dlaczego właśnie taki, nie pytał jak ma dokładanie wyglądać. Po prostu wziął marker i narywał. Strasznie mi sie podobało. Chciałam zeby juz zaczął, lecz po chwili pomyślałam, że to był zły pomysł. Nie dlatego, że żałuję, ze go robię, tylko ten ból.....był straszny.
***
15 minut później był już gotowy.



Cudo. O taki mi właśnie chodziło.
-A więc co on Ci przypominia?
-Ciebie. To dzięki tobie nadal żyję


-----------------------------------------------------------
To już drugi rozdział dzisiaj....jak piszecie żebym napisała kolejny, jakoś znów mam chęć pisać więc siadam i piszę xD Jesteście moim natchnieniem do pisania.....wasze komentarze sprawiają, że wiem dla kogo to piszę <3

13 komentarzy: