sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 93


Całą drogę do domu siedziałam cicho i rozmyślałam nad tym co powiedział James. Co mam sądzić o tym wszystkim? Wierzyć mu czy nie? W głowie miałam tylko mętlik. To wszystko co teraz się dzieje po prostu mnie przytłacza, ale jutro jedziemy zobaczyć dom a potem wyprowadzimy się tam gdzie nikt nas nie znajdzie. Będziemy żyć razem, spokojnie, już na zawsze.
-Zoe-usłyszałam głos Harry'ego
-Hmm
-Pytałem czy na pewno chcesz zostać. Słuchałaś mnie w ogóle?
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-Coś się stało?
Zamilkłam na chwilę. Nie mogę mu powiedzieć, że rozmawiałam z James'em. Będzie wściekły i go zabije.
-Nie Hazz, wszystko OK
-Przecież widzę kochanie-złapał moją rękę i na chwilę na mnie spojrzał-no mów
-Przecież mówię, że jest OK
-Jasne-powiedział trochę zły
Gdyby Julie teraz z nami była, powiedziałaby mi co mam zrobić, dałaby mi jakąś radę. Na samą myśl o przyjaciółce łza spłynęła mi po poliku, ale szybko ją wytarłam. Nie wiem nawet kiedy stanęliśmy pod domem. Założyłam czapkę i wyszłam z auta. Zimne powietrze otuliło moje ciało. Weszliśmy do środka a Phoebe od razu pobiegła na górę.
-Mamo mogą nałożyć tą niebieską sukienkę?-usłyszałam krzyk córki
-Pójdę jej pomóc-powiedziałam do Harry'ego
Wolnym krokiem poszłam w stronę skąd dochodził głos. Dziewczyna stała przy szafie i szukała ubrań. Podeszłam do niej i z wieszaka zdjęłam ładną, błękitną sukienkę.
-Tylko nałóż rajstopy, ok?
-Dobrze mamo. Idź się połóż widzę, że jesteś zmęczona
Pocałowałam ją w czoło i odeszłam. Harry siedział na kanapie w salonie i patrzył coś w telefonie. Po cichu usiadłam obok niego. Objął mnie ramieniem i patrzył na mnie. Widziałam w jego oczach strach, zupełnie jakby się o mnie bał. Chciałam mu powiedzieć, że będzie dobrze, ale Phoebe zbiegająca po schodach mi to uniemożliwiła.
-Gotowa!-krzyknęła
-Chodź tu księżniczko-powiedział Harry biorąc małą na kolana-wiesz, że odnawiamy przysięgę małżeńską z twoją mamą
-Co to znaczy?
-Tak jakby weźmiemy ślub po raz drugi
-Fajnie
-Kiedy jedziecie?-zapytałam
-Właściwie powinniśmy się już zbierać
Oboje wstali i zaczęli się ubierać. Zdecydowanie wolałabym spędzić wieczór z rodziną niż sama, no ale trudno. Pomogłam Phoebe nałożyć płaszcz i czapkę.
-Zamknij drzwi na klucz i nikomu nie otwieraj. Ja mam klucze więc sobie otworzę.
-Dobrze kochanie. Złóż Jenn życzenia ode mnie i przeproś, że nie mogłam przyjechać

-Ok
Przytulił mnie czule na pożegnanie i wyszedł. Zrobiłam o co prosił i przez okno patrzyłam jak odjeżdża. Zarzuciłam na ramiona koc i poszłam do salonu. Usiadłam na sofie i włączyłam telewizję. Właśnie mówili coś o seriach kradzieży w bankach. Nagle dostałam SMS'a ...Chris.
"Cześć kochanie"
Byłam przerażona. Czego on znów chce? Wiadomości przychodziły co chwilę a ja nie odpisywałam na żadne z nich. Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni
"Widzę twój każdy ruch. Ładnie wyglądasz w tej czarnej bluzie"
Ta wiadomość przeraziła mnie najbardziej. Momentalnie chwyciłam nóż leżący na blacie. Wpatrywałam się w przestrzeń za oknem. Musiał gdzieś tam być.
-Gdzie jesteś?-powiedziałam sama do siebie
-Za tobą kotku-usłyszałam jego ochrypły głos
W mgnieniu oka odwróciłam się i tak szybko jak to robiłam, tak szybko oberwałam czymś w głowę. Przed oczami miałam tylko ciemność a w głowie tylko głos Stoner'a powtarzający "chciałaś mnie zbić?"

~*~

Ocknęłam się chcąc myśleć, że to wszystko było snem. Niestety gdy zobaczyłam sznur obwiązany wokół mnie zrozumiałam, że to nie był sen. Siedziałam przywiązana do krzesła we własnym salonie. Czułam jak karmazynowa ciecz spływa po moim czole. Zaczęłam się szarpać.
-Spokojnie Zoe-usłyszałam głos za plecami
-Jak to wszedłeś?!-Krzyczałam
-Na drugi raz zamykaj również drzwi prowadzące do ogrodu
-Zostaw nas w spokoju
-Nigdy kochanie-nachylił się nade mną i złożył pocałunek na moich ustach-mam nadzieję, że pożegnałaś się z rodzinką
-Chris czego ty ode mnie chcesz?-zapytałam łagodniej wylewając pierwszą łzę
-Czego chcę? Chcę żebyś cierpiała
-Tyle lat cierpiałam będąc z tobą. Zawsze mówiłeś mi, że mnie kochasz, więc czemu nie pozwolisz mi odejść i być szczęśliwą?
-Kochałem cię i nadal kocham, ale widzisz czasem to co uważasz za całe swoje życie cię niszczy i wtedy ty musisz zrobić wszystko by to coś zginęło
-Ty nie wiesz i nigdy nie wiedziałeś co znaczy słowo "kocham"
-Tu się mylisz, skarbie.
-Nie Chris. Myślisz, że umiesz kochać? Gdyby tak było nie biłbyś mnie. Nigdy bym się ciebie tak cholernie nie bała i nigdy bym nie uciekła. Ty nie masz serca, nie potrafisz kochać

-Zamknij się-krzyknął i przystawił pistolet do mojej skroni-wiesz, że wystarczy tylko jeden mały ruch i zginiesz?
Nie wypowiedziałam ani słowa, jedyne co wtedy zrobiła to spojrzałam w jego ciemne, brązowe oczy. Gniew jaki w nich widziałam uświadamiał mi, że jest w stanie zrobić wszystko.
-Dalej, strzel-odważyłam się wydusić słowa-zabij mnie. Masz odwagę? Wiem co zrobiłeś Danielle i Julie. Wiem o wszystkich tych morderstwach, ale wiem również o tym, że nie zabijesz mnie własnymi rękoma. Nawet ty masz jakiś słaby punkt Chris...i ja go znam. Tym punktem jestem ja.
Powoli odsunął broń od mojej głowy. Widziałam zmieszanie. Nie wiedział co powiedzieć
-Musimy niszczyć to co niszczy nas-wyciągnął z plecaka jakąś butelkę z materiałem na końcu. Znalazł zapalniczkę i podpalił tkaninę-i ja właśnie to robię-roztrzaskał butelkę na ziemi.
-Chris nie!
Ostatni raz spojrzał mi w oczy i powiedział nieme "Cierp Zoe" i uciekł...tak po prostu uciekł, zostawiając mnie samą. Ogień w kilka sekund zajął fotel i kawałek dywanu. Dym był wszędzie. Szarpałam się ile tylko miałam sił, ale to było na nic. Widziałem obtarte ślady od liny na moich rękach. Ból był niczym w porównaniu do tego co teraz czuły moje płuca. Przepełnione mgłą czułem jak rozrywają się na strzępy. Ogień był po prostu wszędzie a ja uwięziona pośrodku płomieni. Nabrałam ostatnią porcję powietrza i najgłośniej jak tylko potrafiłam wykrzyczałam jego imię...zawołałam Harry'ego.




-------------------------------------------------------------------

Przemyślałam wiele spraw i postanowiłam wrócić. Sama już nie wytrzymywałam bez pisania. Powiedziałam sobie "w dupie mam to po mówią. Będę pisać jak ja tego chce czy się to komuś podoba czy nie"

A i jeszcze coś. Mam już tekst do 4 sezony, który rozpocznie się już niedługo. Myślę, że trailer Wam się spodoba, bo będzie inny niż poprzednie.

Komentujcie
kocham
Kasia

środa, 27 listopada 2013

Chwila przerwy

Hej. Ostatnio nie wyrabiam się z tym blogiem. Jeszcze 2 tygodnie było świetnie a ostatnio...? Cały czas ktoś pisze, że ma dosyć tego co się tam dzieje, że moje opowiadanie jest słabe itp. Po przeczytaniu jednego z komentarzy (tak ja je czytam) postanawiam iż...zawieszam bloga na czas nieokreślony...nie chce tego robić, ale nie widzę innego wyjścia. Wiem, że każdy ma prawo do wyrażania własnego zdania, ale tyranie z anonima jest chamskie. Odpocznę może wpadną mi jakieś nowe pomysły. A i coś jeszcze...po zakończeniu It's just a scar raczej nie będę pisać nic nowego...wybaczcie, ale nie. Będę tęsknić Kasia

wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 92

Obudziłam się z potwornym kaszlem i katarem. Harry jeszcze spał. Teraz to on leżał przytulony do misia Phoebe. Pocałował go w policzek i odgarnęłam loki spadające na czoło. Dzisiaj jedziemy na do Jenn i Niall'a, chociaż wątpię, czy Harry mi pozwoli. Zwlekłam się z łóżka i poszłam na dół. Usiadłam na kanapie w salonie i chwyciłam telefon. Wybrałam numer do Louis'a
-Hallo?-usłyszałam zaspany głos
-Obudziłam cię?
-Nie po prostu niedawno wstałem
-A Phoebe?
-Właśnie je śniadanie
-Możesz ją przywieść
-Ok, ale Zoe...-przerwał w połowie-czemu miałem ją wziąć na noc?-zapytał pełen troski
-Chris tu był
-Jak to?!
-Powiedział Harry'emu, że jeśli się z nim prześpie to da nam spokój
-I co?
-Jak to co? Harry wybuchł i mało go nie zabił.
-Będziecie dzisiaj w Jenn na imprezie?
-Nie wiem. Jestem chora, ale wybłagam w Hazzy by przynajmniej on pojechał z Phoebe
-Cieszy się na to wszystko
-Właśnie wiem...Dobra Lou ja kończę. Przywieź małą-powiedziałam gdy na schodach zobaczyłam Harry'ego
Stał w dresach i czarnej koszulce. Jego włosy skierowane były chyba w każdą stronę
-Jak się czujesz?-zapytał
-Lepiej
-Słyszałem jak kaszlesz. Nie kłam
-No dobra. Nie czuję się najlepiej. To chciałeś usłyszeć?
-Nie do końca. Nie chcę by było ci źle.
-Ubieraj się pojedziemy do lekarza
-Ale Lou niedługo przywiezie Phoebe
-Zadzwonię do niego, że ją odbierzemy
-Ok
Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i nałożyłam wygodne ciuchy. Zeszłam na dół. Harry już na mnie czekał. Nałożyłam buty i płaszcz. Miałam już wychodzić kiedy loczek zatrzymał mnie i podał mi czapkę i rękawiczki
-Harry
-Jest zimno a ty jesteś chora
-Pojedziemy na imprezę do Jenn?-modliłam się w duchu
-Nie-odpowiedział stanowczo
-Dlaczego?
-Spójrz na siebie
Wyszliśmy z domu a moje ciało owiało zimne angielskie powietrze.
-Ale Phoebe tak się cieszyła. Chcesz żeby była smutna?
-Jasne, że nie-powiedział otwierając mi drzwi do samochodu, do którego od razu wsiałam
-No to jedźcie. Ja mogę przecież posiedzieć dwie godziny sama w domu
-Nie możesz. Nie teraz
-Kurwa Harry
Nie chciałam się już do niego odzywać, ale nie wytrzymałam gdy lekko pocałował mnie w policzek. Nie umiem być na niego zła. Nie gdy jest tak słodki.
-Jedźcie
-Będziesz uważać?
-Tak. Obiecuję
Wypuścił głośno powietrze i ruszył z podjazdu. Całą drogę nuciłam melodie, które leciały w radiu. Nagle stanęliśmy przed budynkiem szpitala.
-Jedź po Phoe
-Pójdę z tobą
-Dam sobie radę. Jak wyjdę od lekarza to po ciebie zadzwonię i będę grzecznie czekać, ok? I spokojnie mój lekarz to kobieta-wytłumaczyłam bo wiedziałam, ze będzie pytał
-Dobra, ale nigdzie się nie ruszaj.
-Pa-pocałowałam go w usta i wysiadłam z auta
wolnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Widziałam jak Harry odjeżdża. Podeszłam do recepcji i się zarejestrowałam. Usiadłam na krześle pod gabinetem lekarza. Nie było dużo ludzi. Przede mną były z trzy osoby. Wyciągnęłam z torebki telefon i przeczytałam SMS'a od Harry'ego. Stał w korku w centrum. Szczerze to wolałabym, żeby był tu ze mną. W pewnej chwili usiadł przy mnie jakiś chłopak. Zdziwiło mnie to, bo dookoła było pełno miejsca. Był w kapturze więc nie miałam jak go rozpoznać.
-Cześć Zoe-powiedział cicho.
Mogę przysiąc, że skądś znam ten głos. Chłopak zdjął nakrycie głowy i zobaczyłam jego twarz. Zamarłam gdy zobaczyłam James'a. Chciałam wstać, ale złapał mnie za rękę
-Zostaw mnie-szepnęłam
-Nie chcę ci nic zrobić.
-Więc po cholerę przyszedłeś?
-Chris planuje was wszystkich zabić
-No coś ty? Nie wpadłam jeszcze na to
-A raczej spalić-na jego słowa zadrżały mi ręce. Co oni planują?
-Jak to?
-Chcą spalić Wasze domy
-Kiedy?
-Nie wiem
-Czemu mam ci wierzyć?
-Bo mimo tego, że wiedziałem, że gdy Harry mnie tu zobaczy to mnie zabije i tak przyszedłem. Nie liczę na wybaczenie. Po prostu nie chcę, żeby waszej córce coś się stało
-Przejmujesz się Phoebe?
-Kiedyś gang zabił moją sześcioletnią siostrę. Nie chcę by to przytrafiło się też wam. Gdyby jej nie było o niczym bym wam nie mówił, ale ja też mam serce.
-Dzi...dziękuje James-nie wierzyłam, że kiedykolwiek powiem te słowa
-Uważajcie. Chris jest chory i zrobi wszystko byście zginęli.
-Ale czemu on tego chce?
-Jest kilka powodów. Po pierwsze, zostawiłaś go dla Harry'ego, który jest w gangu z którym walczymy od lat. Po drugie, jest niezrównoważony. A po trzecie, Harry zabił jego brata.
-Ale on wtedy myślał, że to Stoner
-Ale to był William-stał i po prostu odszedł
Mam mu wierzyć? Przecież on mnie mało nie zabił. Pobił Harry'ego i jest w grupie przestępczej. Czy ta opowieść o jego siostrze jest prawdziwa? Nie wiem. Wiem tylko to, że muszę być ostrożna.

~*~

-Hej-powiedziałam gdy weszłam do samochodu
-Cześć mamo. Jedziemy dzisiaj do cioci i wójka?
-Ty z tatą. Ja nie mogę
-Jak wizyta?
-Jestem przeziębiona, le przy takiej pogodzie będzie lepiej jak nie będę wychodzić.
-Jedziemy do domu.
Spojrzałam w lusterko na swoją córkę a potem na męża. Nie mogę ich stracić.




--------------------------------------------------------------------------------------
Komentujcie...
Niedługo będzie koniec 3 sezonu...no znaczy nie tak niedługo xD
Niestety wielu już wkurza to co dzieję się w IJAS i przestają czytać...mam nadzieję, że wierni czytelnicy zostaną do końca

Kasia


PS. Sorki, że taki krótki :/ ale mam test jutro i muszę się uczyć a poza tym mama się czepia, że tyle h siedzę przy kompie

Pytanie

Hej. Piszę do Was z kilkoma pytaniami

1. Pewnie niektórzy wiedzą, że zaczęłam pisać nowe opowiadanie (na razie nie publikuję). I ty pytanie do Was z kim chcecie żeby było? Myślałam o kolejnym FF o Harry'm...o nim mi się najlepiej pisze, ale nie jestem jeszcze pewna. Więc piszcie propozycje

2. Będzie czytali nowego bloga? Ostatnimi czasy tracę wielu czytelników, przez to co się dzieje w opowiadaniu. Wkurwia ich to, że tak wiele się dzieje, ale mi od początku o to chodziło. Chciałam by moje opowiadanie było inne od reszty. By zawsze coś się działo, ale nie ciągle bohaterowie by się całowali, kłócili i godzili. *Dla tych co odeszli ode mnie: Nie zmienię stylu pisania, bo nie będę pisała sztucznie. Piszę prosto z serca i dzięki temu to jest takie...prawdziwe (a bynajmniej mnie się tak wydaje) 

3. Teraz będę Wam zrzędzić o komentarzach jak początkująca bloggerka xD Powiadomienia o rozdziale wysyłam do 48 osób...na blogu mam dziennie ponad 1500 wejść a komentarzy pod rozdziałem i tak jest ledwo 30 :/ Nie to, że marudzę, ale to która z Was pisze bloga wie jak to jest.


Rozdział dodam jutro, albo może uda mi się napisać dzisiaj...
a i taki komunikat a nie pytanie :) Zapisałam się do akcji "Gwiazdka dla Afryki" i będziemy zbierać kasę na szczepionki dla dzieci w Sierra Leona 

Kocham 
Kasia
xx 

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 91

~*~
Szczęśliwi wróciliśmy do domu. To co dzisiaj się wydarzyło było po prostu niesamowite.
-Kiedy Lou przywiezie Phoebe?-zapytałam, gdy zdjęłam buty i usiadłam na kanapie przykrywając się kocem
-Za godziną
-Zimno mi-powiedziałam wyżej podciągając okrycie
Harry usiadł przy mnie i położył rękę na moi czole. Widziałam troskę na jego twarzy
-Masz gorączkę
Objął mnie by dostarczyć mi więcej ciepła.
-Zrobię ci herbaty i przyniosę bluzę
Pocałował mnie w czoło i poszedł do kuchni. Słyszałam dźwięk lejącej się wody i kroki Harry'ego niosące go na górę. Podeszłam do kominka i zapaliłam ogień. Nagle usłyszałam dzwoniący czajnik. Harry nadal był na górze więc postanowiłam go wyłączyć. Zarzuciłam na ramiona czarny koc i ruszyłam w stronę kuchni. Zalałam kubki wrzątkiem i spojrzałam za okno, które było przede mną. Zamarłam by zobaczyłam Chris'a. Nie czekając długo pobiegłam do loczka.
-Ha...Harry-powiedziałam drżącym głosem
-Czemu stałaś z łóżka?
-Chris jest pod domem
-Że co kurwa?
-Byłam w kuchni i zobaczyłam go przez okno
-Jesteś pewna, że to on?
-Tak Harry. Tak!
-Zaczekaj tutaj
-Gdzie idziesz?-zapytałam wystraszona
-Przemówić temu skurwysynowi do rozsądku a ty zadzwoń do Louis'a żeby nie przywoził Phoe
_____________________________________________________________________
Oczami Harry'ego

Byłem wściekły i miałem wszystkiego dosyć. Zbiegłem po schodach i wyszedłem przed dom. Ten debil już tam był. Szczęśliwy chuj wie z czego opierał się o samochód.
-Czego chcesz?-warknąłem
-Pogadać
-Nie mamy o czym
-Mam dla was propozycję, która może wam pomóc
Zatrzymałem się na chwilę gdy to powiedział
-Co masz na myśli
-Jeśli zrobicie jedną rzecz jaką od was chcę dam wam spokój
-Niby co?
-Na jedną noc dacie mi Zoe
Zacisnąłem ze wściekłością pięści. Czułem, że zaraz wybuchnę. Liczyłem oddechy by chodź trochę się uspokoić. Mój umysł wypełniała chęć zabicia Stoner'a
-To będzie jednorazowa przygoda a my będziecie bezpieczni
-Już nie żyjesz!-krzyknąłem i podbiegłem do niego uderzając go w twarz. Chciał wojny? Będzie ją miał.
Upadł na ziemię a ja usiadłem na niego i biłem bez opamiętania. Odepchnął mnie od siebie a ja wstałem. Stałem z nim twarzą w twarz. Mimo ciemności jaka panowała na dworze, widziałem krew lecącą z jego nosa oraz policzka i kapiącą na śnieg. Teraz to on zrobił krok w moim kierunku i wymierzył cios w mój brzuch. Zwinąłem się z bólu i wtedy pomyślałem o Zoe i Phoebe. Przykucnąłem na betonie i słyszałem jego kroki. Gdy podszedł wystraszając blisko wstałem i kopnąłem go w brzuch. Pożałuje tego wszystkiego. Biłem go po twarzy z siłą jaką tylko miałem w mięśniach. Nie słyszałem nic prócz bicia własnego serca
-Harry-usłyszałem cichy głos Zoe -Harry-stawał się coraz głośniejszy
Odwróciłem głowę i zobaczyłem moją żonę biegnącą w moją stronę. Momentalnie przypomniałem sobie o tym co powiedział Stoner i wznowiłem walkę. Czułem jej ręce próbujące oderwać mnie od niego...na nic
-Harry zostaw go!-krzyknęła
-Zabiję go!
-I pójdziesz siedzieć! Tego chcesz?! Znów nas stracić?!-jej słowa powoli zaczęły dochodzić do mojego mózgu.
Wstałem z Chris'a i spojrzałem na zapłakaną Zoe. Podszedłem do niej i chciałem przytulić lecz ta się cofnęła i pobiegła do domu. Spojrzałem na mojego przeciwnika z pogardę i zrobiłem to samo. Byłem wściekły sam na siebie. Tak dobrze szło mi panowanie nas emocjami przy najbliższych, ale teraz coś we mnie pękło...nie wytrzymałem. Pobiegłem za Zu.
-Zoe?!-krzyczałem na cały dom.
Nigdzie jej nie było. Pobiegłem na górę i zobaczyłem ją siedzącą na korytarzu. Powoli do niej podszedłem
-Kochanie-wyszeptałem
-Zostaw mnie-płakała
-Przepraszam
-Głupie przepraszam nic nie zmieni.
-Ale Zoe...
-Nie ma żadnego "Ale" Harry. Co gdyby Phoebe była w domu i to widziała?
-Zoe ja nie chciałem. On powiedział, że da nam spokój jak się z nim prześpisz. Wściekłem się. Jesteś tylko moja i nie pozwolę by ktoś chciał mieć cię "na jedną noc"
-Harry...
-Przepraszam cię. Zrozum jak się wtedy poczułem
Spuściła głowę. Słyszałem jak płacze. Nie chcę by to robiła, a tym bardziej nie przeze mnie. Odszedłem i poszedłem do pokoju Phoebe biorąc największego misia jakiego miała. Wróciłem do dziewczyny i kucnąłem przed nią
-Wybaczysz Harry'emu?-zapytałem chowając się za maskotkę
-Nie-odpowiedziała kręcąc głową
-A jeśli Harry da ci buziaka...
-...i przytuli-dokończyła uśmiechając się słabo.
Wystawiłem głowę zza pluszaka i wyszczerzyłem zęby
-Przepraszam kochanie
-Kocham cię
Przybliżyła się do nie i mocno mnie przytuliła. To jest prawdziwa miłość. Jeszcze sekundę temu była zła i płakałam właśnie przeze mnie a teraz mówi mi, że mnie kocha.
~*~
-Lepie ci już?-zapytałam gdy leżeliśmy w łóżku
-Tak. Masz krew na policzku-powiedziała i starła ją
-Idę wziąć prysznic a ty nigdzie się stąd nie ruszaj, dobrze?
Pokiwała głową na znak, że się zgadza. Ruszyłem w stronę łazienki. Usiadłem na stołku i zacząłem zastanawiać się nad moi życiem. Postanowiłem zmyć z siebie wszystkie głupie plany. Wszedłem po prysznic i odkręciłem wodę. Ciepła ciecz spływała z mojego ciała gdy ja nadal w głowie miałem tylko to co będzie za rok. Czy pokonamy GS? Czy przeżyję? Czy Zoe i Phoebe będę bezpieczne gdy umrę? Momentalnie w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. To wszystko zaczęło mnie przerastać. Jestem silny, ale jeśli chodzi o moją rodzinę...Muszę o nie dbać jak tylko potrafię. Kiedy będę musiał oddam za nie życie.
~*~
Wyszedłem z łazienki i zobaczyłem Zoe śpiącą przytuloną do misia. Wyglądała tak słodko. Ostatni raz wytarłem włosy ręcznikiem i położyłem się obok niej. Wpatrywałem się w nią jak w obrazek gdy nagle otworzyła oczy.
-Śpij-szepnąłem i pocałowałem ją w czoło. Zamknęła oczy, podała mi miśka i wtuliła się w mój tors.
-Kocham Cię Harry
-Ja ciebie też aniołku.






----------------------------------------------------------
Przepraszam, ze rozdział krótki, ale nie mama czasu napisać dłuższego :C...do
kładnie za miesiąc mam urodziny <3333

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 90

Biegłam przed siebie ile sił w nogach. Jedyne co teraz wypełniało moja głowę to to czy Phoebe i Harry są cali.
Zdyszana wbiegłam do domu Niall'a i zaczęłam gorączkowo szukać córki
-Mamo-krzyknęła i podbiegła do mnie z płaczem-gdzie tata? Czemu uciekałyśmy?
Nie mówiłam nic. Nie chce sama jej tego tłumaczyć. Nagle w drzwiach prowadzących do kuchni zobaczyłam zmartwioną Jennifer. W jej oczach wypisane było pytanie "O co chodzi?"
-Kochanie muszę porozmawiać z ciocią-szepnęłam córce do ucha
-Będę tutaj-powiedziała cicho
Phoebe mimo, że ma tylko pięć lat bardzo dobrze rozumie życie. Nigdy nie zrobiłam nic, by dostawała wszystko bez jakichkolwiek starań...musiałam przygotować ją na to, co dzieje się teraz.
Zostawiłam ją w salonie z jej misiem i poszłam za Jenn do pomieszczania z którego przed chwilą wyszła
-Zoe-widziałam przejęcie w jej oczach-co się dzieje? Czemu Niall i chłopcy tak wybiegli z domu?
-GS nas dopadło. Pobili Harry'ego i dorwali mnie...Phoebe uciekła, miała zawołać Niall'a
-Ale o co w tam wszystkim do jasnej cholery chodzi?!-krzyknęła-Niall mówił mi kilka lat temu, żebym tu nie przyjeżdżała, bo jest niebezpiecznie, ale teraz stwierdził, że to minęło
-Nic nie minęło. Oni zabiją nas wszystkich
Byłam świadoma słów wydobywających się z moich ust. Nie odpuszczą...teraz to wiem.
-Powiedz mi wszystko. Powiedz mi całą prawdę
Zawahałam się przez chwilę. Niall na pewno miał powód dla którego nie mówił swojej ukochanej o tych wszystkim, ale ja już nie mogę tłumić w sobie uczyć

-To trwa już sześc lat...a właściwie dużo dłużej. Chris był kiedyś moim chłopakiem, bił mnie, więc gdy on siedział w więzieniu ja uciekłam...do Londynu. Tutaj poznałam Harry'ego, uratował mi życie już na samym początku. Potem zjawił się Stoner i był wściekły, że od niego odeszłam. Harry mimo, że mnie nie znał chciał mnie chronić i zabrał mnie do siebie do domu gdzie zamieszkałam a potem z dnia na dzień przestawałam się go bać i nienawiść zastąpiłam miłością. Harry i Chris znali się wcześniej...byli wrogami. GS i MoC od zawsze ze sobą konkurowało. A gdy dowiedział się, że ja i Styles jesteśmy parą, chciał zemścić się nie tylko na mnie, ale i na nim i całym MoC. James'a poznałam na dyskotece...jego ludzie mnie porwali i chcieli zabić. Peter udawał przyjaciela Harry'ego a tak naprawdę był zdrajcą. Przez niego omal oboje nie zginęliśmy. Gdy wróciliśmy z Paryża w banku w którym pracowałam, był napad...to było GS. Postrzelili mnie a Harry postrzelił Chris'a. Gdy loczka uniewinnili a Peter'a i James'a wsadzili do kicia mieliśmy nadzieję, że wszystko się zmieni...zaszłam w ciąże, wzięliśmy ślub, byliśmy szczęśliwi, aż pewnego dnia pod naszymi drzwiami stanął Chris...cały i żywy. Okazało się, że Harry zabił jego brata bliźniaka. GS zaczęło kontynuować swoją krwawą rzeź. Na cel obrali sobie zabicie nas. Wybijali nas skutecznie jeden po drugim. Najpierw zginął Drake, potem Danielle i Julie. Harry kazał Zayn'owi zabrać mnie i Pheoeb do Stanów, ale tę historię pewnie znasz. Gdy wróciłyśmy po pięciu latach wszyscy mieli nadzieję, że to co złe minęło, ale to nie prawda.

Oni nie spoczną puki nie zabiją nas wszystkich-powiedziałam wycierając mokre od łez poliki. Jennifer była przerażona. Jest naprawdę silną dziewczyną, ale nawet w jej oczach widziałam łzy, starach i ból. Podeszła i mnie przytuliła
-Co teraz?
-Wy pewnie wyjedziecie do Hiszpanii, ja z Harry'm wyprowadzimy się a Liam, Louis i Brian pewnie zrobią to samo. Chłopaki nie lubią się poddawać, ale teraz to chyba jedyne rozwiązanie.
Nagle usłyszałam trzask drzwi. Pobiegłam do salonu po Pheobe i wyciągnęłam broń.
-Zoe-usłyszałam głos Harry'ego. Wypuściłam pistolet z dłoni i podbiegłam do niego. Jego twarz była zmasakrowana. Rozcięta brew i warga. Krew lejąca się z nosa i ogromny siniak na poliku.
-Ha...Harry ja...
-Jesteście potwornie dzielne-przerwał mi w połowie i pocałował w czoło zostawiając mały ślad krwi.
-Co teraz będzie? -zapytałam wylewając hektolitry łez
-Będziemy walczyć...zniszczymy ich wszystkich. Nie pozwolę by śmierć naszych najbliższy poszła na marne. Poświęcili się dla nas...nie możemy uciekać.
-Wszyscy do salonu-usłyszałam krzyk Niall'a
-Kochanie idź na górę. Zaraz przyjdę-powiedziałam do córki
Smutna zrobiła o co prosiłam. Wszyscy usiedliśmy przy stole i czekaliśmy aż ktoś zacznie dialog. Harry objął mnie ramieniem a ja wytarłam ścierką krew z jego twarzy
-Wiecie co nas czeka? -zapytał Louis
-Walka -powiedziała Jenn spoglądając na Nialla
-Po niej wszystko się skończy, ale nie możemy zrobić tego z dnia na dzień...musimy trenować. Zaskoczymy ich.-zaczął Harry-Każdy wyjedzie z Londynu, będziemy się przygotowywać i gdy stracą czujność, zaatakujemy-brzmi to trochę jak z filmu akcji, ale to jedyny sensowy pomysł.
Mocniej ścisnęłam rękę Harry'ego gdy
Liam powiedział, że nie wszyscy mogę wyjść z tego cało. W oczach ich wszystkich widziałam bezradność. Świadomość, że mogę stracić Harry'ego doszczętnie mnie wykańcza.
-Nie możemy po prostu dać sobie spokoju? Zapomną-odezwałam się przerażona tym co krąży w mojej głowie
-Nie zapomną...minęło pięć lat
Nie wiedziałam gdzie podziać wzrok. Jedyne czego wtedy chciałam to wykrzyczeć im, że się nie zgadzam, że nie pozwolę by ryzykowali życie. Wstałam z kanapy i pobiegłam do górę. Usłyszałam kroki i wołanie Harry'ego a zaraz potem jego rękę przyciągającą mnie do niego
-Nie chcę, żebyście to robili. Oni mogą wam coś zrobić. Co jeśli zginiesz? Co będę miała zrobić, gdy ty odejdziesz a GS wygra? Co?-pytałam drżącym głosem
-Nie dam się
-Nie masz na to wpływu. Oni mają broń.
-My też mamy
-Kurwa mać Harry czy ty nie rozumiesz, że nie chcę cię znów stracić?!-upadłam na ziemię i zakryłam twarz dłońmi.
-Ja też nie chcę cię stracić-powiedział siadając obok mnie i przytulając mnie czule
-To nie walcz
-Wiesz, że nie mogę tego zrobić...
-Kochasz mnie?
-Tak
-Zrób dla mnie coś. Do czasu tej walki żyjmy normalnie. Nie rozmawiajmy o gangu.
-Obiecuję.-położył rękę na sercu- Ty też mi coś obiecaj. Jeśli zginę nie załamiesz się. Nie uronisz ani jednej łzy. Nie będziesz próbowała się zabić. Nie odbierzesz naszym dzieciom matki. Obiecaj mi to
-Obiecuję-wyszeptałam głosem pełnym bólu i cierpienia. Muszę zacząć uświadamiać sobie, że mogę go stracić. Moja obietnica nie była tylko zwykłym słowem. Przysięgłam mu, że będę żyła dalej i zamierzam to zrobić.
Spuściłam głowę a krople łez zaczęły kapać na podłogę.
-Ej, to, że odejdę wcale nie znaczy, że cię zostawię. Teraz twoim aniołem stróżem jest twój tata, ale gdy umrę podam sobie z nim rękę i zastąpię go. Zawsze będę przy tobie...tutaj-powiedział kładąc rękę nad moją lewą piersią.

~*~
Obudziłam się wtulona w Harry'ego. Całą noc rozmawialiśmy o tym jak teraz będzie wyglądało nasze życie. Oboje stwierdziliśmy, że będziemy żyli jak kochająca się rodzina. Zapomnimy o GS i walce i będziemy cieszyć się sobą.
-Zoe?-loczek wyrwał mnie z rozmyśleń
-Hmm
-Moglibyśmy dzisiaj iść na randkę z okazji naszej rocznicy?
-Myślałam, że nigdzie nie pójdziemy
-Czemu?
-No po tym co wczoraj się stało
-Mieliśmy o tym nie myśleć...więc jak idziemy?
-Tak-uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek
~*~
Louis właśnie zabrał Phoebe do siebie a my szykujemy się do wyjścia
-Gdzie jedziemy?-zapytałam
-Niespodzianka
Ubraliśmy kurtki i odjechaliśmy. Jedna rzecz nie dawała mi spokoju, gdzie on chce mnie zabrać jak nie do restauracji. Po 20 minutach dojechaliśmy pod hale w której było lodowisko
-Będziemy jeździć na łyżkach?-zaśmiałam się
-Tak
Wyszliśmy z auta i splątaliśmy nasze dłonie. Na zewnątrz było strasznie zimno, ale w środku nie było wcale lepiej. Gdy weszliśmy do pomieszczenia zobaczyłam masę ludzi jeżdżących po lodzie. Ubraliśmy łyżwy i weszliśmy na lód. Nie chciałam nic mówić Harry'emu, ale ja ani trochę nie wiem o co w tym chodzi. Próbowałam jakoś sobie radzić, w wyniku czego wpadłam na jakąś kobietę
-Daj rękę-powiedział Harry-musisz sunąć gładko nogami, o tak-pokazał ruch, który ja zaraz powtórzyłam
-Tak?
-Idealnie
Jeździliśmy trzymając się za rękę jakąś dobrą godzinę. Nie obeszło się oczywiście bez śmiechu i kilku upadków, ale mimo wszystko było świetnie.
-Fantastycznie się bawiłam-powiedziałam gdy wsiedliśmy do ciepłego auta
-To nie wszystko
-Nie?
-Nie-uśmiechnął się i odpalił silnik
-Co teraz?-wiedziałam, że i tak mi nie odpowie
-Jedziemy do kina-a jednak
-Na co?
-Tego ci nie powiem
Przez całą drogę śmialiśmy się i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Naprawdę zapomniałam o Chris'ie.
-Jesteśmy na miejscu-gdy to powiedział zobaczyłam ogromny napis CINEMA
Otworzył mi drzwi i poszliśmy. Harry powiedział coś do faceta przy kasie a ten poprowadził nas dalej. Weszliśmy do ciemnej sali w, której nie było żywego ducha
-Nikogo nie ma?
-Nie kochanie-powiedział i usiedliśmy na kanapie
-Dlaczego?
-Bo ten film nie jest dla wszystkich
-O czym on jest?
-O nas-powiedział a na ekranie pojawił się napis "Zoe i Harry na zawsze razem"
Spojrzałam na Harry'ego pytającymi oczami, ale on nic nie odpowiedział, jedynie przytulił mnie do siebie. Wzruszyłam się gdy głos Harry'ego zaczął opowiadać naszą historię a w tle leciała melodia, która kiedyś dla mnie stworzył. W tym filmie było wszystko. Nasze wzloty i upadki. Pierwszy wspólny wyjazd. Piosenki. Wszystko. Gdy seans się skończył a ja chciałam wstać Harry przytrzymał mnie
-Jeszcze nie koniec-zdziwiłam się, bo ekran zrobił się cały czarny. Nagle zobaczyłam słowa napisane na kawałku papieru "Wyjdziesz za mnie, po raz drugi?".
-Harry?
-Zoe wyjdziesz za mnie?-zapytał i uklęknął przede mną- po raz drugi-wyszczerzył zęby
Nie wiedziałam co powiedzieć. Zakryłam usta rękoma. Czy chodziło mu o odnowienie przysięgi małżeńskiej
-Chce tego ponieważ nasz pierwszy ślub nie był taki jak sobie go wymarzyłaś i też dlatego, że nie widzieliśmy się tyle lat...chcę znów zobaczyć się w białej sukni
-Oszalałeś? Tamten ślub był idealny
-Czyli się nie zgadzasz?-powiedział smutny i spuścił głowę
-Harry-wzięłam jego twarz w dłonie-oczywiście, że się zgadzam.






--------------------------------------------------------------------------------
Czytajcie i komentujcie :) Wyszedł strasznie długi xD

Kasia


sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 89

_______________________________________________________________
Oczami Harry'ego

Wiadomość, że Niall się żeni nieźle mną wstrząsnęła. Kocha Jennifer, fakty, ale żeby mój kuzyn, którego najdłuższy związek, nie licząc tego trwał 3 tygodnie, chciał związać się na wieki? Nie wierzę.
-Harry?-usłyszałem głos wchodzącej do sypialni Zoe
-Tak?-podniosłem się z łóżka
-Phoebe chce iść na spacer po śniadaniu
-Dobrze skarbie-powiedziałem i chwyciłem ją za nadgarstek-chodź do mnie-pociągnąłem ją w wyniku czego poleciała na mnie
Usłyszałem jej piękna śmiech, który był dowodem, że jest naprawdę szczęśliwa.
-Zoe zgadnij co mi się śni...co to jest?-zapytałem spoglądając na jej poranione ręce
-Nic-zasłoniła ślady rękawami
-Przecież widzę. Zoe-szeptałem
-To tylko blizny
-Tylko blizny? Kicia czemu to zrobiłaś?-przekręciłem ją tak, że teraz siedziała na moim brzuchu
-No bo ja...No bo ty...No bo ciebie tak długo nie było i Zayn powiedział, że nie żyjesz i mnie nie kochasz
Widziałem ból w jej oczach. Cięła się tak naprawdę przeze mnie. Nie mówiłem nic, bo i tak to nie cofnie czasu. Przytuliłem ją najczulej jak potrafiłem, by okazać jej miłość i ciepło jakim ją darzę.
-Przepraszam-usłyszałem jej ciche słowa-przepraszam za wszystko
-Nie, aniołku to ja przepraszam. Nie powinienem was wtedy zostawić. No już, wszystko dobrze?-zapytałem i uśmiechnąłem się do niej.
Pokiwała głową i położyła się obok mnie. Nigdy sobie tego nie wybaczę, nigdy nie wybaczę sobie tego, że przeze mnie Zu cierpiała i niszczyła swoje piękne ciało, ale ja wynagrodzę jej te pięć lat. Niedługo kupimy dom i zaczniemy od nowa. Najbardziej boję się tego, że Stoner dowie się, że wróciliśmy do kraju i wznowi swoją makabryczną wyliczankę. Przyciągnąłem swoją ukochaną bliżej, tak jakbym się bał, że ją stracę.
-Nie lepiej byłoby uczcić rocznice wcześniej a w Sylwestra być razem i córką?-rzuciła
-W sumie masz rację. Dzisiaj raczej nigdzie nie pójdziemy, jutro też nie...może w sobotę?
-Idealnie
Nie mogę się już doczekać miny Zu kiedy zobaczy co dla niej przygotowałem. To będzie najlepsza z niespodzianek jakie kiedykolwiek organizowałem.
~*~
-Podoba ci się tutaj?-zapytałem Phoebe gdy szliśmy w trójkę przez park.
Widziałem radość w jej i Zoe oczach. To nie wiarygodne jak moja żona mi ufa. Jestem niemal pewien, że każda inna po tak długim czasie rozstania, obwiniałaby mnie o zdradę, ale nie ona. Ona jest inna.
-Ulepimy bałwana?-zapytała dziewczyna
-Jasne-odpowiedziałem 
Zeszliśmy ze ścieżki i znaleźliśmy odpowiednie miejsce. Każdy robił własną kulę. Z radością spoglądałem na jedyne osoby, które kocham.
-Tato, taka może być?-zapytała pokazując mi malutką kuleczkę
-Jest chyba trochę za mała.
W mgnieniu oka na jej twarz wstąpił skutek. Zostawiłem w spokoju swoje wcześniejsze zajęcia i wziąłem od córki śnieg, który trzymała w dłoniach
-Mamy będzie na samej górze, maja po środku a twoja na samym dole.
-Ale ona jest za mała-tłumaczyła
-Pomożemy ci zrobić wielką kulę-zaproponowała Zoe
-Tak!-krzyknęła szczęśliwa
Zacząłem toczyć kulkę aż powstała ogromna kula.
-Pomożecie?-uśmiechnąłem się do dziewczyn, które od razu do mnie podbiegły.
Ułożyliśmy wszystkie warstwy na sobie i powstał wielki bałwan. Był niemal tak wysoki jak Zoe.
-Śliczny jest-powiedziała Phoebe
-No co za piękna rodzina-usłyszałem czyjś głos za plecami
Spiąłem się wiedząc do kogo należy. Dałem Zoe znak, żeby schowała córkę za plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem Chris'a w czarnym płaszczu i kapturze. Cholernie się zmienił. Gdyby nie ten jego morderczy uśmiech i blizna przy brwi pewnie bym go nie poznał. Ruszył w naszą stronę a ja instynktownie zakryłem żonę swoim ciałem.
-Czego chcesz?-syknąłem
-Zobaczyć Zoe. Długo was tu nie było. Kochanie, jak przeżyłaś śmierć przyjaciółki? Zostaje was coraz mniej. Jeszcze tylko tamta piątka i wy i moja zemsta dobiegnie końca.

-Nie zbliżaj się do mojej rodziny!-krzyknąłem 
-Mamo boje się-zauważyłem jak Zoe bierze Phoebe na ręce
-To wasza córka...Cześć ślicznotko-wystawił rękę w jej stronę
-Nie waż się jej dotknąć 
Cofnął dłoń i zrobił krok do tyłu
-To jeszcze nie koniec Styles. Jeszcze się zobaczymy. Dajemy wam tydzień...potem zaczniemy was wybijać, wszystkich po kolei -powiedział i odszedł
Odwróciłem się i zobaczyłem, że oczy mojej ukochanej robią się czerwone i pełne łez. Przytuliłem je obie i wziąłem Zu za rękę. 
-Chodźcie na gorącą czekoladę-uśmiechnąłem się sztucznie próbując zakryć to co czują
Czy ten sukinsyn nie da nam nigdy spokoju? Co mamy zrobić, żeby odpuścił? On myśli, że jestem taki jak pięć lat temu, że nie odważę się pobić kogoś na oczach Zoe. To nie prawda. Zmieniłem się i niedługo pokażę im jak bardzo. Przez te wszystkie lata paliłem, ćpałem i piłem jak nigdy. Pobiłem wielu ludzi, ale może lepiej żeby Zu o tym nie wiedziała. Najważniejsze, że jest teraz przy mnie. Znów będzie jak kiedyś. Nie będę robił tego wszystkiego. Znajdę nam dom z dala od problemów i będzie idealnie
_______________________________________________________________________
Oczami Zoe 

Nie wierzę w to co właśnie się stało. Trzęsącymi się dłońmi próbowałam napić się czekolady. Phoebe bawi się właśnie z innymi dziećmi przy stoliku obok.
-Zoe o czym myślisz?-zapytał Harry splatając nasze dłonie
-O tym wszystkim. Co teraz będzie? 
-W niedzielę jesteśmy umówieni na obejrzenie domu. Weźmiemy Phoe i pojedziemy do Holmes Chapel. 
-Idźmy na policję-po raz pierwszy od tylu lat postanowiła to zrobić. Teraz mamy córkę i nie możemy tego tak olewać
-Wiesz, że nie możemy
-Czemu?
-Ja też pójdę siedzieć.
-Czemu przecież nikogo nie zabiłeś. A sprawa z William'em została umorzona
-Ale te wszystkie bójki. Nielegalnie posiadanie broni. Dostane co najmniej 7 lat
Zakryłam twarz rękoma i zaczęłam płakać. Harry ma rację...nie możemy iść na policję. Poczułam jak ktoś mnie przytula i całuje w czoło. Tylko przy nim czuję się bezpieczna. 
-Myślę, że powinniśmy już iść-szepnął 
Oderwałam ręce od twarzy i zobaczyłam całą bandę GS. Wszystkich prócz Chris'a. Zawołam małą i ubrałyśmy się. Już mieliśmy wychodzić gdy usłyszałam głos Molly
-No proszę, proszę. Kogo ja tu widzę. 
Nie zwracając na nią uwagi wyszliśmy a oni za nami. 
-Phoebe nie odwracaj się-powiedziała cicho
-Ale czemu
-Kochanie
Szliśmy przed park udając, że nie wiemy iż tamci są za nami.
-Styles-krzyknął Peter
-Zoe jak powiem "uciekaj" macie to zrobić. Na końcu alejki skręć w lewo niedaleko będzie dom Niall'a. Biegnij tam i powiedz mu, żeby mi pomógł. 
-Ale...
-Obiecaj, że to zrobisz
-Obiecuję
-Harry!-dostałam w głowę śnieżką, która pewnie miała być rzucona w loczka
Chłopak zatrzymał się a my razem z nim. Widziałam jego zaciskającą się pięść. On i James podeszli do siebie i patrzyli sobie z nienawiścią w oczy. Coś mówili, ale odległość jaka była pomiędzy nami nie pozwoliła mi usłyszeć ich słów. Nagle Harry uderzył Johnson'a
-Uciekaj!-krzyknął a ja bez namysłu wzięłam córkę na ręce i zaczęłam bieg. 
Odwróciłam się i zobaczyłam jak Dean i James biją się ze Styles'em a Molly i Peter biegną za mną. Skierowałam się w boczną alejkę. Już widziałam dom Horan'a kiedy w pewnej chwili wpadłam nogą w jakiś dół i upadłam na śnieg. Próbowałam wyciągnąć stopę...na marne
-Pheobe widzisz ten dom? O tamten-pokazałam palcem-tak mieszka wujek Niall. Biegnij tam i powiedz, że GS tu są i musi nam pomóc-nie obchodziło mnie to, że będę musiała tłumaczyć córce wszystko co dzieje się w naszym życiu. Gdy tego nie zrobi, ja, ona i Harry zginiemy
-Ale mamo-usłyszałam krzyk McCartney'a za sobą
-Kochanie błagam cię. Dasz radę
Spojrzała na mnie i zaczęłam biec. Szarpałam nogą jak tylko mogła, ale ona ani drgnęła. Widziałam dwójkę ludzi biegnących w moją stronę i w tamtej właśnie chwili pomyślałam o Harry'm i wyszarpnęłam but ze szczeliny, ale było już za późno. Zastawili mi drogę i nie miałam jak uciec.
-No i gdzie twój królewicz? -zapytała drwiąco Turner
-Co cię to suko
Pożałowałam tego co powiedziałam. Molly zamachnęła się i prawie mnie uderzyła, prawie ponieważ zrobiłam unik. Poczułam jak ktoś splata moje ręce na plecach. Peter. Byłam przygotowana na cios, ale oprócz wyswobodzenia nie poczułam nic. Otworzyłam przed chwilą zamknięte oczy i ujrzałam Niall'a trzymającego chłopaka i Liam'a który uniemożliwił ruchy Moll oraz Louis'a i Brian'a, którzy biegną na pomoc Harry'emu
-Leć do córki-krzyknął blondyn



-----------------------------------------------------------------------------
Jak pisałam wczoraj dziś dodałam rozdział :)
Mam nadzieję, że się podoba. Co do rysunków to mam już Pheobe i Zoe i teraz zabieram się na Peter'a. Dodam je jak wszystkie będą gotowe


Kasia

PS. Pamiętacie tamtą sondę na blog miesiąca?Został tylko tydzień (IJAS jest na 3 miejscu) 



piątek, 22 listopada 2013

Może się Wam spodoba

Hej. To nie rozdział...niestety, ale mam do Was pytanie. Dzisiaj w szkole narysowałam Phoebe i zaczęłam się zastanawiać czy nie narysować by wszystkich bohaterów i dodać nową zakładkę w której będę te prace. Nie bójcie się, że przez to zaniedbam pisanie, bo dam radę to pogodzić...tylko pytanie czy chcecie? Na pewno je narysuje, ale nie wiem czy je opublikować na blogu. Piszcie co na ten temat sądzicie... 

Kocham 
Kasia

PS. Nowy rozdział pojawi się prawdopodobnie jutro :) 

środa, 20 listopada 2013

Rozdział 88



-Długo jeszcze?-zapytała Phoebe gdy siedzieliśmy już całą szóstką na lotnisku
-Jeszcze trochę kochanie-powiedział Harry
-Nudzi mi się
-Chodź kupimy soczek, ok?
Phoe z Harry'm poszli do bufetu a ja z chłopakami zostaliśmy.
-Jest szczęśliwy-powiedział Lou
-Wiem-uśmiechnęłam się pod nosem
-Fajnie, że jesteście szczęśliwi-zaczął Liam
-Gdyby dziewczyny ży... też byliście szczęśliwi
-Ale gang zniszczył wszystko. Drake nie żyje, Danielle i Julie też-widziałam łzy w jego oczach
-Liaś-podeszłam i przytuliłam go
-Mówiłem, żeby wtedy nie jechały, ale one się uparły.
-Li będzie dobrze
-Nie wierze już w takie bajki. Teraz wracamy do Londynu a tam wspomnienia wrócą.
-Musisz się z tym pogodzić. Wiesz przecież jak bardzo ona ciebie kochała, wiesz, że czeka na ciebie tam u góry.
-Wiesz co stało się Julie?-nagle zmienił temat
-Tak, Harry mi powiedział-spojrzałam na Louis'a i potarłam jego ramię.
-A powiedział ci, że chciał się zabić?-zamknęłam oczy na myśl o tym co mogło się stać.
-Co się stało?-zapytała Phoebe, która przybiegła do nas z butelką soku
-Nic-uśmiechnął się sztucznie Payne-chodź do wujka.
Dziewczynka wskoczyła mu na kolana i oglądała tatuaże na jego rękach.
-A co znaczy ten?-zapytała pokazując na rysunek litery "D" i małej róży obok
-To symbolizuje moją dziewczynę
-Gdzie ona jest?
-W niebie-uśmiechnął się tylko dlatego by powstrzymać łzy.
-Moi dziadkowie też są w niebie wiesz?
-Wiem. Wszyscy tam na nas czekają
-Samolot do Londynu odlatuje za 15 minut-przerwał głos w głośnikach
-Chodźcie-powiedział Brian
Wzięliśmy swoje bagaże podręczne i poszliśmy. 

~*~




Siedzieliśmy w samolocie czekając na start. Nienawidzę latać. Nie mówiłam mojej córce jak zginęli moi rodzice. Jest bardzo mądra i wiedziałaby, że katastrofa może zdarzyć się zawsze i pewnie nie chciałaby lecieć. Nagle usłyszałam głos stewardessy i odpalane silniki. Złapałam rękę Harry'ego i zamknęłam oczy.
-Boisz się mamo?
-Mam lęk wysokości-próbowałam się wyplątać
-Paaaatrz-powiedziała pokazując na małe okienko obok niej-jak pięknie
-Mówiłem-uśmiechnął się Harry
Oparłam głowę o ramię Stylesa i próbowałam zasnąć.
-Za kilka dni nasza rocznica zaręczyn-usłyszałam szept
-Wiem-spojrzałam na niego pełna szczęścia
-Co chcesz robić w ten dzień?
-Nie mam zielonego pojęcia-uśmiechnąłem się słabo.
-Tylko nie spędzajmy jej tak zwyczajnie w domu
-A gdzie? Z kim zostawimy Phoebe?
-Z Louis'em. Mała świetnie się z nim dogaduje-popatrzyłam na Phoebe bawiącą się włosami Tomma
-A my? Pójdziemy do restauracji?
-To zbyt dorosłe
-Harry mamy po 23 lata...jesteśmy dorośli-zaśmiałam się
-Ja tam czuję się jak dziecko-pocałował mnie w policzek
-A więc co będziemy robić?
-Ja już coś wymyślę.
-Ok, ale nie jazda na nartach ani nic w tym stylu
-Czemu?
-Chciałabym je spędzić "dziecinnie" ale bezpiecznie
-W piaskownicy chcesz się bawić?
-Zabawne-powiedziałam z ironią .
-Żartuje kochanie, ale nie powiem ci co wymyśliłem.
-Niall i Jeni są w Londynie?
-Jutro przylecą. Myślałem o naszym nowym domu
-I?
-Znalazłem w internecie ogłoszenie domu w Holmes Chapel.
-Jak wygląda?
-Nie jest jakiś strasznie duży, ale ma ogromny ogród. Dzieci miałyby gdzie się bawić
-Dzieci?-uśmiechnęłam się i spojrzała na niego
-Tak Zu, dzieci. Nie mówię, że teraz. Może za rok albo dwa. Chyba, że nie chcesz-ostatnie zdanie powiedział z niebywałym smutkiem
-Jasne, że chce-wzięłam z dłonie jego twarz i lekko cmoknęłam go w nos.
_______________________________________________________________________
Oczami Harry'ego


Zoe usnęła oparta o moje ramię. Nie wierze, że to się dzieje. Odnalazłem żonę i córkę i właśnie wracam z nimi do kraju. Wszystko byłoby idealnie gdyby nie to, że przy tym zginęło tyle osób, tak bliskich mojemu sercu. Czym oni zawinili? Co zrobiła Danielle tam na torze? Co zrobiła Julie, że Chris doprowadził ją do stanu tak krytycznego, że popełniła samobójstwo. Co zrobił Drake stojąc oko w oko w Dean'em? Nie zrobili nic, by musieli cierpieć.
~*~
-Harry jesteśmy-Brian wyrwał mnie ze snu
Otworzyłem oczy i zobaczyłem Zoe próbującą sięgnąć torbę. Zaspany wstałem i jej pomogłem. Wyszliśmy z samolotu i odebraliśmy wszystkie bagaże. A więc witaj Londynie. Phoebe zasnęła pół godziny przed lądowaniem, był wieczór więc postanowiliśmy jej nie budzić. Wsiedliśmy do aut, które koledzy Briana podstawili pod lotnisko i odjechaliśmy. 
-W końcu w domu-szepnęła Zu-Phoebe się budzi-powiedziała jeszcze ciszej
-Mamo
-Ciii śpij sobie
-Jesteśmy już?-mówiła z zamkniętymi oczami 

-Tak. Jesteśmy już w Londynie
-Więc jak mam spać-momentalnie się wybudziła i przylepiła do szyby-wow, ale pięknie-powiedziała gdy przejeżdżaliśmy obok pałacu.
-Tu mieszkamy?-zaśmiałem się
-Nie kotku, tu mieszka królowa
-O...a my?
-Jeszcze kawałem
Przez resztę drogi już się nie odzywała, ale w lusterku widziałem, że nie śpi. Po 10 minutach podjechałem na podjazd naszego mieszkania
-Witajcie w domu-powiedziałem i wysiadłem z samochodu
Wyciągnąłem z bagażnika walizki i razem z dziewczynami ruszyłem w stronę drzwi. Chciałem od kluczyć drzwi, ale coś było nie tak...one były otwarte...w środku ktoś był. Spojrzałem na przerażoną Zu. Gestem ręki pokazałem by szła za mną. Weszliśmy do salonu i ujrzałem Niall'a i Jennifer
-Co wy tu robicie?-zapytałem zły. Przecież mieli przylecieć jutro
-Niall-krzyknęła dziewczyna i podbiegła do mojego kuzynka i przytuliła go
-O boże jak ty wypiękniałaś
-Przestań-stuknęła go w ramię
-Phoebe to twój wujek-powiedziała do córki, która ukryła się za mną. Czemu na Liama i Louisa zareagowała normalnie a Nialla się...boi? Może przez jego kolczyki i większą ilość tatuaży a może przez to, że wyczuła od niego fajki a właściwie to chyba marihuanę...a może po prostu to przez to nowe miejsce
-Chodź-wziąłem ją na ręce i podszedłem do blondyna-to jest Niall, ten o którym ci mówiłem. A to jest Jennifer-pokazałem na dziewczynę-twoja....
-Ciocia-dokończyła za mnie
-To jest Phoebe?-zapytali niemal równocześnie
Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się
-Ale ty wyrosłaś. Ostatni raz cię widziałem jak miałaś kilka dni
-A ja cię nigdy nie widziałam-powiedziała Jennifer
-Wy mieszkacie w Hiszpanii?-odważyła się zapytać. Jen przytaknęła.
-Co wy tutaj robicie?-ponowiłem pytanie sprzed chwili
-Louis nam powiedział, że znaleźliście Zoe i że wracacie.
-I co?
-I przylecieliśmy dwa dni temu-tłumaczył się Horan
-Po co?
-Chciałeś, żeby taka duża dziewczynka miała pokój jak dla dziecka?
-Zrobiliście jej pokój?
-Tak

-Tyle, że my się niedługo wyprowadzamy
-To zabierzecie meble tam. Nie malowaliśmy. Róż nadal tam jest. Zmieniliśmy tylko obrazki na ścianach i meble. Phoebe chcesz zobaczyć?-mówił Niall
Dziewczynka zgodziła się i poszła z nim za rękę na górę, ale już po chwili chłopak wrócił
-Bawi się-powiedział
-Na długo przyjechaliście?-zapytała moja żona
-Bierzemy ślub-wyskoczyła nagle Jennifer i oboje się uśmiechnęli.






------------------------------------------------------------------------
Mam pytanie...chcielibyście, żeby było tyle dialogu co teraz czy mniej, bo nie wiem :/ A i coś jeszcze...wczoraj czy tam dwa dni temu przeczytałam komentarz typu "Zamiast rysowaniem mogłabyś się zająć pisaniem rozdziałów -.-" i w tym momencie chciałabym sie na chwilę zatrzymać. Rysowanie to moja pasja tak naprawdę od zawsze. Kocham to i nie wyobrażam sobie, że mogłabym przestać rysować. Rozdziały i tak według mnie piszę często a rysuje raz lub dwa na miesiąc...zrozumcie mnie. Ja nie żyję tylko tym blogiem...

Kasia


poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 87

_____________________________________________________________
Oczami Zoe
Obudziłam się przytulona przez Phoebe. Harry'ego nie było...bałam się, że to wszystko co zdarzyło się wczoraj to jeden zwykły sen.
-Zoe?- a jednak nie
Odwróciłam się i uśmiechnęłam na widok chłopaka w lokach.
-Byłem u was w domu i przyniosłem wam ubrania
-Byłeś tam?-wstałam z łóżka budząc przy tym Phoebe-śpij kochanie
Na palcach wyszłam w sypialni ciągnąc za sobą Harry'ego
-Nic mu nie...
-Nie było go-przerwał mi
Odetchnęłam z ulgą.
-Myślisz, że teraz wszystko się ułoży?-zapytałam przytulając się do niego i całując w usta

-Mam taką nadzieję
-Wiesz o czym myślałam przez te pięć
lat?
-O czym?
-O tym czy nas znajdziesz. Czy w ogóle nasz szukasz. Co mi powiesz gdy mnie zobaczysz i co powiem ja. Czy Phoebe cię pozna. Czy będę w stanie powiedzieć ci, że cię kocham i czy będę umiała się do ciebie przytulić. Ale wiesz jakie pytanie najbardziej mąciło mi w głowie przez tyle lat?-odważyłam się na niego spojrzeć-Czy nadal nas kochasz.
-Pamiętasz co powiedziałem ci kiedyś, dawno temu? Że będę kochał cię wiecznie i że nic nie zniszczy mojej miłości do ciebie...i wiesz co? Teraz powiem to samo. Będę kochał cie wiecznie i nic nie zniszczy mojej miłości do ciebie.
-Ja też ciebie kocham, wiesz?
-Wiem-uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów-napisałem ci piosenkę
-Co?-nadal śpiewa?
-Co prawda napisałem ją kilka lat temu, ale myślę, że nie straciła na wartości
-Zaśpiewasz?
-A może gdy będziemy już w Londynie
-Teraz-powiedziała Phoebe, która nie wiem nawet kiedy pojawiła się w salonie
Harry popatrzył na nas. Nie ma wyjścia, musi zaśpiewać ją teraz. Chłopak wziął z fotela gitarę i powiedział, żebyśmy usiadły na sofie. Zrobiłyśmy o co prosił. Wzięłam córkę na ręce i usiadłyśmy. W pewnej chwili rozległa się lekka melodia i piękny głos Harry'ego

Gdy noc już zapadnie
Gdy świece zgasną
Patrzę na nią gdy idzie spać
Musi być silna
Wszystko zostawiła
Ale ja muszę iść

Jesteś wszystkim czego kiedykolwiek pragnąłem
I nie mogę iść bez ciebie
Ale coś pojawiło się między nami
Moja miłość

Słowa nie mogą opisać
Smutku jakiego czuję
Chciałbym cofnąć czas
Do miejsca gdzie się wszystko zaczęło
Gdzie miłość nie miała końca
Gdzie ja i ty byliśmy jednością

Jesteś wszystkim czego kiedykolwiek pragnąłem
Bez ciebie jest tylko ból
Słyszę jak anioły łkają w niebiosach, moja ukochana

Boję się, że mogę cię stracić
Nie wiem jaką drogą iść
Wiem, że mogę cię stracić
Nie mogę żyć bez twojej miłości

Dźwięk twojego oddechu
Zapach twoich włosów
Dotyk twojej złocistej skóry
To nie pozwala mi zasnąć
Każdej nocy
Pomyśleć co mogłoby być
Jesteś wszystkim czego kiedykolwiek pragnąłem
Jesteś moim życiem i moją pasją
Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić, moja ukochana

Walczyłem w tylu bitwach
Tak wiele cierpiałem
Bez ciebie, nie mogłaś mi towarzyszyć
Wszystko to będzie daremne


Skończył a ja wytarłam mokre poliki.

-Mamo czemu płaczesz?-zapytała Phoebe a ja tylko pokręciłam głową i uśmiechnęłam się
-Podoba się?-Zapytał
-To było piękne-powiedziałam
Mała zeskoczyła mi z kolan a ja po raz kolejny przytuliłam ukochanego.
-Kocham cię-wyszeptałam
-Ja ciebie też. A tobie kochanie się podobało?
-Oczywiście tato. Masz taki piękny głos jak mama
-Ty na pewno też masz
-Nie wiem, ale umiem grać na fortepianie
-Pokażesz mi gdy będziemy już w domu, dobrze?
-Jak jest w Londynie?
-O wiele zimniej niż tutaj, ale myślę, że o wiele piękniej. Wiesz, że tak nie ma prezydenta tylko jest królowa? Trawa jest zielona, jak ściany w twoim pokoju.
-A poda deszcz?
-Prawie cały czas
Widziałam smutek na jej twarzy
-Ale zawsze po deszczu wychodzi tęcza i co roku pada tam śnieg.
-Śnieg?-spojrzała na mnie-Mamo to prawa?
-Tak kochanie
-Wiesz tato, że jeszcze nie widziałam śniegu
-Będziesz miała okazję zobaczyć
-A są tam kwiaty?
-Tysiące, tysiące kwiatów
-A jaki jest nasz dom
-Jest zbudowany z czerwonej cegły, jest tam wielki ogród i taras.
-Chyba polubię ten Londynu-uśmiechnęła się




-------------------------------------------------------------------------
Podoba się rozdział i nowy wygląd bloga?

sobota, 16 listopada 2013

Rysunek

W rozdziale pisałam, że rysuje obrazek na konkurs...no i właśnie go skończyłam. Konkurs polega na tym aby pod pracą zebrać jak najwięcej lajków (nie lubię tego bo trzeba być fejmem żeby wygrać), ale przyszło mi do głowy, że możecie mi pomóc (pewnie nie wszyscy to zrobią, ale warto spróbować). Jeśli podoba wam się ten rysunek na dole to wchodźcie w link i dawajcie lajki (to jest moje konto na fb...jeśli chcecie

<link do strony>




Rozdział 86


Zaczęłam krzyczeć i jak na zawołanie w pokoju znalazł się Harry i odciągnął Zayn'a. Rzucił się na niego z pięściami a ja podbiegłam do córki i zasłoniłam jej oczy. Jeszcze nigdy nie widziałam Phoebe tak przerażonej.
-Uciekajcie stąd-krzyknął Harry
Bez namysłu wzięłam dziewczynkę na ręce i wybiegłam z pomieszczenia.
-Mamo!-krzyknęłam pokazując palcem za siebie. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam Stylesa z rozwaloną wargą.
-Daj mi ją-powiedział, ale Phoebe za nic w świecie nie chciała by ją dotknął...bała się go, tak jak ja na początku.
-Chodźcie-pobiegłam za nim przed dom, gdzie zaparkowany był jego samochód. Razem z córką usiadłam z tyłu i zobaczyłam jak z mieszkania wybiegła Malik. Harry go nie uderzył jedynie groził, że pożałuje jeśli się do nas zbliży. Loczek podbiegł do nas, odpalił silnik i odjechaliśmy.
-Tato, czemu to zrobiłeś!?-krzyczała
-Chronię was
-Przed Zayn'em?-płakała
-Tak. Jutro lecimy do Anglii
-Ale Harry...
-Nie zostawię was tutaj. Kupimy nowy dom i wyprowadzimy się z Londynu. Będziemy z dala od Zayn'a, Chrisa i całego GS.
-Mamo boję się
-Nie bój się, wszystko będzie dobrze-pocałowałam ją w czoło
-Obiecujesz?
Pokiwałam głową, ale sama do końca nie wiem czy tak będzie.
-Hazz gdzie jedziemy?
-Do hotelu
-A nasze rzeczy?
-Nie przejmuj się nimi

~*~

Weszliśmy do apartamentu Harry'ego. Phoebe niedawno usnęła więc mógł ją wziąć.
-Położę ją...musimy porozmawiać
Poszedł do sypialni a ja usiadłam na kanapie w salonie. Czemu gdy tylko Harry jest w pobliżu, dzieje się coś złego?
-Zu?
-Tak?-odpowiedziałam wycierając łzy, które nawet nie wiem kiedy wypłynęły z moich oczu. Usiadł przy mnie i nic nie mówił.
-O czym chciałeś rozmawiać? -przerwałam cisze
-Kochasz mnie jeszcze?

Spojrzałam na niego. W oczach miał bezradność i ból. Myśli, że go nie kocham? Przecież to nie prawda

-Oczywiście, że cię kocham
-Ale minęło tyle lat
-Ale nasza miłość jest wieczna, pamiętasz?-powiedziałam i rozpięłam boczny zamek sukienki by pokazać mu wytatuowany napis "love forever"
-Ja ciebie też kocham,wiesz?
-Wiem-powiedziałam i splątałam nasze dłonie.
-Zmieniłaś się
-Dlaczego?
-Wygląd, głos...
-Ty też się zmieniłaś...już nie masz grzywki na czole, nie uśmiechasz się już tak dużo jak kiedyś.
Zaśmiał się i rozczochrał włosy.
-A teraz?-zapytał gdy jego loki ułożyły się tak jak je zapamiętałam
-Idealnie-pocałowałam go a on mnie przytulił-Mógłbyś mi dać jakąś koszulkę i dresy?
-Jasne-wstał i po cichu poszedł do pokoju, w którym spała Phoebe i przyniósł mi ubrania.


~*~


-Z tym domem to mówiłeś poważnie? -Zapytałam gdy leżeliśmy wtuleni w siebie na kanapie-Tak. Kupię go gdzieś z dala od Londynu, tak żeby nikt nas nie znalazł.

-Masz już coś na oku?

-Nie, ale myślałem, żeby przeprowadzić się gdzieś do Holmes Chaple.
-Harry?
-Hmm
-Miałeś kogoś przez te pięć lat?
Spojrzał na mnie.
-Nie. Tylko ty byłaś, jesteś i będziesz w moim sercu. A ty? Czy w twoim życiu ktoś zajął moje miejsce?
-Nikt nigdy tego nie zrobił i nie zrobi. Ty jesteś niezastąpiony.
-A...a Zayn? Mówił, że cię kocha.
-Może i tak, ale ja nigdy go nie kochałam.
-Phoebe się mnie boi, prawda?
Spuściłam wzrok. Jak mam mu odpowiedzieć na to pytania?
-Sam z nią o tym porozmawiaj-powiedziałam gdy zobaczyłam Phoe stojącą w drzwiach sypialni
-Mamo chce mi się pić
-Naleje ci-powiedział Harry
-Mama.
Chłopak wziął ze stołu butelkę wody i kubek.
-Kochanie nie bój się mnie-uklęknął przed nią
_____________________________________________________________________________
Oczami Harry'ego


-Ale ty chciałeś zabić Zayn'a.
-Nie chciałem go zabić. Ja tylko chciałem was obronić. On uderzyłby twoją mamę. 
-Chodź-wzięła mnie za rękę i weszliśmy do pokoju-tato kochasz mnie i mamę?
-Oczywiście, że was kocham
-Jak bardzo?
-Jak stąd na księżyc w z powrotem
-To bardzo daleko
-Wiem. Wy jesteście całym moim sercem. Nie masz nawet pojęcia jak za wami tęskniłem.
-Patrz co narysowałam kilka dni temu. Miałam to dać Mikołajowi, ale mama powiedziała, że nawet on nie da rady zrobić mi takiego prezentu-wyciągnęła małą kartkę z kieszeni sweterka, na której narysowana była Zoe, Phoebe i...ja-Ale jednak jesteś.
-Jestem i już nie odejdę. Obiecałem to twojej mamie i obiecuję tobie...po raz kolejny.
-A opowiesz mi jak się poznaliście?
-Uratowałem ją przed bardzo złym panem
-Zawsze ją ratowałeś jak była w niebezpieczeństwie?
-Tak. On mnie też,ale o tym powiem ci kiedy indziej. Dobrze?
-Ok tatku-powiedziała i pocałowała mnie w policzek-Do kogo jestem bardziej podobna?
-Chyba do mamy
-Ona mówi, że do ciebie
-Być może. Po mamie masz oczy...tak samo piękne. A po mnie dołeczki i nosek.
Zaśmiała się.
-A tato? A poznam twoich rodziców? Zawsze chciałam zobaczyć swoich dziadków
-Phoebe, ale...ale moi rodzice nie żyją.
-Co?-widziałem smutek w jej oczach
-Miałem też siostrę i brata, ale ich też nie ma.
-Co się z nimi stało?
-Ja cały czas sobie mówię, że Bóg nie chciał by żyli na takim złym świecie i wziął ich tam wysoko, gdzie są szczęśliwi.
-Ja jestem szczęśliwa tutaj. Nie chce iść teraz do Boga.
-Nie pójdziesz. Nie pozwolę na to.
-A jeśli będę nieszczęśliwa?
-Zrobię wszystko by tak nie było.
-Mam jakąś ciocię?
-Tak, masz dwie. Jennifer i Marry.
-Gdzie one są?
-Jennifer jest z Niall'em w Hiszpanii
-Poznam ich kiedyś ?
-Dzwonili dzisiaj do mnie, że niedługo przylatują do Londynu.
-A ta druga ciocia?
-Ma na imię Marry i jest siostrą moje mamy.
-A kim jest Chris i G...GS?
-Oni...nie przejmuj się nimi.
-Są niebezpieczni?
-Byli
-A teraz?
-Nie wiem. Bardzo dawno ich nie widziałem.
-Mama mówi, że to przez nich się rozstaliście
-Tak...to prawda. Nie rozmawiajmy już o tym, dobrze?
-Dobrze...co to?-zapytała wskazując na moje wytatuowane ramię
-To ty i Zoe
-Śliczny
-Nie jesteś już na mnie zła?
-Nie byłam zła
-No tak a więc...nie boisz się mnie już
Pokręciła główką i przytuliła się do mnie.
-Idziesz spać?
-A położysz się z mamą ze mną?
-Leć do łóżka a ja zaraz przyjdę.
Zrobiła o co prosiłem a ja poszedłem po Zou. Położyliśmy się a Phoebe od razu zasnęła. Wszystko od nowa wraca. Wszystko się układa. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Moja żona i córka są przy mnie i mnie kochają...czego więc chcieć więcej?




-------------------------------------------------------------------------
Wiem, że musieliście długo czekać, ale nie miałam zbytnio czasu, bo rysuję obrazek na konkurs (jak skończę to wam pokaże) Piszcie co myślicie o rozdziale i przypominam o głosowaniu w ankiecie po lewej :)

Kocham 
Kasia




środa, 13 listopada 2013

Rozdział 85

Usiadłam na ławce w ogrodzie i zaczęłam płakać. Jak to możliwe, że Danielle i Julie nie żyją? To nie prawda!
-Zoe-usłyszałam głos Harry'ego
-Zostaw mnie
-Raz już to zrobiłem i jak to się skończyło? Nie widzieliśmy się tyle lat
Usiadł obok i objął mnie ramieniem.
-Jak one zginęły?-nie byłam pewna czy chcę znać prawdę
-Danielle ona...pięć lat temu ścigałem się z Chrisem...
-Ścigaliście się?
-Tak. Powiedział, że jeśli wygram to da nam spokój. No i ja wygrałem, ale on wtedy wpadł w szał i chciał we mnie strzelić i Danielle dostała...zginęła w szpitalu.
-Jak Liam sobie z tym poradził?
-On nadal sobie z tym nie radzi. Ciągle obwinia się, że gdyby nie pozwolił jej wtedy jechać to by żyła
-A...A Julie?-widziałam jak łzy wypływają z jego oczu, ale nie tylko on płakał, ja również.
-Ona...ona popełniła samobójstwo.
Jego słowa były niczym nóż w plecy. Moja ukochana przyjaciółka, ciesząca się cały czas życiem zabił się?
-To nie możliwe
-Cztery lata temu gdy byliśmy Washingtonie, zatrzymaliśmy się u kuzynki Liam'a Emmy. Julie i Louis strasznie się w tamtym czasie kłócili. Lou dwa miesiące przed tym wszystkim oświadczył się jej a ona w ten dzień zerwała zaręczyny. Rano gdzieś wyszła...nikt nie wiedział gdzie. Po kilku godzinach Tommo już nie mógł wytrzymać i poszedł jej szukać i znalazł ją w stodole...z liną zaciśniętą wokół szyi. Jul zostawiła mu list w którym pisze o tym jak bardzo go kocha i zrobiła to, bo nie miała sił już tak żyć, że to nie był jej świat, ale nie żałuje ani minuty spędzonej z Tomlinsonem. Wyznała, że Chris się z nią kontaktował...groził jej, że jeśli o czymś nam powie to zabije ją i Louis'a. Samo to ją niszczyło i do tego te kłótnie. Nie wytrzymała. Na wiesz co było najgorsze? Że ona była w 2 tygodniu ciąży.
To nie jest prawda! Julie żyje... Prawda?
-Ale ona...zawsze cieszyła się życiem-mówiłam próbując powstrzymać łzy-nie rozumiała samobójców...nie rozumiała czemu ja się cięłam
-Zoe to co działo się przez ostatnie pięć lat, to był totalny horror. Każdy na jej miejscu by oszalał.
Nie chciałam już o ty mówić. Przytuliłam się do Harry'ego i za żadne skarby świata nie chciałam go wtedy puścić...był mi tak bardzo potrzebny.
-Nie zostawisz nas już?-zapytałam patrząc w jego zielone oczy przepełnione tęsknotą
-Nigdy-powiedział i objął mnie jeszcze mocniej-chcesz coś zobaczyć?
Pokiwałam lekko głową a on zdjął marynarkę i pokazał mi swoje tatuaże a dokładnie portret mój i Pheobe otoczony różami oraz napis "My Angels". Już chciałam coś powiedzieć kiedy nagle usłyszałam krzyki dochodzące z domu. Oboje zerwaliśmy się z miejsca i wbiegliśmy do środka

-Jak mogłeś to zrobić?!-Louis krzyczał i trzymał Zayn'a przy ścianie
-Zostawcie go!-krzyknęłam i podbiegłam do nich
-To przez niech nie widziałaś Harry'ego pięć lat! To przez niego Julie nie żyje! Gdyby cię tu nie wywiózł nie musielibyśmy cie szukać i ona nie popełniłaby samobójstwa!-krzyczał i płakał jednocześnie
Chłopak nie wytrzymał i uderzył Malika w twarz.
-Idź do Pheobe ja ich uspokoję-rzucił Harry
Odwróciłam się a mała dziewczyna stała ze łzami w oczach w drzwiach a w ręce trzymała swojego nowego misia. Podeszłam do niej i powiedziałam by weszła do środka.
-Wujek Louis nie lubi Zayn'a?-zapytała gdy usiadłyśmy na łóżku
-Kochanie to nie tak. Zayn po prostu zrobił coś przez co wiele osób cierpiało.
-Co?
Czy to ten czas w którym o wszystkim jej mówię? Chyba tak.
-Pheobe wiesz dlaczego tak długo nie było z nami twoje tatusia?
-Nie było go, bo chciał żebyśmy były bezpieczne.
-Tak było na początku, ale później chciał do nas przyjechać. Zayn powiedział mu, że będziemy gdzieś indziej niż byłyśmy faktycznie. Ja myślałam, że on wie dlatego o niczym nie mówiłam. Twój tata szukał nas bardzo długo.
-Ale dlaczego to zrobił?
-Nie wiem-powiedziałam i wytarłam jej mokre policzki

-Ale tata nas kocha, prawda?
-Oczywiście...on kocha nas najmocniej na świecie
Siedziałam z nią dopóki nie usnęła.
Wyszłam z pokoiku Phoebe. Chłopaki siedzieli na kanapie, czułam tą nieprzyjemną atmosferę.
-Uspokoiliście się?-spojrzałam najpierw na Louis'a a potem na Zayn'a.
-Zoe nie wyjeżdżaj-zaczął mulat
-Zayn wiesz, że to zrobię
-Ale ja cię...
Nagle wszyscy spojrzeli na niego wzrokiem zdatnym do zabijania.
-Ty ją co?!-warknął Harry
-Kocham
Widziałam wściekłość i furię w jego oczach. Wstał i bez zastanowienie podszedł do Zayn. Nachylił się nad nim i już myślałam, że zada cios
-Nie kochasz jej a ona nie kocha ciebie, rozumiesz?! Ona należy do mnie i tylko do mnie i wbij to sobie do tej pustej bani
-Myślę, że powinniście już ich-powiedziałam cicho
-Ma rację. Musimy się spakować. Idźcie...ja niedługo przyjdę-powiedział Harry i podszedł do mnie, ale ja się cofnęłam
-Ty też Harry-miałam do niego żal. Nie wiem dokładnie o co. Może o słowa "Ona należy do mnie"...przecież nie jestem niczyją własnością
-Ale Zu...
-Nie jestem rzeczą...-powiedziałam smutna
-JA nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało
-Ale zabrzmiało. Idźcie już
Chłopaki ubrali się i wyszli
-Przepraszam-powiedział Harry na do widzenia- Daj znać czy lecisz jutro
-A jeśli nie?
-Oni wrócą do Anglii a ja zostanę tutaj, przecież mówiłem, że was nie zostawię-wyszedł
I co jaj teraz zrobić? Wrócić do kraju i zranić Zayn'a czy zostać i zranić Harry'ego? To najgorsza decyzja w moim życiu.
-Mamo?-z rozmyśleń wyrwał mnie głos córki
-Idź spać-odpowiedział za mnie Zayn
-Co mówię do ciebie!-krzyknęła
-Phoebe-zaskoczyło mnie jej zachowanie
-No co? To przez niego tatusia nie było
-Powiedziałaś jej?!
Niepewnie pokiwałam głową. Był zły...bardzo, bardzo zły i na domiar złego pijany.
-Dlaczego?-zaczął iść w moją stronę a ja zaczęłam się cofać
-Pheobe wejdź do pokoju
-Ale mamo
-Phoebe
Mała schowała się w sypialni a ja zostałam sam na sam z Zayn'em, który w tym momencie był w stanie mnie nawet uderzyć.
-Nie odpowiedziałaś na pytanie...dlaczego jej powiedziałaś?
-Pytała
-Nie musi wiedzieć o wszystkim
-Ale o tym dlaczego jej wujek chciał cię zabić a ojca nie było przez 5 lat powinna wiedzieć.
-Zamknij się!-krzyknął a ja wystraszona wbiegłam do pokoju córki.
-Co się dzieje?-zapytała
-Nic. Schowaj się-zrobiła co chciałam. Nie mogłam ryzykować, że jej również coś zrobi
Zamknęłam drzwi na klucz.

-Otwórz!-krzyczał i walił w drewnianą powłokę.
Przerażenie wzięło górę i zaczęłam płakać.
-Zayn proszę!-błagałam by dał mi spokój. W tamtym momencie wróciły wspomnienia gdy miałam osiemnaście lat i mieszkałam w Irlandii z...Chris'em
Hałas nie ustawał. N
ie mogłam patrzeć na moją płaczącą ze strachu córkę. Chwyciłam telefon leżący na biurko i zadzwniłam do Harry'ego
-Tak?
-Harry przyjedź tu! Zayn wpadł w furię-po tych słowach usłyszałam dźwięk łamiącego się drewna i ujrzałam Malika stojącego w drzwiach. Przysunęłam się do ściany a on podążył w moim kierunku.

-Proszę-z moich oczu wylewały się hektolitry słonych łez
Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Modliłam się by Harry jak najszybciej wrócił.
-Nigdzie nie wyjedziesz
-Zrobię to
-Nie-krzyknął i uderzył w ścianę za mną, w której po jednym ciosie został ślad
Zaczęłam krzyczeć i jak na zawołanie w pokoju znalazł się Harry i ......

Z DEDYKACJĄ DLA Olgi Kochowicz

-----------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj myślałam co to będzie gdy skończę pisać IJAS...i razem z przyjaciółką stwierdziłyśmy, że nie dam rady tego zrobić, ale niestety kiedyś będę musiała :C 
Komentujcie i głosujcie na mojego bloga w sądzie

Kocham
Kasia