środa, 30 października 2013

Rozdział 78


San Diego. Nigdy nie spodziewałem się, że przyjdę tutaj w poszukiwaniu żony i córki...a jednak. Jestem już połowie drogi do domu Zayn'a. Zaraz je zobaczę Zaraz zobaczę moje kochane dziewczyny. Siedziałem niespokojnie w aucie i myślałem nad czym co powiem. Bałem się tego spotkania. Nie wiedziałem co powie Zoe. Czy uderzy mnie w twarz i zacznie krzyczeć czy rzuci mi się na szyje i będzie płakać ze szczęścia. Niewiedza to najgorsze uczucie, ale mimo tego pojadę tam. Tak bardzo za nimi tęsknię. Zatrzymałem się pod niewielkim domkiem.
-Ona tam jest-powiedziałem sam do siebie.
Wyszedłem z samochodu i ruszyłem w stronę drzwi. Nie będziemy już mieszkać w Londynie. Kupie domek na wsi i się przeprowadzimy. Z dala od Chrisa i całej tej bandy. Zapukałem w drzwi i czekałem aż ktoś otworzy
-Tak?- zobaczyłem niższą ode mnie o głowę, młodą dziewczynę. Waliyha
-Cześć ja do Zoe- powiedziałem i wszedłem do mieszkania
-Cześć Harry. Zoe? Kto to jest?
-Nie żartuj-zaśmiałem się-wiem, że tu jest z Zayn'em. Przyjechali kilka dni temu.
-Harry.... Zayn jest w Londynie.
-Nie. On miał przylecieć z moją żoną do San Diego. Mieli tu mieszkać. Miał się nią zająć dopóki nie wrócę.
-Od czasu kiedy wyjechał wtedy do was, nie było go w domu.
-To gdzie oni kurwa są?!-krzyknąłem. Bała się mnie. Widziałem to-przepraszam
-dzisiaj z nim gadałam...mówił, że w Londynie jest piękna pogoda. Przysięgam nic nie wiem.
Byłem wściekły i zdruzgotany jednocześnie. Oszukał mnie. Ufałem mu a on bezczelnie mnie oszukał. Ciekawe czy Zoe wie o tym wszystkim. O całym tym podstępie.
-Harry! Pogadaj z Sam-krzyknęła gdy wychodziłem
-Z kim?
-Z Sam. To nasza sąsiadka-wskazała ręką na dom na przeciwko.
Bez zastanowienia poszedłem gdzie musiałem. Drzwi otworzył mi wysoki, muskularny mężczyzna
-mogę w czymś pomóc? -zapytał
-Ja do Sam-próbowałem opanować furie, która aż wrzała w moich żyłach
-czego od niej chcesz?
-muszę z nią pogadać.
-Nie ma czasu
-Słuchaj frajerze, jeśli z nią nie pogadam mogę na zawsze stracić żonę i córkę!-wybuchłem-zrozum mnie...jak facet faceta
Patrzył na mnie z żalem, niepewnie przesunął się na bok i wpuścił mnie do domu.
-Sam-krzyknął a zaraz potem w salonie pojawiła się niziutka blondynku-Jakiś koleś do ciebie
-Jestem Harry. Czy ty masz jakiś kontakt z Zayn'em?
-Ale...ale o co chodzi?
-Jestem jego przyjacielem. Błagam powiedz mi. Z nim jest moja żona i córka. Mieli być w San Diego od ponad tygodnia.
-Ostatni raz widziałam go kilka miesięcy temu. Niedawno do mnie dzwonił
-W jakiej sprawie?
-nie wiem czy powinnam o tym mówić
-Sam proszę. Jeśli mi nie powiesz i nie dowiem się gdzie są, mogę ich już nigdy nie zobaczyć. Proszę
-Dzwonił do mnie, bym wysłała jakiś list do Londynu. Do Harry'ego Stylesa...spodziewam się, że to ty.
-Tak to ja. Co było w tym liście?
-Nie wiem. Wysłał mi go jakiś czas temu z Londynu. Nie pozwolił mi go otworzyć. Miałam tylko wyjąć go z koperty i zaadresować do ciebie.
-Nie wierze, że nie czytałaś
-Znasz Zayna. Wiesz jaki jest. Jest moim przyjacielem, ale boję się go i wolę z nim nie igrać
-I naprawdę nie wiesz gdzie jest?
Pokręciła przecząco głową
-Możesz do niego zadzwonić i wypytać go? Nie mów tylko, że tu jestem.
-Dobrze-powiedziała i wyciągnęła z kieszeni komórkę po czym zadzwoniła do Malika i wzięła na głośnik
-Zayn?-zapytała
-Tak. O co chodzi Sam?
-Cześć. Chciałabym wiedzieć kiedy wrócisz do San Diego
-Nie wrócę
-Gdzie jesteś?
-Mówiłem...w Londynie
Zacieknąłem ze złości pięści, gdy słyszałem każde jego słowo. Byłem wściekły. Nie mówiąc nic wyszedłem i wsiadłem do samochodu. Co mam teraz zrobić? Wracać do Londynu? Nie mogę. Jadąc bez celu przed siebie zadzwoniłem do Tomlinsona
-Lou
-Masz już je?-zapytał szczęśliwy
-Nie ma ich w San Diego
-Co kurwa?!-niemal krzyknął
-Waliyha powiedziała, że od kilku miesięcy go nie było. Ich sąsiadka mówiła, że Zayn wysłał jej jakiś list i ta miała go przesłać do mnie. To pewnie ten rzekomy list od Zoe
-Co teraz zrobisz?
-Nie wiem. Malik wszystkim mówi, że nadal jest w Londynie, ale nie ryzykowałby tak życia Zoe i Phoebe. Na pewno wyjechali...ale gdzie? Zatrzymam się na noc w jakiś hotelu a rano wrócę do kraju. Znajdę je choćbym miał zginąć.
-Uważaj-powiedział i rozłączył się.
Skierowałem się w stronę najbliższego hotelu i wynająłem pokój. 
Usiadłem na kanapie, nie wierząc w to co właśnie się dzieje. Jak mogłem na to pozwolić a raczej jak Zayn mógł mi to zrobić? Wyciągnąłem telefon i wybrałem jego numer. Nie wiem czy odbierze, ale warto spróbować. Jedne sygnał...dwa...trzy. Nic. Już miałem się rozłączyć go usłyszałem jego głos
-Zayn? Gdzie jesteście?
-W San Diego...przecież wiesz
Próbowałem się powstrzymać.
-Nie kłam. Jestem w San Diego. Byłem u ciebie w domu. Waliyha powiedziała, że nie było cie w domu od miesięcy. Sam powiedziała mi o liście. Gdzie wy kurwa mać jesteście?!-krzyczałem
-Harry, Zoe jest tuta bezpieczna
-Gdzie jesteście?!
-Nie pozwolę ci jej stąd zabrać. Miałem ją chronić...i właśnie to robię
Nie mogę już tego słuchać. Krzyczałem i płakałem jednocześnie. Nie obchodziło mnie czy ma mnie teraz za mięczaka. To on właśnie zabiera mi rodzinę.
-Mów gdzie jesteście!
-Nie będziesz jej już krzywdził. Jest bezpieczna
-Albo mi powiesz gdzie jest, ale gdy tylko was znajdę zabije cię własnymi rękoma!!!
-Wydaje mi się, że chciałeś dla niej jak najlepiej-powiedział i rozłączył się
Byłem wściekły. Krzyczałem do telefonu...na marne. Nie wytrzymałem i rzuciłem nim o ścianę. 

Jak on mógł mi to zrobić? Jak? Doskonale wie jak bardzo ja kocham. Doskonale wie, że dla niej i Phoebe zrobię wszystko. Więc dlaczego zabrał je nie wiadomo gdzie i ukrywa wszystko? Nigdy mu tego nie wybaczę. Wyciągnąłem z lodówki alkohol i fajki z kieszeni kurtki. A więc wracam do nałogu? Przez kilka dni byłem odcięty od mojej żywej heroiny-Zoe. Jestem uzależniony od alkoholu, papierosów i narkotyków...przyznaję, ale gdy byłem z Zu nie brałem, bo to ona stała się moim uzależnieniem. Teraz jej nie ma a ja słabnę. To co dawało mi siłę na zwleczenie się z łóżka odeszło...nie wiem nawet dokąd i nie wiem kiedy wróci. Wiem tylko jedno...znajdę ją. choćby od tego zależało moje życie...prędzej czy później ją znajdę i zabije tego gnoja. Zayn...kolejna osoba na mojej liście osób do zabicie. Zastanawia mnie co on nagadał Zoe, że ta zgodziła się na to wszystko i czy faktycznie jest bezpieczna. To wszystko uśmierca mnie od środka. Czuję się jak ten wrak człowieka. Nie chce mi się żyć...nie bez niej. Jak długo to będzie trwało? Czy kiedykolwiek będzie tak jak chcemy by było? Czy kiedykolwiek będziemy razem szczęśliwi. W sumie to wszystko maja wina. Gdybym jej nie poznał nie byłaby teraz w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Może z Zayn'em będzie jej lepiej...NIE. Malik nie będzie mężem dla mojej żony i ojcem dla moje córki. Nigdy na to nie pozwolę. Zaciągnąłem się dymem i zapiłem to jakiś drogim szampanem. Uratuję to...muszę.








---------------------------------------------------------------------------------
No i oto jest....78 rozdział. Nie wiem czy w weekend dodam rozdział bo muszę nauczyć się na poniedziałek 103 słów w 3 formach :/  ...będę pisać w nocy xD Piszcie co myślicie o tym....podoba Wam się? Znalazłam świetne gify z sali samobójców i pewnie w następnym też ich użyję. 
Piszcie co myślicie <333 Lubie czytać Wasze komentarze :D 

Kocham 
Kasia
xx 

 

niedziela, 27 października 2013

Rozdział 77


Siedziałem nachlany na kanapie w salonie gdy chłopaki i Julie wrócili.
-Harry?-zapytał Lou
Nie odpowiedziałem tylko kolejny raz zaciągnąłem się dymem.
-Harry kurwa! -krzyknął i wyrwał mi z ręki fajkę i butelkę piwa-czemu to robisz?
-Nic już nie ma sensu-powiedziałem obojętnie
-Nic nie ma sensu?! Masz żonę i dziecko! Walcz o nie! Jedź do tego pierdolonego San Diego i wróć z nimi! -próbował przemówić mi do rozsądku
Miałam to gdzieś. Wszystko się wali. GS chcą wymordować nas wszystkich.
-Chłopaki ja...ja muszę wracać do Hiszpanii-zaczął Niall
-Widzisz? Jest nas coraz mniej-marudziłem
-Jennifer powiedziała, że albo ja wrócę, albo ona przyleci tutaj. Nie mogę ryzykować jej życia.
-A więc zastałem tylko ja koleś, który zaraz się powiesi, bo ma dosyć tęsknoty za żoną, ty chłopak, który cały czas chroni Julie i Liam, załamany po śmierci ukochanej....świetna drużyna. Zabiją nas przy pierwszej lepszej okazji.
-Gadałem z Brian'em. Dołączy do nas, gdy ty będziesz w San Diego
-Nie lecę.
Widziałem wściekłości w jego oczach i zaciskające się pięści.
-Chłopaki mamy problem.-zaczął Liam
-Co?-Burknął Tommo
-James pisze, że Chris jutro rano wylatuje do San Diego. Znajdą i zabiją dziewczyny!
-Chłopaku zrób coś -Louis trząsł mną jak szmacianą zabawką.
-Zostawcie go-wkroczyła Juli
-Ale...
-Wyjdźcie
Zrobili co kazała. Co jak co, ale ona miała niesamowicie dobry wpływ na Tomlinsona i resztę.
-Harry spójrz na mnie. Musisz tam lecieć. One zginą jeśli tego nie zrobisz. Mówiłeś, że będziesz je chronił...to to kurwa rób ! -pierwszy raz słyszałem jak przeklina
-Ona napisała, żebym o niej zapomniał.
-I co zapomnisz?
-Julie to nie jest takie...
-Nie, Harry. To jest bardzo proste
-A co jeśli gdy już tam będę ona powie mi, że mnie nie kocha?
-Nie zrobi tego.
-Skąd wiesz?
-Znam ją jak własną siostrę. Kocha cię nad życie. Tęskni za tobą i marzy żebyś do niej przyleciał.
Nie wiedziałem co mam robić. Lecieć czy zostać. Nie. Nie mogę zostawić ich tam samych
-Załatw mi bilet na samolot na jutro
-Dobrze-ucieszyła się na moje słowa.
Poszedłem do swojej sypialni. Lou siedział w fotelu. Czekał na mnie.
-Czego chcesz?
-czemu to zrobiłeś?
-co?
-czemu paliłeś i zalałaś się niemal w trupa.
-Dobra, było minęło.
-Nie kurwa-wstał i pchnął mnie na ścianę-obiecałeś sobie i Zoe, że tego nie zrobisz-trzymał mnie za koszulkę
-Ja pierdole, to przez to wszystko. Miałam dosyć. Nie wiedziałem co robić. To był przecież tylko raz-w jakiś magiczny sposób otrzeźwiałem-wyjdź. Chce iść spać. Jutro lecę do San Diego.
-Ja...
-Podziękuj Julie
Wyszedł zamykając drzwi. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej czarną walizkę, do której wrzuciłem wszystkie moje ubrania, które były u Niall'a. Przebrałem się w ciuchy odpowiedniejsze do spania i rzuciłem się na łóżko. Jutro zobaczę Zoe i Phoebe. Uśmiechałem się sam do siebie na myśl o tym.
______________________________________________________________
Oczami Zoe
Kolejny dzień bez niego. Jem coraz mniej a śpię prawie wcale. Zayn cały czas namawia mnie żebym szła zapytać o prace. Powiedziałam mu, że nawet nie warto, bo Harry za kilka dni przyjedzie. Prawda?
-Zoe?-Malik wyrwał mnie z rozmyśleń
-Tak?
-Poszlibyśmy może dzisiaj na spacer z małą. Prawie wcale nie wychodzicie ...powinnyście korzystać.
-masz rację-postanowiłam nie zamartwiać się już tym wszystkim. Obiecał, że wróci to wróci.
-Piknik w parku?
-Chętnie. Idę się tylko przebrać.
Pobiegłam do łazienki i nałożyłam białą sukienkę, która trochę przypominała tę w której szłam do ślubu w Hiszpanii. Ubrałam jeszcze Phoebe i byłam gotowa. Zayn czekał na nas w ogrodzie z koszykiem pełnym jedzenia i kocem.
-Idziemy pieszo?-zapytałam wkładając córkę do wózka
-Tak.
Ruszyliśmy chodnikiem. Miami jest naprawdę piękne, ale to nic w porównaniu z Londynem, w którym mimo, że pada prawie cały czas jest bajecznie.
Doszliśmy do parku. Wszędzie biegały dzieci a starsze panie siedziały na ławkach czytając książki.
-Gdzie się rozkładamy?
-Może tam?-wskazałam palcem na miejsce koło wielkiego drzewa.
-Świetnie.
Wyciągnął z koszyka koc i rozłożył go na ziemi. Wyciągnęłam Phoe i trzymając ją na rękach usiadłam.
-Zoe? Bardzo za nim tęsknisz?
-Tak
-Dlaczego?
-Kocham go. Jest osobą dzięki której nauczyłam się żyć.
-Nie rozumiem
-Przy nim nauczyłam się śmiać, kochać i być szczęśliwą
-Wcześniej tego nie umiałaś?
-Po śmierci rodziców myślałam, że już nigdy się nie uśmiechnę. Gdy poznałam Chris'a to się zmieniło Byłam bardzo szczęśliwa, ale kiedy zaczął mnie bić...
-Wyobrażam sobie co było potem-powiedział ze smutną miną
-Ale dzięki temu się zmieniłam. Ciosy od życia i bolesne doświadczenia pomagają nam dorosnąć.
-Prawda
-Zayn?
-Hmmm
-Pójdziesz ze mną zrobić sobie tatuaż?
-Tatuaż? Jesteś pewna?
-Mam już jeden-powiedziałam i pokazałam mu rysunek na nadgarstku
-A czemu nie zrobisz sobie go jak wrócisz do Londynu?
-Harry nie chce żebym robiła sobie tatuaże.
-Czyli mam rozumieć, że ty nie możesz się tatuować a on wygląda jak brudnopis?
-Mniej więcej.
-Więc idziemy zrobić tatuaż. A co chcesz sobie wytatuować?
-Napis "Forever together" na przedramieniu
-A więc chodźmy.
-A piknik?
-Dokończymy go później.
Wstaliśmy z koca i spakowaliśmy wszystkie rzeczy do koszyka.
-Zabiorę cię do najlepszego studia w Miami

~*~

-Gotowe-powiedział tatuażysta-możesz zobaczyć
Podeszłam do lusterka i zaczęłam podziwiać dzieło.
-Piękne. Bardzo dziękuje-powiedziałam i przytuliłam chłopaka
-Wracamy do domu?
Pokiwałam twierdząco głową. Widziałem, że Phoebe jest bardzo zmęczona.
-Kiedy Harry przyleci?-zapytałam gdy wyszliśmy z budynku
-Nie wiem
-Brakuje mi go
-Wiem Zu.
-Ciesz się, że nie jestem tu sama-przytuliłam go
-Nie dam cię skrzywdzić...obiecałem Styles'owi
Wznowiliśmy spacer kiedy poczułam, że Zayn chce złapać mnie za rękę. Odsunęłam ją i spojrzałam na niego
-Co to miało być?
-Zoe ja...podobasz mi się.
-Ja mam męża. To jest twój przyjaciel
-Przepraszam
Byliśmy już pod domem.
-Masz klucze-powiedział i dał mi breloczek z kluczami
-Gdzie idziesz?
-Przejść się
-Zayn
-Wszystko ok.
-Stój-szarpnęłam go za rękę
-Zachowałem się jak dupek. Zapomnij o tym co się stało

Odszedł zostawiając mnie samą. Weszłam z Phoebe do domu. Podobam mu się? Przecież to mój przyjaciel. Nie mogę mu się podobać. To zniszczy wszystko. 



----------------------------------------------------------------------------------------
Dobra dzisiaj będzie bez komentarza ode mnie...chociaż nie. Nie byłabym sobą gdybym czegoś nie napisała. Wczoraj rano napisałam pierwszą w życiu piosenkę i stwierdziłam, że to jest fajne  <3 Ale wracając do rozdziału to podoba wam się? Piszcie co myślicie. Wasza opinia jest dla mnie naprawdę bardzo ważna. 
Nie piszcie do mnie kiedy nowy rozdział....błagam Was

Dawajcie lajk <klik


Kocham Was 
Kasia
xx

piątek, 25 października 2013

Rozdział 76

Danielle leżała na ziemi, cała we krwi. Liam był przy niej, mówił do niej by nie zamykała oczu. Widziałem jak czerwona plama na jej koszulce się powiększa. Nie zważając na to co się stanie podbiegłem do nich.
-Danielle słyszysz mnie?!-Payne niemal krzyczał
-Li...Liam-była słaba...bardzo słaba
-Kochanie błagam cię-płakał
-Liam przepraszam
-Nie! Nie żegnaj się! Nie możesz, słyszysz?! Nie możesz!
-Kocham cię Liam
-Danielle widzisz mnie?Nie zamykaj oczu. Nie odpływaj-mówiłem do niej
-Harry jedź po Zoe zabijcie Stoner'a...za to wszystko co zrobił. Za zabicie Drake'a i ...
-Danielle!!!-ból w oczach przyjaciela był przerażający
Wszyscy stali dookoła, ale nikt nie zareagował. Jedynie Lou przyniósł jakiś koc 
-Musimy zawieść ją do szpitala-płakała Julie
-Nie. moze tak właśnie miało się stać. Może muszę umrzeć, żeby wszystko sie ułożyło-tłumaczyła Dani
-Oszalałaś? Nie umrzesz! Będziesz żyć! Musisz-Liam wziął ją na ręce i wpakował do samochodu. Pobiegłem na miejsce kierowcy i odjechałem. Nie patrzyłam na żadne znaki ani samochody. Pędziłem przez Londyn by jak najszybciej dojechać do jakiegoś szpitala.
-Skręć w lewo-pokierował mnie chłopak, który cały czas mówił coś do swojej dziewczyny
Zrobiłem to co kazał i ujrzałem wielki napis "Hospital". Zaparkowałem i pomogłem Liam'owi. 
-Pomocy-krzyknąłem gdy wbiegliśmy do budynku 
W mgnieniu oka znalazło się przy nas kilka pielęgniarek. Zabrały Peazer do sali operacyjnej. 
-Będzie dobrze, stary-próbowałem go pocieszyć
-Nic kurwa nie będzie dobrze. Jeśli ona umrze zabije chuja własnymi rękami. Proszę bardzo niech mnie wsadzą do pierdla. W dupie to mam!-krzyczał na cały korytarz 
Nie chciałem się z nim kłócić. Usiadłem na krześle i czekałem. Zrozumiałem, że ja zachowywałem się tak samo gdy Zoe została postrzelona. Wstałem. Muszę wyjść, nie dam rady myśleć o niej i nie pokazać jak mnie to boli.
-Gdzie idziesz?-zapytał
-Liam przepraszam. To wszystko co stało się wtedy Zoe...to wraca.Przepraszam
Odszedłem mijając się po drodze z przyjaciółmi, którzy przyjechali
-Harry
-Nie dam rady Niall
Byłem wściekły sam na siebie. To wszystko moje wina. Śmierć najbliższych...gdyby nie ja, nic takiego by sie nie stało. MoC nie musiałoby się reaktywować, Drake by żył, a Danielle nie byłaby teraz w takim stanie w jakim jest. Byłem pod szpitalem. Gdzie mam iść? Gdyby Zu tu była pewnie położyłbym się jej na kolanach i powiedział o wszystkim co leży mi na sercu, ale nie mogę. Ruszyłem pieszo uliczką w parku. Jedyne co oświetlało mi drogę to lampy. Nagle mój telefon zaczął brzęczeć. Liam
-Hallo-próbowałem zapomnieć o tym o czym przed chwilą myślałem 
-Harry...Danielle...Ona...nie żyje-słyszałem jak płacze
Nie chciałem nic mówić, bo niby co miałbym powiedzieć? Rozłączyłem się. Mam dosyć tego wszystkiego. Zacząłem biec. Aleja zdawał nie mieć się końca...może to i dobrze. Biegłem bez celu ile sił w nogach. Chciałem uciec...jak najdalej od tamtego szpitala. To tam przywiozłem ranną Zoe, to tak umarł William i Danielle i to tam urodziła się Phoebe...Phoebe, tak bardzo mi jej brakuje. Dosyć. Postanowiłem iść do Chris'a i wyrównać z nim porachunki. Skierowałem się do miejsca gdzie zazwyczaj siedział i zatapiał złość w piwie. Najniebezpieczniejsza z dzielnic Londynu.
-Harry?-zapytał mnie stary znajomy, kiedy wchodziłem do baru-Dawno cie ty nie widziałem 
-Dużo sie od tamtej pory zmieniło
-Czyli?
-Ożeniłem się
Chłopak zaczął się śmiać. Czy ja powiedziałem kurwa coś śmiesznego.
-Nie wierze. Harry Styles ma żonę...i co może jeszcze dziecko?-drwił ze mnie
-Tydzień temu urodziła mi się córka Phoebe. Coś jeszcze?
-Czemu jesteś taki wściekły?
-Przez Stonera, mój przyjaciel i dziewczyna Liam'a Danielle nie żyją. Zoe czyli moja żona razem z córką musiały uciekać z kraju. Zabije go
Wszedłem do baru. Siedział tam i sączył alkohol. Podszedłem do niego
-Jak możesz pić mają na rękach krew kuzynki?-tak Danielle była jego kuzynką
 -Spieprzaj
-Ona nie żyje-krzyknąłem i wytrąciłem mu z ręki kufel 
Wściekł się i wstał. Bez zastanowienia uderzyłem go z pieści w twarz. Upadł na ziemie. Kopnąłem go w brzuch kilka razy. Próbował wstać, ale ja nie dałem mu szans tego uczynić. Teraz był tam gdzie jego miejsce. 
-Już nigdy nie skrzywdzisz bliskiej mi osoby, słyszysz?! -krzyknąłem 
Uderzyłem go po raz ostatni w brzuch i wyszedłem. Szedłem uliczką przy lesie, aż doszedłem do domu Niall'a. Nie było nikogo. Pewnie nadal siedzą w szpitalu i załatwiają formalności. Wszedłem do salonu i z szuflady wyciągnąłem fajki Zayn'a i butelkę piwa.Nie obchodziło mnie to, że przez to co robię mogę wszystko zniszczyć. Odpaliłem pierwszego papierosa i zaciągnąłem się dymem. 
__________________________________________________________
Oczami Zoe 
Nadal pamiętam wyraz jego twarzy gdy był szczęśliwy. Nadal pamiętam te jego zmarszczę na czole, która pokazywała się gdy był zły. Pamiętam wszystko...każdy szczegół, ale mimo wszystko tak bardzo mi go brakuje. Phoebe nie jest jeszcze niczego świadoma i nie pozwolę by kiedykolwiek powiedziała do Zayn'a "tato". Będę je powtarzać, że jej ojciec jest w Londynie i niedługo wróci. Nie wiem tylko czy ja sama w to wierzę. 
-Zayn jest jakiś list od Harry'ego?-zapytałam gdy siedzieliśmy razem z małą w ogrodzie
-Niestety nie-powiedział to tak obojętnie, że byłam niemal pewna, że kłamie 
Wyciągnęłam Phoebe z wózka, który kupiłam w Miami. Zayn zajmuje się nami tak jak mówił Harry, ale nigdy nie będę czuła tego ciepła, które czuję będąc z Hazzą. 
-Zoe słyszałem dzisiaj jak grasz-w tym domu też jest fortepian 
-I co?
-Powinnaś iść do tego całego kolesia od występów w teatrze. Na pewno dałby ci tam robotę
-Nie, dzięki. Teraz powinnam zając się córką
-Są opiekunki. A poza tym ja pracuję w domu-Zayn był dziennikarzem i wszystko co znajdowało się w gazecie pisał w domu
-Nie będę zostawiała córki pod opieką obcej osoby
-Ja nie jestem obcy
-I nie będziesz zastępował mojemu dziecku ojca. 
Weszłam do mieszkania i skierowałam się w stronę sypialni. Dupek. Co on sobie myśli, że zostawię Phoebe? Nigdy. Nie będzie wychowywała się bez rodziców. Zastanawia mnie co teraz robi Harry. Czy u nich wszystko dobrze. Czy kiedyś tu przyleci. Wzięłam z szafki moje zdjęcie z Harry'm. Łza spłynęła mi po policzku gdy zobaczyłam małą karteczkę, którą kiedyś włożył za szkiełko "Na zawsze razem. Harry i Zoe"
-Na zawsze razem-powtórzyłam  






--------------------------------------------------------------------------------
I oto jest 76 rozdział <33 Wiem, że musieliście długo czekać, ale szkoła nie daje mi szansy pisać tak często jak bym chciała :C W środę uczyłam się 4 h do kartkówki a następny tydzień będzie jeszcze gorszy :C Wybaczcie mi to
Licze na wasze komentarze i opinię <3
Kasia
xx

wtorek, 22 października 2013

Rozdział 75

To koniec. w dupie mam to czy mnie zabiją. Będę walczył...odzyskam je. Wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami.
-Gdzie idziesz?-zapytał Liam
-Do mojego domu.
-Ale...
-Nie ma żadnego "ale" Liam. Jadę do siebie a potem zatłukę tego chuja.
-Harry nie dasz rady sam
-On zabił Drake'a i doprowadził do rozpadu mojej rodziny...nie daruje mu tego
Nie słuchając dalszych słów przyjaciela, opuściłem dom Niall'a. Wściekły wsiadłem do auta. Walnąłem ze złości w kierownice gdy to wszystko zaczęło do mnie dochodzić. Tracę ją...naprawdę ją tracę. Moje idealne życie z Zoe znika. Nie ma tego co uważałem za pełnię szczęścia.
_______________________________________________
Oczami Zoe
Mam dosyć....mam dosyć wszystkiego. Jest środek nocy a ja nie mogę spać. Gdy tylko zamknę oczy widzę Harry'ego...ale nie z uśmiechem na ustach, tyko smutnego....w szpitalu i podczas wypadku. Krew, łzy, złość i samochód pędzący wprost na niego. Myślałam, że już nigdy nie będę miała tego snu...a to wraca z podwójną siłą.  Kiedy przypomnę sobie dzień w którym się pokłóciliśmy a Harry po pijaku prowadził auto, łzy same zbierają mi się w oczach. Tak mało brakowało a zginąłby...a ja zaraz po nim.  Wszystko wraca. To jak chciałam się zabić, bo Peter powiedział, że Hazz nie żyje. Wszystko na nowo napływa do mojej głowy. Ja chcę tyko by on tutaj był...przy mnie.  Nie potrzebuję nic więcej.
Szare ściany, które wydają się kurczyć dołują mnie jeszcze bardziej.
_________________________________________________
Oczami Harry'ego
Nic się tu nie zmieniło. Nasze wspólne zdjęcia nadal są na ścianach a ja nadal widzę Zoe siedzącą na kanapie z Phoebe na rękach. Usiadłem w fotelu i rozglądałem się dookoła. Wszystko przypomina mi o niej. Nagle mój telefon zaczął dzwonił. Zastrzeżony
-Tak-próbowałem powstrzymać rozpacz
-Czas zakończyć to wszystko-Chris
-Wiesz, że Zoe wyjechała?
-Tak...umiesz się ścigać?
-Mieliśmy walczyć
-Zmiana planów
-Czemu to ty zawsze wszystko zmieniasz?
-Za godzinę na obrzeżach miasta. Załatw sobie szybka brykę i weź całą ekipę
-Dziewczyn nie będzie
-Całe MoC...o ile dobrze się orientuje Danielle należy do gangu
-Nie będzie ich
-Wiesz co Styles?  Wkurwisz mnie! Albo będziecie wszyscy, ale wasz schron wyleci w powietrze razem z wami-mówił o domu Niall'a.
Louis i Liam na pewno nie zgodzą się by Dani i Julie szły z nami. Ostatnio ledwo uszły z życiem. Nie będą ryzykować. Nie mówiąc nic rozłączyłem się. Szybko napisałem do Brian'a...on miał znajomości jeśli chodzi o szybkie auta.
"Potrzebuje furę...szybką. Za pół godziny będę."
Nie musiałem długo czekać by dostać odpowiedź
"Pół godziny? To niewykonalne, ale jeśli ja to kto? Mam dla ciebie coś wypasionego"
Podjechałem pod wille Horana i wbiegłem do środka
-Szykować się-krzyknąłem na cały dom
Wszyscy zbiegli się w salonie
-O co chodzi?-zapytała Julie
-Chris dzwonił. Chce wszystko zakończyć. Za godzinę są wyścigi na obrzeżach
-Kto się ściga?
-pewnie tylko ja i Stoner
-Więc my tam po cholerę-Niall zawsze musi mieć jakieś pretensje
-Jeśli chcesz mieć ten swój domek cały i swoją dupę też, to się kurwa ubieraj i jedziemy. Muszę odebrać jeszcze auto od Briana
-Dziewczyny nie jadą-powiedzieli niemal równocześnie Tommo i Payne
-Wysadzą dom jeśli wszyscy się nie zjawimy-powiedziałem obojętnie i poszedłem do sypialni po naboje do pistoletu.
-Jaja sobie kurwa robisz?! One nigdzie nie jadą!-Liam był wściekły, ale ja nie miałam już siły... wybuchłem
-Jasne niech nie jadą! Przez twoją nadopiekuńczość wszyscy zginiemy!-pchnąłem go na ścianę i trzymałem za koszulę
-A ty co być zrobił gdyby Zoe musiała jechać?!
-Liam!-krzyknął Louis, który dobrze wiedział co czuję
-Jej tu nie ma
-Jedziemy-powiedziały dziewczyny
Chłopaki nie mieli już nic do gadania. Wszyscy wsiedliśmy do osobnych aut i odjechaliśmy. Zahaczyliśmy jeszcze o studio Brian'a.
-Masz?-zapytałem
-W podziemnym parkingu. Dla reszty też mam
-Żartujesz? W pół godziny skołowałeś 5 aut?-Juli jechała z Lou
-Sześć przecież jeszcze Zayn...Zoe jedzie z tobą tak?
-Ich nie ma...wylecieli do Stanów. Ukrywają się
-Stary strasznie mi przykro...-widziałem, że na prawdę się martwi
-Jest ok
-Więc ja biorę to auto i jadę z wami
-Nie sądzę by to był dobry pomysł
-Dlaczego
-To dla GS i MoC
-Nie. To są wyścigi dla wszystkich. Stoner pewnie zorganizuje tylko osobny start. Dobra chodźcie pokaże wam samochody
Wszyscy zeszliśmy na parking. Sześć ustawionych w rządku aut przykrytych czarnymi narzutami. Każde z nam stanęło przy jednym i zrzuciło je. Niezłe bryki.
-Styles twój jest najszybszy-krzyknął próbując przekrzyczeć dźwięk odpalanych silników.
-Super-powiedziałem sam do siebie
Nie tracąc ani chwili wyjechaliśmy na ulice. Oczy przechodni i innych kierowców skierowane były tylko na nas. Dziś wygram...dla Zoe. A jutro polecę do San Diego i zabiorę je do Londynu.
~*~
(Kliknij i włącz muzykę)
Brian dobrze mówił...tu są setki osób. Nielegalne wyścigi przyciągają całą chmarę ludzi. Wzrokiem odszukałem Chrisa. On i jego epika już na nas czekali. Wysiadłem z auta. Musiałem powstrzymać samego siebie by go nie zabić.
-Gotowy?
-Na zabicie cię? Zawsze
Zaśmiał się. Nienawidzę jak to robi. Spoko Harry. Zaraz to się skończy i nie będziesz musiał patrzeć na ten jego ryj nigdy więcej.
-Jeśli wygrasz....odpuszczamy. Jeśli nie...pojedziemy po twoją ukochaną do San Diego-skąd oni kurwa wiedzą gdzie ona jest?! -Molly idź na start
Dziewczyna z uśmiechem na ustach zrobiła co kazał. Jak może się cieszyć gdy Drake nie żyje?
Ustawiliśmy się na linii.
-Znacie zasada?!-krzyczała Turner-jest tylko jedna....zero zasad. Jedziecie byle by być pierwszym na mecie
Skinąłem głową
-Gotowi...do startu....start!
Ruszyliśmy jak wściekli. Byłem pierwszy. Cały czas na prowadzeniu.
-Dla Drake-on kochał wyścigi-i dla Zoe
Przycisnąłem gaz....teraz Chris nie ma szans. Myślałam, że to nie możliwe by wygrał...jednak nie znam chyba jeszcze jego możliwości. Pognał do przodu. Nagle usłyszałem głos z głośnika
-Pod siedzeniem masz przycisk...-Jenkins mówił mi co mam robić
Podniosłem siedzenie. Mała skrzynka z pięcioma przyciskami.Fajne Brian...'przycisk", ale który? Nacisnąłem wszystkie, co mnie nie zabije to mnie wzmocni ... i miałem racje. Wbiło mnie w fotel i jechałem jeszcze szybciej. Omijałem samochody, które były na ulicach.  Widziałem metę. Wszyscy tam byli. Lou, Liam, Niall i dziewczyny. Setki osób czekający na wynik. Byliśmy ze Stonerem na równi, ale to ja przejechałem linie pierwszy. Szczęśliwy wyszedłem z auta. Collins rzuciła mi się na szyję i zaczęła gratulować.
-No stary spisałeś się -powiedział Niall i objął mnie
-Brawo Styles, ale nie sądziłeś chyba, że na prawdę dam wam spokój-wyciągnął pistolet i wycelował w nas-nie ruszajcie się, bo was rozstrzelam-krzyczał
-Daj spokój-mówił James-przegrałeś...trudno. Nie musisz od razu do nich strzelać
Mój przeciwnik był wściekły. Zmrużył oczy i strzelił. Krzyk, przekleństwa i ból. Spojrzałem za siebie. Krew...pełno krwi.





---------------------------------------------------------------------------------
 Ten pomysł z wyścigiem wpadł mi przed chwilą (słuchałam muzyki, którą dodałam tam) i nie wiem czy był trafny...sami oceńcie. Czekam na opinię :D Miałam się uczyć na anglika, ale zorientowałam się, że jutro nie mam więc to olałam i zaczęłam pisać :D
Komentujcie
Przypominam o dawaniu lajków <klik>

Kocham Was i dziękuję za ponad 114 tys. wyświetleń...kocham Was
Kasia
xx



niedziela, 20 października 2013

Rozdział 74




Byłem wściekły i załamany jednocześnie. Kocham Zoe najbardziej na świecie i nie pozwolę sobie jej stracić. Zayn będzie chronił ją do mojego przylotu do San Diego. Zniszczymy GS i w końcu będziemy szczęśliwi...nic nie stanie nam na drodze do życia pełnego miłości i szczęście...NIC.
_____________________________________________
Oczami Zoe
-Zoe obudź się, dolecieliśmy.
Wyjrzałam za okno samolotu. Słońce, piękna pogoda...zupełne przeciwieństwo Londynu. Nigdy nie chciałam tu przyjeżdżać...nigdy nie chciałam być tu sama.
-Chodź-powiedział i podał mi rękę. Smutna odrzuciłam jego gest
-Gdzie jedziemy?-zapytałam gdy staliśmy już pod lotniskiem
-Harry kupił tu kiedyś dom
~*~
Nadal nie dostałam żadnej wiadomości od Harry'ego. Chciałam do niego zadzwonić kiedy zorientowałam się, że nie mam telefonu
-Zayn
-Tak?-powiedział chłopak wychodząc z kuchni
-Widziałeś mój telefon?
-Nie
-No ładnie-powiedziałam cicho-dasz mi swój, chciałabym zadzwonić do Hazzy
-Ale...dzwoniłem przed chwilą i nie odbiera
-Dobra, nie ważne -odpowiedziałam i poszłam do córki.
Jest taka mała a tyle musi znosić. Mam nadzieję, że Harry szybko wróci i nie będę musiała jej nic tłumaczyć. Otworzyłam torbę w której były rzeczy Phoebe i moje. Na samym dnie znalazłam zdjęcie z Harry'm. Uśmiechnęłam się sama do siebie gdy zobaczyłam jacy szczęśliwi byliśmy. Pocałowałam je i bez  zastanowienia postawiłam na szafce nocnej. Włączyłam laptopa...może napisał e-maila...cokolwiek. Weszłam na skrzyknę...pusto. Nie mogę siedzieć bezczynnie, muszę nie niego napisać.
"Drogi Harry
Zayn powiedział mi o wszystkim. Wiem, że nie przylecisz. Wiem, że robisz to dla naszego dobra, ale niewiedza czy żyjesz zabija mnie od środka. Zgubiłam telefon i nie mam jak zadzwonić. Czemu nie dajesz znaku życia? Nie wiem co się dzieje, Malik na pewno coś wie, ale nie mówi mi o niczym...."
-Co robisz?-przerwał Zayn, kóry wszedł do mojego pokoju
-Piszę do Harry'ego
-Więc nie przeszkadzam-nie wiem czy to co widziałam w jego oczach to złość czy bezradność
"prawdziwa tęsknota powoduje, że człowiek nie jest w stanie normalnie funkcjonować...ja już nie mogę Harry. Żyje z nadzieję, że zaraz staniesz w drzwiach mojego pokoju, ale tak się nie dzieje.
Kocham Cię najdroższy.Odpisz
Żegnam
Zoe
xx"
Wysłałam i co sekundę sprawdzałam czy jest odpowiedź, ale jej nie było. Cały dzień siedziałam z Phoebe na rękach przy komputerze i oglądałam nasze nagrania z Paryża. Nagle usłyszałam dźwięk nowej wiadomości pocztowej. Harry. Odpisał.
"Kochana Zoe
U mnie wszystko dobrze. Próbuje pozbierać się po odejściu żony, córki i przyjaciela. Tak bardzo mi was brakuje, ale nie mogę do Was przylecieć. Nie wiem kiedy się spotkamy. Spróbuj o mnie zapomnieć
Harry"
Zapomnieć? Czy on oszalał? Mała zasnęła, więc położyłam ją na łóżku a sama poszłam do Zayn'a
-Zayn, wiesz może co się dzieje z Harry'm?
-Yyy pisał, że z nim wszystko Ok. Masz-wręczył mi jakiś telefon-znalazłem go w szafce w salonie. Na razie może być
-Napisał, że mam o nim zapomnieć-nie drążyłam tematu komórki
-Może tak będzie najlepiej
-Słyszysz co tym do mnie mówisz?-zaczęłam płakać-jak mam o nim zapomnieć?! Ja się pytam poważnie Zayn. Jak? Myślę o nim dwadzieścia cztery na dobę. Wszystko kojarzy mi się z nim, wszystko-trzęsłam się od płaczu. Kiedy to wszystko się skończy? Nieprzespane noce, dni pełne łez. Kiedy będę szczęśliwa? Kiedy będzie przy mnie Hazz?
_________________________________________________________
Oczami Zayn'a
Nie powiem jej prawdy, nie mogę. Z czasem wszystko się ułoży, a gdy jej powiem znienawidzi mnie i wróci do Anglii narażając życie swoje i Phoebe.
-Będzie dobrze-powiedziałem i przytuliłem ją. Czułem jak się trzęsie. Naprawdę boi się o Styles'a. Ale to tylko i wyłącznie jego wina. Sam doprowadził do tego, że Zu musiała uciekać. Ja mam tylko zapewnić jej bezpieczeństwo.
-Nic nie będzie dobrze-krzyknęła i uciekła z płaczem
__________________________________________________________
Oczami Zoe
Płakałam siedząc w kącie. To była ta chwila w której nie chciałam z nikim gadać, chwila w której miałam dosyć wszystkiego i wszystkich. Nienawidziłam ich obojgu. Nienawidziłam Zayn'a za to, że nie mówi mi prawdy i Harry'ego za to, że nie ma go przy mnie. To wszystko mnie już po prostu przerasta. Wstałam z ziemi i najciszej jak umiałam wyszłam z domu. Szłam bez celu po ulicach Miami potykając się o ludzi, których nie znam i nie chce poznać. Mam dosyć. Nie chce tak żyć. Doszłam w końcu do jakiegoś parku w centrum miasta. Znalazłam wolną ławkę z daleka od osób przepełnionych szczęściem. Nie wiem gdzie jestem, ani jak wrócę do domu a raczej marnej jego imitacji. Mój dom jest w Anglii...w Londynie...przy Harry'm. Wyciągnęłam z kieszeni telefon od Zayn'a i wpisałam numer, który wydawał mi się należeć do Harry'ego
"Zamykam oczy i widzę twój uśmiech. Twoje duże wargi uformowane w uśmiech. Twoje dłonie na moich plecach. Dotykasz w końcu moich ust. Ogromny dreszcz przeszywa moje ciało. Czuję, że chcę trwać w tej chwili jak najdłużej." Wysłałam, czekając na odpowiedź, która nie nadeszła. Ból, rozpacz, nienawiść, tęsknota tylko to wtedy czułam. Wiedziałam, że nic już nie będzie takie samo. Moje życie już nigdy nie będzie takie jak kiedyś. A ja już nigdy nie będę tą samą Zoe Brown, którą byłam jeszcze rok temu. Zmieniło się wszystko. Będąc z Chris'em myślałam, że moje życie nie może być większym koszmarem...niestety może. Nie sądziłam, że będąc z osobą tak bardzo mi bliską będę tak cierpieć. Obraz Harry'ego klęczącego przede mną w Paryżu pozostanie w moje głowie na zawsze. Na zawsze będę kochała tylko i wyłącznie go. Wysłałam ostatnie "Kocham cię" do Stylesa i wyłączyłam komórkę. Nie znoszę swojego życia takim jakim jest teraz. Chce się obudzić z tego przerażającego snu i zobaczyć kochanego loczka leżącego obok. By nie było już zmartwień, nie było kłapaków. By była tylko nasza trójka. Ja, Harry i Phoebe.
_____________________________________________________________
Oczami Harry'ego
 Kolejny SMS od Zoe. Co mam jej odpisać? "Też cie kocham", "też tęsknie"? Do tego wszystkiego jakiś chuj zmienił moje hasło na poczcie. Na pewno pisała...no sto procent, a ja nie dowiem się co. 
-Harry-usłyszałem głos Julie za moimi plecami
-Tak-próbowałem powstrzymać łzy
-Przyszedł list do ciebie. Z San Diego 
Szybko wstałem i odebrałem kartkę od dziewczyny, która po chwili wyszła. 
"Harry
Nie będę długo pisać, chce ci tylko powiedzieć, że jestem tu szczęśliwa. Nic nam nie jest, ale lepiej będzie jak o nas zapomnisz. Załatwisz sprawę z Chrisem i zapomnisz o mnie i Phoebe. 
Zoe"
Czytając to nie wierzyłam. Ona nie mogła tego napisać. Przecież ona zawsze pisze "zegnaj" na końcu i stawia buźkę. To nie mogła być ona. Nie napisałaby, żebym zapomniał. Nie mogłaby. Miałem dosyć wszystkiego.Wydarzenia ostatnich dni rozrywały mnie od środka. Nie wytrzymałem. Łzy zaczęły spływać po moich polikach. Tak bardzo ją kocham. 



------------------------------------------------------------------------------------
I jak podoba się? Pisany na szybko więc wiecie. Trzy rozdziały w 2 dni...WOW. Ręce bolą mnie od stukania w klawiaturę :D Mam nadzieję, że Was się spodobało i będzie dużo komentarzy. Po prostu napiszcie co sądzicie i kliknijcie OPUBLIKUJ. Usunęłam te debile kody już dawno...chce wiedzieć co myślicie i czy zauważyliście jakiś "błąd" pisze błąd, ale on nim nie jest. Za kilka rozdziałów będziecie wiedzieć o co mi chodzi
Podziękowania dla Dagmaru za to ----> klik dawajcie lajki 
Kocham
Kasia





sobota, 19 października 2013

Rozdział 73

Jadąc na lotnisko wierzyłam, że Harry tam będzie, że poleci z nami. Gdy dojechaliśmy zrozumiałam, że to tylko moja wyobraźnia. Nie wiem gdzie jest. Nie wiem czy żyje. Nie odbiera telefonów. Nie odpisuje na SMS'y...nie daje znaku życia. Ale obiecał, że przyleci następnym lotem...wierzę mu.
-Zoe musimy iść-pośpieszał mnie Zayn
-Idę-ruszyłam za nim w stronę lotniska. Nawet o tej godzinie było pełno ludzi, niektórzy wyglądali jakby lecieli tam w poszukiwaniu szczęścia inni jakby chcieli tam przed czymś uciec...tak jak ja. Nie wiem czy jeszcze kiedyś zobaczę moich przyjaciół. Nie wiem czy żyją. Właśnie zorientowałam się, że nie wiem nic prócz tego, że wyjeżdżam...bez Harry'ego. Czuje jednak, że gdy jutro obudzę się w Miami on będzie przy mnie, cały i zdrowy.
-Spóźnimy sie na samolot jak będziesz tak wolno szła
-Nawet nie wiesz jak bardzo bym tego chciała-powiedziałam bardziej do siebie
Ruszyłam szybciej w stronę, w którą szedł Zayn. To on załatwił wszystkie formaliści związane z lotem. Skąd on miał mój paszport?
-Skąd to masz?-zapytałam gdy odszedł od okienka?
-To podróba
-Co?-zapytał i wzięłam dokument do ręki. Lily Brand
-Ostrożność. W Stanach możesz używać twojego prawdziwego dowodu.
-Kiedy mamy samolot?
-Za pół godziny
-Idę kupić wodą
-Daj mi Phoebe
Podałam mu dziecko na ręce. Od początku dobrze zajmował sie moja córką. Patrząc na nich podeszłam do maszyny z napojami. Nacisnęłam przycisk a woda wyleciała z automatu.
-Chyba jest głodna-powiedział gdy mała zaczęła płakać
Wyjęłam w torebki, którą miała ze sobą Marry, butelkę z mlekiem
-Cichutko kochanie jutro tatuś będzie już z nami
Ciało Zayn'a spięło się gdy z moich ust wyleciały te słowa.
-Zayn no przyjedzie juto, prawda?
-Tak-powiedział spuszczając wzrok
Czy...czy on kłamie? Nie, nie może kłamać. Harry jutro popołudniu będzie siedział obok mnie w Miami.
-Samolot do Miami odlatuje za 15 minut. Pasażerów prosimy o udanie się do odprawy
Nadal zastanawiając się nad słowami mulata ruszyłam w stronę drzwi. Zajęłam swoje miejsce i zapięłam Phoebe. Zayn siedział obok mnie. Wypytać go o to wszystko? Nie lepiej nie...a może.
-Zayn
-Tak?-spojrzał na mnie
-Powiedz mi prawdę...Harry przyleci do nas następnym lotem? Proszę powiedz mi prawdę. Przyleci?
-Nie Zoe. Nie przyleci
-Ale...-czułam, że zaraz wybuchnę płaczem
Nagle poczułam jak samolot startuje
-Powiedział to, żebyś leciała.
-Kiedy do nas dołączy?
-Nie wiem mała. Przysiągłem mu, że będę Was chronił i zamierzam dotrzymać słowa
-Oszukaliście mnie wszyscy-po moim policzku spłynęła pierwsza łza
-Zu przepraszam
-Nie mów do mnie tak
-Ale...
-Harry tak do mnie mówił
-I co ?
-I gdy tak mówisz przypominasz mi o tym, że go tu nie ma i nie wiem kiedy będzie.
-Przepraszam
-Przepraszam teraz nic tu nie zmieni, Zayn. Lecę na drugi koniec świata bez osoby, która jest drugą połową mojego serca i najgorsze jest to, że już nie mogę tego cofnąć, nie zawrócę tego pieprzonego samolotu.
Odwróciłam głowę i patrzyłam na zasypiającą córkę.
(kliknij i włącz to)
Zasnęłam. Po raz pierwszy od kilku miesięcy śniło mi się moje pierwsze spotkanie z Harry'm. Chłopak w kapturze, który siedział w ławce obok. Ten, który obronił mnie w parku. Ten w którym po raz pierwszy naprawdę się zakochałam. Byliśmy tacy szczęśliwi. Bez żadnych zmartwień i kłopotów. Tylko ja i on. to jak grał dla mnie w Walentynki w tamtym klubie. To jak budził się obok mnie i patrzył z miłością w moje oczy. Nie było tam bójek, narkotyków, broni. Było tylko szczęście. Takie życie zawsze chciałam mieć. Zawsze chciałam żyć inaczej niż żyje teraz, chciałam być kim innym, ale dla Harry'ego mogłam zmienić wszystko...i tak właśnie robiłam. On był, jest i będzie, całym moim światem. Ludzie mówią 'jak kocha to wróci" tylko co gdy na powrót będzie już za późno? Czy ludzie wiedzą co jest silniejsze, co wygra? Miłość czy...śmierć? Wiem, że Harry stanie kiedyś w moich drzwiach, tak samo nieoczekiwanie jak zrobił to Chris...tylko na jego powrót będę czekać.
____________________________________________________
Oczami Harry'ego
Siedzę właśnie na schodach prowadzących do domu Niall'a. Zaczynam żałować, że kazałem jej lecieć. Tak bardzo za nią tęsknię, a jeszcze bardziej gdy dochodzi do mnie, że nie spotkam jej przez najbliższy czas. Obiecałem jej, że polecą do San Diego najbliższym lotem, ale nie zrobię tego. Nie mogę. Gdy za kilka godzin wylądują zadzwonię do niej i wyjaśnię jej wszystko...abo nie, jak miałbym jej to powiedzieć? "Kochanie okłamałem cię dla twojego dobra. Nie wiem kiedy się zobaczymy"?
-Trzymasz się?-zapytał Louis, który właśnie wyszedł z domu
-Ciężko
-Stary będzie dobrze
-Kiedy? Miałem ją tak blisko a teraz jest na drugim końcu świata.
-Co jej powiedziałeś gdy się żegnaliście?
-Że wylecę z Londynu następnym lotem i spotkamy się w San Diego
-Ale ty...
-Nie lecę
-Okłamałeś ją?
-A co miałem zrobić? Gdybym powiedział jej prawdę nie poleciałaby. Zostałaby w Anglii i zabiliby ją i Phoebe.
-Zadzwoń do niej gdy dolecą
Pokiwałem przecząco głową nie mogąc wydusić z siebie ani słowa
-Dlaczego?
-Nie mógłby słyszeć jej głosu i zarazem mówić jej coś co tam bardzo ja zabili. Niech odpocznie. Gdy to wszystko ucichnie pojadę do Kalifornii
-A co jeśli będzie za późno? Co jeśli w jej życiu ktoś się pojawi? Co jeśli Phoebe do tego kogoś będzie mówić "tato" a gdy zobaczy ciebie powie "wujek Harry"? Co wtedy? Będziesz mieszał jej w głowie, tłumacząc dlaczego tak długo cie nie było?
-Lou to nie jest takie proste
-Wiem, ale znam Zoe zrozumie
-Ale czy wybaczy?
-Wybaczy
-Skąd wiesz?
-Wiem, że cie kocha a miłość wybaczy wszystko. Zrozumiała, że musi wyjechać...to też zrozumie
-A co jeśli nie?
-Harry czemu ty jesteś takim pieprzonym pesymistą, kurwa?! Idź teraz spać a gdy wstaniesz zadzwoń do niej. Pieprz różnicę czasu i odległość. Powiedz, że ją kochasz.
Nie chciałem już go słuchać. Wstałem i ruszyłem w stronę bramy.
-Gdzie idziesz?
-Nie musisz wszystkiego wiedzieć
-Jasne, tylko jak cię zabiją nie myśl, że będę zbierał twoje zwłoki tak jak Drake'a
-Pierdol się Louis-krzyknąłem i pokazałem mu środkowy palec
Muszę to wszystko przemyśleć...w samotności. Bez niczyje
go marudzenia. Wsiadłem do auta i odpaliłem silnik. Postanowiłem jechać do parku...nad jezioro...na tę ławkę na, która kiedyś zaprowadziłem Zoe. Tam myśli się najlepiej. Wiele się w tym miejscu zmieniło. Może to wszystko zmienia się tak jak nasze życie? Staje się szare i bezużyteczne? Usiadłem na ławce i wpatrując się w gwiazdy myślałam o sprawie, która od dawna nie daje mi spokoju. Zoe też patrzy teraz pewnie w to niebo i myśli o tym samym o czy teraz myślę ja.






--------------------------------------------------------------------------------
Drugi rozdział dzisiaj? WOW sama sie tego ni spodziewałam, ale do moich rodziców przyjechali znajomi aja nie mam co robić więc siadłam i napisałam :D podoba wam się. Zastanawiałam się czy dodać go dzisiaj czy jutro rano i postanowiłam, że poco mam czekać :) 
A więc proszę bardzo. 
Komentujcie ten i poprzedni rozdział 
Dzisiaj jedna z moich czytelniczek założyła fp o mnie jako blogerce (nie wierze <3) i jest już 50 lajków. Dziewczyna ma ze mną ciągły kontakt więc jest na bieżąco. Dawajcie lajki :)

Rozdział 72




Weszliśmy do środka. Wszędzie roznosił się smród alkoholu i marihuany. Mocniej ścisnęłam rękę Harry'ego gdy po środku wielkiej fabryki dostrzegłam ich...GreenS. Jak Molly śmie się tu pokazywać? Pewnie chce dobić Drake by poległ, ale ja na to nie pozwolę. Nie pozwolę by przez nich ginęły bliskie dla mnie osoby. Puściłam dłoń chłopaka i podeszłam do Parkera.
-Nie daj się -wyszeptałam
-Ona tam jest z nim...
-Zabij go za to co zrobił...zniszcz go by pokazać Molly, że jesteś lepszy. Pomyśl ile zniszczył...pomyśl ile zmienił...pomyśl jak zranił.
Widziałam wściekłość, ból i furie w jego oczach. Pokona go...jestem tego pewna.
- Zaczynamy-krzyknął Chris.
-Drake i Dean...będzie grubo-zaśmiał się James
Chłopcy wyszli pomiędzy nas. Rozbawienie na twarzy przeciwnika nie znikało. Śmieszyło go to jak Drake cierpi.
-Molly jest niezła, prawda-drwił Dean
Parker zadał pierwszy cios. GS śmiali się z jego nietrafnego zamachu.
-Drake pamiętasz?!-krzyknęłam
Wtedy obudziłam w nim demona. Rzucił się na rywala. Zabije go, jestem pewna, że go zabije. Muzyka dudniła w głośnikach i mieszała się z krzykami i śmiechem. Śmiali się, gdy ja miałam ochotę płakać. Chłopak zadawał cios za ciosem aż powalił Deana na ziemie
-Teraz jesteś tam gdzie twoje miejsce
Brat Jamesa stracił przytomność. Wyjdzie w tego? Jeśli tak to długo będzie dochodził do siebie. Drake był niczym kat...bezlitosny i niewspółczujący.
Nagle Harry puścił moją dłoń.
-Harry
-Teraz ja
Łzy od razu nabrały się w moich oczach. Nie chciałam widzieć go jak walczy. Nie chciałam czuć tego bólu. Nie chciałam bać się czy przeżyje. Ostatni raz zamknął mnie w objęciach
-Gdy powiem uciekaj...masz biec-powiedział
-Uważaj na siebie i wygraj-wyszeptałam mu do ucha.
-Kocham cię
Ostatnie "kocham", które wypowiedział przed wyjściem. Totalna cicha. Zero krzyków, zero hałasu. Można było słyszeć oddechu każdych ze zgromadzonych.
-A więc zaczynamy zabawę- krzyknął Chris po czym zrzucił z ramion kurtkę . Głośna muzyka rozległa się w hali. Okrzyki wspierające Stonera rujnowały mnie do środka
-Harry! -krzyczałam
-On zginie maleńka-wrzasnął mój były
-Ale najpierw zabije ciebie-odpowiedział Styles i ruszył z jego stronę
Chris zadał pierwszy chybiony cios.
-To za to co zrobiłeś Zoe-powiedział Harry i uderzył go w twarz
-suka sobie zasłużyła -pluł krwią
Teraz dopiero zacznie się walka. Irlandczyk rozdrapał to co już zaczynało się goić. W Harrym obudził się potwór jakim kiedyś był. Wściekłość i furia gościły w jego oczach. Od bardzo dawna nie widziałam go tak potwornie złego. Czerń zalała jego oczy. Pięści zacisnął jeszcze szczelniej. Zamachnął się i trafił. Przeciwnik też oddał ruch. Nie odpuszczą. Styles cały czas krzyczał, że go zabije. Łzy spływały z moich oczu coraz większymi kaskadami. Runęli na ziemie.
-To za zniszczenie mi życia...to za zabranie nam Molly...to za zabicie Margaret-uderzał za każdym razem
-kim ona jest?-zapytałam Zayna który stal przy mnie
-To jest...a raczej była moja siostra
Co? Harry nigdy o tym nie mówił, ale o czym on mówi z własnej woli?
-I co opłacało ci się?!
-Tak-powiedział spokojnie Chris i przeturlał ich tak, że teraz to on siedział na Harrym i tłukł go po twarzy.
-Harry nie!!!-zdzierałam gardło
Gdyby nie Zayn podbiegłabym tam i oderwała ich od siebie.
-Zabrałeś mi ją!
-Ty nawet jej nie kochałeś! Powiedziałeś jej to kiedykolwiek?!
-Zamknij się
Widziałam, że Harry nie daje już rady
-Pomyśl o Phoebe-krzyknęłam
W mgnieniu oka mój ukochany nabrał sił. Odepchnął przeciwnika i na chwiejnych nogach wstał. Spojrzałam na wszystkich zgromadzonych, wszyscy wstrzymali oddech. Dean odzyskał przytomność był wściekły. Gdy Styles chciał zrobił kolejny ruch ten wyciągnął broń.
-Zrób jeden krok a ona zginie-przekrzykiwał muzykę, która nagle ucichła.
-Człowieku skończyłeś swoją rundę-Stoner był wściekły
-Chce ci pomóc. Zastrzelę ją. Zastrzelę ją.-Powiedział po czym strzelił w moją stronę. Malik zareagował w odpowiedniej chwili i odciągnął mnie.
-uciekaj Zoe!
-Harry!
-Zayn zabierz ją stąd!
Przyjaciel wykonał polecenie. Wszyscy uciekli obawiając się broń w rękach mordercy.
-Pozabijam was wszystkich.
Razem z Zaynem schowaliśmy się za jakimiś cegłami. Widziałam Julie i Louisa. Dziewczyna płakała przytulając chłopaka. Tommo spojrzał w moją stronę i pokiwał bezradnie ze smutną miną.
Zayn chwycił moją twarz w ręce.
-Jak powiem, że biegniemy, bez zastanawianie masz to zrobić Ok?
-Gdzie Harry?-mówiłam próbując powstrzymać łzy
-Nic mu nie będzie. To twardy gość.
Wyjrzałam zza ukrycia. Dean i Drake stali sami obaj trzymając broń. Nagle rozległ się strzał a Drake upadł. Johnson podszedł do niego i kopnął go w brzuch po czym uciekł. Nie słuchając zakazu Zayna podbiegłam do niego. Jego twarz, ubrania, wszystko było we krwi.
-Zoe uciekaj
-Nie zostawię cie tu. Przyjaciele sobie pomagają
-Mi już nie pomożesz. Powiedz Molly, że nadal ją kocham-powiedział i zamknął oczy. Odszedł. Moje ręce były całe czerwone kiedy próbowałam go ocucić. W pewnej chwili poczułam czyjąś dłoń na ramieniu,ciągnącą mnie do tyłu. Zayn. Uklęknęliśmy w bezpiecznym miejscu, po czym dobiegł do nas Harry.
-Harry co się dzieje? Ja chce stąd iść. Chodźmy-ciągnęłam go za rękaw kurtki, ale on nadal stał w miejscu-Harry....chodź-płakałam jeszcze bardziej.
-Zayn cię stąd weźmie i zabierze ciebie i Phoebe do...
-Nie! Lecisz z nami!
-mówiłem ci coś na ten temat! Przylecę następnym samolotem przysięgam.
-Obiecujesz?
-Tak
Przybliżyłam się do niego i pocałowałam go w usta po czym mocno po raz ostatni do niego przytuliłam. Odbiegłam unikając strzałów. Dziewczyny siedziały razem w kącie. Julie płakała, Danielle o dziwno nie. Pewnie dla niej to normalne. Weszliśmy do auta i z piskiem opon odjechaliśmy. Myślałam, że jesteśmy bezpieczni, ale to był dopiero początek. Ktoś nas ścigał. Malik próbował ich zgubić, ale cały czas byli za nami. Rozległ się pierwszy strzał i dźwięk rozbitej tylnej szyby.
-Zayn!
-Cicho zaraz ich zgubimy.
Powiedział i zawrócił auto w przerażająco szybkim tempie. Zobaczyłam prze sobą tory i zamykające się szlabany. Chłopak przyspieszył
-Zayn nie!
Nie słuchał. Jechał jeszcze szybciej. Wyłamał zapory i przejechał tuż przed nadjeżdżającą lokomotywą
-ty jesteś nienormalny?!
-mówiłem, że ich zgubimy. Teraz do Martina.
-Wiesz gdzie on mieszka?
-Tak-zatrzymał się pod ceglanym domkiem-to tu
Wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam do drzwi.
-Tak?
-Jestem Zoe. Jest Marry? Ja po Phoebe
Weszłam bez pozwolenia
-Marry!
-Tu jestem. Gdzie Harry?
-W domu. Jestem z Zayn'em. Wezmę już córkę
-Twoje ręce-spojrzała na moją dłonie czerwone od krwi Drake
-To...farba. Wszystko jest ok-kłamałam jak nigdy
Wzięłam małą i wybiegłam.
-Gdzie teraz?
-Lotnisko.
-Lecimy do San Diego?
-Nie, do Miami
-Ale przecież...-Harry wie.Tamci będą nas szukać w San Diego a my będziemy po drugiej stronie kraju.





-----------------------------------------------------------------
Podoba się? Obudziłam się w nocy i nie mogłam spać...więc napisałam rozdział. O 1:36 go pisałam :D
Jeśli chcecie byc informowani o rozdziale to w zakładce INFORMOWANI dawajcie swoje aski bądź twittery. Będę udostępniać tylko na asku i tt (u mnie i u was) na facebooku już nie.


Kocham
Kasia
xx

środa, 16 października 2013

Rozdział 71

_____________________________________________
Oczami Harry'ego
Nie skoczyłbym....a może. Nie, nie zrobiłbym tego Zoe. Wiem, że to było głupie, ale jak inaczej miałem ją przekonać do wyjazdu? 
-Wrócisz do domu? -zapytałem gdy staliśmy w windzie
-Nie 
-Ale przecież...
-Chcę jechać jutro z tobą na walkę-przerwała mi w połowie
-Nie!
-Nie krzycz na mnie! Pojedziemy bez Phoebe, Marry się nią zajmie na ten czas
-To jest niebezpieczne
-Życie jest niebezpieczne. Czemu cały czas mówisz, że czegoś nie mogę bo to "niebezpieczne"? 
-Martwię się o ciebie
-Nie sądzisz, że przesadzasz?
-Nie 
-A ja tak
___________________________________________
Oczami Harry'ego
Pojadę choćby nie wiem co, będę tam z nim. Muszę.
~*~
Dotarliśmy właśnie pod dom Marry. Zaraz pewnie się zacznie, "dlaczego tak po prostu wyszłaś, nie mówić o co chodzi?". Weszliśmy do salonu. Ciotka siedziała na kanapie z Phoebe na rękach. Harry podszedł do niej i zabrał jej małą. O co u chodzi?
-Zoe -zaczyna się-było tu dwóch chłopaków pytali o ciebie
-Pewnie Liam i Zayn-powiedział Harry
-Nie ich bym poznała. Przedstawili się. To był jakiś Peter i Ch...
-Chris-powiedziałam cicho
-Tak, pytali czy jesteś w domu. Powiedziałam, że gdzieś wyszłaś i będziesz za godzinę...równiutko przyjechaliście-uśmiechnęła się, nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji. Skąd oni wiedzą gdzie jesteśmy? Śledzą nas?
-Zoe...-wyszeptał
Harry
-Słuchaj ciociu. Wyjaśniliśmy sobie wszystko z Harry'm i wracam już do domu. Miło było się spotkać
-Tak szybko? Miałaś być tu kilka dni
-Niestety, a poza tym dzisiaj przyjeżdża moja przyjaciółka
Pobiegłam do sypialni i zabrałam nasze rzeczy. Harry czekał z Phoebe przy drzwiach.
-Gotowa?-próbował ukryć strach
-Tak
Wyszliśmy żegnając się z straszą kobietą.
-Oni nas śledzą-powiedział dając mi córkę na ręce
-Co teraz?
-Ja...
-Witam zakochaną parę-głos zza drzew przerwał mu w połowie. Było późne popołudnie, więc nie dało się dostrzec twarzy
-Ładnie razem wyglądają prawda? Pieprzona rodzinka-ten głos pamiętam z najstraszniejszych koszmarów. Chris. To on i Peter czekali na nas pod domem ciotki Marry.
-Zoe wracaj do domu-słowa Harry'ego były ostre i głośne. Chciałam uciec, ale moje nogi wręcz przeciwnie. Nie ruszyłam się z miejsca.
-Zoe idź!-krzyknął
Nadal stała i patrzyłam się prosto w oczy tyrana. W pewnym momencie zrozumiałam co się dzieje. Uciekłam do domu, tylko po to, by po chwili wrócić bez córki.
-Po cholerę wróciłeś?!-krzyczałam patrząc na Stonera
-Zoe prosiłem cię o coś
-No wyjaśnij mi! Chcesz mnie zabić? Nie uda ci się to, ponieważ mam przyjaciół, którzy mnie chronią
-Przyjaciół? Gdzie oni są?!-drwił ze mnie, oglądając się dookoła
-Jedźmy może stąd. Ta stara jędza zadzwoni na gliny-zaczął Peter
-Za godzinę, tak mnie zawsze
Odeszli.
-Czy ty zwariowałaś? Mogli cię zabić
-Nie zabili-powiedziała dumna z siebie-idę po małą
-Jedziemy bez niej
-Że co?!
-Chcesz jechać z małym dzieckiem na walkę?
-Co?
-Słyszałaś. Za godzinę całe MoC ma być w fabryce.
-Chodźmy się przynajmniej z nią pożegnać
Harry pokiwał głową i poszliśmy z powrotem do domu.
-Przypilnujesz malej dwie godziny?-zapytał loczek
-Tak, ale...
-Musimy coś załatwić
Chłopak wziął córkę na ręce. Pocałował ją w czoło i przytulił do siebie. Nie wyglądało jakby żegnał się z nią na chwile a na wieki.
~*~
Wsiedliśmy do auta. Ale narobiłam. Walka, która miała być jutro odbędzie się dzisiaj. Harry wyjął telefon ze swojego płaszcza i zadzwonił do Lou
-Szykujcie się
-O co chodzi?-słyszałam głos przyjaciela w słuchawce
-Zoe namieszała. Za godzinę mamy być w fabryce. Powiedz Drake'owi, że walczy dzisiaj
-Ha...
Nie dał mu dokończyć, rozłączył się.
-Masz-dał mi urządzenia-dzwoń do Marry powiedz, że ma jechać do Martina
-Kto to Martin?
-Wujek Niall'a
-Mówiłeś, że nie masz rodziny
-Martin to nie jest moja rodzina. Nawet nie wie o moim istnieniu...tam będą bezpieczne
Trzęsącymi rękoma wybrałam numer cioci
-Ha...Hallo
-Zoe gdzie jesteście?
-Harry mówi, żebyś jechała do Martina
-Do Martina? Po co?
-Wytłumaczymy ci to...
-Kiedy?
-Niebawem. Proszę cię ciociu. Zrób to
-Dobrze
Zakończyłam połączenie gdy dojechaliśmy pod jakiś wielki budynek
-To tutaj?-zapytałam
-Tak. Reszta już jest-powiedział gdy z czarnego auta stającego niedaleko, wyszli chłopcy z Danielle i Julią.
-Jak powiem, że masz uciekać, uciekasz. Jak powiem, że masz zostać, zostajesz. Gdy powiem, że masz nie przejmować się mną, tylko ratować sobie, robisz to, rozumiesz?
-Harry
-Rozumiesz?
-Tak
-Masz trzymać się Zayn'a
Po jego słowach opuściliśmy auto. Chłodne powietrze otuliło moje ciało, ale w mgnieniu oka, ramie Harry'ego je zastąpiło. Przytulał mnie jakby to był to nasz ostatni uścisk. Czemu? Nic mu się nie stanie. Nie może.
-Zoe co ty narobiłaś?-Julie prawie wypalała dziury w mojej skórze swoim wściekłym spojrzeniem
-Zayn pilnuj jej jak to się zacznie
-Będę-widziałam żal w jego oczach. Co się do cholery dzieje?
-Harry-zatrzymałam go-obiecaj, że nic ci się nie stanie. Przysięgnij, że przeżyjesz
-Przysięgam -powiedział i pocałował mnie w usta i mocno przytulił. Julie z Louis'em i Dani z Li też się żegnali...tak jakby mieli już nigdy ... się nie spotkać?
Łzy zaczęły zbierać się w moich oczach gdy zaczynałam wszystko rozumieć. Żegna się. Naprawdę się żegna.

-------------------------------------------------------------------
--------------------------------
I jak podoba się? Chyba nie wyszedł bo na szybko pisałam, ale chciałam, żebyście mieli coś do czytania :D następny będzie najszybciej w piątek...jutro wracam do szkoły. Piszcie co sądzicie o rozdziale.
Kocham Was
Kasia

PODAWAJCIE ASKI I TT TAM BĘDĘ WAS INFORMOWAĆ O ROZDZIAŁACH....NIE BĘDĘ JUŻ PISAŁA NA FB 

Wyniki konkursu

Przed ujawnieniem wyników chciałabym Wam powiedzieć, że nie było łatwo wybrać. Nie wiedziałam kto prowadzi dany blog bo koleżanka mi skopiowała wszystkie maile i nie widziałam kto je przysłał. 
Oto link do dwóch, które najbardziej mnie zaciekawiły: 


Gratuluję :) 
A reszcie która niestety nie wygrała, chce powiedzieć "nie poddawajcie się i piszcie całym sercem" :) 





I jeszcze coś o co prosiłam was wczoraj....brakuje mi 300 lajków. Wiem, że gdyby każdy z was wszedł w link i dał lajki wygrałabym a bardzo mi na tym zależy. Błagam. Pomożecie? Roześlecie znajomym? To dla mnie ważne :*







BIORĘ UDZIAŁ W KONKURSIE I POTRZEBUJĘ WASZEJ POMOCY. DACIE LAJK DO MOJEGO KOMENTARZA? NAZYWAM SIĘ KASIA SZULC :) BRAKUJE MI BARDZO DUŻO LAJKÓW I MAM TYLKO JEDNE DZIEŃ. JEŚLI KAŻDY Z WAS DA LAJK MAM SZNASE. ZRÓBCIE TO DLA MNIE 
BŁAGAM O POMOC 
KASIA
XX

wtorek, 15 października 2013

Rozdział 70


_________________________________________        
Oczami Zoe
Zrobił to. Zrobił coś czego obiecał, że już nie zrobi. Wszczął bójkę...z własnym kuzynem. Nienawidzę go. I do tego wszystkiego Marry musiała to widzieć.
-Idź stąd-krzyknąłem mu prosto w twarz
-Chce porozmawiać
-Nie mamy o czym
-Owszem mamy
-Nie mamy.
-Chcę Ci powiedzieć, że wciąż Cię kocham. Że nadal niespokojnie biję mi serce, bo nie ma Cię przy mnie. Że wciąż, Twoje życie jest ważniejsze od mojego. Że tak przeraźliwie tęsknie za Twoim dotykiem. Zasypiam wpatrując się w pusty pokój.Wstaję tylko po to, by wieczorem znowu zatopić się we wspomnieniach. Chcę Ci powiedzieć, że każda życiowa funkcja traci jakikolwiek sens, gdy Cię tutaj nie ma. Słońce traci swój blask, a niebo błękitny odcień. Zoe nie możesz mnie zostawić
-Dlaczego nie chcesz lecieć z nami do Stanów?
-Mówiłem ci to już. Będą nas szukać.
-Po całym kraju? Oszalałeś?!
-Zoe błagam cię zrozum to w końcu
-Nie nie zrozumiem! Cały czas ulegam, ale nie tym razem! Pomyślałeś choć przez chwilę o twojej córce?! Co będę miała jej mówić gdy zacznie o ciebie pytać?! Gdy będzie pytać dlaczego jej koleżanki mają ojców a ona nie?! Co jej wtedy powiem?!
-Za dwa dni jest walka. Walczy Drake z Dean'em a potem...ja z Chris'em. Masz dwa dni, żeby powiedzieć mi, że lecisz, inaczej...
-Inaczej co?
-Myślisz, że wiedząc iż jesteś w kraju będę mógł normalnie walczyć? Jeśli powiesz mi, że zostajesz będę myślał tylko o tobie nie o walce...załatwi mnie.
Co mam teraz mu powiedzieć? Nie wyduszę z siebie słowa bez wylania łez.
-Zoe błagam wróć do domu-upadł przede mną na kolana.
Pokręciłam przecząco głową. Ciotki Marry już dawno z nami nie było.
-Proszę-powiedział ściszonym głosem
-Chcesz wiedzieć co czuję? -Totalnie zmieniłam temat-czuję ogromną pustkę wieczorami, kiedy przypominam sobie nasze spacery. Samotność, kiedy płaczę z byle jakiego powodu. Wiesz czemu? Bo oddalamy się od siebie. Kiedy ostatni raz przytuliłeś mnie bez żadnej przyczyny?
-Zoe wiesz jak teraz wygląda nasze życie. Niedługo to się zmieni
-Niedługo czyli kiedy? Ile osób w tym czasie zginie? Wiesz co? Nie wierze, że na bójkach się skończy. Doskonale znam Chris'a, wiem jaki jest. Nie podda się. Dopóki bije jego serce, będzie się mścił
-Więc zrobimy tak by już nie biło.
-Nie Harry! Chcesz znów kogoś zabić?! Przypominam ci, że masz wyrok w zawieszeniu. Wsadzą cię za najmniejsze nawet przestępstwo.

-Wróć do mnie Zoe, błagam.
Nie odpowiedziałam nic, uciekłam. Chciałam do niego wrócić, ale nie chciałam by było jak kiedyś. Siedząc z córką w pokoju, który przygotowała nam Marry patrzyłam przez okno. Harry nadal tam był, rozmawiał z ciotką. Dosyć tego, miałam tu odpocząć a nie płakać. Położyłam się z Phoebe na łóżku, mała zasnęła błyskawicznie. Ona jest taka śliczna. Naprawdę jest podobna do Harry'ego.
~*~
Obudziłam się bez ciała Styles'a obok siebie. A więc to prawda. To co stało się wczoraj. To, że w złości powiedziałam, że go nienawidzę i że z nami koniec. Świetnie. Zeszłam na dół do kuchni, gdzie starsza pani szykowała śniadanie.
-Witaj kochanie
-Dzień dobry, proszę pani
-Przestań, mów do mnie ciociu, albo po prostu Marry
Uśmiechnęła się do mnie ciepło na co ja odpowiedziałam tym samym.
-O co się pokłóciliście? Niall mówił, że to poważna. Macie jakieś problemy?
Nie powiem jej co się dzieje...nie mogę...nie potrafię.
-Nic takiego..po prostu...Harry jest zbyt nadopiekuńczy.
-Kocha cię to dlatego...jesteś głodna?
-Bardzo-uśmiechnęłam się
-A więc idź się przebrać a ja wszystko naszykuję
-Nie wzięłam ze sobą ciuchów
- W twoim pokoju w szafie jest kilka ubrań, które Jennifer kiedyś zostawiła. Powinny pasować
-Dziękuje
Poszłam do sypialni. Faktycznie, pół szafy ciuchów. Chwyciłam pierwsze lepsze ubrania i ruszyłam do łazienki.
~*~
-Phoebe jeszcze śpi?-zapytała gdy siedziałyśmy przy stole
-Tak, jest bardzo zmęczona
-Harry do ciebie dzwonił?
-Tak, ale nie chce z nim rozmawiać
-Powinnaś odebrać
Nagle jak na zawołanie mój telefon zaczął wibrować. Harry.
-No odbierz-mówiła cicho Marry
Niepewnie nacisnęłam zieloną słuchawkę
-Ha-Harry
-Londyn wygląda bajecznie z takiej wysokości
-O czym ty mówisz?
-Stoję właśnie na dachu najwyższego budynku w Londynie. Chodzę po krawędzi. Jedno małe podwinięcie nogi i po mnie. Wiesz czemu tu jestem? Nie chcesz wyjechać. A gdy zostaniesz... zginiesz. Nie chce tego widzieć, więc to ja umrę pierwszy. Równo o 10:00 poczuję się jak ptak. 310 metrów w kilka sekund. Przez tą chwilę będę myślał tylko o miłości do ciebie i Phoebe. Będę myślał tylko o Was. Nie o tym, że zaraz zginę...to wy będziecie w mojej głowie przez ostatnie sekundy życia. Żegnaj Zoe.
-Harry, gdzie ty kurwa jesteś?!-Przerażenie, ból, rozpacz to wtedy czułam
-Najwyższy budynek w mieście...10:00...skok
Rozłączył się. Spojrzałam na zegarek. 9:30 cholera!
-Gdzie-gdzie jest najwyższy drapacz chmur w Londynie?!
-London Bridge St. ale o co chodzi?
-Jak nazywa sie ten budynek?
-The Shard. Zoe powiedź o co chodzi?!
-Mogę pani auto?
-Nie masz prawa jaz....
-Mam...co prawda irlandzkie, ale mam-nigdy z niego nie korzystałam...ale jest
-O co chodzi?
Łzy zaczęły napływać do moich oczu.
-Harry
-Co Harry?
-Musze jechać!
Krzyknęłam i wybiegłam z domu. Odpaliłam starego, czerwonego garbusa i odjechałam. Ręce trzęsły mi się jak nigdy wcześniej. Łzy rozmazywały wszystko co znajdowało się dookoła. Wykręciłam numer do Niall'a
-Tak?-powiedział spokojnie
-Harry chce się kurwa zabić!
-Co?!
-Dzwonił do mnie. Jest na Shard London Bridge.
-Już jadę
-Nie!
-Tak!
-Kurwa nie! On to robi przeze mnie. Ja tam pojadę. Jak się zjawisz to cie znienawidzę, słyszysz?
Zegar wskazywał już 9:51 a ja stałam w korku. Do wieżowca została tylko jedna przecznica. Wysiadłam z auta i zaczęłam biec. Deszcz, który padał zmoczył mnie od stóp do głów. Byłam już przy budynku, kiedy drowie ludzi mnie zatrzymało.
-Mieszka tu pani?-Kamerdynerzy
-Tak-powiedziałam pewna siebie-zapomniałam parasola a zepsuło mi się auto.
-A więc witamy
-Dziękuje
9:57. Wsiadłam do winny i nacisnęłam guzik. Czekanie już mnie zabijało i do tego ta idiotyczna piosenka. Nagle drzwi się otworzyły. 9:59 Szybko pobiegłam na dach. Rozglądałam się dookoła. Minuta po 10. Matko kochana
-Harry!-krzyczałam zdzierając gardło-kurwa Harry!!!
W pewnym momencie spojrzałam w lewo. Był tam. Chodził chwiejnie po krawędzi. W ręku trzymał butelkę z piwem. Podbiegłam do niego i z całej siły odciągnęłam od przepaści. Przewrócił się a ja razem z nim. Rzuciłam się na niego i zaczęłam płakać jak nigdy wcześniej. Jak mógł chcieć się zabić?
-Zoe
Nic nie odpowiedziałam. Moje łzy mieszały się z deszczem.
-Zoe przepraszam
-N...Nie Harry. To...to ja przepraszam. Ja polecę do Stanów. Przepraszam cię.
-Ty mnie nie kochasz-był chyba naprawdę narąbany
-Co? Myślisz, że gdybym cię nie kochała, byłabym tu teraz?
-Zrobiłaś to bo nie chcesz być odpowiedzialna za moją śmierć
-Nie Harry! Jestem tu bo cie kocham, słyszysz?! Kocham cie najmocniej  na świecie i nic ani nikt tego nie zmieni! Pamiętaj!
Pochylił się nade mną i namiętnie mnie pocałował.






------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z dedykacją dla Juli :) Twoja przyjaciółka prosiła o dedykację dla ciebie. Prawdziwa przyjaźń to jedyna co nie umiera wcześniej niż my, pamiętaj :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zamiast robić zielnik pisze dla was rozdział :) Ze mną już lepiej chodź nadal mam gorączkę i kaszel. Mam nadzieję, ze rozdział się Wam podoba. Jeszcze wczoraj wieczorem nie wiedziałam, że coś takiego będzie...wymyśliłam na bieżąco i myślę, że dobrze wyszło. A Wy jak sądzicie?

poniedziałek, 14 października 2013

Mam pytanie

Mam do was pytanie. Czemu ostatnimi czasy tak mało komentujecie? :C Wiem, wiem powinnam się cieszyć, że cokolwiek piszecie, ale jest mi trochę źle, przykro...nie wiem. Napiszcie czemu nie komentujecie...możecie nawet z anonima :/ 

Rozdział 69


W końcu zasnęła. Całą noc gadaliśmy o tym co powinniśmy zrobić. Oczywiście do doszliśmy do porozumienia. Zoe jeszcze kilka razy mówiła mi, że mnie nienawidzi, jednak ja wiedziałem, że tak nie jest.
__________________________________________
Oczami Zoe
Czułam jak kładzie się obok i przytula mnie do siebie. Nie chcę wyjeżdżać...nie bez niego. Czemu nie może jechać z nami? Przecież Chris nie będzie szukał nas po całej Ameryce, prawda? Ale honor Harry'ego nie pozwalał mu tego zrobić...nie mógłby uciec przed przeciwnikiem. Leżąc w łóżku przypomniałam sobie, to co mówił, gdy się poznaliśmy, jak mówił, że powinnam się go bać. Podczas naszej kłótni czułam się tak jak wtedy...bałam się go. Dlaczego on się tak zmienił? Nie chodzi mi tu o narkotyki i alkohol, bo z tej zmiany się ciesze, ale czemu stał się tak nadopiekuńczy? Nie! Muszę to przemyśleć bez widoku jego twarzy. Wyszłam z łóżka
-Gdzie idziesz?
-Napić się
-Połóż się, przyniosę ci
-Nie trzeba. Śpij-pocałowałam go w czoło
W kuchni siedział Niall i pił herbatę. Bez słowa wzięłam kubek, nalałam do niego wody i stanęła przy chłopaku.
-Czemu nie śpisz?-zapytał
-Mam już tego wszystkiego dosyć Niall-w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.
-Mała nie płacz
-On chce, żebyśmy wyjechały. Jaką mam pewność, że jeszcze kiedyś go zobaczę? Ja tego nie chce. Chce odpocząć od wszystkiego. Pobyć z nim i Phoebe. Właśnie co ja bym jej miała mówić w Stanach gdyby zaczęła pytać o tatę? Kochanie, tatuś jest daleko, ale niedługo wróci? Miałbym mówić jej coś takiego sama w to nie wierząc? -zaczęłam mówić coraz szybciej, aż w końcu pękłam i zaczęłam płakać.
Horan przytulił mnie do siebie. Czemu lepiej rozmawiać mi z nim niż z Harrym?
-Chcesz odpocząć?
-Tak
-Harry mówił ci o naszej ciotce, która go wychowywała?
-Tak coś tam wspominał
-Ma ranczo na obrzeżasz Londynu. Jeśli chcesz mogę do niej zadzwonić i cię tam zawieść. Na pewno się zgodzi, żebyś pomieszkała z nią kilka dni.
-Haz się nie zgodzi
-Przecież nie musi o tym wiedzieć. Zostawisz mu kartkę. Kilka dni. Będziesz miała czas na przemyślenie wszystkiego.
Niepewnie pokiwałam głową, na znak, że się zgadzam.
-Najpierw napisz list a potem idź po małą. Ja idę zadzwonić do Marry.
Chwyciłam za zeszyt, który leżał na blacie a w szufladzie znalazłam jakiś czarny długopis
"Drogi Harry.
Sądzę, że przyda nam się kilka dni odpoczynku. Ty pewnie też tak uważasz. Muszę przemyśleć to i owo. To co teraz dzieje się w naszym życiu po prostu mnie przerasta. Wyjeżdżam. Nie szukaj mnie. Wrócę za kilka dni.
 Żegnaj.
Kocham Cię.
Zoe"
-Załatwione, ciocia już czeka-powiedział Niall
Zginając kartkę na pół ruszyłam w stronę sypialni. Po moim policzku spłynęła ostatnia łza. Położyłam list na mojej poduszce i zabrałam Phoe. Ubrałam córkę i chwyciłam w rękę moją kurtkę. Blondyn czekał już w aucie. Ocierając oczy z łez wsiadłam na tylne siedzenie. Odjechaliśmy. Brzydka angielska pogoda panowała za zewnątrz. Nie wiem czy dobrze jadę, ale jest już za późno na zmianę decyzji. Przecież to tylko kilka dni.
-Niall?
-Tak?
-Czemu to dla mnie robisz?
-Ale co?
-No to wszystko. Pozwoliłeś mieszkać mi w swoim domu i teraz to
-Rodzinie się pomaga. A poza tym wiem jakim jest Harry. Wiem, że potrafi wyprowadzić z równowagi każdego
-Dziękuje
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Harry. Świetnie
-Halo-powiedziałam jakby nigdy nic
-Gdzie ty kurwa jesteś?!
-Chcę odpocząć
-Jesteś w Londynie?
-W sumie tak
-Czemu wyjeżdżasz w środku nocy z dzieckiem i z Niallem?!
Chłopak za kierownicą chyba usłyszał jego słowa i szybko pokręcił głową
-Nialla ze mną nie ma!
-To niby gdzie jest?!
-Jak wstałam to wychodził do...do baru
-Kłamiesz!
-Zamknij się kurwa! Mam już tego wszystkiego dosyć! Twojej mani kontrolowania mnie 24 na dobę. To jest chore Harry
-Zoe-jego głos złagodniał
-Z nami koniec Harry
Słyszałam przeprosiny z jego strony, ale to było za wiele. Rozłączyłam się. Co ja zrobiłam?!
-Zoe -wyszeptał Niall
Zakryłam twarz rękoma z zaczęłam płakać...niewyobrażalnie płakać? Jak mogłam to zrobić?

_________________________________________________________________
Oczami Harry'ego

Ból, złość, wstręt do samego siebie...tak właściwie to sam nie wiem co czułem. Dziewczyna, która była całym moi światem po prostu mnie rzuciła. Ale to jest niemożliwe...za dużo ze sobą przeżyliśmy. Mamy dziecko, jesteśmy małżeństwem. Chwila...powiedziała, że jest "w sumie w Londynie", pewnie jedzie z Niall'em. Ten frajer zabiera ją do Marry. Chwyciłem klucze do samochodu i wybiegłem z domu. Nie patrzyłam na ograniczenia prędkości, pędziłem jak najszybciej przez miasto. Pół godziny stałem już pod domem ciotki. Samochód Niall'a też tam był. Nagle zobaczyłem jak mój kuzyn wychodzi z mieszkania. Nie mogłam się powstrzymać. Rzuciłem się na niego. Chwilę później Zoe i Marry też tu były
-Jak mogłeś?! Wiesz, że ja ją kocham!
-To czemu przez ciebie płacze?!
Popchnąłem go na ziemię i okładałem pięściami.
-Zabiję cie!-krzyczałem
-Harry!-moja ukochana-zostaw go
-Chłopcy uspokójcie się-starsza kobieta też próbowała interweniować...na marne.
Wystarczyła chwila nieuwagi by rolę się odwróciły, teraz to ja byłem torturowany przez przeciwnika. Ostatni raz uderzył mnie w twarz i krzyknął
-Zastanów się co ty kurwa robisz?! Chcesz je stracić?! Naprawdę chcesz już nigdy ich nie zobaczyć?! Pomyśl człowieku co ty robisz!
Wstał ze mnie. Patrzył na mnie z góry. Miał rację. Co ja robię. Chłopak wytarł twarz z krwi, pożegnał się z dziewczynami i odjechał. Podniosłem się z trawnika i spojrzałem na Zu. Podeszła do mnie.
-Kochanie-miałem nadzieję, że się do mnie przytuli
-Kochanie?! Czy ty oszalałeś?! Co ty zrobiłeś?! Pobiłeś własnego kuzyna dlatego, że chciał mi pomóc? Jak mogłeś?
-To co mówiłaś przez telefon
-Tak, to prawda. Z nami koniec!






--------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział dedykuję Oli C. która ma dzisiaj urodziny :) Wszystkiego najlepszego kochana <3
--------------------------------------------------------------------------------------------
Nie było łatwo, ale wzięłam kilka tabletek i napisałam :) Mam nadzieję, że wam się podoba. Dziękuje za 104 tys. wejść <3 Jesteście niesamowici
Mój ask
KOMENTUJCIE

niedziela, 13 października 2013

UWAGA

Dzisiaj nie dodam rozdziału, bo jestem chora i czuje się jakbym miała umrzeć...wszystko mnie boli :C Postanowiłam więc zorganizować KONKURS. Każdy kto prowadzi bloga ma szansę wygrać. 

Oto zasady:
1. na e-mail kasia695@onet.pl wysyłajcie mi "streszczenie" swoich blogów i link (nie będę czytać wszystkich rozdziałów, bo nie dałabym rady przeczytać wszystkiego). Możecie wysłać dodatkowo trailery...jeśli macie.
2. Blog musi zawierać przynajmniej 5 rozdziałów
3. W temacie maila napiszcie "KONKURS" 


Nagroda
Trzy opowiadania, które zaciekawią mnie najbardziej zostaną umieszczone w "Moja lista blogów" dzięki temu może przybyć wam trochę czytelników 

NA ZGŁOSZENIA CZEKAM DO 16 PAŹDZIERNIKA (ŚRODA)  


Powodzenia 
Kasia
xx 

czwartek, 10 października 2013

Rozdział 68

_______________________________________________________
Oczami Harry'ego

I co teraz?-zapytał Zayn wstając z kanapy
-Wiecie co ja o tym sądzę- odezwał się Louis
-Nie ma mowy, Louis-jak mógłbym się na to zgodzić
-Ja też uważam, że to nie jest najlepszy pomysł. Ona nie da sobie rady sama w Stanach-poparła mnie Julie
-Nie będzie sama
-Będzie z dzieckiem i chłopakiem, którego zna kilka miesięcy. Nie będzie z nią osoby, która jest dla niej wszystkim. Zapytajmy czy chce jechać
-Przecież ona się nie zgodzi-mimo, że Lou i Jul się kochali bardzo często się nie zgadzali...tak jak teraz
-Zgadzam się z Tomlinsonem. Zoe powinna wyjechać z Zayn'em do Ameryki. tam będzie bezpieczna-powiedział Liam
-Wy jej nie znacie. Z pewnością wpadnie w jakieś nowe gówno. A co jeśli kogoś tam pozna? Co jeśli Phoebe będzie uważała mnie za wujka a tamtego kolesia za tatę? Nie pozwolę na to. Tu też będą bezpieczna, damy radę je ochronić.
-A ty Zayn, co o tym myślisz?-zapytałem chłopaka zapatrzonego w ścianę
Malik stał i popatrzył na mnie przepraszającym wzrokiem. Jeśli on też powie, że moja żona i córka mają wyjechać z nim do San Diego, to chyba wybuchnę
-Hazz sam pewnie w głębi wiesz, że to jest najlepsze wyjście
-Nie kurwa! Nie puszczę jej tam! Nie możecie tego zrozumieć?!
Byłem zdruzgotany. Chciałem by były bezpieczne a jednocześnie nie chciałem by mnie zostawiły. To jest najtrudniejsza decyzja w moim życiu.
Nagle rozległ się dzwonek mojego telefonu. Niall. Pewnie chce wiedzieć czy coś wymyśliliśmy
-Tak
-Harry, przyjedź szybko
-Co się dzieje?!-niemal krzyknąłem
-Musisz coś zobaczyć.
-Z dziewczynami wszystko w porządku?
-Tak, ale Zoe...
-Zoe co?!-nie dałem mu dokończyć
-Jest przerażona. Siedzi z małą na rękach i płacze
-Czemu?
-Po prostu przyjedź....sam
Rozłączyłem się i w mgnieniu oka stałem już przy drzwiach. Rzuciłem szybkie "nara" i wybiegłem z mieszkania przyjaciela. Czego mam się spodziewać? Czemu Zoe płacze, a Niall karze mi przyjechać samemu? Co się do jasnej cholery dzieje?! Najczarniejsze scenariusze latały mi po głowie. Byłem wściekły, ae i przerażony. Po 20 minach stałem już przed bramą domu Niall'a. Zadzwoniłem do domofony, który w tamtej chwili miałem ochotę rozwalić gołymi pięściami.
-Horan to ja!
Drzwi od razu uległy. Wbiegłem do domu. Nigdzie żywego ducha.
-Zoe!-krzyczałem
-Jest w sypialni-powiedział mój kuzyn, który właśnie wszedł do salonu. Na rękach trzymał moją nowo narodzoną córcię
-Co się stało?
-Nie jest dobrze Harry
Ruszyłem w stronę pokoju gdzie była ma ukochana. Siedziała na łóżku, zalana łzami. W ręku trzymała kawałem papieru.
-Zoe?-mój głos był cichy i spokojny.
-Harry-gdy tylko mnie zobaczyła zaczęła płakać jeszcze bardziej, rzuciła mi się w ramiona. O co chodzi?
-Co jest? Hmmm? Kicia
-Oni....oni...-nie dokończyła, dała mi tylko kartkę, którą trzymała
-Kochana Zoe. Pewnie zastanawiasz się jak to możliwe, że żyję...albo już wiesz. Z pewnością masz mnie za psychopatę, ale ja tylko nie lubię gdy mi się ktoś sprzeciwia. Uciekłaś ode mnie...zły pomysł. Masz bardzo ładną córkę...Phoebe, tak? Byłoby szkoda gdyby coś jej się stało. A Harry. Uwierz mi znam go dłużej niż ty. Może go zmieniłaś, ale nie usuniesz jego przeszłości, nie wymażesz tego jaki naprawdę jest...narkoman, palacz, wandal, morderca...odeszłaś od diabła, żeby związać się z demonem. Zawsze wiedziałem, że nie wiesz co robisz. Powiedz swojemu chłopaczkowi, że za 2 dni rozpocznie się makabryczna zabawa....Chris-czytałem coraz ciszej
Spojrzałem na Zoe. Ból, strach i bezradność przepełniały jej oczy. Przytuliłem ją najczulej jak potrafiłem. Nie dam jej skrzywdzić...nigdy.
-Co to jest?
-Drake znal...znalazł to pod drzwiami. Oni wiedzą gdzie....gdzie jesteśmy-jąkała się i zachłystała łzami.
-Ciii
-Co teraz?
-Musimy pogadać-spuściłem wzrok na nasze splecione ze sobą dłonie
-O czym?-próbowała się uspokoić
-Nie mówiłem ci o czymś
-Harry
-Chłopaki chcą, żebyś wyjechała z Zayn'em do San Diego
-Nie ma mowy!
-Ja też tego nie chcę
-Ale...
-Zoe po tym-wskazałem na list-po tym nie mogę nadal nie zgadzać się z ich decyzją. On jest skłonny do wszystkiego. Nie przeżyłbym gdyby coś wam się stało, słyszysz?
-Nie pojadę. Nie bez ciebie
-Zoe no!
-Kurwa Harry czy ty nic nie rozumiesz?! Jak ja sobie tam dam radę? Mam 19 lat. Nie mam wykształcenia, pieniędzy. Jak ty to sobie wyobrażasz?
-Dam ci pieniądze. Malik będzie wam pomagał
-Nie!
-Zoe kurwa mać!
-Nie będę ustępować na każde twoje słowo! Nie będę robić tego co chcesz!-uderzyła pięściami w moją klatkę-Nienawidzę cię! Jak możesz kazać mi wyjechać?! Jak możesz kazać zabrać mi ze sobą twoją córkę?! Jak?!
-Chcesz żyć? Chcesz żeby Phoebe żyła?
-Tak, ale nie kosztem ciebie!
-Dopilnuję żebyście były bezpieczne...nawet jeśli miałbym zginąć
-Ty idioto!
-Ja przynajmniej nie robię takich głupot jak ty! Zrozum. Ja nie chce dla nikogo źle-mój głos złagodniał.
Czułem się jakby ktoś wbił mi tysiące noży w serce. Pierwszy raz od bardzo dawna tak strasznie pokłóciłem się z Zu. Ze zrytą psychiką i gardłem usiadłem na łóżku. Teraz to z moim oczu polały się łzy.
-Ja chce żebyście żyły długo i szczęśliwie
-Myślisz, że bez ciebie to będzie możliwe?





---------------------------------------------------------------------
Z całego serca przepraszam, że ostatnio tak się obijam. Po prostu przez ostatnie 2 tygodnie już nie wyrabiam. Rano wstaje, idę do szkoły, przychodzę, obiad, lekcje, trochę wolnego czasu, kolacja i spać. Niczego bardziej nie pragnę niż piątku i prawdziwego odpoczynku. Chciałabym Wam jeszcze napisać DZIĘKUJĘ. Jest już tu prawie 100 tys. wyświetleń (WOW), a takiej liczby spodziewałam się po roku może dwóch a nie 6 miesiącach.
Także DZIĘKUJĘ i PRZEPRASZAM <3
KOMENTUJCIE ...usunęłam te kody i normalnie można komentować...może to was zmotywuje do pisania co sądzicie
Kasia