czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 38

~*~
Dziś mijają już dwa tygodnie od postrzału. Zoe tylko raz otworzyła oczy. Cały czas byłem przy niej, Lou też. Lekarze mówią, że jej stan jest już ustabilizowany. Więc czemu nadal śpi? Nie mogłem już wytrzymać, musiałem dowiedzieć się kiedy, się obudzi... na dobre. Nie chciałem jednak zostawić jej samej.
-Lou, mógłbyś iść zapytać się kiedy się przebudzi?
-Jasne-zgodził się
Wyszedł. Patrzyłam na jej zamknięte oczy. Tak bardzo chciałem znów usłyszeć jej głos,, usłyszeć jak się śmieje. Nagle ujrzałem mały śmiech.
-Zoe?



-Cześć-powiedziała cicho
Podszedłem bliżej i pocałowałem ją. W końcu się obudziła.
-Tak bardzo tęskniłem. Czemu to zrobiłaś, wariatko?
-To dla ciebie-odpowiedziała robiąc mi miejsce obok siebie. Położyłam się, obejmując ją ramieniem.
-Gdybyś ty odeszła, ja umarłbym z tęsknoty za tobą-powiedziałem całując ją w czoło
W pewnym momencie do pokoju wszedł Louis z lekarzem. Patrzyli na nas z uśmiechem a po chwili wyszli, zostawiając nas samych.
-Nigdy więcej tego nie rób, rozumiesz?
-Ile strzałów dostałam?
-Jeden-o co jej chodzi?
-W kogo był wymierzony drugi strzał?
-W Chrisa, to on Cię postrzelił
-Kto to zrobił?
-Ja-powiedziałem
-H...-nie dałem jej dokończyć
-Tak, Zoe. To ja go zastrzeliłem. Zasłużył sobie, powinienem mu wjebać tę kulkę prosto w łeb. On nie żyje. Zrobiłem to by cię chronić. Mógł strzelić po raz kolejny i wtedy to ty byś zginęła.
Nie mówiła nic, zakryła tylko usta ręką i rozpłakała się...jak dziecko.
-Nie bój się, wszystko będzie dobrze.
-Nie, Harry. Nic nie będzie dobrze, zamkną cię i znów coś nas rozdzieli.
-Zoe, zaufaj mi. Wszystko się ułoży, rozumiesz? Nie zamkną mnie, gdy dowiedzą się co tak naprawdę się działo
-Naprawdę chcesz im powiedzieć o porwaniu, o wypadku, o kłamstwie Peter'a, o tym jak traktował mnie Chris? Naprawdę?
-Mam inne wyjście? Inaczej pójdę siedzieć.
-Harry-zaczęła płakać jeszcze bardziej. Jak ja tego cholernie nie lubiłem.
-Kocham cię, Zoe
-Ja ciebie też, Hazz
Do pomieszczenia wszedł lekarz i Lou.
-Jeśli wszystko będzie tak jak jest teraz, wyjdzie pani już za 5 dni
-Świetnie-za łzami zauważyłam radość
-Panie Style, policja chciałaby z panem rozmawiać.
Spojrzałem na przerażoną Zoe. Pocałowałem ją i wyszedłem. Miałem zamiar powiedzieć im wszystko. No korytarzu stało dwóch facetów w mundurach policyjnych.
-Pojedzie pan z nami na przesłuchanie-powiedział jeden z nich
-Proszę, mógłbym opowiedzieć wszystko tu? Nie chcę zostawiać narzeczonej w takim stanie samej. Błagam.
-No dobrze-powiedział drugi spoglądając na towarzysza. -Chodźmy tam-wskazał na pomieszczenie, w którym była stołówka.
-A wiec co wydarzyło się tamtego dnia?
-Dlaczego dopiero po tak długim czasie o to pytacie?
-Dostaliśmy informację, iż panna Brown się przebudziła,a więc jak?
-Zoe dostała pracę w banku, tego dnia była tam po raz pierwszy. Podczas przerwy zadzwoniła do mnie, potem zaczęła krzyczeć, że jest napad. Od razu wsiadłem do auta i pojechałem. Będąc na miejscu, widziałem ją schowaną za biurkiem, ten sukinsyn...przepraszam, Chris Stoner, James Evans i Peter Miller grozili, że jeśli nie wyjdzie to mnie zabiją. Ona płakała, cały czas rozmawialiśmy przez komórkę. Powiedziała, że teraz nadszedł czas, aby to ona chroniła mnie i pokazała się im. Chris strzelił w jej stronę...tylko on i James mieli broń, a przynajmniej tak mi się wydawało...a więc on strzelił a Zoe upadła. Rzuciłem telefon na ziemię i podbiegłam do James'a wyrywając mu pistolet z ręki i...-zawahałem się przez moment-i strzeliłem mu w klatkę. Zasłużył no to, on ił Zoe, znęcał się nad nią. Nożem wyrył na jej karku napis "Ona jest moja". Postrzelenie to najłagodniejsza kara.
-A tamci dwaj? Czemu to zrobili?
-James-on zlecił porwanie Zoe. Gdy byłem u kolegi, pomóc mu w sklepie, włamali się do naszego domu, zranili Zoe i porwali. Peter był moim przyjacielem. Gdy byliśmy u niego na imprezie, zarywał do niej. Wkurzyłem się, więc chciałem ją zabrać do domu. W aucie się pokłóciliśmy, ona wysiadła a ja pojechałem, wtedy miałem wypadek...uderzył we mnie inny samochód. Peter miał się nią zająć a powiedział jej, że nie żyję, okaleczyła się i trafiła do szpitala.
-Czyli to pan go zabił?
-Tak, ale ja tego nie chciałem.
-Musimy Musimy pana zabrać.
-Dajcie mi się przynajmniej z nią pożegnać-powiedziałem błagalnym głosem a z moich oczy wylało się kilka łez.


----------------------------------------------------------
A więc jest kolejny rozdział :)  Pisałam go dzisiaj w szkole.
Tu jest mój e-mail : kasia695@onet.pl
a tu ask ask.fm/Directionerka147

KOMENTARZ=SZACUNEK DLA AUTORKI 

poniedziałek, 24 czerwca 2013

KONTAKT

Jeśli chcecie się ze mną skontaktować/napisać do mnie to piszcie na e-maila kasia695@onet.pl będę odpisywać na wszystkie wiadomości :)
Kasia
xx

Rozdział 37


_________________
Oczami Harry'ego
Rzuciłem broń na ziemię i podbiegłem do Zoe. Była cała we krwi. Próbowałem uciskać ranę... na marne. Zakrwawionymi rękoma wyjąłem telefon i zadzwoniłem na pogotowie. Drżącym głosem wytłumaczyłem gdzie mają przyjechać. Z moich oczu polały się łzy. Co jeśli przyjadą za późno i stracę Zoe. Co wtedy? Na szczęście cały czas wyczuwałem jej puls. Ratunek przybył po pięciu minutach, jednak dla mnie to była wieczność. Zabrali Zoe i Chrisa, ja również pojechałem. Przez cały czas trzymałem jej rękę.

~*~

Dojechaliśmy na miejsce. Od razu zabrali ją na oddział. Siedziałem na korytarzu i czekałem...czekałem by dowiedzieć się, czy Zoe żyje, czy odeszła. Czemu to tyle trwało?

Zadzwoniłem do Lou, przyjechał błyskawicznie. Siedział tak ze mną, cały czas. Po jakiejś godzinie, wyszedł lekarz.

-Co z nią?

-Nadal trwa operacja, ale ten chłopak, który został postrzelony....on nie żyje

Nie interesowało mnie co się dzieje z Chrisem, chciałem tylko wiedzieć co z moją ukochaną. Upadłem na ziemię i znów zaczęłam płakać. Czemu po raz kolejny tu jesteśmy? Czemu po raz kolejny coś zagraża Zoe? Nagle poczułem czyjś dotyk na ramieniu. Niczego bardziej nie pragnąłem niż tego, by była to Zoe. Niestety to nie ona...to Louis. Byłem mu wdzięczny za to, że jest przy mnie. Nie wiem czy dałbym radę sobie z tym wszystkim, gdyby nie on.

Czas mijał a ja nadal siedziałem oparty o ścianę, czułem się jakbym czekał na wyrok śmierci. Gdy traciłem nadzieję, że będzie dobrze, wyszedł lekarz.

-Może pan już ją zobaczyć

Bez słowa wszedłem do sali. Lou został na zewnątrz. O BOŻE! Leżała tam...nieprzytomna, podłączona do tych wszystkich kabli. Usiadłem obok,na krześle. Słyszałem jej wolny oddech. Ta cisza...tak nieznośna. Złapałem ją za rękę...zero reakcji. Wtedy byłem szczęśliwy z tego co zrobiłem.

-Zoe? Kochanie obudź się. Chris'a już nie ma...już ci nic nie grozi-powiedziałem próbując wywołać na twarzy uśmiech

Dlaczego? Dlaczego to wszystko się dzieje? Wtedy bałem się jak nigdy wcześniej...TAK bałem się, tak cholerne się bałem.

~*~

Minął tydzień od postrzału Zoe. Nadal leży w szpitalu...nieprzytomna. Cały czas byłem przy niej, nie zostawiałem jej ani na chwilę. Teraz również jestem przy niej. Lou codziennie przychodzi i przynosi mi coś do jedzenia. Szef dał mi 3 tygodnie wolnego, dopóki dziewczyna nie dojdzie do siebie. Poczułem jak ściska moją dłoń. Spojrzałem na nią.
-Zoe?

-Harry-powiedziała niebywale cicho. Otworzyła oczy

-Zoe, kochanie

-Harry, przepraszam. Kocham Cię...

Co ona kurwa do mnie mówi?! Za co przeprasza?

-Nie! Ne żegnaj się, rozumiesz? "Razem na wieki" pamiętasz?

-To tak boli, Harry. Przepraszam. Będę tęsknić, ale zaczekam na ciebie...TAM z rodzicami, w końcu ich poznasz - na jej ustach pojawił się lekki uśmiech

-Nie Zoe. Nie umrzesz. Będziesz żyć dłuuuuuuuuuuugo. Obiecałaś mi, że nic nas nie rozdzieli, nawet śmierć. Pamiętasz? Nie możesz mi tego zrobić.

-Kocham Cię- po tych słowach ustało wszystko. Zoe znów zasnęła. Puls ustał, a na ekranie pojawiła się ciągła linia.







Czy...? Czy to prawda? Czy ona mnie zostawiła? NIE! NIE KURWA !!! Nie mogła. Jak to możliwe?

-Zoe, nie. Wróć. Kocham cię, słyszysz? Kocham cię jak wariat. Jesteś całym moim światem. Jesteś dla mnie najważniejsza. Nigdy wcześniej nikogo tak bardzo nie kochałem. Mieliśmy być razem wiecznie. Mieliśmy wziąć ślub, mieć dzieci. Być szczęśliwi, a ty...odeszłaś. WRÓĆ. - powiedziałem to ściszonym głosem. Płakałem jak nigdy wcześniej...powód mojego istnienia odszedł. Nagle...jakby miagia wtargnęła w urządzenia podpięte do niej. Wszystko znów zaczęło pracować. Zoe znów zaczęła oddychać. Boże to CUD. Nigdy wcześniej nie byłem tak szczęśliwy jak wtedy. Jak to możliwe? Nieważne...ważne było tylko to, że znów tu jest...ze mną.


-----------------------------------------------------------

A więc proszę :) 1 rozdział 2 sezonu...nie wiedziałam czy właśnie tak napisać czy jak....postanowiłam, że nie będę liczyć epilogu do rozdziałów a więc jest to 37 rozdział xD mam wielką nadzieję, że się podoba
A i przepraszam, że taki krótki :/

http://ask.fm/Directionerka147
KOMENTARZ=MOTYWACJA DO PISANIA I SZACUNEK ZA PRACĘ AUTORA


piątek, 21 czerwca 2013

Epilog "Pa­miętaj także o tym, że kochałam, i że to miłość ska­zała mnie na śmierć."

~*~
Wróciliśmy do domu. Gdy tylko Louis mnie zobaczył objął mnie w przyjacielskim uścisku.
-Musimy to uczcić-powiedział chłopak
-To oczywiste-krzyknął Harry z ogromną radością w głosie.
-Jutro o 7:30 muszę być w pracy.
-Tylko kilka piw. No weź w końcu jest okazja- uśmiech na buzi Hazzy nie znikał ani na moment.
-No dobra -a więc się zgodziłam.
Usiadłam z Lou na kanapie w salonie, wtedy właśnie zobaczyłam liczne tatuaże na ciele chłopaka. Po chwili przyszedł Harry i kilkoma butelkami alkoholu w ręku i pod pachą. Postawił ja na stoliku i otworzył trzy. Nie lubiłam pić, ale faktycznie był powód. Już pp jednym browarze czułam, że nie powinnam więcej pić, jednak chłopcy byli już po dwóch i najwyraźniej nie mieli zamiaru przestać.
-Ja już nie piję -powiedziałam i wstałam ruszając w stronę swojego pokoju.
-Czekaj ja tez już idę -krzyknął Harry i ruszył za mną.
-Nie, możesz zostać
-Nie żartuje. Louis idę spać.
-Ok ja też już się zbieram-powiedział niebieskooki i ruszył w stronę pokoju gościnnego.
Loczek objął mnie opiekuńczo ramieniem, wcale nie poznawałam, że jest pijany, miałam jednak nadzieję, że do jutra wytrzeźwieje,  bo nie mam zbytniej ochoty jechać do pracy taksówką. Weszliśmy do pokoju a ja od razu ruszyłam w kierunku łazienki. Czułam na sobie wzrok Hazzy.
_______________
Oczami Hazzy
Boże. Czy to alkohol sprawiał, że Zoe w moich oczach była tak idealna czy to prawda. TAK. Z pewnością ta druga opcja, gdyby było inaczej świadczyło by to, że cały czas jestem pijany. Leżąc na łóżku i wgapiając się w sufit słyszałem szum wody. Po chwili w drzwiach ukazała się brunetka zawinięta w sam ręcznik. Podeszła bez słowa ani minimalnego gestu w moją stronę, do szafki, z której wyciągnęła bielizną i swoją ulubioną ciepłą piżamę. Widziałem rumieniec na jej twarzy. Odwróciła się na piecie i jak gdyby nigdy nic weszła do pomieszczenia z którego niedawno wyszła. Czy ona musiała tak na mnie działać? Czy musiała tak mącić mi w głowie? W tej chwili większość facetów by mnie wyśmiała,  ale ona naprawdę była dla nie wszystkim i zamierzałem chronić ją najlepiej jak tylko potrafię, zabić każdego kto ją skrzywdzi. Chciałem być z nią już zawsze, chciałem żyć z nią długo i szczęśliwie, jak to zwykle bywa w bajkach. Moje rozmyślania przerwało skrzypienie drzwi łazienki. Zoe była...była...piękna. Mokre włosy, łagodnie opadające na jej ramiona i szerokim uśmiech ukazujący biel jej zębów. Podszedłem do niej i objąłem ją. Czując jej ciało przy swoim, poczułem się niesamowicie. Wiedziałem, że jesteśmy przykładem wiecznej miłości. Pocałowałem ją w czoło, bo to właśnie ono znajdywało się na wysokości moim warg.
-Zaraz wrócę-powiedziałem i poszedłem wziąć prysznic.
__________________
Oczami Zoe
~*~
Jego mokre włosy i dołeczki w polikach, tak właściwie cały on, przyprawiał mnie o pobudzenie w moim brzuchu stada motyli. Gładziłam ręką jego klatę. Co chwilę czułam jak składa słodkie pocałunki na moim policzku. Całą noc byłam wtulona w jego ramię, nie puszczałam ani na moment.
~*~
Zostałam obudzona przez budzik, którego w tamtej chwili miałam ochotę rozwalić o ścianę. Harry'ego już przy mnie nie było. Zaspana zeszłam do kuchni. Chłopak tam był. Niezauważalnie podeszłam do niego i przytuliłam od tyłu. Odwrócił się i objął mnie w tali.
-Zrobiłem ci śniadanie- powiedział i postawił na stole talerz z omletem. Niby zwykły omlet, ale to przecież zrobił Harry.
-Dziękuje
Zjadłam szybko i pobiegłam do łazienki. Musiałam jakoś wyglądać w pierwszy dzień pracy. Nałożyłam elegancką sukienkę do kolan oraz czarne szpilki. Zrobiłam sobie lekki makijaż. Gdy zaszłam na dół Lou siedział już na kanapie i jadł płatki czekoladowe. Przywitałam się z nim i poszłam po Hazze
-Harry, mógłbyś mnie zawieść do pracy?
-Jasne.....Lou chodź pojedziemy do marketu.
-Już idę-krzyknął z salonu.
Nałożyłam kurtkę i wyszłam z domu, Harry był tuż za mną. Całą trójką weszliśmy do auta i pojechaliśmy. Było przed godzinami szczytu, ale nawet wtedy było strasznie tłoczno na drogach. W końcu dojechaliśmy,  na szczęście się nie spóźniłam  Pożegnałam się z chłopakami i pobiegłam do budynku. Szybko odnalazłam biurko przy którym miałam pracować. Już leżała tak sterta papierów do przejrzenia. Nie wiedziałam do końca co mam z tym zrobić.
-Na każdym jest numer,  posegreguj to według numerów -odezwał się głos za mną. Była to nieco wyższa ode mnie blondynka.
-Ok, dziękuje za podpowiedz-odpowiedziałam ze szczerym uśmiechem na ustach
-nie ma sprawy. Wiem, że to wydaje się łatwe, ale serio zajmuję dużo czasu. Gdy skończysz możesz zrobić sobie przerwę
-Dzięki
Nieznajoma kobieta odeszła. Zabrałam się za sortowanie papierów. Faktycznie było to bardzo czasochłonne. Od tych, jak mi się wydawało, setek tysięcy cyfr rozbolała mnie głowa. Chciałam to jak najszybciej skończyć i odpocząć.
~*~
No i skończyłam. Nigdy nie sądziłam, że praca w banku jest taka ciężka. Jedynym plusem było to, że teraz mogłam sobie trochę odpocząć. Poszłam do małej kawiarni za rogiem i kupiłam Cappuccino. Postanowiłam wypić je w biurze. Po drodze zadzwoniłam do Hazzy.
-Cześć kotku-słowa które wypłynęły z jego ust niezmiernie mnie uszczęśliwiły
-Hej co tam? Nie sądziłam że to takie męczące.
-No wiesz, praca jak to praca. Niektóre są dość nieznośne.
-Wiem-będąc już na miejscu usłyszałam jakiś hałas-Harry, poczekaj coś się dzieje
-Zoe, o co chodzi?
W tym momencie do banku wpadło kilka zamaskowanych facetów z pistoletami
-Zoe!!!-krzyknął jeden z nich
Poznając jego głos, momentalnie upadlam na ziemie, chowając się za biurkiem. To był on, to był Chris.
-Zoe, co się tam dzieje?! -krzyknął Harry
-Harry, to Chris. Boję się. Co mam zrobić?
-Zoe wyjdź albo zabijemy wszystkich-nie wierze. To był głos Peter'a i James'a.
-Harry, błagam przyjedź po mnie. Jest z nim James i Peter.
-Jestem w aucie, nie rozłączaj się słyszysz? Przyjadę po ciebie obiecuję.
Zaczęłam płakać, te same słowa powiedział mi gdy do naszego domu weszli ludzie James'a. W pewnej chwili rozległ się strzał w kierunku jednaj z lad. Krzyknęłam na całe gardło. Jeszcze nigdy się tak nie bałam. Harry wszystko słyszał, cały czas krzyczał żebym się chowała.
-Harry szybciej
-spójrz w lewo jestem tu już-
Obróciłam głowę i zobaczyłam go był przerażony.
-Zoe, myślisz, że nie wiemy, że tu jesteś? Wyjdź albo twojemu kochanemu Harry'emu cos się stanie.
-Nie-powiedział po drugiej stronie telefonu
Nadal siedziałam na podłodze.
-No kochanie i jak wyjdziesz? Wiemy, że on tu jest.
Kręcił przecząco w moją stronę a z moich oczu polały się łzy.
-To ty cały czas mnie chroniłeś, teraz nadszedł czas abym to ja chroniła ciebie-po tych słowach wstałam patrząc prosto w oczy jednego z napastników. Spojrzałam jeszcze na Harry'ego i wyszeptałam nieme "kocham cię", po czym poczułam przeszywający ból na podbrzuszu. Upadłam na podłogę. Usłyszałam tylko krzyk Harry'ego i strzał, który uciszył wszystko. W moich oczach pojawiła się ciemność. Nie czułam bólu, nie czułam cierpienia. Zasnęłam. Przed oczami miałam obraz tego chłopaka w kapturze i z podbitym okiem. Widziałam całe moje życie z Harry'm. Wszystkie wzloty i upadki, to jak mówił, że nic nas nie rozdzieli, nawet śmierć, ale czy to prawda? Czy byliśmy w stanie przezwyciężyć nawet śmierć? Nasza miłość miała być wieczna, MY mieliśmy być wiecznie. 
Ale przecież nie mogłam pozwolić by przeze mnie coś stało się Harry'emu. Widziałam Hazze tak pięknego jak nigdy, widziałam jego oświadczyny na wierzy Eiffla. Przed oczami przeleciało mi całe moje życie. Najgorsze było to, że nie zdążyłam się pożegnać z najważniejszą osobą w moim życiu...nie zdążyłam pożegnać się z Harry'm. Ale przecież jeśli teraz umrę, dołączę do rodziców. Zrozumiałam, że tak musiało się stać. Jeśli odejdę już nigdy nie zobaczę Harry'ego, zrozumiałam, że nic nie dzieje się dwa razy.


---------------------------------------------------------------------------
Wiem, że pewnie myślicie teraz sobie "Boże nie mogła chyba skończyć w gorszym momencie"...sorki. Taki właśnie był plan xD Dzisiaj postaram się zrobić film na drugi sezon i gdy skończę wrzucę na yt i  link tutaj, ale nie denerwujcie się niedługo pojawi się 2 sezon :) Jeśli macie jakieś pytania (nie ważne jakie) możecie pisać do mnie na asku http://ask.fm/Directionerka147
Kasia
xx

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 36

~*~
Dom. Jedyne miejsce gdzie czułam się bezpiecznie i dobrze. Tak właściwie to zawsze się tak czułam będąc z Harry'm. Dzisiaj miał nas odwiedzić jego przyjaciel. Zastanawiała się dlaczego dopiero teraz go poznam.
Siedziałam właśnie z Harry'm na kanapie i oglądaliśmy "trzy metry nad niebem". Cały czas opleciona byłam ramieniem chłopaka, który co chwilę spoglądał na telefon.
-Co się dzieje? -zapytałam już trochę zmęczona jego zachowaniem
-Nic. Sprawdzam tylko czy Louis napisał
-Louis?
-Tak. To on ma do nas przyjechać
Przytaknęłam z uśmiechem na ustach. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Harry wstał a ja podążałam za nim wzrokiem. Otworzył a moim oczom ukazał się nieco niższy od niego brunet. Złączyli się w przyjacielskim uścisku. Od razu zrozumiałam, że to musi być facet, o którym mówił Harry. Wstałam i postanowiłam się przywitać. Wyglądał na bardzo miłego.
-Hej-powiedziałam najmilej jak tylko potrafiłam
-Cześć ty jesteś Zoe, tak?
-tak
-Harry nie kłamał mówiąc że jesteś prześliczna- spojrzałam na Hazze, myślałam  że po jego słowach rzuci się na Lou i zabije. Tak jednak się nie stało. Uśmiechał się i złapał mnie za rękę.
-Będziemy tu tak stać? Chodźmy do salonu-powiedziałam idąc w głąb mieszkania.
Usiadłam na kanapie i wpatrywałam się w telewizor. Chłopcy ruszyli w kierunku kuchni. Słyszałam jak się śmieją, cieszyłam się, że Harry jest szczęśliwy. Zahipnotyzowana filmem nie zobaczyłam jak zajmują miejsce obok.
-A ty nie masz czasem dzisiaj rozmowy kwalifikującej?-zapytał Harry
-O kur..-krzyknąłem i pobiegłam do swojego pokoju.
Wyjęłam z szafy białą bluzkę i ołówkową spódniczkę z podwyższonym stenem. Szybko się w to ubrałam po czym wyciągnęłam spod łóżka czarne szpilki. Przeczesałam włosy, zrobiłam lekki makijaż i już byłam gotowa. WOW 10 minut. Rekord. Zbiegłam po schodach.
-Harry...
-Jestem już gotowy-widziałam, że ze mnie drwi.
Walnęłam go lekko w ramię po czym wyszłam i wskoczyłam do samochodu. Louis został w domu.
~*~
Byliśmy już na miejscu. Ręce drżały mi ze stresu. Gdy chciałam wyjść, Harry zatrzymał mnie jeszcze na chwilkę i pocałował czule w policzek.
-Dasz sobie radę
-Boję się
-Będziesz świetna, a teraz leć bo się spóźnisz. To nie wywoła chyba dobrego wrażenie.
-Masz rację. Zadzwonię jak skończę. Będę czekała tam-powiedziałam i wskazałam na kawiarnie niedaleko banku.
Wyszłam z samochodu i szybkim krokiem podłączyłam w stronę wejścia. Wewnątrz było bardzo elegancko, czułam trochę jakbym tam nie pasowała. Czarne, lśniące kafle na podłodze i biała farba na ścianach sprawiły, że bałam się jeszcze bardziej. Podeszłam do jednego ze stolików.
-Przepraszam, jestem umówiona z panem Cameronem w sprawie pracy-kobieta zaczęła szukać czegoś w komputerze
-Pani Brown?
-Tak
-A więc proszę za mną-powiedziała i zaczęła marsz ku windzie
W tym momencie zaczęłam się denerwować. Co jeśli nie dam sobie rady? Co jeśli coś spieprzę? Postanowiłam jednak być silna i wierzyć w siebie. Dotarłam do drzwi za którymi miał się okazać czy dostanę pracę. Zapukałam w drewnianą powłokę i usłyszałam słowa zapraszające mnie do środka. Gdy tylko zobaczyłam Cameron'a uśmiechnęłam się.
-Dzień dobry-powiedziałam bardziej pewna siebie.
-Witaj, Zoe. Cieszę się, że Cię widzę
-Ja również jestem szczęśliwa
-Proszę usiądź-powiedział i wskazał rękę na krzesło po drugiej stronie biurka
~*~
-Wiem, że nie skończyłaś studiów, ale twoje doświadczenie w sprawach biznesowych jest ogromne. A więc widzimy się jutro o godzinie 7:50 tak?
-Oczywiście. Dziękuję
Wyszłam z gabinetu i od razu zadzwoniłam do Harry'ego.
-Możesz już po mnie przyjechać.
-Ok a jak poszło?
-Dostałam praceeee!!!!!-krzyknęłam, co zwróciło wzrok wszystkich na ulicy
-Czekam w kawiarni...tam gdzie mówiłam
-Dobra zaraz będę
~*~
Szczęście przepełniało całe moje ciało. Gdy zobaczyłam samochód Hazzy i go w środku wybiegłam, zostawiając na stoliku pieniądze za moją kawę. O mało nie upadł gdy rzuciłam się mu na szyję.

------------------------------------------------------------------
Ok a więc jest 36 rozdział :-) Nie ma już tych śmiesznych kodów więc możecie komentować. Kolejny rozdział dodam prawdopodobnie w piątek, wcześniej nie, ponieważ nie ma mnie w domu.
Komentujcie.
Zróbcie mi niespodziankę
A i jeszcze jedno info...niedługo nastąpi koniec 1 części a wraz z zakończeniem pojawi się film o części nr.2 :)
Kasia
xxx

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 35

Patrzył na mnie z błyskiem w oku. Gdy tylko zszedł ze sceny, pobiegłam do niego przepychając się pomiędzy setką ludzi. Dotarłam do niego i od razu rzuciłam się mu na szyję. Podniósł mnie a ja oplotłam nogami jego talię. Czy on właśnie zrobił dla mnie coś co uważał za NIEMOŻLIWE? Cholera! Tak, to prawda. Harry zaśpiewał najpiękniejszą piosenkę na świecie, specjalnie dla mnie przed tyloma osobami. Staliśmy na samym środku widowni, otoczeni wieloma parami oczu. Wtedy nie liczyło się nic, był tylko on. Moje całe życia opierało się na jednym krótkim imieniu-Harry.
-Kocham Cię -mruknął do mojego ucha.
-ja też cie kocham Hazz.
Stanęłam na swoich nogach, nadal otulona ramionami chłopaka.
-Zou, nawet nie wiesz jak wiele dla mnie zna..-nie dałam mu dokończył. Chwyciłam go za koszulkę i przyciągnęłam bliżej. Wpiłam się wargami w jego. Dreszcze przeszły mi przez całe ciało, gdy do moich nozdrzy dotarł jego zapach. Nie wiem czemu, ale nawet gdy byłam już do niego przyzwyczajona, za każdym razem gdy tylko go poczułam zachowywałam się tak samo.
-Chodźmy stąd-szepnął odrywając się ode mnie
-Gdzie?
-Do parku? Restauracji? Kina? Teatru? Gdziekolwiek byleby z tobą.
-Więc kino? -zapytałam z uśmiechem.
-Jasne
Wychodząc z klubu poinformowałam o tym Julie, która przyjęła to bez żadnego sprzeciwu.
Kiedy byliśmy już na zewnątrz poczułam na ciele zimny powiew styczniowego wiatru. Harry to zauważył bo chciał zdjąć swój płaszcz i owinąć go wokół moich ramion, jednak ja byłam szybsza. Zatrzymałam jego ręce w odzewie otrzymałam małe niezadowolenie. Po prostu nie chciałam żeby mu było zimno. Wzięłam tylko jego rękę i położyłam ją ma swoim ramieniu, wtulając się głębiej w jego kurtkę. Nie musiałam długo czekać by poczuć jak mój ukochany zaciska swój uścisk na mnie.
-Zoe, mam pytanie.
-Tak?
-Jak wyobrażasz sobie nasz ślub ?
To pytanie zmusiło mnie do dłuższego zastanowienia się.
-Chciałabym żeby była tak Julia, moja ciocia a co najważniejsze ty. Zawsze gdy byłam mała mówiłam tacie, jak to będzie fajnie gdy będzie prowadził mnie do ołtarza. Los jednak chyba tego nie chciał. A ty? Kogo chciałbyś zaprosił?
-ja? Hmmm...moją ciocię która pomogła mi zebrać pieniądze na okup. Chciałbym żeby był tam mój przyjaciel, ale ten prawdziwy nie taki jak James czy Peter. Przyjedzie do nas jak już będziemy w Londynie. Ale tak naprawdę nie chodziło mi o gości a raczej o miesiąc, dzień, miejsce.
-to nie jest ważne
-jak to nie jest ważne ? Myślałem ze każda dziewczyna myśli tylko o tym.
-Najwidoczniej nie jestem jak ta reszta.
-oczywiście ze nie. Wiedziałem to od zawsze.
Uśmiechnęłam się.
~*~
Dotarliśmy już do miejsca, do którego tak uparcie pragnęliśmy się dostać. Harry kupił nam bilety na jakiś dramat, który od dawna chciałam obejrzeć. Zajęliśmy miejsca na samym końcu sali, gdzie były podwójne siedzenia. W tamtej chwili dziękowałam Bogu za to ze w tym kinie było tak ciepło. Oprócz nas było tam jeszcze kilka osób. Przez cały film siedziałam wtulona w Hazze. Pod koniec seansu nie wytrzymał i popłakałam się na wieść ze głowni bohaterowie zginęli, wtuleni w siebie
-Harry my będzie razem już...
-Zawsze-dokończył za mnie.
-Kocham cię
Chłopak pocałował mnie delikatnie w usta, co miało znaczyć, że on czuję to samo
-Będziemy razem. Juz zawsze. Obiecuję. Nic nigdy nas nie rodzili, nawet śmierć. Rozumiesz Zoe? Będziemy razem jak długo będziemy tego chcieli.
Nie wiedziałam co powiedzieć po tym wyznaniu. Czy on czytał mi w myślach, bo ja byłam tego samego zdania. Jeszcze niedawno tak cholernie bałam się Hazzy a teraz planujemy nasz ślub i mówimy sobie, że nic nie jest w stanie nas rozdzielić. Czy to naprawdę mogło być prawdziwe? Czy takie żeby nie dzieją się tylko w filmach? Przecież w prawdziwym życiu zakochanie trwa bardzo długo TAK? A o tusz to NIE. Miłość nie zna czasu ani miejsca i tak naprawdę zakochujesz się od razu, tylko za początku o tym nie wiesz. Kochasz każdy kawałek ciała ukochanej osoby. Jest dla ciebie jak heroina...uzależnia. Nie możesz bez niej żyć, nie możesz oddychać bez świadomości ze wszystko z nią OK. Jest twoim tlenem. Tak właśnie było w przypadku Hazzy. On był moim.osobistym narkotykiem, którego
zażywałam by poczuć jak żyć.
-chodźmy-to właśnie głos Hazzy wyrwał mnie z zamysłu.
~*~
Byliśmy już prawie pod domem Julie. Nie byłam jakąś wielką fanką zimowych wieczorów, więc gdy tylko weszliśmy do mieszkania zdjęłam buty i pobiegłam do pokoju, rzucając się z ciuchach pod kołdrę. Zaraz za mną w pomieszczeniu zawitał Harry. Widziałam jego czerwone od zimna poliki. Wyglądał tak słodko, o wiele młodziej niż faktycznie.
-weź gorąca kąpiel. Ogrzej się.
-A ty?
-pójdę po tobie księżniczko. Teraz zrobię sobie gorąca herbatę i jakoś wytrzymam-powiedział z uśmiecham na ustach. Dobrze wiedziałam ze chce tam iść ze mną
-A możne...um...chcesz wziąć tę kąpiel ze mną?
-Mówisz serio?
-tak-wziąłem się na odwagę i spojrzałam w jego przepełnione szczęścia i zielenią oczy-pójdę nalać wody do wanny.
-Nie. Siedź tu, ja to zrobię. Zdejmij tę kurtkę. -Usłyszałam zanim zniknął za drzwiami łazienki. Chwilę później w pokoju rozległ się odgłos lejącej się wody. Chciałam wstać z łóżka lecz ból, który poczułam na karku mi to strasznie utrudnił. Pisnęłam z bólu, co spowodowało ze pojawił się Harry.
-co jest-na jego twarzy widziałam troskę
-Nic, tylko...bardzo mnie boli mnie kark. Chyba źle się ułożyłam wtedy w samochodzie
-Oj nie martw się, zrobię ci masaż i wszystko minie-podszedł do mnie i znów powalił mnie na łóżko, by sam zniknąć za drzwiami. Nie leżałam tak jednak zbyt długo bo znów pojawił się ON łapiąc mnie w tali i pomagając wstać. Ból zaczął podążać w kierunku kręgosłupa. To bolało tak bardzo ze zatrzymałam się w pól kroku i zrezygnowana powiedziałam ze nie dam rady dojść. Chłopak jednak nie dał za wygraną, złapał mnie za uda i podniósł do góry Teraz byłam w jego rekach...dosłownie. Posadził mnie na prześle obok umywalki. Zobaczyłam wannę napełniona prawie pp same brzegi wodą z pianą. Harry zdjął z mojego zimnego ciała wszystkie ciuchy i przeniósł do wanny. Zasyczałam na przepływające po moim ciele ciepło. Po chwili chłopak dołączył do mnie. Nie krepowało mnie to,że siedzimy zupełnie nadzy. Oparłam się o jego klatkę piersiową, chcąc zanurzyć zbolałe plecy. Nie trwało to jednak długo ponieważ Harry tak jak obiecał zaczął robić mi niesamowity masaż. Kurcze, był w tym mistrzem. W mgnieniu oka kark przestał mnie boleć, poinformowałam go o tych, ale robił to dalej. Był taki delikatny. Co jakiś czas składał pocałunki na moich mokrych obojczykach, nie przerywając masażu. Chwyciłam jego ręce, odrywając je on moich barków, oparłam się o niego a jego dłonie splatałam razem z moimi na moim brzuchu.
                         
Położył brodę na ramieniu, całując mnie w żuchwę. W Harry'm niezmiernie zaskakiwało mnie to, że nie był jak reszta chłopaków, nie rzucił się na mnie i nie zaczął namiętnie całować a potem nie zaciągnął mnie do łóżka. Wiedział, że nie jestem do końca gotowa na kolejny RAZ. Był delikatny, czuły i romantyczny. Był ideałem.
~*~
Leżałam już w ciepłym łóżku otulona ramieniem ukochanego. Dopiero niedawno Julia wróciła do domu. Było już po północy więc postanowiłam iść spać. To co mi się śniło to nie był zwykły sen, to był najprzepiękniej, najcudowniejszy sen jaki kiedykolwiek mi się przyśnił... Harry w czarnym garniturze i ja w białej sukni stojący przed ołtarzem. To było niesamowite.
~*~
-Zoe!!!-w mieszkaniu rozległ się krzyk Julii.
Zarwałam się na równe nogi nie wiedząc co się dzieje. Pobiegłam do przyjaciółki. Zobaczyłam jak stoi z kartką w ręku i łzami w oczach.
-Zoe, on...on wie ze tu jesteś.
Wzięłam on niej kartkę na której było napisane "przyjeżdżasz do Dublina z tym frajerem i myślisz ze się o tym nie dowiem? Jeszcze będziesz moje suko. Mój czas jeszcze nie minął Ch.S."
-Kurwa.
Byłam przerażona. Musimy jak najszybciej stąd wyjechać i wrócić do domu...naszego domu, który miałam nadzieję, że stoi tak gdzie stał. Krzyki dziewczyny zbudziły tez Hazze, który zszedł na dół z samych bokserkach i koszulce. Widział po naszym minach, że coś jest nie tak.
-Co jest? -zapytał ochrypłym głosem.
-Musimy wracać do domu, Harry.-powiedziałam i dałam mu kartkę.
-Ch.S.?
-Chris Stoner
-Kurwa!!! Zabije go!!! Przysięgam! Gdzie on mieszka?!
-Harry...
-Gdzie...on...mieszka...? -powiedział wolno, chyba myśląc, że nie rozumiemy.
Po raz pierwszy od dawna widziałam go tak wściekłego Byłam pewna, że gdy spotka Stonera obije mu pysk tak że serio wątpię, że by to przeżył.
-Nie podam ci jego adresu Harry. Ciii. Wrócimy do domu i będzie dobrze OK? -powiedziałam nad wyraz spokojnie, łapiąc w dłonie jego twarz. Niewiarygodnie jak ten gest go uspakajał. Zacisnął rękę w pięść i wypuścił powietrze z ust. Wiedziałam, że wygrałam.
-Julio przepraszam ale musimy jechać.
-Wiem. Jedźcie.
Pobiegłam do sypialni przybrałam się i spakowałam wszystkie rzeczy. Teraz było przed nami coś czego bałam się najbardziej-lot samolotem. Prom wypłynął pół godziny temu a kolejny był dopiero jutro. Lot mieliśmy o wiele szybciej
-Uważaj na siebie-powiedziałam do przyjaciółki, żegnając się z nią w drzwiach.
~*~
Lotnisko-miejsce w którym miałam nadzieję, że już nigdy się nie znajdę...a jednak. Kupiliśmy bilety i czym prędzej pobiegliśmy by się nie spóźnić Gdy byliśmy już w środku serce biło mi jak oszalałe. Kiedy samolot wystartował, wszystko się na chwile zatrzęsło w wyniku czemu mocno złapałam rękę Hazzy.


----------------------------------------------------
Wiem, ze musieliście długo czekać, ale nie było komentarzy (znaczy były, ale nie tyle co zwykle) a to właśnie one są moim tchnieniem do pisania...Mam jednak nadzieję, ze będzie ich teraz mnóstwo. Specjalnie dla was pisałam ten rozdział do 24 i od 5 rano. Długo szukałam inspiracji w napisaniu tego rozdziały i znalazłam...dzięki niemu właśnie wyszedł taki,mam nadzieję dobry kawałek. Jeśli chcecie być informowani na bieżąco o nowościach na blogu piszcie swoje tt lub link na aska
Oto mój nowy blog ( o Lou) 
http://the-second-face-of-life.blogspot.com/

środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 34



Cieszyłam się, że w końcu zobaczę Julie i poznam z nią Harry'ego. Trochę się obawiałam jak zareaguje na jego liczne tatuaże, których tak nienawidziła. Wiedziałam, że dla mnie to przeboleje. W końcu oprócz tych na ramieniu nie było ich widać. Bardziej jednak martwiłam się jak się zachowa widząc moją dziarę. Szczerze? Nigdy nie żałowałam że go mam. To będzie, można powiedzieć taki znak, który będzie mi przypominał jak wiele zrobił dla mnie Harry. Boże !! On już trzy razy uratował mi życie.
~*~
Ranek. Harry? Gdzie on znów polazł? Miałam już wstać gdy zobaczyłam jak mój piękny lokers wchodzi do sypialni. Na widok Hazzy z samych bokserkach, zarumieniłam się trochę. Podszedł do mnie i położył się obok. Głowę ułożył na moim brzuchu. Bujne włosy laskowały moją skórę. Wplatałam dłonie w jego loki, na co zamruczał słodko. Zachichotałam. Odwrócił się twarzą do mnie. Jego oczy...jego piękne przepełnione zielenią oczy, spoglądały na mnie z miłością. Przygryzł dolną wargę, na co na tylko się uśmiechnęłam. Chłopaka przysunął się bliżej i przywarł ustami do moich. Był delikatny tak jak wtedy gdy TO się stało. Nie było w nim już tego strasznego i przerażającego wszystkich, Harry'ego.
-dlaczego? -o co mu chodziło?
-co "dlaczego"
-dlaczego znów to robisz?
-wyrażaj się jaśniej
-Dlaczego mącisz mi w głowie tak bardzo, że nie chcę spać, jeść, pić tylko patrzeć na ciebie.
Milczałam nie wiedząc co powiedzieć. Spuściłam z niego wzrok. Poczułam jak Harry łapie mnie za brodę i znów przywraca mój wzrok patrzący na niego. Czy on musiał być taki...idealny? Był jak anioł, no może z zachowaniem nie był zbytnio do niego podobny. Kochałam go mimo, pomimo i w wbrew wszystkiemu. Przy nim czułam się jak przy nikim innym. Czułam się po prostu wyjątkowo. Te jego zielone oczy przyprawiały mnie o zawroty głowy. A na sam widok jego dołeczków, czułam motyle w brzuchu. Nigdy w coś takiego nie wierzyłam.....a jednak coś takiego istnieje i ja jestem tego najlepszym przykładem.
Z samego rana musieliśmy się pakować by zdążyć na prom który odpływał za 3 godziny.
~*~
-Zoe, Zoe obudź się. Jesteśmy już w Calais.
Boże co tak właściwie się działo ? Wydawało mi się, że przed chwilą zasnęłam a tu już minęły 3 godziny? Kilka minut zajęło mi całkowite obudzenie się. Gdyby nie Harry pewnie wpadłabym na jakieś szklane drzwi. Gdy tylko zajęliśmy miejsca chciałam znów zasnął, ale oczywiście Harry jak to Harry musiał mnie wybudzić kilkoma soczystymi całusami, zostawionymi na moim ramieniu. Jednak nawet to nie pomogło, kilka minut później moje oczy były już zamknięte a głowa oparta o jego ramię.

 Niczym dopłynęliśmy do Irlandii obudziłam się kilka razy. Nie wiem jak jak to możliwe, ale kiedy otworzyłam oczy siedziałam w samochodzie a za szybką widniał piękny krajobraz. Za to właśnie tak kochałam ten kraj.
-Cześć księżniczko
Usłyszałam zachrypnięty głos, od razu wiedziałam do kogo należy. Odwróciłam głowę, był tam, tak idealny. W jego oczach co jakiś czas witały małe światełka spowodowane promieniami, które przebijały się przez białe drzewa.
-No więc jesteśmy w Dublinie. Gdzie teraz?
-Ooo to już niedaleko. Jedź prosto...teraz w prawo....no i teraz tu, o tuuu.... no i teraz prosto pod ten kremowy dom- o dziwo mnie zrozumiał bo dojechał za pierwszym razem.
Gdy tylko wjechaliśmy na podjazd wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam do drzwi. Zapukałam mocno i już po chwili w drzwiach ukazała się wysoka blondynka. Tak to była ona. To było moja kochana Julia. Rzuciłam się jej na szyje. Obie piszczałyśmy ze szczęście. Ochłonęłyśmy. Oderwała się ode mnie. Już chciałam przedstawić jej mojego narzeczonego, ale oczywiście musiała go najpierw skomentować
-Jakie ciacho
-Wiem-powiedziałam i uśmiechnęłam się w stronę loczka.
-chodź przedstawię cie
Chwyciłam ją za rękę i pociągnęłam po schodach. Już chwile później stałyśmy obie z zadartymi głowami patrząc na niego
-No więc to jest Harry, mój narze....
-Narzeczone!!!-krzyknęła Julia
-tak to ja. Miło mi cię poznać -czy on musiał powiedzieć to z tymi dołeczkami na polikach?
-to mi jest miło. Dobra wejdźmy może do środka
-Dobry pomysł -powiedziałam i złapałam swoją walizkę, którą Harry wyrwała lekko z mojej dłoni.
Spojrzałam na niego z irytacją, na co on tylko się uśmiechnął i posłał mi całusa. Pokręciłam głową i również wyszczerzyłam zęby.
~*~
Nasze walizki już od kilku godzin leżały spokojnie w sypialni a my siedzieliśmy w salonie i nadrabialiśmy te kilka lat. Widziała po minie Hazzy, że nie był jakoś wyjątkowo szczęśliwy, że musi słuchać jak Julia opowiada o swoich związkach i rozstaniach
-Harry widzę ze się nudzisz
-Odrobinę. Może wyjdziemy gdzieś na imprezę?
-ok. Niedaleko w klubie za pół godziny odbyła się "bitwa kapel". Idziemy?
-Jasne-ucieszyłam się potwornie, bo kochałam słuchać muzyki na żywo. Musiałyśmy od razu iść się przebrać w coś bardziej "wyjściowego". Nałożyłam czarne rurki oraz ciemny T-shirt. Julia była ubrana bardziej...sexy. miała na sobie czarne rajstopy, jeansowe spodenki i obcisły czarny top. Na widok Haziego prawie zamarłam. Tym razem przeszedł samego siebie...czarne rurki, biała koszulka i kapelusz lekko chowający jego bujne włosy.
~*~
Zespoły były naprawdę super. Mieli taki talent jak mało kto. Bujaliśmy się i skakaliśmy w rytm muzyki. Gdy ogłosili koniec konkursu, Harry gdzieś zniknął. Rozglądając się za nim nie zauważyłam jak na scenę wszedł zespół, który miał umilić nam czas, w trakcie obrad kto wygra.
-To dla ciebie piękna -usłyszałam JEGO głos. To Harry, po raz pierwszy na wielkiej scenie z gitarą w reku.

(włącz to http://www.youtube.com/watch?v=HS1OpoS4CBE (Piosenka z "LOL")

I'm falling in, I'm falling down
I wanna begin, but I don't know how
To let you know, how I'm feeling
I'm high on hope, I'm reeling

I won't let you go, now you know
I've been crazy for you all this time
I've kept it close, always hoping
With a heart on fire, a heart on fire

Hand in hand, sparkling eyes (ah,ah)
The days are bright, so are the nights (ah, ah)
(Ooh) Cause when I'm with you, I'm grinning
(Ah) Once I was through, now I'm winning


Z moich oczu popłynęły łzy szczęścia.

----------------------------------------------------------
Wiem, ze długo musieliście czekać...wybaczcie. Komentujcie:) Mój ask http://ask.fm/Directionerka147
Kocham Was

Kasia
xxx


poniedziałek, 10 czerwca 2013

To było złe


Przemyślałam wszystko i stwierdziłam, ze nie mogę was zawieść.
 IT'S JUST A SCAR WRACA
Rozdział pojawi się jutro :)
Kocham
Kasia
xx

niedziela, 9 czerwca 2013

KONIEC?



A więc tak...nie było mi łatwo podjąć decyzję i nadal nie wiem czy jest ona słuszna, ale... dobra nie będę wam tu prawić wykładów...zawieszam bloga na czas nieokreślony :( Uwierzcie, ze ja tego nie chciałam i nadal nie chcę, ale jest tu ostatnio coraz mniej komentarzy...jeśli ich napłynie obiecuję, ze wrócę. 
Kocham Was i będę tęsknić...pamiętajcie WIĘCEJ KOMÓW I IT"S JUST A SCAR WRÓCI :)
Zegnam 
Kasia 
xx
                     

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 33

Wyobrażałam sobie jak będzie wyglądał nasz ślub...ja w białej długiej sukni a Harry w czarnym, eleganckim garniturze. Wiedziałam że też muszę znaleźć jakąś pracę byśmy dawali sobie radę. Moim marzeniem była praca jako psycholog lub prawnik, lecz bez skończonych studiów mogłam tylko śnic. Drugą opcją była praca w banku, przyjaciel mojego ojca miał dobrze prosperujący bank, byłam prawie pewna że mnie.zatrudni. Postanowiłam się z nim skontaktować gdy tylko wrócimy do kraju.
"Czy my będziemy razem już na zawsze? " to pytanie zakłócało spokój w mojej głowie.
-Jutro wracamy-przerwał moje rozmyślenia ochrypły głos Hazzy
-Ok. Harry? Mogliśmy pojechać do Dublina? Chciałabym się spotkać z Julią
-Kim?
-Pamiętasz dziewczynę która poinformowała mnie o tym ze Chris wyszedł z pierdla? To ona. Gdy byłam z tym kretynem nie było szans, żebym mogła ją odwiedzić, więc chciałabym to trochę nadrobić
-Ok, czyli od razu płyniemy do Irlandii, czy najpierw do Londynu i potem samolotem do Dublina?
Zamilkłam spuszczając głowę. Przypomnieli mi się rodzice. Uświadomiłam sobie, że już nigdy ich nie zobaczę. Minęło kilka lat ale ból w moim sercu nie minął. Tata nie zaprowad

zi mnie do ołtarza a mama nie pomoże wybrać sukni. Gdyby nie Harry byłabym totalnie sama. Rozkleiłam się i zakryłam twarz rękoma . Chłopak podszedł do mnie.
-Zoe, ja...ja nie chciałam.
-Nic się nie stało. -Powiedziałam ocierając zaróżowione poliki.
-czyli płyniemy promem? -uśmiechnął się lekko i usiadł obok mnie oplatając mnie ramieniem.
-Ja też chcę znaleźć pracę. Myślałam, żeby zapytać przyjaciela mojego ojca czy mogłabym pracować u niego w banku.
-ale wiesz, że nie musisz?
-wiem, ale będzie mi się nudzić gdy będę siedziała sama w domu.
-Jak chcesz. Przecież nie mogę cię zatrzymać. -Powiedział i cmoknął mnie w policzek. Oparłam głowę o jego ramię.
-Kocham cię. Julia na pewno chciałaby cie poznać. Poczekaj zadzwonię do niej i powiem, że jutro wpadniemy -wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer mojej chyba najlepszej przyjaciółki
-Tak?-odezwał się cichy kobiecy głos.
-Julia? To ja Zoe
-Zoe, tak się cieszę, że cię słyszę. Co tam u ciebie opowiadaj.
-U mnie dobrze. Mam pytanie, mogłabym przyjechać z Harry'm jutro do ciebie? Poznałabyś w końcu mojego, narzeczonego
-Kogo? -powiedziała z radością w głosie
-Narzeczonego. Harry mi się wczoraj oświadczył na Wieży Eiffla, jesteśmy właśnie w Paryżu i chcielibyśmy cię odwiedzić -widziałam minę Hazzy która mówiła "te ich babskie pogawędki"
-Jasne przyjeżdżajcie. Nie mogę się już doczekać aż cię zobaczę. Stęskniłam się jak cholera.
-Zobaczymy się jutro-zaśmiałam się gdy Harry połaskotał mnie po brzuchu.
-Dobra pa. Słyszę, że wam przeszkadzam -powiedziała ze śmiechem po czym się rozłączyła.
-I jak? -zapytał
-Strasznie chce cię poznać-powiedziałam i wtuliłam się z Hazze.
Siedzieliśmy tak, oglądając film aż do wieczora. W pewnym momencie naszło mnie pytania , które po prostu musiałam zadać Harry'emu
-Co ty chcesz zrobić Peterowi?
-Tylko z nim porozmawiam
Dobrze wiedziałam jak kończy się te jego "rozmawianie". Obije mu ryj i tyle będzie z ich gadania. Widziałam, że muszę go pilnować, nie spuszczać z oka kiedy będziemy w Londynie. Było już kolo północy a mi strasznie chciało się spać. Poszłam do łazienki obok naszej sypialni. Przebrałam się w ciepłą piżamę i położyłam do łóżka, chwile potem dołączył do mnie Harry. Jego ciepło było tym czego potrzebowałam. Jego miękkie opuszki pałaców nieustannie gładziły moje poliki a usta składały pocałunki na moim czole.


 W tedy po raz pierwszy od kiedy jestem z Harry'm uświadomiłam sobie jakie ja miałam szczęście że go spotkałam. Kochałam go i nikt ani nic nie było w stanie tego zmienić. On nauczył mnie, że mimo wielkiej blizny w sercu można żyć normalnie.

-----------------------------------
Przepraszam, ze tak dlugo musieliście czekać. Mam nadzieję,ze fajnie wyszło. http://the-second-face-of-life.blogspot.com/ To jest mój drugi blog :)
Komentujcie

piątek, 7 czerwca 2013

Coś nowego

Hej wiem, że długo nic nie pisałam...wybaczcie. Jutro dodam rozdział :) a tymczasem...mój nowy blog http://the-second-face-of-life.blogspot.com/ :) Jutro również pojawi się prolog :)

wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział 32

Czy to się właśnie stało? Czy Harry właśnie mi się oświadczył? Tak! Nie mogę w to uwierzyć, wyjdę za mąż za ideał.
Otworzyliśmy szampana i nalaliśmy do dwóch kieliszków. Po czym go wypiliśmy. Francuski alkohol był o wiele słabszy niż angielski. Harry przytulił mnie od tyłu i patrzyliśmy na kształty widniejące na niebie. Było tak magicznie i do tego był przy mnie mój chło... narzeczony. Co chwile poczułam pocałunki na mojej szyi. Jakąś godzinę później postanowiliśmy iść do domu. Jeszcze długo było słychać odgłosy wystrzeliwanych petard. Chłopak ani na chwilę nie puścił mojej ręki. Gdy spostrzegł jak bardzo się boję kazał żebym wskoczyła mu na plecy, co już po chwili uczyniłam. Objęłam go mocno rękoma, nogami oplotłam jego brzuch a brodę położyłam w zagłębieniu pomiędzy szyją a ramieniem. Dość szybko dotarliśmy do mieszkania. Usiedliśmy w salonie i otworzyliśmy porządne angielskie wino. Włączyliśmy ulubioną wiolinową płytę matki Harry'ego. Wolna muzyka wspaniale pasowała do nastroju panującego w domu.
-Kocham cię. Cieszę się jak wariat, że się zgodziłaś - powiedział zbliżając swoje usta do moich.
-Jak mogłabym się nie zgodzić ? -Wyszeptałam odrywając się na chwile od jego ust. Zaczął całować moją szyję. Wplatałam dłoń w jego włosy. Po chwili znów wrócił do ust. Poczułam jak przysuwa się bliżej i kładzie dłoń na moim udzie, przesuwając ją w górę. Nasz pocałunek stał się bardziej namiętny. Harry zdjął moją koszulkę, po chwili ja zrobiłam to samo z jego. Popchnął mnie lekko do tyłu w wyniku czego wylądowałam plecami na kanapie, przybliżył się do mnie i znów zaczął mnie całować rękoma obejmując mnie w talii. Nasze pocałunki stawały się bardziej namiętne. W ten sposób spędziliśmy pierwsze chwile nowego roku.
***
Poranek był bardzo przyjemny. Harry zrobił mi śniadanko składające się z francuskiej bagietki z pysznym malinowym dżemem i z ciekłego kakao. Miałam na sobie krótkie spodenki i białą koszulkę loczka, on za to był ubrany bardziej skąpo, miał na sobie zaledwie czarne bokserki. Odkryta klata ukazywała jego tatuaże.
-Robię dziś tatuaż
-Jaki? -zapytała biorąc gryza bagietki.
-Serce na ramieniu
Nic nie powiedziałam, uśmiechnęłam się tylko patrząc chłopakowi głęboko w oczy.
-a i jeszcze coś, znalazłem prace
-gdzie? Co będziesz robił ?
-będę pracował jako tatuażysta w studio starego znajomego.
-Serio? Super. Chociaż fajniej by było gdybyś zaczął rozwijać swój talent wokalny.
-Ja? Cos ty. To był chyba drogi raz kiedy wydobyłem z siebie śpiew.
Uśmiechnęłam się i przytuliłam się do niego. Objął mnie ramieniem
-Zoe? Chcesz popływać ?
-Niby gdzie?
-za domem jest basen
-Przecież jest strasznie zimno
-w basenie jest podgrzewana woda.
Wstał i chwycił mnie za rękę, lecz ja nie wstałam
-Harry ja...ja nie umiem pływać
-Serio? -zakpił sobie, ale gdy zobaczył moją smutną minę ukląkł przede mną i złapał mnie za ręce.
-Nie boj się, nauczę cię
Wstałam i wzdychnęłam. Poszłam się przebrać a Harry w tym czasie poszedł włączyć podgrzewanie. Bałam się pływać, nie dlatego tylko że umiałam pływać, a głównie dlatego ze dwa lata temu moje najlepsza przyjaciółka Mia utopiła się w jeziorze. Od tamtej pory nie wchodziłam do jeziora, basenu i w ogóle do żadnego zbiornika z wadą prócz wanny. Przebrałam się i zaszłam na taras owinięta płaszczem.
-jeszcze chwila
-Harry możemy porozmawiać? Proszę.
-Jasne-widząc strach w moich oczach podszedł do mnie i wzeszliśmy do domu.
-Harry ja się boje
-Ale...
-Moja przyjaciółka utonęła dwa lata temu-przerwałam mu
-Nie pozwolę by coś ci się stało.
Przytuliłam się do niego.
-Chodź
Złapał mnie w tali i poszliśmy do ogrodu. Woda była już ciepła. Zdjęliśmy kurtki. Harry od razu wskoczył do basenu, ja jednak nie umiałam się przeboleć. Chłopak podszedł do mnie złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić. Stwierdziłam ze z Harry'm nic mi nie grozi. Schodząc pośliznęłam się na stopniu i poleciałam na chłopaka na skutek czego pocałowałam go i razem wylądowaliśmy w wodzie.

 Było strasznie głęboko Próbowałam wynurzyć się w wody...na marne, poszłam na dno. Nagle poczułam jak ktoś oplata moje ciało i ciągnie na powierzchnie. Zaczerpnęłam powietrza i przytuliłam się do Hazzy najmocniej jak tylko potrafiłam. Podpłynął do brzegu bym mogła się czegoś złapać. Nie trwało to jednak długo powiedział żebym położyłam się na jego plecy i owinęła ręce wokół jego szyi. Jak powiedział tak zrobiłam. Pływaliśmy tak po wielkim basenie. Mój strach nie był już tak duży. Po 30  minutach wyszliśmy z wody i natychmiast poszliśmy się ogrzać. Przebraliśmy się w jakieś luźne ciuchy. Harry zrobił nam ciepłą herbatę i płatki z mlekiem. Cały czas mu się przyglądałam wyglądał jak dziecko. Był taki słodki.

----------------------------------
Podoba wam się?  Ja nie mogę powiedzieć, ze jest to jeden z najlepszych rodziałów:/ A wy jak myślicie?

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 31



-Kocham cię -uwielbiałam jak to mówi
-ja ciebie też-przytuliłam się do jogo klatki, czułam bicie jego serca, ale czy Harry byłby sobą gdyby nie uszczypał mnie w tyłek? Chyba nie. Odsunęłam się do niego, widziałam ten jego zboczony uśmiech. Poszłam się ubrać, tym razem zamknęłam drzwi.
***
Leżałam w łóżku i myślałam co spakować na wyjazd do Paryża, który jest już jutro. Mimo że chciało mi się cholerni spać nie mogłam usnąć. Strasznie przejmowałam się naszym wspólnym wyjazdem. Poczułam jak Harry się kręci, był środek nocy więc zdziwiłam się trochę. Nim się spostrzegłam jego oczy się otworzyły.
-Czemu nie śpisz ? -zapytał pocierając dłonią mój policzek
-Nie mogę spać. Myślę o naszym wyjeździe.
-Myślę, że ci się spodoba. Nie mogę się doczekać aż dam ci spóźniony prezent.
-Harry, co to jest? -próbowałam go przekonać
-Jesteś taka słodka, ale ja i tak ci nie powiem. Dowiesz się w Paryżu.
Wiedziałam, że nic z niego nie wyciągnę. Patrzyłam w jego zielone oczy w których odbijały się światła lampek na ścianie.
-Wytrzymasz. Jutro o 24 gdy nad Paryżem wystrzelą fajerwerki dam ci to co obiecałem.
-Dobrze-uśmiechnęłam się i splatałam nasze dłonie. Cisza, która panowała pozwalała mi słyszeć każdy jego oddech. Z dnia na dzień zakochiwałam się z nim coraz bardziej. Bez niego nie byłam w stanie zrobić nic.
-Śpij już -powiedział cicho
-Ale nie mogę
Objął mnie w tali i bez najmniejszego problemu położył mnie na siebie. Kochałam na nim spać, chociaż nie jestem pewna czy on może powiedzieć, że było mu wygodnie.
-Śpi
-Ostatnio mówiłeś ze nie lubisz tak spać
-Ale ci jest wygodni. Śpij już, proszę
Położyłam głowę na jego nagiej klatce przed oczami miałam tatuaż który zrobił sobie kilka dni po naszym poznaniu. Oplótł mnie jedną nogą i zasnęliśmy.
***
Od samego rana musieliśmy się pakować, by nie spóźnić się na prom. Harry był gotowy znacznie wcześniej niż ja. Gdy poszłam się ubrać on w tym czasie włożył wszystkie moje rzeczy do walizki. Do odpłynięcia mieliśmy jeszcze 3 godziny więc jak najszybciej musieliśmy jechać. Wsadziliśmy wszystko do bagażnika nowego BMW Harry'ego i ruszyliśmy. Całą drogę padał deszcz, to w końcu Londyn.
***
Po odprawie weszliśmy na prom i zajęliśmy jakieś fajne miejsca. Nie było dużo ludzi, zdawać by się mogło że oprócz nas było tam zaledwie kilka osób. W pewnym momencie zaproponowałam byśmy poszli na góry pokład do sklepiku. Kupiliśmy dwie duże paczki Oreo, ponieważ oboje z Harry je uwielbialiśmy. Wróciliśmy do pomieszczenia w którym byliśmy wcześniej. Położyłam się kładąc głowę na uda Hazzy. Całą drogę do Francji bawił się moimi włosami a co jakiś czas cmokał mnie w usta. Podróż do Calais minęła znacznie szybciej niż bym się tego spodziewała. Znów Harry musiał zająć miejsce przy kierownicy. Normalny człowiek nie cieszyłby się z takich zasp, ale ja widząc śnieg zachowywałam się jak małe dziecko. Kilka godzin później byliśmy w naszym domku. Było to mieszkanie zmarłych rodziców Harry'ego. Gdy chłopak bym mały przyjeżdżali tu na wakacje i ferie zimowe. To miejsce było niesamowite, kuchnia, piękny salon, duża łazienka i sypialnia oraz taras z widokiem na Wieże Eiffla. Stałam podziwiając to widzę i w pewnej chwili ktoś złapał mnie od tyłu w tali i przyciągnął do siebie. Harry...to był on. Oparł brodę na moim ramieniu.
-I co ładnie ?
-ładnie? Tu jest przepięknie.
Patrzyliśmy jeszcze chwilę po czym poszłam wsiąść prysznic
-Wiesz zawsze można po oszczędzać wodę i wziąć wspólną kąpiel
-z tobą zboczuchu? -powiedziałam z uśmiechem na co on puścił mi oczko. Gdy wyszłam najchętniej poszłabym spać, ale oczywiście Harry musiał coś wymyślić i zabrał mnie do jakiejś francuskiej restauracji.
Jedzenie było wprost wyborne. Po skończonej kolacji wyszliśmy. Musieliśmy duży kawał iść bo nie było blisko miejsca by zaparkować auto. Czułam przeszywający ból w obu piętach, obtarłam sobie nogi. Harry jednak nie zostawił tego obojętnie, usiadł na chodniku i zdjął swoje białe conversy nakładając mi je na nogi. Zaśmiałam się gdy uświadomiłam sobie jak dziwnie wyglądamy ja w za dużych o kilka rozmiarów butach i on boso idący po śniegu. W końcu doszliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Byłam tak zmęczona, że usnęłam w samochodzie. Harry najwidoczniej nie chciał mnie budzić, więc wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka.
_____________________________
Oczami Harry'ego
Była taka niewinna jak spała. Nie mogłem się już doczekać jutrzejszego dnia gdy o 24 dam jej prezent. Tylko nie wiedziałem czy ona tego chce.
***
Czułem jak czyjeś włosy drażnią mój nos i podejrzewam, ze to ręce tej samej osoby owijały moją talie. Co się działo? Czy Zoe się czegoś bała? Dlaczego byłem uwięziony w jej tak mocnym uścisku. Gdy niefortunnie odkryłem nogę już wiedziałem. W pokoju było strasznie zimno. Przeturlaliśmy się, leżałem obok niej. Widziałem jak jej zimno, skoczyłem by zamknąć okno i znów się położyłem. Owiałem ją rękoma, przyciągając bliżej siebie. Spostrzegłem, że już nie śpi
-Harry, zimno mi.
-Domyślam się
Sam już również nie mogłem wytrzymać z zimna. Wziąłem Zoe na ręce i poszliśmy do innej sypialni. Tam było bardzo ciepło i już nie groziło nam zamarzniecie. Znów zasnęliśmy.
Dziś był ten dzień, być może najważniejszy dzień w moim życiu. Od pewnego czasu zastanawiam się czy to wypali czy "prezent" jaki mam dla Zoe ją ucieszy a jeśli nie, to czy nadal będziemy razem?
Gdy na dobre się obudziliśmy była już godzina 14:00, zdziwiło mnie to że Zoe tak długo śpi.
_____________________
Oczami Zoe
To już dziś, już dziś jest sylwester, który spędzę z Harry'm. Wiedziałam, że nie śpi, ale ja nadal leżałam z zamkniętymi oczami
-wiem, że nie śpisz.
Otworzyłam je. Patrzył na mnie tymi swoimi zielonymi oczami... pięknymi oczami. Uśmiechał się, pokazując dołeczki które tak bardzo kochałam. Położyłam dłoń na jego twarzy. Jego uroda była nie do opisania.
-Przygotowujemy coś na wieczór? -zapytałam przerywając ciszę.
-Myślałem żeby iść na wieżę o 24 i tak uczcić Nowy Rok. 
-No tak, ale gdy już wrócimy. Trzeba zrobić jakieś zakupy czy coś
-Ok to musimy iść teraz bo niedługo wszystko będzie zamknięte.
-Idę się przebrać-powiedziałam i wyskoczyłam z łóżka.
***
Nie jechaliśmy autem, chcieliśmy pooddychać rześkim, zimowym powietrzem. Ręka Hazzy ani na moment nie schodziła z mojej tali. Widziałam jak wiele dziewczyn się za nim oglądało. Byłam cholernie zazdrosna, chyba go to śmieszyło.
-Nie bądź taka zazdrosna
-Ja mam nie być zazdrosna? Gdyby jakiś koleś się na mnie tylko spojrzał od razu dostałby w pysk. Co nie?
-oczywiście, ale ty jesteś dziewczyną. Nie powinnaś się bić-zaśmiałam się na jego wytłumaczenie.
Kupiliśmy wszystko co chcieliśmy: szampana, jakieś przekąski i wiele innych. Zanieśliśmy zakupy do domu i postanowiliśmy pozwiedzać miasto. Tam było nieziemsko, pełno miłych ludzi. Harry kupił mi w kwiaciarni bukiet pięknych czerwonych róż. Nim się spostrzegliśmy była już 22. Szybko poszliśmy do domu po szampana, przebraliśmy się i obraliśmy kierunek na Wieże Eiffla. Byliśmy na samym szycie z którego widać było cały Paryż. Słyszeliśmy jak ludzie organizujący wielką imprezę sylwestrową zaczęli odliczanie "jeszcze minuta!!!!". Gdy usłyszeliśmy te słowa Harry wziął mnie za rękę.
-Zoe, jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś całym moim życiem. Zoe, uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i wyjdziesz za mnie?-ukląkł na jedno kolano i wyciągnął z kieszeni małe czerwone pudełeczko w którym był pierścionek. Kamery, które byle z nami na wierzy skierowane były na nas, a obraz wyświetlany był na ekranie, na scenie. Cały tłum krzyknął po francusku "powiedz tak". Bez chwil namysłu rzuciłam się Harry'emu na szyje a z moich ust wyszło jedno jedyne słowo "TAK". Chłopak nałożył mi pierścionek na palec i podniósł robiąc obrót. Pocałowaliśmy się, wy tym momencie rozległ się huk fajerwerków i okrzyki tłumu "NOWY ROK !!!!"........






------------------------------------------------
Podoba się? Komentujcie :) Jak chcecie to tu jest mój ask http://ask.fm/Directionerka147

NIE CHCĘ BYĆ NICZYJĄ INSPIRACJĄ!!!!!!

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 30



W pewnej chwili zobaczyłam jakąś postać. Czy ja już naprawdę zbzikowałam? To był Harry. Stał tam w czarnych jeansach i szarej koszulce. Zobaczyłam tylko jak podbiegł do mnie, zdążyłam jeszcze powiedzieć cicho "przepraszam" i ciemność zagościła w moich oczach.
__________________
Oczami Harry'ego
Co ona najlepszego zrobiła? Podbiegłam do niej i padłem na kolana, chwyciłem jej głowę
-Zoe? Zoe, proszę obudź się-pierwszy raz od bardzo dawna z moich oczu wyleciały łzy.

 Jeszcze nigdy się tak nie bałem. Chwyciłem telefon i zadzwoniłem na pogotowie. Wydawało mi się jakby jechali wieczność. Próbowałem uciskać jej rękę by krew już nie uchodziła.Zastanawiało mnie tylko jedna, czemu ona to zrobiła? Pogotowie w końcu przyjechało, powiedziałem, ze jestem jej narzeczonym, więc mogłem z nimi jechać. Całą drogę trzymałem jej rękę. W szpitalu gdy wieźli ją na oddział ocknęła się
-Proszę, zostań-powiedziała
-Zostanę, obiecuję. Teraz to ty obiecaj ze mnie nie zostawisz.
-obiecuję -z moich oczu znów wylało się kilka łez

Zabrali ją. Siedziałem na korytarzu kilka godzin i zastanawiałem się co się stało gdy mnie nie było. Czemu Zoe do mnie nie przyszła, przecież Peter mówił ze jej przekazał. Po długim oczekiwaniu wyszedł lekarz.
-Co z nią?
-będzie dobrze-powiedział z uśmiechem i wskazał ręką ze mogę wejść do Zoe.
Wszedłem do jasnego pokoju i ujrzałem moja ukochaną, leżała blada jak ściana z zawinięta bandażem ręką. Usiadłem koło niej, patrzyłem na jej czerwone oczy. Ani ja ani ona nic nie mówiliśmy. Dotknąłem jej twarzy i lekko pocałowałem
-Dlaczego to zrobiłaś ?
-Peter...on powiedział, że nie żyjesz. Załamałam się, chciałam umrzeć.
-Co??? Rozmawiałem z nim, miał ci przekazać, żebyś przyszła.
-Nie powiedziała
Bylem wściekły, chciałem go zabić. Próbowałem się opanować przy Zoe. Nie mogłem iść z nim "pogadać" dopóki ona była w szpitalu. Siedziałem z nią cały czas, nie opuszczałem jej ani na chwilę. Z dnia na dzień czuła się coraz lepiej. Niedługo sylwester. Opuściliśmy święta wiec chociaż na te kilka dni chciałem zabrać ją do Francji. Mieliśmy jeszcze 4 dni a Zoe miała wyjścia już jutro. Dzień w dzień patrzałem na gojące się na jej ręce blizny, obiecałem sobie, że nie daruję Peter'owi.
***
Jedziemy własnie do domu. Zoe wygląda niesamowicie. Znów była radosna i zadowolona z życia.
_____________
Oczami Zoe
A jednak wrócił, cały i zdrowy i jest tu ze mną. Moje życie znów nabrało kolorów. Cieszyłam się ze wszystkiego, nawet Angielski deszcz nie był w stanie zepsuć mojego humoru. Kiedy byliśmy już w domu, jedyne czego pragnęłam to położyć się z Harrym na kanapie i obejrzeć jakiś dobry film. Tak też się stało. Zaczęłam wierzyć, że po czymś takim nic już nie da rady zniszczyć naszego związku. Oglądaliśmy "trzy metry nad niebem" płakałam na niektórych scenach, ale wtedy Harry mocno owijał mnie ramieniem. Ten film był trochę tak jakby o nas, niegrzeczny chłopak, który totalnie zmienia siebie i swoją dziewczynę. Nie chciałabym tylko żeby w naszym życiu było takie samo zakończenie.
-Zoe? Za trzy dni sylwester. Pomyślałem ze jeśli opuściliśmy święta to może wtedy pojedziemy do Paryża ?
-Świetny pomysł-zastanawiałam się dlaczego mu tak zależy -tęskniłam za tobą
-Ja za tobą też-nasze twarze były bardzo blisko siebie, w końcu złączyły się w namiętnym pocałunku.
-Mam coś dla ciebie, chciałam ci to dać na święta, no ale nie wyszło. Poczekaj tu -pobiegłam do pokoju i przyniosłam grubą książkę z naszymi wspólnymi zdjęciami. Wszędzie byliśmy tacy szczęśliwi
-Dziękuje, to jest piękne. Prezent ode mnie dostaniesz jak będziemy w Paryżu- przytuliłam go i powiedziałam ciche "dobrze". Było już dość późno a mi oczy same się zamykały. Harry zaniósł mnie do sypialni. Poszłam się przebrać, byłam jednak tak zmęczona, że zapomniałam o zamknięciu drzwi od łazienki na klucz. Styles oczywiście to zauważył i nie pukając wszedł do pomieszczenia. Czułam się trochę nieswojo bo stałam w samym staniku i majtkach.
-wyjdź zboczeńcu powiedziałam z wyraźnym rozbawieniem w głosie. Na Harrym jednam nie zrobiło to wrażenia i chyba nie nigdzie iść. Chwyciłam jego czarny szlafrok . na haczyku przy drzwiach. Założyłam go, na co Hazz wyszczerzył zęby. Chciałam go odepchnąć, ale od złapał mnie w tali i podniósł wysoko robiąc mały obrót. Śmialiśmy się jak dzieci.
-Harry daj mi się ubrać-powiedziałam wplątując ręce w jego włosy. Uspokoił się, ale nadał trzymał mnie nad ziemią. W jego oczach widziałam te dwa światełka, które ostatnio gdzieś znikły. Znów tu są i to mnie niezmiernie ucieszyło. Patrzyliśmy sobie w oczy, zieleń jego tęczówkę przyprawiał mnie o zawrót głowy. Były takie piękne. Zaczęłam machać nagami na znak żeby mnie puścił, zrobił to. Schylił się trochę i znów mnie pocałował.




--------------------------------------------------------

Podoba się? Komentujcie :) Jeśli macie jakieś pytania piszcie na asku http://ask.fm/Directionerka147


NIE CHCĘ BYĆ NICZYJĄ INSPIRACJĄ!!!!!!