niedziela, 26 maja 2013
Rozdział 25
_________________
Oczami Zoe
Biegłam tak szybko jak tylko mogłam, lecz te kilka dni w zamknięciu dawały się we znaki. Zwolniłam. Po chwili poczułam jak Harry, przerzuca mnie przez ramię. Wybiegliśmy z budynku i bez chwili zastanowienia wskoczyliśmy do samochodu. Peter siadł na miejscu kierowcy a ja z Harry'm z tyłu. Słyszałam strzały które były oddawane w naszym kierunku. Przytuliłam się do Hazzy, chciałam żeby to wszystko się już skończyło. Pocisk trafił w tylne koło. Znacznie zwolniliśmy ale nie było nawet mowy o całkowitym zatrzymaniu się. Przez prawie pół Londynu jechaliśmy z flakiem. Nie przejmowało mnie to, że zaraz możemy zginąć. Najważniejsze było, że znów był przy mnie, ze znów mogę bezustannie podziwiać zieleń jego oczu. Chwyciłam dłoń chłopaka i trzymałam ją aż do momentu gdy podjechaliśmy pod nasz dom. Oczy same mi się zamykały. Poczułam jak samochód się zatrzymuje. Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do mieszkania. Peter odjechał. Chłopak bez problemu poradził sobie z drzwiami. Zawiesiłam ręce na jego karku gdy wchodził po schodach. Nie wydawał się być ani trochę zmęczony. Położył mnie na łóżku w swoim pokoju, tak właściwie byłam tam tak często, że można powiedzieć, że jest to również mój pokój. Czułam jak ktoś kładzie się obok. Otworzyłam oczy i ujrzałam to co chciałam, zobaczyłam jego piękne zielone oczy. Czuła się, jakby nic się nie stało, jakby wtedy nie wyszedł z domu, jakby wszystkie moje zmartwienia i troski odeszły. Nie odzywaliśmy się. Chciałam się do niego przytulić, ale krwawiące obtarcia na rękach nie pozwoliły mi tego zrobić. Ten przeszywający ból był potworny. Chciałam wstać, ale Harry jednym lekkim ruchem ręki, powalił mnie na łóżko. Sam stał i wyszedł na chwilę. Bałam się choć na sekundę zostać sama. Po chwili wrócił, trzymając w jednej ręce apteczkę, w drugiej jakieś moje ciuchy a pod pachą niósł wodę cytrynową...moją ulubioną. Usiadł na skraju łóżka, wręczając mi napój a ciuchy kładąc na fotelu. Szukał czegoś w koszyku. Wyciągnął bandaż, plastry, wodę utlenioną i kroplówkę. On miał tam chyba wszystko
-skąd to masz? -Zapytałam i wskazałam na kroplówkę
-Moja mama była pielęgniarką, jej koleżanka co jakiś czas przynosi mi ze szpitala nowe "zapasy"-wytłumaczył i zaśmiał się pod nosem.
Chwycił ciuchy leżące na fotelu, pomógł mi zmienić koszulkę i spodnie. Brudne od ziemi i krwi wrzucił do kosza z brudami. Gdy wrócił usiadł blisko mnie. Złapał moją rękę i odkaził miejsce gdzie po chwili wbił wenflon. Oczyścił rany na nadgarstkach i kostkach, po czym owinął je bandażem. Miałam w domu swojego własnego lekarz. Otarł moją twarz i przyłożył usta do moich. Był taki delikatny. To był chyba najromantyczniejszy pocałunek jakiego doświadczyłam.
Oderwał się ode mnie i parzył mi głęboko w oczy
-Czemu to robisz?-zapytał.
-Ale co? -nie rozumiałam.
-Czemu mącisz mi w głowie?
Te słowa wywołały na mojej twarzy uśmiech. Harry też się uśmiechnął ukazując swoje dołeczki. Wyglądał wtedy tak słodko i niewinnie. Położyłam głowę na jego klacie. Objął mnie swoim ramieniem. Zasnęliśmy
***
Kolejny już grudniowy dzień, a za oknem deszcz. Tylko raz gdy były święta widziałam śnieg. Miałam wtedy chyba 7 lat, pojechaliśmy z rodzicami na Boże Narodzenie do Francji. Przez to całe porwanie, zapomniałam jaki jest dzisiaj dzień...3 grudnia, moje urodziny. Oby Harry zapomniał, nie lubiłam zbytnio gdy ktoś się mną tak przejmuje i kupuje mi jakieś prezenty. Była godzina 7 a Hazzy nie było obok, byłam prawie pewna, że coś kombinuje. W życiu by nie wstał tak wcześnie. Próbowałam zasnąć, otworzyłam jednak oczy gdy usłyszałam otwierające się drzwi. Chłopak stał w jeansach i czarnej koszulce a na rękach trzymał tort urodzinowy z napisem "Wszystkiego najlepszego". Uśmiechnęłam się, mimo, że nie lubiłam tego typu niespodzianek. Podszedł i przybliżył płonące świeczki, bym mogła je zdmuchnąć. Pomyślałam życzenie i wypuściłam powietrze z ust gasząc płomyki. Harry szturchnął mnie biodrem, abym się posunęła, zrobiłam to.
-Dzisiaj cie gdzieś zabiorę...ok?
-Co? gdzie?-
-Spokojnie nie pójdziemy do żadnego klubu
-Ok-powiedziałam i cmoknęłam go w policzek
-Zoe? Czy oni...no czy oni skrzywdzili?
-Nie licząc ty ran, o nie, spokojnie-powiedziałam próbując go uspokoić
Leżeliśmy w łóżku i jedliśmy ciasto kilka godzin. Gdy była już 3 p.m. postanowiliśmy zacząć się szykować. Harry odłączył mnie od kroplówki. Poszłam do swojego pokoju. Przymierzyłam chyba każdą sukienkę która miałam w szafie...trafiło na śliczną czarną kieckę , nie była obcisła więc miałam większą swobodę ruchu. Nałożyłam botki, zakrywające co nieco siniaki na moich nogach. Na nadgarstki włożyłam kilka skromnych bransoletek. Zrobiłam sobie loki i lekki makijaż. Poszłam zobaczyć czy Harry jest już gotowy. Gdy weszłam do jego pokoju, zobaczyłam jak siedzi na łóżku i nakłada czarne trampki. Miał na sobie garnitur. Wyglądał po prostu... niesamowicie.
---------------------------------------
W 24 rozdziale nie było nawet 10 komów...mam nadzieję, że teraz będzie więcej...a i jeszcze coś, tworzę właśnie okładkę książki It's just a scar (nie, nie wydam jej...ale bardzo bym chciała)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak zawsze niesamowity, czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńto było niesamowite, jejciu jak ja kocham twój blog <3
OdpowiedzUsuńSuper!!! Czekamy na następny!!:)<3
OdpowiedzUsuńSzkoda kupiłabym :D
OdpowiedzUsuńProszę pisz następny rozdział błagam!!
Wydanie takiej książki jest moim marzeniem
UsuńBardzo fajnie by było jakbyś ją wydała ... pewnie bym ją przeczytała :D Czekam na następny rozdział .:)
OdpowiedzUsuńTeż mam urodziny 3 grudnia :D
OdpowiedzUsuńSuper pisz dalej
OdpowiedzUsuńKiedy next ? nie moge sie doczekac
OdpowiedzUsuńNie czekaj na 10 komow tylko 5 xD pisz dalej bo my czekac nie mozemy !....
OdpowiedzUsuńJa też bym kupiła <3 Kocham te twoje opowiadania.
OdpowiedzUsuńja również kocham to opowiadanie. Nie mogę się już doczekać następnego ;)
OdpowiedzUsuńOMG Koooooooooooooooooocham !
OdpowiedzUsuńJezuu swietnee <3
OdpowiedzUsuńcudowne :*
OdpowiedzUsuńojej *.* jaki Hazza jest słodki *.* mrr mrrr garnitur xD
OdpowiedzUsuń