piątek, 28 lutego 2014

List od Zoe


                                                                Do Harry'ego

        Harry, Phoebe spytała mnie co bym powiedziała gdybym wiedziała, że mnie słyszysz. Powiedziałabym: kocham cię, tęsknie za tobą i wybaczam ci, że odeszłaś. Chyba tak musiało być, prawda? Los tak chciał. 
        Ty wiedziałeś, że tylko twoja śmierć jest w stanie nas uratować i dziękuję ci za to. Dziękuję za każdą sekundę w której byłeś przy mnie, przy Phoebe. Nie dotrzymałam danej ci obietnicy, płakałam na pogrzebie, przepraszam. Umarłeś przed dzień swoich 27 urodzin. Pustka w moim sercu po twoim odejściu jest wielka i wiem, że nic nigdy jej nie wypełni. Mam jednak przy sobie naszą córkę i Josh’a, nie jestem sama. Tak dawno nie widziałam się z resztą. Słyszałam, że Niall i Jen wzięli ślub i mają syna, jednak nigdy go nie widziałam. Boję się, że gdy spojrzę w oczy Niall’a zobaczę w nich ciebie i ponownie się załamię. Dostałam również list od matki Brian’a… nie żyje. Jako jedyny nadal maczał ręce w brudnych interesach, które go przewyższyły… a może to śmierć Sam tak na niego wpłynęła. Miał zawał. Przeżył 40 wiosen i nie wytrzymał. Zdjęcia nadal wiszą w naszym salonie. Często gdy jestem sama w domu siadam na kanapie i wpatruję się w wasze twarze. Ci którzy przeżyli są tak bardzo inni niż ci ludzie w ramkach. Chyba chcą zapomnieć o tym kim kiedyś byli. Wczoraj na ulicy spotkałam Annabeth. Zachowywała się zupełnie tak jakby mnie nie znała. W jej oczach pomimo tylu lat nadal nie zagościło szczęście. Nadal nie może pozbierać się po śmierci James’a. 
          Świat bez Was nie jest już taki sam. Wszystko wydaję się bardziej szare, nawet Phoebe to zauważa. Świat bez Was umiera. 

Kocham Cię
Twoja Zoe

niedziela, 16 lutego 2014

Pożegnanie i słowa podziękowania


Jest wiele świetnych blogów, które zyskały sławę i uznanie. Gdzieś na swoim etapie pisania chciałam by 
It's just a scar też to miało. Ponad setkę komentarzy, tysiące "fanów", ale wtedy wracałam do rzeczywistości i myślałam sobie: "Chyba ci odbiło, ty nigdy tego nie osiągniesz".
Do teraz chce by It's just a scar nadal ktoś czytał. Wiem, że sława blogów przemija wraz z Epilogiem, na ich miejscu pojawiają się nowe, lepsze wersje a o wcześniejszych już nikt nie pamięta. To chyba najgorsze wyobrażenie tego co może się stać z moim opowiadaniem. Każdy z Was pewnie wie, że Dark czy Cold czy inne tego typu ff będą sławne zawsze, bo co chwilę ktoś się na niego natyka, widzi napis "najlepszy blog ever" wchodzi w link i zaczyna czytać...ale kto będzie pamiętał o polskim, autorkom wymyśle durnej nastolatki? Nikt...bądźmy szczerzy. It's just a scar będzie może jeszcze przez chwilę w kręgu opowiadań wartych przeczytania, ale każdy z czasem z pudełka wywala stare, zniszczone zabawki i zastępuje je nowymi, lepszymi i bardziej wytrzymalszymi. W pewnym momencie w przyszłości dla IJAS nie będzie już miejsca w pudle. Już tylko pojedyncze osoby będą tu wchodzić, znów zaczną się "bawić". Czas płynie a my nic na to nie poradzimy.
Ciężko jest mi się z Wami żegnać, tym bardziej, że bardzo się do Was przywiązałam. Zawsze gdy tutaj wchodzę i widzę te tysiące wyświetleń myślę sobie gdzie bym była gdyby nie wy? Czy w ogóle bym pisała. Staliście się dla mnie przyjaciółmi, rodziną. Pisząc to mam łzy w oczach...opuszczam Was :'( Czuję się tak jakbym rozstawiała bliskie mi osoby i wyjeżdżała na drugi koniec świata...cholerne uczucie. Gdyby rok temu ktoś powiedział mi, że coś takiego mnie spotka pomyślałabym, że oszalał, wziął jakieś proszki, albo wręcz przeciwnie-nie wziął ich. Muszę przyznać, że były chwile w których chciałam rzucić to wszystko, bo miałam zwyczajnie dosyć, ale potem uświadamiałam sobie, że nie potrafię.
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytali mojego bloga...naprawdę wiele to dla mnie znaczy. Wiem, że są tutaj osoby, które są od początku...od 1 maja 2013 r. Wiem, że są tu ludzie, którzy dołączyli gdzieś w trakcie, ale są do teraz. Wiem, że nie ma osób, które odeszły gdy miałam chwile słabości i rozdziały nie były dobre. Każdemu z Was strasznie dziękuję. Mogłabym wypisywać Wasze imiona, ale chyba to jest niepotrzebne. KOCHAM WAS I BĘDĘ TĘSKNIĆ. Jesteście dla mnie cholernie ważni...Wy i IJAS. (czemu pożegnania są takie trudne?)
IJAS nie osiągnie sławy jaką osiągnął np. Dark...moje opowiadanie zyskało znacznie więcej.
It's just a scar zyskało Was.


Słyszę bicie jego serca, czuję jego oddech na mym policzku, widzę burzę jego loków. Jest tutaj? Do mojej głowy znów wróciło wspomnienie sprzed lat. Poznałam go 17 lat temu, gdy siedział krok ode mnie, gdy uratował mi życie. 17 lat...ponad 15 osobno. Kłótnie, rozstania, śmierć a ja nadal go kocham. Nadal jest w moim sercu. Wypełnia je ciepłem. To on nauczył mnie kochać, to on nauczył mnie żyć.
 ~ Ostatni fragment It's just a scar~

Kocham Was wszystkich
Kasia <333


PS. Nienawidzę pożegnań.



Każde spotkanie doprowadza do rozstania i tak zawsze będzie, dopóki życie jest śmiertelne. W każdym spotkaniu jest część żalu z rozstania, ale w każdym rozstaniu jest ta sama ilość radości ze spotkania. 
~Cassandra Clare~
Las stanął w wielkiej ciszy, jakby słuchał tych jej słów ostatnich pożegnania, jakby dziwił się w milczeniu, że może ktoś, co się w nim urodził i wychował, co żył z nim jednym uczuciem, co tyle łez w jego objęciach wylał, tyle przemarzył w jego ciszy - żegnać się i odejść - na zawsze; szukać lepszej doli i przyjaciół szczerszych  
~Władysław Stanisław Reymont~
 PSS. Jeśli chcecie mieć ze mną kontakt tutaj macie mojego fb (znaczy tego dla Was) facebook a jeśli dalej chcecie czytać moje opowiadanie tutaj macie mojego bloga Oblivion


I tak na koniec...macie film o którym mówiłam. 


Nie powiedzieliśmy sobie "żegnaj" lecz "do zobaczenia"
 

sobota, 15 lutego 2014

Epilog "Oto zegar wiszący na ścianie, Oto historia nas wszystkich"

Chwila, ten krzyk należał przecież do Harry'ego. Gdy ta informacja dotarła do mojego mózgu stało się coś czego tak bardzo się obawiałam. Serce stanęło mi na moment a po chwili zaczęło bić z poczwórną siłą. Byłam przerażona. W moich myślach kłębiło się tylko jedno pytani:"Gdzie jest Harry?" Nie wiedziałam skąd dobiega jego głos. Widziałam Phoebe trzymaną przez Kevina, kazałam mu ją zabrać, ale on nie zrobił nic. Chciałam biec do wyjścia z którego wydostała się moja córka, jednak Josh mi na to nie pozwolił. Nie mogłam zrobić nic. Prócz mojego krzyku i płaczu Phoebe nie było słychać nic.
-Harry!-krzyknęłam
Nagle zobaczyłam jak zza rogu wyłania się Hazz zgięty w pół. Trzymał ręce na brzuchu... co się dzieję?
-Harry?-zapytałam płaczliwym głosem
Chłopak spojrzał na mnie i osunął się na ziemię. Dopiero wtedy zobaczyłam nóż w jego ciele. Nastała cisza...tak potworna cisza. Z całej siły odepchnęłam od siebie Josh'a i podbiegłam do ukochanego. Jego twarz była niczym ściana. Blada i zimna. W jego oczach nie widziałam bólu, jedynie strach i troskę. W takiej sytuacji martwi się o mnie? To niedorzeczne, przecież leży tutaj z nożem w brzuchu. Nie wiedziałam co mam zrobić. To co wtedy czułam było niedopisania. Kiedy chciałam powiedzieć, że wszystko będzie dobrze do pomieszczenia wpadł Liam, Simon i...i nikt więcej. Gdzie Louis? Gdzie Sam? Gdzie Matt, James?  Zobaczyłam jak Payne biegnie w naszym kierunku, ale w ostatniej chwili został powstrzymany przed Andersona. Widziałam ich twarze zalane łzami i pełne tego pieprzonego smutku. Gdzie jest Brian? Przecież był z Harry'm. Nagle jak piorun wbiegł do pomieszczenia, jednak nie zbliżył się do nas. Bał się, że go zabiję?
-Harry-szepnęłam
-Bądź silna-powiedział cicho
"Bądź silna" co to może znaczyć?
-Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Nie w parku, w klasie. Pewnie myślałaś, że cię nie zauważyłem, ale jak można było cię nie zauważyć.
Uśmiechnąłem się przypominając sobie ten dzień. Siedziałam zaledwie dwa metry do niego. Nie widziałam by chodź na chwilę na mnie spojrzał.
-Od tamtej chwili wiedziałem...że będziesz moja, że będziesz dla mnie kimś ważnym.
Widziałam jak każde słowo, które wypowiada sprawia mu ból.
-Kocham cię, wiesz?-zapytał
-Oczywiście, że wiem-powiedziałam wycierając łzy
-Kiedyś powiedziałem ci, że nic nas na nie rozdzieli...nawet śmierć i chcę byś o tym pamiętała. Nie zapomnij o mnie.
-Nie umrzesz, słyszysz? Zaraz zawieziemy cię do szpitala i wszystko będzie dobrze. Pomogą ci.
-Tak samo jak pomogli Danielle?
-Harry
-Miałaś się przygotować na moje odejście.
-Tego nie da się zrobić. Czy ty mógłbyś przygotować się na to, że wyrwą ci serce z piersi? Że twój świat tak nagle straci kolor? Że nie będziesz słyszał śpiewu ptaków, tylko krzyki bólu i rozpaczy? Mógłbyś?
-Ty jesteś silniejsza ode mnie. Przychodź do mnie gdy stanie się coś ważnego. Opowiedz mi o tym. Tak bardzo chciałbym zobaczyć Phoebe gdy będzie już duża-uśmiechnął się patrząc na naszą córkę- zawołasz ją?
Ruchem ręki wskazałam gdy do nas podeszła. Josh zrobił to samo. Mała uklękła przed swoim ojcem. Patrzyła jak umiera. Harry złapał ją za rękę i pocałował w wierzch dłoni
-Kocham cie, skarbie.
Wszystkie emocje jakie kłębiły się w niej, pękły...jak mydlana bańka. Przytuliła się do niego zalewając, jego już i tak morką od krwi koszulkę, łzami.
-Nie płacz kochanie. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie. Nawet gdy nie będziesz mnie widzieć.
-Umierasz?-zapytała przez łzy
Harry pokiwał głową na znak, że to już prawie koniec. Dziewczynka pochyliła się nad nim i złożyła pocałunek na jego policzku. Z odejściem Harry'ego radziła sobie lepiej niż ja.
-Kto ci to zrobił?-szepnął Josh
-Ch...Chris- był już coraz słabszy
-Zabiję go. Możesz być tego pewny-oznajmiłam.
-Zoe nie mogę dopuścić to tego byście były same. Josh zajmie się wami
-Co? -spojrzałam na przyjaciela a na jego twarzy nie było ani grama zdziwienia. Wiedział o tym?
-On cię kocha. Od dawno. Zaopiekuje się tobą i Phoebe. Da ci bezpieczeństwo jakiego przy mnie nie miałaś.
-Przy tobie byłam bezpieczna. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie
Harry zaciągnął się powietrzem jakby nie było tu tlenu. Przybliżyłam się do niego i pocałowałam go w usta...ten ostatni raz.Złapał mnie za rękę i resztkami sił wyszeptał
-Kocham Cię
I zasnął...za zawsze. Jego klatka, która jeszcze przed chwilą się ruszała, zastygła jak kamień. Oczu, które niedawno wypełnione były zielenią, zostały zamknięte. Harry właśnie umarł.
-Mój plan w końcu się ziścił-usłyszałam krzyk Stoner'a
Nikt nie rwał się do walki. Zacisnęłam dłonie w pięści i spojrzałam na Harry'ego, który nadal kurczowo trzymał moją dłoń.
-Nie zginęliście na marne-powiedziałam patrząc w górę, zupełnie jakbym wypowiadała te słowa do tych, którzy odeszli.
Obróciłam głowę do tyłu. Niepokonani stali wpatrzeni w GS, którzy byli na schodach. Chris z tym swoim uśmieszkiem, który zaraz zniknie. Molly wtulona w Dean'a i Zayn z pistoletem w ręku. Nadal nie wiem po której jest stronie.
-Twój ukochany nie żyje-powiedział z uśmiechem.
-Ty zaraz też zginiesz!-krzyknęłam i wyciągnęłam przed siebie karabin.
Malik był jedyną osobą, która miała tam broń. Zaraz okaże się czy jest z nami, czy z nimi.
-Zayn strzelaj-rozkazał Stoner
-Chętnie-usłyszałam jego zachrypnięty głos
Byłam pewna, że odda strzał w moją stronę, on jednak strzelił prosto w głowę Molly. Ciało dziewczyny sturlało się po schodach. Dean nie myśląc o konsekwencjach swojego czynu pobiegł za mną. U podnóża schodów już czekał na niego Liam i Kevin. Teraz zostałam tylko ja i Chris. Podeszłam bliżej schodów i spojrzałam w te jego jebane niebieskie oczy.
-I co zabijesz mnie?-zapytał jakby był pewien, że tego nie zrobię-przecież ty taka nie jesteś
-Zmieniłam się wiesz. Teraz jestem w stanie zabijać i krzywdzić tak samo tak ty.
-Jesteś za słaba by to zrobić.
-Za Danielle, za Drake'a, za Matt'a, za Sam, za Louis'a, za Julie i za Harry'ego- powiedziałam i oddałam strzał prosto w jego serce.
Spojrzał na swoją klatkę a później na mnie. serio nie wierzył, że to zrobię? Nie musiałam długo czekać by jego ohydna osoba znalazła się u moich stóp.
-I za wszystkich ludzi, którzy przez ciebie zginęli-szepnęłam i strzeliłam jeszcze raz.
Dziś skończyło się moje piekło i zaczął prawdziwy horror. Życie bez Harry'ego na pewno nie będzie łatwe, ale obiecałam mu, że dam radę i tego zamierzam się trzymać. Ta cholerna pusta już zdążyła wypełnić moje serce.
Harry i Chris...anioł i demon...opiekun i tyran.

~*~

Wróciliśmy do Holmes Chapel. W Londynie opowiedzieliśmy wszystko policji. Wypuścili nas. Zrozumieli czego to zrobiliśmy. Straciliśmy szóstkę naszych. Louis, Matt, James, Sam, Lily i Harry nie żyją. Siedzenie bez nich jest gorsze niż samotność. Ta cisza. Nikt się nie śmieje. Nikt nie mówi nic by poprawić atmosferę. Jesteśmy ale równie dobrze mogłoby nas nie być. Dziś straciliśmy najbliższe nam osoby. Ukochanych i  przyjaciół. Ale każde z nas gdzieś w środku wierzy, że wszyscy tutaj siedzą. James ociera słone zły Annabeth, Louis siedzi razem z Julie, Danielle przytula się do Liam'a, Sam całuje w policzek Brain'a, Lily śmieje się z Eriką, Matt knuje kolejny dowcip, Drake mówi wszystkim o kolejnej wielkiej imprezie a Harry...Harry siedzi obok mnie trzymając Phoebe na kolanach i po prostu żyje.
-Harry...on...on chciała żebym pokazał Wam ten film go on zginie-powiedział Niall i wstał z kanapy podchodząc do telewizora.
Nacisnął mały przycisk a na ekranie pojawiła się twarz Styles'a.
-Cieszcie się jeśli to oglądacie, bo to znaczy, że żyjecie
Nagle obraz stał się czarny, lecz po chwili rozbrzmiała melodia i niebiański głos Harry'ego. Pojawiały się nasze roześmiane twarze. Nagranie Julie i Louis'a gdy jeszcze żyła.

"Oto zegar wiszący na ścianie,
Oto historia nas wszystkich,
Oto pierwszy dźwięk noworodka
Zanim jeszcze zacznie raczkować."


Słysząc jego słowa zobaczyłam nowo narodzoną Phoebe. 

"Oto wojna, której nie sposób wygrać,
Oto żołnierz i jego broń,
Oto żona czekająca przy telefonie,
Modląca się za swojego męża."


Nagrania z treningów...wtedy uczyliśmy się tego wszystkiego...by wygrać wojnę, której nie sposób wygrać.

"Zdjęcia z tobą,
Zdjęcia ze mną,
Powieszone na twojej ścianie, by świat je zobaczył."


Moje oczy zaszły złami gdy zobaczyłam zdjęcie z Paryża, ścianę z naszego salonu, całą naszą drużynę.

"Jesteśmy bokserami na ringu,
Jesteśmy dzwonkami, które nigdy nie dzwonią.
Jest taki tytuł, którego nie możemy zdobyć,
Obojętnie, jak mocno byśmy nie walczyli."



"Zdjęcia z tobą,
Zdjęcia ze mną,
Przypominają nam wszystkim, kim mogliśmy być.
Kim mogliśmy być,
Mogliśmy być..."


-Ci którzy teraz tam z wami nie siedzą patrzą na was z góry i cieszą się, że żyjecie. Kocham was ludzie
Ekran znów zaszedł czernią. Nikt nie powiedział ani słowa. Słychać było tylko przyśpieszone oddechy i dźwięk płaczu. Nawet Phoebe, która tak przeżywała śmierć Harry'ego nie odezwała się ani słowem.
-Więc odeszli-odezwała się Erika
-Odeszli-powtórzyłam
Nie wiem co wtedy uczyła. Jeszcze nigdy takie uczucie nie wypełniało mojego serca, która pewnie już dawno pękło. To nagranie...to to robił przez ostatnie tygodnie. Wiedział, że umrze. Wiedział, że po wojnie już nas nie zobaczy. Chciał, żeby cząstka każdego nas była na tej płycie, tego kto zginął i tego kto nadal tutaj siedzi. Szedł tam ze świadomością, że nie wróci. To to widziałam w jego oczach gdy się zegnał...bezradność. Przecież generał nigdy nie zostawia swoich żołnierzy. On też tego nie zrobił. Poległ na polu bitwy, nie poddał się. Oddał życie za mnie i Phoebe. Nie zrezygnował, bo widział, że śmierć naszych bliskich nie może pójść na marne. Odszedł, ale jakaś jego część zawsze będzie w moim sercu, nigdy go nie zapomnę. Zostawił mi kogoś, kto będzie mnie chronił, zostawił mi Josh'a. Pewnie cały swój plan obmyślił wtedy gdy z rozwaloną głową trafiłam do szpitala. Obiecałam mu kiedyś, że gdy nadejdzie właśnie ten moment nie będę płakać, jednak to wszystko jest ponad moje siły. Nie żyje tak wiele osób bliskich mojemu sercu. Już nigdy ich nie zobaczę. Nie zobaczę jak śmieją. Nie poczuję bicia ich serca, Nie będę czuła, że żyją. Wiem jedno, nigdy nie zapomną ich twarzy, nie zapomnę Harry'ego stojącego boso na plaży obok księdza i czekającego aż zrobię jakiś ruch. Ten widok pozostanie w mojej głowie i sercu na zawsze. Wierzę, że kiedyś się spotkamy, powiemy sobie "witaj" i przytulimy się jak starzy przyjaciele. Teraz nie powiedzieliśmy sobie "żegnaj" lecz "do zobaczenia". To nie koniec naszej historii. W naszej opowieści nie ma napisu " koniec" tutaj jest "ciąg dalszy nastąpi"

~*~

Minęło dokładnie 11 lat od śmierci Harry'ego. Josh bardzo nam pomógł. Mieszka z nami, ale nie jesteśmy razem. Kocham go-to fakt, ale nie umiałabym być z nim i myśleć o Harry'm. On to rozumie.
Dziś idę z Phoebe na cmentarz. Moja córka już nie jest małą dziewczyną. Wyrosła na naprawdę piękną dziewczynę. Harry byłby dumny.
-Mamo, dlaczego tata zginął?
-Chciał nas chronić. Byłyśmy dla niego wszystkim.
-Kochasz go jeszcze?
-Phoebe ja całe życie będę go kochać-powiedziałam gdy doszłyśmy do jego nagrobka.
Zdjęcie, które tam było zawsze kazało mi myśleć jakby teraz wyglądał. czy nadal miałby loki, dołeczki w polikach, tę cudowną chrypę.
"Nic nas nie rozdzieli, nawet śmierć" przeczytałam napis na płycie. Na pewno chciałby by te słowa się tam znalazły. Odpaliłam znicz i postawiłam go obok pięknych róż, które kupiła Pheobe.
-Cześć tato-usłyszałam szept córki- dostałam się do wymarzonej szkoły, wiesz. Tak bardzo mi ciebie brakuje
-Jedenaście lat a ja nadal myślę o tobie gdy zasypiam. Co noc widzę twoją twarz, czuję twoją obecność. Jesteś tutaj, ja to wiem
-Kocham Cię-przez chwilę wydawało mi się, że te słowa należały do Harry'ego. Znów usłyszałam jego głos.

 Ta śmierć, przy­jacielu, dot­knęła mnie bar­dziej, niż wszys­tkie, które przeżyłam dotąd. Ta śmierć do­tyczyła mnie bar­dziej. To ciało, tak mi zna­jome, że nieled­wie zda­wało się być ka­wałkiem mo­jego ciała, ma przysypać te­raz ziemia. Je­go głębo­ko osadzo­ne oczy, je­go wiarę w życie, je­go miłość.



---------------------------------------------------------------------------------------------------
I to jest...epilog. Wiem, że nie spodziewaliście się go tak wcześnie, jednak ja dobrze wiedział, że teraz się pojawi. Nie macie nawet pojęcia jak ciężko było mi napisać słowo Epilog  i kliknąć Opublikuj. To koniec. Historia Zoe i Harry'ego właśnie się skończyła :c Szczerze, to nie wiem co mam tutaj napisać. Ostatnie słowa Harry'ego i Zoe, ostatnie spotkanie z Niepokonanymi i moje z Wami. Łzy leją mi się z oczu, bo nie wiereę w to co działo się przez ostatnie miesiące. On czymś takim nie śmiałam nawet marzyć. Jutro dodam film o którym kiedyś Wam mówiłam i słowa pożegnania...ostatni raz powiem Wam jak bardzo Was kocham

Kasia
xx

wtorek, 11 lutego 2014

KONKURS :)

Hej. Wiem, ze pewnie zaraz bedziecie pytac kiedy rozdzial, ale ja Wam juz odpowiadam....nie mam zielonego pojecie, mam komputer w naprawie a ten post pisze z tablecie...dlatego te bledy :/
Konkurs bedzie polegal na tym, ze w dowolny sposob bedziecie musieli przedstawic wybranego bohatera lub wydarzenie opowiadania. Wiem, ze pewnie kazdy z Was ma jakis talent....wykorzystajcie to. Zdajcie sie na twoja ambicje. Jesli chcecie dowiedziec sie czy cos co wymysliliscie jest ok po prostu napiszcie do mnie e-maila lub napiszcie na fb (www.facebook.com/kasia.styles.5) Prace wysylajcie do 20 lutego JNA MOJEGO E-MAILA. Jesli macie jakies pytania (szczgoly konkursu) to piszcie w komentarzach.
Kocham Was
Kasia

piątek, 7 lutego 2014

Koniec IJAS to nie nasz koniec

Specjalnie dla Was założyłam sobie konto na fb z którego będę mogła się z Wami kontaktować :-) Będę dodawała tam cytaty z IJAS, zdjęcia i trochę o mnie,  ale główie chciałabym pisać tam z Wami :-)  No więc tutaj macie link i zapraszajcie www.facebook.com/kasia.styles.5
Nie pytajcie kiedy koniec IJAS bo nie wiem...wiem tylko, że koniec It`s just a scar toi nie nasz koniec

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 116



Harry spojrzał na mnie z pełnym niepokoju wzrokiem. Widziałam, że słowa Josh'a doprowadziły go do stanu w jakim od dawna go nie widziałam. W sumie, ja również nie wiedziałam co myśleć słysząc taki ton przyjaciela. Co zobaczyli? Czego byli świadkami? Co dzieję się tam, nad nami?
-Idziemy-Harry powiedział to z takim spokojem, że niemal uwierzyłam, iż go to nie ruszyło...prawda jednak była inna.
Zacisnęłam oczy chcąc pozbyć się wszelakich myśli, które nie uspakajały mojego serca. To miało być takie proste. Włamujemy się, włączamy alarm, zamykamy ich, odbijamy Phoebe i znikamy, ktoś chyba jednak wiedział, że złożymy im wizytę. Tym kimś był Chris. Poczułam jak Harry łapie mnie za rękę i prowadzi do windy.
-Gdy dam wam znak macie dokładnie 10 sekund by wejść i wyjść z pomieszczenia w którym jest wasza córka. 10 sekund-głos Jenn wydobywający się ze słuchawki odbił się echem w mojej głowie.
Gdy staliśmy w czwórkę w zamkniętym pudle wiozącym nas na pole bitwy zobaczyłam jak Sam chwyta rękę Brian'a i patrzy mu głęboko w oczy. Czyżby ona właśnie tak okazywała miłość, strach, złość? Dziewczyna, którą wtedy widziałam nie miała nic wspólnego z bezduszną morderczynią, za jaką w pewnym stopniu ją uważałam. Była niczym przestraszone zwierze otoczona ludźmi z którymi nigdy nie chciała się spotkać, zwierzę w miejscu z którego nie ma wyjścia. Szczerze, to doskonale wiedziałam co czuję, jednak mnie dopadło to dawno temu teraz już się nie boje, przynajmniej nie o siebie.
Durna muzyczka, która mimo wszystko wydobywała się z głośników w windzie przyprawiała mnie o wściekłość. Miałam ochotę zacząć płakać, krzyczeć, ale nie mogłam. Nie wtedy, nie tam. Musiałam być silna, każde z nas musiało. Gdybym choć na moment się poddała, zaczęła wątpić, wszystko by runęło. Nie mogłam sobie na coś takiego pozwolić.
-Josh gdzieś jesteście?-zapytał Harry
-16 piętro. Jen co z podsłuchem?
-Spodziewają się Harry'ego. Nie mają zielonego pojęcia, że Zoe żyję. Już ich zamknęłam, ale gdy się zorientują nie będzie już tak miło-"gdy się zorientują" powtarzałam w myślach
-Czemu oni nie wyszli gdy był alarm? Czemu zostali w biurach gdy tak naprawdę mogłoby się palić?-zapytałam
-Jennifer wysłała do nich wiadomość o próbnym alarmie. Stwierdzili, że to nie dotyczy ich...i zostali-wytłumaczyła mi Sam, która zdarzyła wrócić do swojego ciała
Nagle drzwi windy rozpostarły się. Wszyscy mieliśmy karabiny w gotowości. Mimo, że dziewczyna Niall'a panowała nad wszystkim musieliśmy mieć głowę na karku. W pewnym momencie gdy w mojej głowie szlajało się tylko pytanie "gdzie teraz" zza rogu wybiegli Josh i Lucas.
-Co jest?-zapytał Harry
-Phoebe-powiedział zdyszany Lucas-nie ma jej tam
-A Chris?-wydusiłam z siebie pełna niepokoju
-Jest na tym piętrze. Siedzi u siebie, ale wkrótce przecież będzie chciał wyjść-wytłumaczył Josh
-Gdzie może być Phoebe? Jenn namierzyłaś ją?-zapytała Sam do słuchawki
Wszystko co słyszałam to cicha. Może nie usłyszała pytania. Brian powtórzył słowa swojej ukochanej. Słyszałam oddech Jenn, wiedziałam, że nasz głos dobiegł do jej uszu.
-Jest naprzeciwko sali w której znajdują się...Chris, Dean, Zayn i Molly-szepnęła jakby każde słowo sprawiało jej ból
-Nie damy rady jej wyciągnąć-powiedział zrezygnowany Anderson
-Niby czemu?-widziałam, że Harry nie do końca wiedział o co mu chodzi...nie tylko on.
-Niby temu, że ściana biura Stoner'a jest szklana...zobaczą nas.
-Odciągniemy ich-powiedziała szybko Sam
-Co?-Brian spojrzał na nią jak na wariatkę
-Bri, musicie ją wyciągnąć. Nich James, Liam i Louis tu przyjdą. Simon i Matt są piętro wyżej,prawda? Oni, ja i Lucas narobimy hałasu, odciągniemy ich i wtedy wy zabierzecie Phoebe...i uciekniecie
-Przecież oni Was zabiją!-krzyknęłam cicho-musimy wymyślić coś innego
-Zoe nie ma czasu na nowy, lepszy plan-powiedział Luc
W mojej głowie kłębiły się myśli o których za wszelką cenę chciałam zapomnieć. Wyobrażenie sobie przyjaciół ściganych przez uzbrojonych po zęby członów GS, przyprawiało mnie o łzy. Oni już postanowili a ja miałam gówno do gadania. Nie interesowało ich to, jak wszystko może się skończyć. Mają gdzieś czy zginą, dla nich liczyło się teraz tylko życie naszej córki.
-Chłopaki wjedźcie na 16 piętro...szybko-rozkazał Hazz
-Harry może inaczej to rozegramy? Oni mogą zginąć
Czułam jak po moim policzki spływa pojedyncza łza. Harry podszedł do mnie i przytulił mnie całując w czoło. Sam widok broni zawieszonej na jego ramieniu łamał mi serce na miliony maleńkich kawałków. Zimna lufa była gotowa w każdym momencie wystrzelić z siebie kulę. Nagle usłyszałam charakterystyczny dźwięk nadjeżdżającej windy a chwilę później zobaczyłam Tomma, Payne'a, Johnson'a i Kevina.
-Kev nawinął się nam po drodze, więc przyszedł z nami-wytłumaczył Lou
-Ja, Zu, Brian, Josh i Kevin idziemy po Phoebe a wy...odciągnijcie ci-wytłumaczy Harry.
W jego głosie dostrzegłam niepokój tak wielki jak jeszcze nigdy wcześniej. Świadomość, że posyła przyjaciela na coś takiego pewnie niszczy go od środka. A więc czas się rozstać...na zawsze...Nie! Zoe nie mów tak! Spotkasz ich!
-Żegnaj-powiedział Liam podchodząc do mnie i przytulając mnie. Mimo tego co się dzieje na jego twarzy widniał uśmiech
-Nigdy nie mów "żegnaj", ponieważ "żegnaj" oznacza, że odchodzisz, a odejść oznacza zapomnieć. Do zobaczenia. Nie żegnaj, lecz do zobaczenia.
-Dzisiaj dołączę do Danielle-uśmiechnął się jeszcze bardziej-znów ją zobaczę
Pocałował mnie w policzek i odsunął się. "Dziś dołączę do Danielle"-kocha ją tak bardzo, że cieszy się z tego, że może zginąć...chce zobaczyć swoją ukochaną. Nie wiem nawet kiedy wpadłam w ramiona Tomlinsona. Czy on też chce spotkać się z Julie? Zawsze powtarzali, że najczęściej zapamiętuje się ludzi, którzy zginęli w walce i że Julie i Dan nie wybaczyłyby gdyby umarli inaczej i tak oto chcą odejść na polu bitwy...za miłość...za bliskich.
-Pozdrowię od ciebie Julie-szepnął
-Nie róbcie tego-powiedziałam łamiącym się głosem
-Dlaczego?
-One by tego nie chciały. Chciałyby żebyście umarli jako starcy w bujanym fotelu. Zróbcie to dla nich.
Louis spojrzał mi w oczy. Moje słowa były szczere i płynęły prosto z serca. Nie mogą umrzeć. Nie tutaj. Nie tak. Chłopak spojrzał na swojego przyjaciela, może zrozumiał sens wypowiedzianych przeze mnie słów. Pożegnałam się jeszcze z Sam, Lucas'em i James'em. Mimo tylu złych rzeczy jakie zrobił mi Johnson nie chciałam by coś mu się stało, jednak wiem, że kto jak kto, ale on nie wyjdzie z tego bez szwanku. Tamci nie wybaczą mu, że odszedł. Może nawet własny brat go zabije. W pewnym momencie już ich przy mnie nie było. Być może zobaczyłam ich ostatni raz w życiu. Może ich twarze zobaczę już tylko ułożone w drewnianych skrzyniach? A może za godzinę zobaczę ich roześmiane twarze, które cieszą się, że wygraliśmy wojnę? Nie wiem co nas czeka, nie wiem czy nam się uda...nie wiem nic.
-Zoe musimy iść-głos Harry'ego i jego ręka wprawiająca mnie w ruch momentalnie mnie obudziła. Rzuciłam się biegiem w ich kierunku. Przemierzaliśmy długi, niemal nieskończony korytarz kiedy nagle dobiegł mnie dźwięk głosu Jenn ktora informowała nas o otwarciu wszystkich drzwi i krzyk Sam, który miał zwabić GS w ich kierunku. Widziałam jaką walkę toczy w sobie Brian, ale nie poddał się, wepchnął nas do jakiejś sali w sekundę przed tym jak na korytarzu pojawił się Dean i Molly. Słyszałam ich głosy. Tak przeraźliwie blisko mnie. Niemal słyszałam ich oddech, ich bicie serca. Bałam się, że może już nas wyczuli. Węszą pod drzwiami jak psy a później wpadną tu by nas rozszarpać. Kiedy jednak Miller pokazał mi ekran telefonu na którym była mapa całego budynku i zaznaczone na niej osoby, moje obawy minęły, bo zobaczyłam, że dwa niesforne zwierzęta odeszły. Wyszliśmy z pomieszczenia i dalej szliśmy już jak najciszej się dało.
-Jak wy ich namierzacie?-zapytałam szeptem.
-E-maile, nie kasują ich a później idioci wszędzie chodzą z telefonami. Phoebe ma nadajnik w łańcuszku-wytłumaczył mi Hazz
-No właśnie nie wszyscy Styles!-na korytarzu rozległ się najbardziej przerażający krzyk jaki pamiętam.
Odwróciliśmy się jak na rozkaz i zobaczyliśmy Chris'a z pistoletem w ręce. Bez chwili zastanowienia zaczęliśmy uciekać. Broń w ręce tego sadysty, nie wróżyła nic pięknego. Dotarliśmy do rozwidlenia..."gdzie iść?" Myślałam.
-Kevin i Josh zabierzcie ją stąd-rozkazał Harry
-Nie, nie pójdę bez ciebie-ręce drżały mi jak opętane
Chris był coraz bliżej nas a ja za nic w świecie nie chciałam zostawić ukochanego.
-Wrócę....obiecuję. Przyprowadzę Pheobe. Zobaczymy się-rzucił po czym pocałował mnie w usta...ten ostatni raz i tyle go widziałam. Poczułam jak Josh ciągnie mnie za sobą a po chwili sama zaczęłam to robić. Biegliśmy na ślepo, to Brian-nie my-widział wszystkich w budynku. Nagle dobiegliśmy do wielkiej hali, nie było tam foteli, stołów, mebli. Jedyne co się tam znajdowało to jedni jedyne krzesło na środku, ale po co? Tak wielka sala i tylko jedno krzesło?! Z moich oczu mimowolnie poleciały łzy. Nie wiem gdzieś są teraz moi najbliżsi, nie wiem gdzie są ludzie łaknący mojej śmierci.
-Zoe, Zoe spokojnie, wszystko będzie dobrze-powiedział Josh przytulając mnie do siebie.
Czy on nie wie, że nic nie będzie dobrze? Próbowałam się uspokoić. Nagle zobaczyłam ją, szczęśliwą, biegnącą w moją stronę, niemal słyszałam jak krzyczy z radością, że mnie widzi. Jednak gdy usłyszałam krzyk bólu zmieniło się wszystko. Zobaczyłam jej odrapaną twarz, podkrążone i zapłakane oczy. W mojej głowie znów zabrzmiał krzyk słyszany przed sekundą. Chwila, ten krzyk należał przecież do....

------------------------------------------------------------------------------------------

Tak oto jest. Długi, długi i jeszcze raz długi :D Szczerze to strasznie mi się on podoba...nie wiem do końca czemu. Poprawiałam go chyba 3 razy, bo chciałam by był idealny. Wiem, że pewnie chcecie mnie zabić dlatego, że skończyłam w takim momencie no ale cóż... xD

Nie sądziłam, że dzisiaj go dodam, bo mam komputer w naprawie i dopiero teraz dorwałam się do laptopa kuzyna.NIECH KAŻDY Z WAS ZOSTAWI KOMENTARZ, JEŚLI JESZCZE JEST DO CZEGO.

Kocham Was
Kasia

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 115


Siedziałam na tylnym siedzeniu oparta o ramię Harry'ego. Ani na moment nie puszczałam jego dłoni. Wydawało mi się, że jeśli to zrobię on po prostu zniknie. Właśnie jedziemy na spotkanie z GS. Przed wyjazdem pożegnałam się, że wszystkimi...to było tak cholernie trudne. Patrzeć im w oczy i nie widzieć czy się jeszcze zobaczymy. Najgorzej było mi powiedzieć "do zobaczenia" Louis'owi i Josh'owi, bo to ich znam najdłużej. Harry dzwonił już do Chris'a by powiedzieć mu, że jest w drodze. Nie wspomniał tylko,że jedzie z nim cały gang. Zapewnił go, że Moc się rozpadło, bo tak jest...ale nikt nie mówił o Niepokonanych.
Czułam bicie jego serca, każdy oddech na moim policzku. Czułabym się jak w domu, przy kominku gdyby nie to, gdzie i w jakim celu jedziemy. Dziś nie ma słowa "litość", nie będziemy ich oszczędzać. Zabijemy ich wszystkich...Chris'a, Dean'a, Molly, Z...Zayn...co z Zayn'em? Nie poruszaliśmy jego tematu. Co jeśli inni obrali sobie za cel zabicie właśnie jego?
-Harry? Co będzie z Zayn'em?-szepnęłam i spojrzałam na jego tępo wpatrujące się w drogę oczy.
Pewnie dlatego nikt nie pozwolił mu prowadzić...zabiłby nas niczym dojechalibyśmy do Londynu.
-Nie wiem Zoe-spojrzał na mnie. Ból...to widziałam.
-Przecież nie możemy pozwolić by go zabili
-Masz jakieś dowody, że jest niewinny? Nie wiemy nic
Rozumiałam go i nie zamierzałam się z nim kłócić. Za dużo było tego jak na ostatni czas. Przytuliłam się mocniej do niego ramienia a on gładził moje włosy. Nie mam wpływy na to co każde z nas zrobi. Wszyscy musimy myśleć trzeźwo, nie możemy myśleć o ten misji jak o okazji do zemsty. Zayn jest w niebezpieczeństwie jak my wszyscy. Nie pomogę mu nawet gdybym bardzo tego chciała. Nie pomogę nikomu, bo nie potrafię pomóc nawet sobie.
-Wszystko będzie dobrze-Harry szepnął mi do ucha
Będzie dobrze powtarzałam w myślach. Przecież musi być dobrze. Przeszliśmy tak wiele, przebrniemy też przez to. Nagle z głośnika zaczęła ulatywać melodia na której dźwięk mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Pamiętasz?-zapytałam
-Twist n Shout...wypad do lunaparku-uśmiechnął się do mnie
Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj, siedzieliśmy na ławce w wesołym miasteczku i właśnie puścili The Beatles. Był to początek mojej "przyjaźni" z Harry'm i pierwsze wyjście razem. Pamiętam tę piosenkę, bo wtedy powiedział mi po raz pierwszy, że w moich oczach widzi to czego nie widział w oczach innych dziewczyn.
-Kocham cię-wyszeptał tak cicho bym usłyszała to tylko ja
Wyszeptałam, że ja również go kocham. Tak było, jest i będzie i nic ani nikt tego nie zmieni. Patrzyłam przed siebie nie mogąc nawet zmrużyć oczu. Louis siedzący z przodu co chwilę na mnie zerkał, pewnie by spojrzeć czy żyje. Jechaliśmy vanem Brian'a więc było nas tam ośmioro, ale nikt nic nie mówił. No oprócz mnie i Harry'ego którzy powtarzaliśmy sobie, że wszystko będzie dobrze.
-Brian wziąłeś zapasową broń, prawda?-zapytał Niall, który razem z Jenn siedzieli za nami.
-Nie, nie wziąłem...za kogo ty mnie masz Horan?
-Uspokójcie się-powiedział Josh-chciał tylko wiedzieć
-Młody nie takim tonem, ok?-syknął odrywając wzrok od jezdni
-Ale patrz gdzie jedziesz!-krzyknęli jednocześnie Harry i Liam.
Wszyscy są już tym zmęczeni i nie dziwie się temu jak się zachowują, ale powinni trochę przystopować i skupić się na akcji. To nie będzie jakaś bójka w opuszczonej remizie. To będzie wojna w środku miasta. A co jeśli...
-Harry co jeśli policja nas złapie? -zapytałam
-Nie zdążą-wyprzedził go Tommo
-Przez całe moje życie gliny mnie nie złapały...no oprócz tego jak zastrzeliłem William'a.
Na samą myśl tego potwornego dnia skręcało mnie w żołądku.

__________________________________________________________________________
Oczami Harry'ego
Widziałem jak ukradkiem na nią spogląda. Widziałem każde jego spojrzenie na nią. W normalnych okolicznościach moja pięść już dawno witałaby się z jego twarzą. Josh nadal ją kocha. Nie przestał. Ciekawi mnie czy ona też go kocha. W ciągu ostatnich dni w ogóle z nim nie rozmawiała, nie patrzyła nawet w jego kierunku. Gdyby coś do niego czuła siadłaby w środku by być bliżej niego, tymczasem siedziała przy szybie Może to dlatego, że chciała widzieć drogę każdej spływającej kropli deszczu. Może chciała być jak najdalej od reszty a może nie chciała by ktokolwiek widział pojedyncze łzy spływające po jej policzku. Jechaliśmy już dość długo a ona nawet mimo tego że ją namawiałem, nie usnęła. Zastanawia mnie jeszcze tylko jedno: czy zdążę jeszcze zobaczyć córkę? Wszyscy zrobią wszystko by ją chronić...no właśnie 'ją'. O ochranie Zoe nie było wzmianki, ale mam cichą nadzieję, że ci ludzie mają choć trochę rozumu i będą osłaniać siebie wzajemnie. Najbardziej obawiam się Simon'a. Wydaje się taki tajemniczy, ale Niall go zna a ja ufam swojemu kuzynowi.

~*~

Zoe spała trochę, ale gdy wjechaliśmy do Londynu byłem zmuszony ją obudzić. Serce waliło mi jak młotem gdy uświadomiłem sobie co się dzieje. Brain skierował się pod tą pieprzoną, korporacyjną norę w której się ukrywali. Chris był szefem tego wszystkiego. Ludzie z zewnątrz mieli ich za świetna firmę od telefonów, laptopów i innych gadżetów. Ja i reszta Mo...Niepokonanych znaliśmy prawdę. Ludzie pracujący tam byli osobami z długami, którym Chris niegdyś pomógł a teraz oni będą to spłacać do końca życia. Dziewczyny z recepcji to tanie dziwki potrzebujące kasy. Każda z nich spała z tymi frajerami. Ich sprzęty miały w sobie lokalizatory i czytniki dzięki którym mogli włamać się na konta bankowe i pobrać wszystkie pieniądze. Dzięki genialnym zabezpieczeniom nikt ich nie namierzył. Jedynym słabym punktem były kamery i sieć zabezpieczeń chroniących budynek. Nawet dziecko dałoby radę się włamać, tylko co dalej? Trzeba trochę pomieszać i to zostawimy Jenn.
-Jesteście gotowi?-usłyszałem głos Kevina w słuchawce, którą miał każdy z nas.
-Gotowi-powiedziałem ze spokojem-niech Lily już idzie-nie mieliśmy zamiaru czekać
Do Chrisa zadzwoniłem dwie godziny po naszym wyjeździe z domu więc mamy równe dwie godziny przewagi. Nagle zobaczyłem wychodzącą z czarnego BMW blondynkę. Pojechała nim razem z Matt'em...musiała w końcu wyglądać jak szycha.
-Zachowuj się naturalnie-powiedziałem wyraźnie by mnie usłyszała.
Poprawiła róg sukienki i weszła do budynku. Spojrzałem na Jennifer, która już mieszała w zabezpieczeniach.
-Jadę na górę. Uważajcie, jest pełno ochrony i kamer. Zasłaniajcie twarze.
-Weszłam-krzyknęła Jenn dając nam do zrozumienia, że to co miała zrobić jest zrobione teraz tylko czekać na odpowiedni moment
-James i Annabeth na miejsca-poinformował Louis również wychodząc z samochodu wraz z Liam'em. Oni muszą szczególnie uważać. Czajenie się tak blisko budynku gdy kamery nadal są włączone jest naprawdę niebezpieczne

_____________________________________________________________________________
Oczami Zoe
-Simon i Matt do środka-odezwał się Harry a ja patrzyłam jak ze srebrnego Vana wychodzi Simon a z BMW Matt.
Obaj ubrani byli w uniformy ochroniarzy, mieli podrobione legitymacje, więc bez problemu weszli do środka.
-Czysto-powiedział Sim-Josh i Lucas chodźcie. 
Oni mieli za to na sobie garnitury by nie wzbudzić podejrzeń. Zaraz za nimi z aut wyskoczyli Lena i Brian. Dziewczyna odnalazła samochód, którym wozi się Chris. Jak gdyby nigdy nic podeszła do niego i po chwili rozmowy z szoferem wyszła do środka. Przez słuchawkę słyszałam jak mu grozi a już sekundę później mężczyzna około 30 wyszedł z wozu. Nie miał nawet szansy krzyczeć. Brian przejął go dociskając mu lufę do brzucha.
-Peter, Niall idziecie-krzyknął Harry i wszyscy, którzy znajdowali się w naszym aucie nałożyli na twarze kominiarki, dla pewności, że facet od auta nas nie rozpozna.
Długo czekaliśmy na jakikolwiek znak życia. Zaczynałam się bać, że coś poszło nie tak, jednak po godzinie odezwał się głos Lily
-Pluskwa podłożona. Wracam
-Kamery wyłączone-rzucił zaraz po niej Simon
-Sam idziemy. Sarah zostajesz na straży-powiedział grobowym tonem Miller i odpalił samochód. Po chwili do busa wskoczyła Sam i odjechaliśmy kierując się na podziemny parking, gdzie mieliśmy czekać na kolejny rozkaz. Tylko co z Josh'em i Lucas'em? Czemu się nie odzywają? To oni mieli włamać się po pomieszczenia w którym była Phoebe
-Nie możemy dłużej czekać-szepnęła ciemnoskóra
-Jeszcze trochę -błagałam
-Nie ma czasu-powiedział Harry-Jenn zamknij ich i włącz alarm. Wykurzymy niepotrzebne osoby z budynku.
Byłam przeraża. W mojej głowie kłębiły się potworne myśli. Miałam wrażenie, że Jenn zaraz powie, że Josh i Lucas są tam gdzie nie powinni, albo Chris już coś im zrobił.
-Harry gotowe, ale...
-Ale co?!-krzyknął Harry
-Phoebe nie ma w sali 438
-Co?!
Spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach. Moje przeczucie mnie nie myliły. Phoebe nie ma tam gdzie powinna się znajdować
-Harry chodźcie tu-odezwał się zrezygnowany głos Josh'a.



----------------------------------------------------------------------------------------

Przez ten rozdział ledwo patrzę na oczy. Pisałam go w nocy i byłam tak strasznie zmęczona, ale pomyślałam, że muszę go skończyć...a dzisiaj ledwo żyję. Pod ostatnim rozdziałem myślałam, że będzie więcej komentarzy no ale tyle przecież też jest dużo :)

Chyba nadszedł ten dzień w którym muszę podać Wam mojego nowego bloga... <Link do Oblivion> Oblivion czyli Zapomnienie...mam tylko nadzieję, że nie zapomnicie o IJAS :D

Dobra wy tu czytajcie i komentujcie a ja idę nadrabiać angielski :/ (chyba się załamię)
Do ilu komentarzy dobijecie?