środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 56


-Drake zamian-powiedział zwracając się do przyjaciela. Drake odszedł-nie patrz na nich i nie odpowiadaj mi. Po prostu miej ich gdzieś
-Kto to?
-Kolesie, którym oddaliśmy to miejsce. Dobra pokaż czego nauczył się ten cienias-zaśmiał się. Wiedziałam, że tak o nim nie myśli.
Zademonstrowałam na Hazzie chwyty, które poznałam. Czułam na sobie wzroki mężczyzn obecnych w pomieszczeniu
-Kiedy kończymy?
-A co? Zmęczona?
-Nie tylko trochę źle się czuję
-Coś cię boli?-zapytał patrząc na mnie z troską
-Po prostu źle się czuję
-Dobra chodź-wziął mnie na ręce i zeszliśmy z ringu-Drake idziemy
-Coś się stało? -Zapytał podbiegając do nas
-Źle się czuję
-ok idźcie do auta a ja pozbieram rzeczy i dołączę do was
Założyliśmy kurtki i poszliśmy.
Siedzieliśmy w samochodzie i czekaliśmy aż brunet wróci. Gdy tylko wsiadł na wozu odjechaliśmy.
-My już wracamy-powiedział Drake do telefonu. Pewnie rozmawiał z Louis'em lub Liam'em-Zoe źle się czuje...no nara.
-Kochanie w torbie pod fotelem Drake'a jest butelka wody, napij się może
-Dziękuje-powiedziałam z schyliłam się w poszukiwaniu celu. Znalazłam i otworzyłam ją
-Nie tylko woda, prawda?-byłam trochę przerażona gdy zobaczyłam tam dwa pistolety
-Jeden dostaniesz gdy zaczniemy walczyć
-Po co? Ja nawet nie wiem jak to się trzyma
-Jeśli coś by się wydarzyło musisz mieć się czym bronić
Próbowałam zapomnieć o tym co znalazłam i wzięłam łyk zimnej wody. Od razu lepiej się poczułam.
-Drake, Molly wie o wszystkim? -kim jest Molly?
-Nie nie chcę jej narażać.
-więc jak jej wytłumaczysz, że nie ma cię w domu?
-Powiedziałem, że wyjeżdżam do Francji do rodziców
-A potem? Nie będziesz tam przecież siedział kilka miesięcy
-Potem jej powiem
-Nie sadzisz, że teraz byłoby lepiej?
-Sorry, ale kim jest Molly?-wtrąciłam się
-To moja dziewczyna-odpowiedział chłopak
Dojechaliśmy do kamienicy. Było już strasznie ciemno. Weszliśmy do budynku.
-Chce pogadać z Lou
-Teraz?
-Tak, proszę możesz po niego iść?
-Ok, ale jak tylko ci coś...
-Oszalałeś? On nic mi nie zrobi
Pobiegłam na górę i zostawiłam Hazze i Drake'a pod drzwiami Liam'a. Weszłam do salonu i usiadłam na sofie. Bałam się trochę tej rozmowy. Tak naprawdę nie wiedziałam co chcę mu powiedzieć. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi.
-Zu? -to Louis
-W salonie.
-O czym chciałaś pogadać? -zapytał gdy mnie zobaczył
-Usiądź-poklepałam miejsce obok siebie. Usiadł-chcę pogadać o tym co się wczoraj wydarzyło. To nie było dokładnie tak jak Julie ci powiedziała. Ona wykrzyczała Harry'emu w twarz, że to co się dzieje to jego wiana, że gdyby go nie było byłabym teraz z nią w Irlandii, on powiedział jej, że wtedy Chris by żył i zapytał czy wolałaby, żebym była z nim czy z tym tyranem. Julie odpowiedziała, że on nie narażał mnie na śmierć i wtedy Harry się wkurzył, powiedział, że on mnie przynajmniej nie bije i próbuje chronić mnie za wszelką cenę i przyparł ją do ściany. Nie uderzył jej tylko lekko przytrzymał przy ścianie. Uwierz mi widziałam to, nie mówię tego, żebyś przeprosił Hazze. Po prostu wiem jaka jest Julie, zawsze musi wszystko udramatyzować.
-Przepraszam cię, wiesz to moja dziewczyna i dlatego się tak zachowałem gdy mi to powiedziała-przytulił mnie lekko-idę jeszcze pogadać z Harry'm
-Ok Lou. Pa
I poszedł. Myślałam, że to będzie trwało dłużej. Na szczęście zrozumiał i nie musiałam się z nim kłócić. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Ciepła ciecz działa kojąco na moja obolałe ręce. Zakwasy gwarantowane.
-Kochanie? -usłyszałam głos Harry'ego.
-biorę przyrznic!-krzyknęłam by mnie usłyszał. Wyłączyłam wodę.
-Kończysz?-był tu. Wszedł a ja nawet go nie usłyszałam.
-Możesz wyjąć ręcznik z szafki?
-Już go trzymam w ręku-przetarłam zaparowaną szybę kabiny. Nie kłamał, trzymał rozłożony przed sobą duży, biały ręcznik. Uchyliłam drzwi
-zamknij oczy
-Przecież już widziałem cię nogo.
-To co
Widziałam jak na mnie patrzy. Nie miał zamiaru ustąpić. Przygryzłam dolną wargę i szybko wyszłam  przytulając się do chłopaka mającego przed sobą ciepłe okrycie, którym mnie owinął. Czułam jak robię się czerwona
-Głodna?
-A co ty taki szczęśliwy?
-Wyjaśniłem wszystko z Lou i Julią
-Świetnie-powiedziałam z uśmiechem
-A więc jak głodna?
-Bardzo
-To ty się ubieraj a ja pójdę coś przygotować
-Dobra
___________________________________________________________
Oczami Hazzy

Ruszyłem w stronę kuchni. W lodówce oprócz ulubionej sałatki Zou nie było nic konkretnego, więc wyjąłem miskę z potrawą i nałożyłem na talerze. Zaniosłem do salonu i usiadłem na kanapie. Chwilę później ujrzałem Zu w dresach i luźnym swetrze.
-Zrobiłeś herbatę?
-zapomniałem
-Ok zrobię. Włącz TV może mówią coś ciekawego.
Zrobiłem co powiedziała. Właśnie gadali o jakimś nowym filmie. Nagle usłyszałem odgłos tłukących się szklanek. Pobiegłem do kuchni i zobaczyłem moją ukochaną leżącą na ziemi. Była nieprzytomna. Nie zastanawiając się podniosłem ją i oparłem o szafkę.
-Zoe słyszysz mnie? Zoe? Błagam powiedz coś-powoli zaczęła otwierać oczy
-C...co się stało?
-chyba zemdlałaś. Pamiętasz cokolwiek?
-Tak. Strasznie źle się czuje Harry
-Jedziemy do szpitala
-Ale...
-Nie ma żadnego "ale"
Wziąłem ją na ręce i wyszedłem. Położyłem ją na tylnym siedzeniu. Odpaliłem silnik i ruszyłem. W drodze wybrałem numer do Louis'a
-Stary jadę z Zou do szpitala, zemdlała i źle się czuje
__________________________________________________
Oczami Louis'a

-Co? Gdzie jesteście teraz? -widziałem przerażenie w oczach całej trójki, która bacznie mi się przyglądała.
-Jedziemy do The Royal Free
-Zaraz tam będziemy
Rozłączyłem się.
-Co się stało?
-nie wiem. Harry powiedział, że wiezie Zu do szpitala
-Co?!-Julie była bliska płaczu
-nie martw się nic jej nie będzie. Chodzie musimy tam jechać, są w The Royal Free
Szybko się ubraliśmy i wskoczyliśmy do auta. Droga ciągnęła się niemiłosiernie.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, zapytaliśmy w recepcji gdzie możemy znaleźć Zoe Brown. Pielęgniarka wskazała nam sale numer 137, pod którą już sekundę później byliśmy. Ani śladu po Stylesie i jego dziewczynie. Czekaliśmy pod drzwiami godzinę. Widziałem jak łzy spływają po polikach Juli. Chcieliśmy już iść ich szukać, gdy z gabinetu wyszła zapłakana brunetka z wysokim zielonookim chłopakiem. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu emocji w ich oczach.
-Zoe wszystko będzie dobrze-Harry wyraźnie ją pocieszał, ale czemu?
-Co się stało? -Liam i Drake nie wytrzymali i powiedzieli to niemal równocześnie. Oboje spojrzeli na nas. Nie miałem pojęcia czego mogę się spodziewać po ich odpowiedzi.



--------------------------------------------------
Obawiałam się, że mogę nie dodać tego rozdziału dzisiaj, bo wczoraj prawie cały dzień nie miałam internetu, ale rano naprawili i dodałam :) 

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 55



-Będzie tak jak kiedyś zobaczysz. Może nie teraz, ale w przyszłości na pewno będzie dobrze.
-Jestem zmęczona
-Jadłaś coś dzisiaj?
-Tak Drake zrobił obiad
-Ok. Idź się połóż ja coś przekąszę i przyjdę dobrze? -powiedział całując mnie w nos.
-Posiedzę z tobą. Nie widziałam cię cały dzień. Tęskniłam.
Poszliśmy do kuchni. Usiadłam przy stole i rysowałam palcem niewidzialne wzoru na drewnie a Harry wyciągnął z lodówki mleko i płatki z szafki. Usiadł na przeciwko mnie, widziałam w jego oczach troskę i ból. Ból bo nie mógł ochronić mnie przed wszystkim.
-Na jaką siłownię jutro idziemy? -zapytałam przerywając ciszę, która tak bardzo działała mi na nerwy.
-Nie idziemy na siłownie. Ćwiczymy w naszej opuszczonych ruinach fabryki na przedmieściach- to wiadomość mnie trochę przeraziła-tam mamy swój sprzęt. My ćwiczymy w innej części niż Lou, Julie i Liam. Po tym co się stało niedawno ty chyba pewne.
-To jest twój przyjaciel, dlaczego z nim nie porozmawiasz? Mnie wyjaśnisz wszystkiego?
-Może wcześniej tego nie zauważyłaś, ale Tomlinson nie należy do osób, którym można coś wytłumaczyć. On od razu rzuca się do bójki. On był taki jak ja i razem z tego wychodziliśmy. On jest starszy i szybciej zrozumiał życie, dlatego przestał ćpać i pić. Mi zajęło to więcej czasu, ale Lou zawsze gdzieś w środku będzie tym niebezpiecznym typem, który może zabić własnymi rękami by chronić bliskich. Uwierz mi, że gdybym nie był jego kumplem rozszarpałby mnie-nie mogę uwierzyć, że Louis naprawdę taki jest
-pogadam z nim jutro dobrze?
-Zoe to chyba nie jest najlepszy pomysł.
-Zaufaj mi. On mnie lubi, jestem najlepszą koleżanką jego dziewczyny, nic mi nie zrobi.
-Dobrze a teraz chodź już spać-powiedział odkładając brudny talerz do zlewu. Gdy szłam w stronę sypialni chwycił mnie za rękę. Nie był to taki uścisk jak wtedy gdy szliśmy tu od Liam'a, ten był bardziej czuły, bardziej taki jak kiedyś.
-Idę wziąć prysznic-powiedział i zniknął za drzwiami łazienki
W pokoju nałożyłam jakąś białą koszulkę Hazzy i swoje czarne szorty. W pośpiechu nie zabrałam z naszego domu piżamy. Położyłam się na łóżku i wsłuchiwałam się w dźwięk spływającej wody. Byłam strasznie zmęczona. Gdy Harry wyszedł z łazienki leżałam z zamkniętymi oczami. Poczułam jak łóżko ugina się pod ciężarem loczka
-Dobranoc-wyszeptał i pocałował mnie w czoło.
Mruknęłam cicho i wtuliłam się w jako ramie. Otulił mnie drugim i zasnęliśmy.

~*~

Wstałam obudzona nutami wydobywającymi się z pianina. Owinęłam się kocem i ruszyłam w stronę salonu. To Harry siedział i grał. Dawno nie słyszałam jak gra sam dla siebie. Próbowałam zarejestrować każdy szczegół melodii, by kiedyś ją odtworzyć. Jego gra była piękna, spokojna i romantyczna. Podeszłam i usiadłam obok niego. Czułam jego zimne nogi przy swoich. Zarzuciłam na jego ramiona kawałek koca. Był dużo więc starczyło dla nas obojga. Co chwila przerwał i zapisał coś w zeszycie. Komponuje? Czyli to nie jest już wymyślona kiedyś przez kogoś muzyka?
-Skończyłem
-Zagraj-powiedziałam uśmiechając się do niego.
Zrobił o co prosiłam. Wszystko razem było niesamowite. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w grę.
-Weź go-powiedział wręczając mi nuty -nie oddawaj tego nikomu. Gdy będziesz smutna wyciągnij go za zacznij wybijać melodie na klawiszach fortepianu czy pianina.
-Dziękuje-pocałowałam go go policzek
Czułam jak przyciąga mnie do siebie, obejmując w talii.
-to miejsce do, którego dzisiaj idziemy...tam nie jest do końca bezpiecznie
-Co?
-Nie tylko my tam trenujemy. Gdy MoC się rozpadło oddaliśmy hale dla kogoś innego. Pozwolili nam tam ćwiczyć, ale znam tych kolesi. Będą cię zaczepiać. Masz trzymać się blisko mnie i Drake'a ok? -pokiwałam twierdząco głową -Drake nauczy się kopnięć a ja ciosów. Chciałbym, żebym to ja cię wszystkiego nauczył, ale...
-Musisz ćwiczyć -uśmiechnęłam się dając mu jasno do zrozumienia ze nie jestem zła-idę się ubrać w coś wygodniejszego-chwyciłam w rękę dresy i czarną bokserkę.
Gdy wyszłam z łazienki zobaczyłam, że Harry siedzi już w kuchni i pije kawę.
-musisz coś zjeść
-Nie jestem głodna
-Zoe, zrobiłem ci omlet-powiedział znów zamaczając wargi w czarnej cieczy-musisz coś zjeść. Nie możesz trenować na pusty żołądek .
Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść...nie mogłam mu nie ulec gdy tak na mnie patrzył.
-Idę do Drake'a 
-Ok-powiedziałam biorąc kolejnego gryza
-Tylko spakuj sobie jakieś wygodne buty do mojej torby-wskazał na dużą czarną torbę leżącą pod ścianą 
Dokończyłam jedzenie i wyciągnęłam z plecaka buty do biegania, które na szczęście zdążyłam zabrać.
-Gotowa?-usłyszałam głos za mną
-Tak
-Więc chodźmy-powiedział Drake
Harry wziął nasze rzeczy i wyszliśmy. W milczeniu wsiedliśmy do auta Hazzy i pojechaliśmy. 
~*~
Duży opuszczony budynek...aż ciarki mnie przechodzą jak na niego patrze. Weszliśmy do środka, gdzie nie było wcale tak źle. Lampy osadzone wysoko na suficie dawały dobre światło. Na środku stał ring, a dookoła porozwieszane były worki treningowe i poustawiane były hantle. 
-Dobre Zoe chodź na ring-powiedział Drake-Harry pójdzie powalić w worek a potem się zamienimy ok?
-Ok-odpowiedziałam niepewnie
Wskoczyliśmy na wielką platformę. Moje serce zaczynało uderzać coraz mocniej i mocniej. Chłopak wręczył mi rękawice a sobie ręce owinął czymś podobnym do bandaża. 
-Uderz we mnie
-Drake nie chce cię bić
-Jak chcesz ćwiczyć z takim nastawieniem? Nic mi nie będzie. Pomyśl,że jestem Chris'em-o nie. Nie będę patrzeć na niego jak na tego debila-Przeżyję. Uderz.
Dobra sam tego chciał. Wzięłam zamach i uderzyłam a on zrobił unik
-Świetnie, ale musisz przewidywać ruchy przeciwnika. Ja przewidziałem, że będziesz chciała uderzyć mnie w twarz więc się schyliłem. Zrób coś takiego-Wolno pokazywał co mam robić-pokaż mu, że chcesz uderzyć go w twarz, ale uderz w brzuch. Gdy będzie zwijał się z bólu kopnij go w krocze, przewróci się a wtedy będziesz miała czas na załatwienie go lub ucieczkę, rozumiesz?
-Tak...chyba tak
-Ok więc jeszcze raz
-Mam cię kopnąć w krocze?
-Nie!-powiedział szybko w wyniku czego zachichotała-udaj, że to robisz
-Ok.
Przećwiczyliśmy to jeszcze raz. Zaczyna mi się to podobać. Kątem oka zobaczyłam jak Harry uderza w worek, zrozumiałam, że to nie są przelewki i muszę dawać z siebie wszystko. 


Nagle do hali weszło kilku nieźle napakowanych gości. Nie wiem nawet kiedy Harry znalazł się obok mnie. Widziałam wściekłość w jego oczach. 



---------------------------------------------
Dobra napisałam :) Mam nadzieję, że się wam podoba
czytasz----> daj szczerą opinię :) 

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 54


Harry otworzył mi drzwi. Mieszkanie nie było duże, ale nam wystarczy. Było bardzo przytulne. Kobieta ma gust. Białe panele na podłodze, kremowe ściany ze złotymi zdobieniami. Wszędzie przewyższała biel. Weszliśmy do salonu w którym stało pianino. Cudownie.
-Ładnie tu-powiedział kładąc nasze rzeczy na czerwoną puchatą kanapę.
-Masz racje. Harry co będzie dalej? Ile to będzie trwało?
-Dopóki któraś ze stron się nie podda. Nie będziemy przegrywać. Przysięgam. Będziemy walczyć do ostatniej kropli krwi, do ostatniego tchu. Dla ciebie i Juli.
-Kiedy będziemy zaczynać treningi?
-Ja z chłopakami i Julia od jutra ty jak dojdziesz do siebie
-Nic mi nie jest
-Widziałaś się w lustrze? Ty jesteś z kamienia? Widzę, że wszystko cię boli
-Czemu nie dałeś Liam'owi żeby cię opatrzył?
-Zoe nie zaczynaj
-Jest tu jakaś apteczka?
-Tu nie ma nic oprócz mebli.
-Idź na dół po opatrunek i wodę utlenioną
-Nie.
-Harry
-Przeżyje
Byłam na niego zła. Czemu mnie traktował jak drogocenny kamień, którego nikt nie mógł dotknąć a on mógł zalać się cały krwią. Spuściłam głowę i założyłam ręce na piersiach.
-Proszę cie-powiedział przyciągając mnie do siebie.
-ja też cię o coś proszę a i tak gówno z tego mam. Czy tak ciężko jest ci zejść te pierdolone kilka schodów? Przecież nikt w tym czasie mnie nie napadnie. Dwie minuty.
Patrzył na mnie z taką obojętnością. Chyba po raz pierwszy go takiego widziałam. Rozumiem, bał się o mnie, ale czy nie może zrozumieć, że jego zdrowie jest dla mnie tak samo ważne jak moje dla niego? Zamknął oczy. Był zły. Widziałam jak jego szczęka zaciska się. Nie mówiąc nic wyszedł z mieszkania. Usiadłam na fotelu. Cholera mój brzuch, strasznie boli. Na szczęście przeszło mi gdy loczek wrócił. Podał mi apteczkę i usiadł na podłodze przede mną. Lekko odchyliłam jego głowę i zaczęłam zmywać krew. Za łuk brwiowy nalepiłam mu plaster. Na siniaka na policzku i lekko rozciętą wargę nic nie poradzę.
-Skończone -powiedziałam mało entuzjastycznie
-Uśmiechnij się, proszę.
Nadal byłam smutna. Nie potrafiłam się w takiej chwili uśmiechać...za dużo tego wszystkiego
____________
Oczami Harry'ego

Wiedziałem jak to przeżywa. Ja czułem to co ona, ale nie chciałem tego okazywać. Nie chciałem jej mówić co stanie się na samym końcu. Gdy już każdy będzie po walce. Musimy wygrywać wtedy do niczego złego nie dojdzie, ale wystarczy, że dwóch z nas przegra i już po nas.
-Chodź spać -wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Całe szczęście że sąsiadka Liama miała dwuosobowe łóżko inaczej musiałbym spać na podłodze albo na kanapie w salonie. Całą noc nie zmrużyłem oka. Cały czas myślałem na co ja narażam tak bliskie mi.osoby. Co ja robię z życiem swoim i ich.

~*~

-A jednak to nie sen-powiedziałam Zoe pocierając moją wargę.
-Nie kochanie. To ta szara, chora rzeczywistość
Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi. Wstałem biorąc z szafki nocnej broń.
-Zostań tu
-Harry...
-Zostań!
Podszedłem do drzwi wejściowych. Znów rozległ się hałas.
-To ja Julia
Nie chciałem jej wystraszyć więc schowałem pistolet za pasem z tyłu spodni. Od kluczyłem zamek i ujrzałem przerażoną blondynkę.
-Gdzie ona jest?!-krzyczała, ale czemu?
-Śpi-odpowiedziałem wpuszczając ją do mieszkania.
Nie czekała na żadne moje słowo. Od razu znalazła sypialnie
-Zoe!
-Julia?-obudziła ją. Świetnie. Miała spać, odpoczywać
-Kiedy przyjechaliście?-próbowałem być miły
-Zamknij się. To przez ciebie. To przez ciebie Zoe została pobita. Gdybyś jej nie poznał nic by jej nie groziło!-naprawdę?
-Co ty kurwa do mnie powiedziałaś?-byłem na nią wściekły-gdybym jej nie poznał teraz leżałaby pobita przez Chrisa
-Który by żył. Nie zasługujesz na nią. To przez ciebie i ten twój pierdolony gang-uderzyła mnie i pięści i klatkę
-Louis też do niego należy!-chwyciłem ją za nadgarstki i przyparłem do ściany-chciałbyś żeby on żył? Chciałabyś żeby krzywdził Zoe? Bił ją, gnębił
-Ale nie narażał na to, że ktoś wjebie jej w łeb cały magazynek
Spojrzałem na Zoe. Płakała, tak potwornie płakała. Nie chciałem z nią rozmawiać, bo wiedziałem ze Julia i tak wypapla coś w stylu "wynoś się z jej życie". Szczerze to to było jak cios w serce. Nie spodziewałem się po niej takiego zachowania. Wyszedłem.
-No i co narobiłaś?!-usłyszałem płaczliwy krzyk Zoe.
-Zoe...
-Zostaw mnie...Harry-stała tuż z mną
-Weź go zostaw. Chodź wyjedziemy do Irlandii i będzie jak kiedyś
-Nie! Wyjdź stąd! Ja go kocham nie rozumiesz?!
Collins była wściekła. Opuściła mieszkanie trzaskając drzwiami

______________________________________________
Oczami Zoe


Jak ona mogła? To jest niby przyjaciółka? Podeszłam bliżej Hazzy.
-Harry, przepraszam za nią. Ona...
-Powiedziała co myśli-wiedziałam, że gdybym teraz odpuściła i nic nie powiedziała, pękłby. Nawet jak dla niego to za dużo a zwłaszcza w takiej sytuacji-ty też tak myślisz, prawda?
-Przysięgam ci, że odkąd cię znam ani raz tak tak nie pomyślałam
-Nie chcę, żeby stała ci się krzywda
-Nie stanie-przytuliłam go. Cholera znów ten ból.
-Wszystko ok?
-Tak to tylko...noga....noga mnie boli-skłamałam, ale nie mogłam mu powiedzieć, że boli mnie brzuch bo od razu kazałby mi jechać do lekarza.
-idź się przebierz. Musisz teraz iść do Liam'a a my z Lou i...Julią idziemy ćwiczyć.
Wiedziałam, że nadal jest mu przykro i moje słowa wcale go nie uspokoiły. Zrobiłam o co prosił.


~*~

Cały dzień siedziałam z Liam'em i Drake'iem. W sumie nie robiliśmy nic nadzwyczajnego. Obiad, telewizja...codzienność. A właściwie to NIE. Nie można było nazwać tego codziennością, bo nie zawsze siedzę z cały dzień z niedawno poznanymi chłopakami, który wszędzie gdzie tylko pójdą niosą se sobą broń. Pierwszy raz od bardzo dawna nie było przy mnie Harry'ego. Brakowało mi go. Był już późny wieczór gdy w drzwiach mieszkania stanął Styles. Uśmiechnęłam się na jego widok.
-Jak trening? -zapytam zainteresowany Li
-Źle-odpowiedziała wściekła Julie
-Co się stało?
-Robimy zamianę. Ja i Drake zostajemy jutro z Zoe a Li i Lou idą z tą jędzą.
-Kiedy będę mogła zacząć? Już dobrze się czuję-wytłumaczyłam
-Harry ona też powinna trenować, przynajmniej poznać trochę samoobrony.
Hazzy zaciągnął się mocno powietrzem.
-Jutro idziesz z nami...Zoe możemy iść już na górę?-zmienił się. Naprawdę bardzo się zmienił
-Tak już idę-wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Harry schwycił mnie za rękę i poszliśmy.
-Co się dzieje?-zapytałam, gdy przekroczyliśmy próg "naszego" mieszkania
-Nic
-Przecież widzę
-To wszystko mnie przerasta.
-Harry będzie dobrze-uśmiechnęłam się i oplotłam rękami tego tułów-skoro ja teraz też będę ćwiczyć to nikt już nie będzie musiał zostawać?
-Tak tylko, że my we trójkę idziemy do innego miejsca niż Liam, Louis i Julia
-Wiem, że jej nie lubisz
-To nie prawda. Lubię ją, tylko nie chcę, żeby mnie tak traktowała. Ja cię kocham i robię wszystko byś była bezpieczna, czasem nie wychodzi, fakt, ale to przez moją przeszłość, której nie wymarzę.
-Porozmawiam z nią. Pewnie powiedziała to dlatego, że bała się o mnie.
-Nie musisz
-I tak to zrobię
-Kocham Cie
Nie zdążyłam odpowiedzieć, wszystko zepsuł Lou, który jak burza wpadł do salonu
-Co ty kurwa odpierdalasz?!-był wściekły
-Stary o co ci chodzi?
-Może o to co dzisiaj rano zrobiłeś mojej dziewczynie!
-Aha a nie powiedziała ci dlaczego to zrobiłem?!-też zaczął krzyczeć. 
-Masz jej nie dotykać, jasne?!
-To ona niech nie wpierdala nosa nie w swoje strawy
To co właśnie powiedział całkowicie wytrąciło Louis'a z równowagi. Rzucił się na Hazze. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić obaj leżeli na podłodze szarpiąc się. 
-Chłopaki! -próbowałam ich rozdzielić. Krzyczałam. Płakała. Nic.-Harry! Uspokójcie się błagam!
Louis uderzył Harry'm o podłogę. Całe szczęście, że w odpowiedniej chwili wpadli Liam z Drake'iem i ich rozdzielili
-Nie widzisz, że to przez nią?!-Harry wskazał na dziewczynę, która właśnie weszła 
Tomlinson nie mówiąc ani słowa zabierając ze sobą moją przyjaciółkę
-Wszystko ok?-widać było, że Drake naprawdę się martwi
-Tak-Nie. Nic wcale nie było OK-możecie już iść?
-Jasne-i poszli, zostawiając mnie z chłopakiem, który przed chwilą wydawał mi się być kompletnie obcy
-Przepraszam-wyszeptał przytulając mnie do siebie, ale nawet to nic nie dało. Nadal zanosiłam się łzami.

 

-----------------------------------------------------------------------------
Rozdział miał pojawić się rano, ale nie dałam rady go wczoraj dokończyć. Połowę tego rozdziału napisałam z 39 stopniową gorączkę...ale jest :) Jutro na pewno nie będzie rozdziału :/ Lubię czytać wasze komentarze chyba tam bardzo jak wy czytacie IJAS, więc wypowiadajcie się na temat rozdziału i całego bloga. Niedawno pisałam, że jeszcze jakieś 6 rozdziałów i koniec 2 sezonu...zmieniło się trochę i będzie więcej :) 



piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 53

Krew zmroziła mi żyły gdy zobaczyłem Zoe leżącą na ziemi. Nad nią stało trzech facetów w kominiarkach. Nie widzieli mnie. Jedne z nich kopnął Zoe w nogę w wyniku czego głośno krzyknęła.
-Zabiję Was kurwa-krzyknąłem chwytając w dłoń jakąś metalową rurę leżącą na werandzie. 
-O kto się pojawił-powiedział najwyższy z nich. Chwila już gdzieś słyszałem ten głos, ale gdzie?
-Odsunąć się od niej
-Czemu? Ładna dziewczyna-dotknął ją, kurwa zrobił to. Zabije
Nie wytrzymałem, wziąłem potężny zamach i uderzyłam w niego a reszta rzuciła się na mnie. W końcu jeden z nich padł. Zostało dwóch. 
-Zbieraj ludzi Styles, będą ci potrzebni-patrzył na mnie, wiedziałem, że się uśmiecha
-Wypierdalać!-warknąłem 
-Jeszcze nie skończyliśmy-poczułem jak ktoś przytrzymuje moje ręce. O jednak żyje, jaka szkoda. Szarpałem się. Na nic. Patrzałem jak tamci dwaj podchodzą do mojej ukochanej. 
-Tylko spróbuj ją tknąć 
-Albo ty albo ona wybieraj...kto ma zginąć pierwszy
-Zostawcie ją do kurwy nędzy. Czego wy chcecie?!
-Zemsty. W ten sposób upamiętnimy jednego z nas. 
-Tego śmiecia. Zasłużył sobie na śmierć. 
-Wy też na nią zasługujecie a zwłaszcza to ździra -jeden z nich ją podniósł a drugi uderzył dwa razy z pięści w twarz. 
NIE! Użyłem całej siły jaką w sobie miałem by się oswobodzić. Udało się. Podbiegłem do Zoe odpychając napastników. Krwawiła.  
-Najpierw zabijcie mnie! -krzyknąłem
-Z miłą chęcią
____________________________________________________
Oczami Zoe

Najwyższy i zarazem najbardziej przerażający z całej trójki ruszył w naszą stronę. Czułam jak mięśnie Harry'ego napinają się. Podszedł do niego z całej siły okładając go pięściami. Zastanawiałam się dlaczego reszta nic nie robi. Bałam się. tak potwornie się bałam. Harry  również dostał kilka ciosów. Nagle przeciwnik Hazzy coś powiedział po czym przestali się bić. Czemu? czemu ja nic nie rozumiem? 
-Masz mało czasu Styles
-Spierdalać. 
Poszli. Podbiegłam do Harry'ego.
-Czemu? Co się dzieje? Co on ci powiedział?
-Nie ważne. Musimy jechać. 
-Gdzie?
Szarpnął mnie za rękę prowadząc do mieszkania. 
-Spakuj kilka naszych ciuchów
-Harry...
-Zoe rób co mówię, błagam!
Pobiegłam do sypialni. wyciągnęłam z szafy dwa plecaki i włożyłam tam dwie pary pierwszych lepszych spodni moich i Harry'ego, koszulki i bieliznę. Zbiegłam wystraszona na dół. Czekał tam w ręce trzymając broń. Co się do jasnej cholery dzieje? To jest tylko sen, prawda? Koszmar z, którego zaraz się obudzę. Muszę. 
-Chodź
-Po co ci broń?
-Dla bezpieczeństwa. Zoe no chodź!
Poszłam. Gdzie mu jedziemy? Po co miałam nas pakować? Wybiegliśmy przed dom i szybko wsiedliśmy do auta. 
-Masz. Wybierz numer do Liam'a
Trzęsącymi się dłońmi wybrałam numer do Liam'a i podałam telefon loczkowi



-Liam... jesteśmy w drodze do ciebie. Zapukam trzy razy. Przygotuj apteczkę
-Co ty kurwa znów narobiłeś?!-usłyszałem krzyk po drugiej stronie
-Rób o co cię proszę. Musimy zebrać MoC 
Co? Co muszę zebrać? Rozłączy się. Cały czas płakałam. Poczułam się jak pierwszego dnia z nim. Ta sama wściekłość. Ten sam strach. Nawet na czarnej bluzie jaką na sobie miałam widać było krew. Była wszędzie. Z Harry'm wcale nie było lepiej. Jego loki, twarz, ciuchy...wszędzie była krew.  
-Harry powiedz mi w końcu co się dzieje
-U Liam'a. On ci wszystko wytłumaczy
-Chcę to usłyszeć od ciebie. 
-Nie ma czasu Zoe 
Zatrzymał samochód i wybiegł z niego. Chciałam zrobić to samo, ale zakręciło mi się w głowie. Nieźle oberwałam. Wziął mnie na ręce, trzymał też nasze plecami. Weszliśmy do jakiejś kamienicy. Dość ponura. Harry zapukał trzy razy w drewnianą powłokę na drugim piętrze. 
-Co się kurwa stało?!-krzyknął na widok tak dużej ilości krwi
-Włamali się do domu
-Kto?
-GS 
-O co chodzi z tymi waszym skrótami?!-krzyknęłam
-Wyjaśnij jej i opatrz ją. Nie otwieraj nikomu. 
-Gdzie ty kurwa idziesz w takim momencie 
-Muszę coś załatwić. Będę za pół godziny
-Harry-pisnęłam
-Obiecuje 
-Ale...
-Przysięgam
-Boję się
-Tu jesteś bezpieczna-powiedział patrząc na Liam'a 
Zniknął. Przecież on jest ranny. Nie może sobie wychodzić "coś załatwić". No nie może. 
-Powiesz mi o co chodzi?
-Chodź najpierw cię opatrzę ok? Powiem ci wszystko, ale potem 
Skinęłam lekko głową i usiadłam na kanapie. Liam wyciągnął z apteczki gazę i wodę utlenioną. Przemył mi twarz, na szczęście nie trzeba było zszywać ran
-A teraz mów
-GS to skrót od GreenS szajka, do której należą James, Peter, Dean i kiedyś Chris
- A MoC?
-To skrót od  Masters of Chaos. Czyli Ja, Harry, Lou,  Drake i kiedyś Zayn, ale jak już wiesz musiał wyjechać
-Kim jest Drake?
-Harry właśnie po niego pojechał poznasz go. Musimy cię chronić.
-Louis też przyjedzie?
-Tak
-Ale skoro on przyjedzie to...
-tak Julia też
-NIE. Nie zgadzam się. Nie pozwolę narażać mojej przyjaciółki.
-Ona jest nam potrzebna
-Do czego
-Zoe ty nic nie wiesz. Powiedziałem co miałem do powiedzenia o resztę wypytuj Harry'ego. Tam jest wasz pokój idź spać.
-Nie zaczekam na Hazze
-Jak chcesz
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Payne wyciągnął z szuflady pistolet. Czegoś jeszcze o nich nie wiem? No kurwa. Harry to mój mąż. Miał mi mówić o wszystkim...jednak nie mówi. 
-Liam to my-Harry
Chłopak otworzył im drzwi. Mimo potwornego bólu nogi i głowy podbiegłam do Harry'ego rzucając mu się na szyję. Znów zaczęłam płakać. Oplótł mnie ramieniem.
-Jestem
-Harry ja chce się obudzić. To tylko zły sen. prawda? To się nie dzieje naprawdę
-Nawet nie wiesz jak bardzo bym tego chciał. Chodź musimy pogadać-wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju, które wcześniej pokazał mi Li
-Harry co to ma kurwa być?
-Zoe uspokój się
-Uspokój? Włamali się do naszego domu, chcieli nas zabić a ty mówisz, żebym się uspokoiła?! Czemu mi o tym wszystkim nie powiedziałeś?
_________________________________________________
Oczami Harry'ego

Dobra stary, dasz radę, powiedz jej. 
-Liam powiedział ci o MoC? 
-Tak
-To się skończył już dawno. Nie mieszaliśmy się w nic od kiedy cię poznałem.
-Kiedy dowiedziałeś się o GS?
-Wiedziałem od początku
-Co?! Harry!
-Nie mogłem ci powiedzieć. gdybym to zrobił piekło rozpętałoby się wcześniej. 
-Piekło?
-Będą się mścić. Chcą nas pozabijać, jeden po drugim, ale ja nie dam cię skrzywdzić. Nigdy. 
-Boję się.
-Wiem Zoe. Wiem
Patrzyłem jak łzy spływają z jej oczu. Bolało mnie to. Miała być zawsze bezpieczna.
-Jutro przylatują Lou i Julie
-Harry nie chcę żeby ona tu była. Nie będziecie narażać jej na to wszystko.
-Ani ci ani jej nic się nie stanie. Będziemy was chronić.
-Dlaczego to znów się dzieje? Dlaczego? Gdyby nie ja nie zostałbyś pobity. Nikt nie byłyby zagrożony. To moja wina lepiej gdyby nigdy mnie tu nie było.
-Nie mów tak nigdy więcej słyszysz. Jesteś moim światem, oddam za ciebie życie. Zabije każdego kto cię skrzywdzi
-Było już tak dobrze. Nie bałam się. Ty się nie biłeś. Nie miałeś broni.
-Przepraszam-czułem jak łzy napływają do moich oczy. Ona to zauważyła i przytuliła mnie mocno. Kochałem ją całym sercem, ale lepiej byłoby gdyby nie wiedziała tego co jej powiedziałem
-Kim jest Drake?
-Mieszka niedaleko. Razem z Liam'em będą pilnować ciebie i Juli jak my z Lou będziemy wychodzić. Będziemy się zmieniać. Raz my raz oni
-Co dalej będzie? O co chodzi z tymi waszymi gangami?
-Bójki
-Co?!-widziałem przerażenie w jej oczach
-Tak Zoe. Będziemy walczyć. Ja, Liam, Lou i Drake przeciwko James'owi, Peter'owi i Dean'owi
-Kim jest Dean? Na czym to wszystko będzie polegać?
-Dean to brat James'a. Znajdą sobie kogoś jeszcze żeby było równo. To będzie rodzaj gry. Jedne na jednego żadnych zasad. Wygra tylko jeden.
-na śmierć i życie?
-Nie. Do utraty przytomności. Jeśli ja wygram dają nam spokój na tydzień jeśli nie...
-Co wtedy? Harry mów
-Wtedy wszystko może się zdarzyć. Mogą nas napaść. Zabić. Zrobić cokolwiek.
-Kto z kim walczy?
-Zawsze był taki układ. Lou na Jemes'a. Liam na Peter'a. Drake na Dean'a. A ja...
-na Chrisa
-Tak.
-Nie wiem jak będzie teraz. Pewnie zmienią zasady gdy. W tym momencie są od nas silniejsi. Oni ćwiczą my nie. Przedłuża ten tydzień do dwóch ...na pewno. Są święcie przekonani, że będą wygrywać i wtedy będziemy musieli męczyć się dłużej. Ale nie będzie tak łatwo. Będziemy ćwiczyć. Tu i Julia też. Żeby w razie co móc się bronić. Wygramy to. Gra zaczyna się za miesiąc. Mamy 4 tygodnie na przygotowanie.
-masz na siebie uważać-powiedziała całując mnie usta
-Harry-powiedział wchodzący do pokoju Drake
-Na górze mieszkała znajoma Liama ale się wyprowadziła. On zadzwonił do niej żeby nie sprzedawała na razie. Tak będziecie bezpieczniejsi.
-Ok. Chodzi Zu- nowe pseudo?





---------------------------------------------------------------------
Cholera długi wyszedł :D Podoba się Wam? Będę starała się pisać częściej, ale wiecie...to komentarze dają mi motywacje, bez nich nie chce mi się pisać, bo mam wrażenie, że nie mam dla kogo.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 52, część II



Już bardzo dawno nie grałam. Brakowało mi tego. Gdy skończyliśmy od razu wyszliśmy z lokalu. No ejjj tam było miło i ciepło. Nawet zima, w Londynie jest deszczowa. Zastanawiało mnie kiedy spadnie ten pierwszy upragniony śnieg.
-Gdzie teraz idziemy?
-Widzisz ? -wskazał palcem na ogromny most zawieszony nad rzeką-chodź
Co on chce zrobić? Chyba nie będziemy skakać. Kiedy byliśmy już u celu Harry odwrócił mnie tak, że widziałam cały Londyn
-To jest most zakochanych. Widzisz te wszystkie kłódki? Zakochani przypinają je tu i wyrzucają klucz do wody. Wierzą, że gdy klucz opadnie na samo dno nic nie będzie w stanie ich rozdzielić.
-A ty wierzysz? -wyszeptałam do jego ucha
-Wierze.
Wyciągnął z kieszeni płaszcza małą srebrną kłódeczkę, na której wygrawerowane były nasze inicjały. Przypiął ją w wolnym miejscu
-Pytanie tylko czy ty wierzysz-powiedział dając mi klucz
Obróciłam go kilka razy w dłoni
-Wierze-wyszeptałam i wyrzuciłam go przed siebie.
-Zobaczymy jeszcze jedno miejsce, ale będziesz musiała zamknąć oczy jak ci powiem
-dobrze
Odnaleźliśmy auto i pojechaliśmy. Gdzie on jedzie? Już dawno opuściliśmy Londyn
-Daleko jeszcze?
-Jeszcze kawałek
Westchnęłam i wpatrywałam się w strugi deszczu spływając po szybie.
-Zakryj oczy
Zrobiłam o co prosił. Poczułam, że samochód się zatrzymał a Harry wysiadł.
-Podaj mi rękę
Szliśmy pod górę. Łatwo było to wyczuć. W pewnym momencie potknęłam się o coś, ale Harry nie pozwolił mi upaść. Wziął mnie na ręce i zaniósł w miejsce, które szliśmy. Postanowił mnie na ziemi i objął w talii.
-Możesz już otworzyć.
Staliśmy na klifie. W wodzie odbijało się zachodzące już słońce. Nie do wiary jak tu pięknie. Rozglądałam się dookoła. Nikogo nie było tylko ja i Harry.
-Chodź usiądziemy.
Zajęliśmy miejsca na ławce i wpatrywaliśmy się w morze. Piękne.
-dlaczego mnie tu przywiozłeś?
-chciałem ci pokazać to miejsce.
Wzdrygłam się gdy zimne powietrze zawiało w moją twarz.
-Zimno ci?
-Nie
-Nie kłam -zdjął swoją kurtkę i dał mi ją -zakładaj
-Będzie ci zimno
-wytrzymam. Nie pozwolę, żebyś zachorowała
-Harry nie. Już nie jest mi zimno.
-Przecież widzę, czuję. No proszę
-Uparty jesteś
-Ty również kochanie
Wciągnęłam z siebie jego garderobę. Cholera teraz mi gorąco.
-Nie. Za gorąco mi.
-Boże Zoe
-No co moja wina? -zrobiłam się trochę smutna.
-Oddaj mi kurtkę a masz moją bluzę jest cieńsza a ja będę miał pewność, że nie marzniesz
Westchnęłam i zamieniliśmy się jego rzeczami. O tak, teraz było idealnie.
-Kocham cię Harry
-Ja ciebie też kocham
Pocałował mnie w czoło i zacisnął uścisk.
Wow minęła niecała godzina od kiedy tu przyjechaliśmy a jest kompletna ciemność.
-Musimy już iść
-Czemu tu jest fajnie
-Nie chce żebyś przebywała w takim miejscu gdy jest ciemno a na pewno nie gdy....-urwał w połowie
-gdy co?-wystraszyłam się
-Muszę ci coś powiedzieć
-Słucham
-Zoe dzisiaj w wiadomościach podawali, że James i Peter uciekli z więzienie
Zakryłam usta ręką. Jak to możliwe? Czyli, że to wszystko co złe jeszcze nie minęło?
-Przepraszam, że wcześniej ci nie powiedziałem-pokiwałam głową na znak, że wszystko jest ok, ale nie było. Znów się bałam. Bałam się o siebie i Harry'ego. W ciszy wróciliśmy do samochodu. To czego właśnie się dowiedziałam było dla mnie szokiem. Przecież oni chcieli mnie zabić. A co jeśli będę się mścić? Nie, ja tego nie wytrzymam. Niekontrolowanie wybuchłam płaczem. Przerażenie w oczach Hazzy było doskonale widoczne. Zatrzymał samochód na poboczu
-Co się dzieje aniele?
-co się dzieje? Harry oni mnie zabiją przy pierwszej lepszej okazji. Dostali dożywocie więc co im szkodzi?
-Nie dam cie skrzywdzić słyszysz? Jeśli będą chcieli cie tknąć najpierw będą musieli zabić mnie.
-Boje się Harry. Tak potwornie się boje
-Ciii jestem tu, widzisz? Dopóki jestem jesteś bezpieczna.
-A co jeśli cię nie będzie? Jeśli będziesz musiał wyjść?
-nie dam cię skrzywdzić-Powiedział i przysunął mnie bliżej siebie całując w czoło
-Wracamy już do domu?
-Tak. Chciałem cię zabrać na kolację, ale chyba w tych okolicznościach to zły pomysł, mam jednak nadzieję, że ognisko w ogrodzie będzie równie fajne
-Lepsze-uśmiechnęłam się

~*~

Dojechaliśmy. Lubię zimę, ale to, że tak szybko robi się ciemno naprawdę mnie przeraża.
-Chcesz pianki?-zapytał Harry gdy weszliśmy do kuchni
-Jasne, kocham je?
-Myślałem, że mnie-posmutniał, ale widziałam, że robi to specjalnie
-Ciebie bardziej głuptasie-szturchnęłam go biodrem-idę się przebrać w coś cieplejszego
-Ok-krzyknął gdy byłam już na schodach
Co by tu założyć? Mam! Grube dresy powinny być idealne. Nie mogłam jednak znaleźć żadnej ciepłej bluzy, która gdy jej nie potrzebowałam wisiała w tym samym miejscu.
-Harry mogę wziąć twoją bluzę, tą czarną?!-krzyknęłam bo nie chciało mi się schodzić na dół. Chyba mnie nie słyszał. Trudno. Nałożyłam mój ulubiony wełniany sweter i bluzę, którą wyciągnęłam z szafy Hazzy. Trochę duża, ale ciepła. Zeszłam na dół.
-Nie mogłam znaleźć swojej bluzy, więc wzięłam twoją
-Ok. Ślicznie wyglądasz w mojej w moich ciuchach
-Jest ciepła-powiedziałam i lekko podwinęłam rękawy.
Wzięliśmy wszystko co było nam potrzebne...pianki, ciastka, cole i piwo. Ależ romantycznie. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym. Wyszliśmy do ogrodu, gdzie paliło się już ognisko. Kiedy on je rozpalił? Usiedliśmy na wygodnej ławce, na której rozłożony był puchaty koc. Piekliśmy pianki, śmialiśmy się i dobrze się bawiliśmy. Chciałam wyciągnąć z kieszeni bluzy telefon by móc zobaczyć, która godzina, ale poczułam jakąś karteczkę, którą od razu wyciągnęłam.
-Harry co to?
-Nie poznajesz? To my-powiedział z uśmiechem na ustach całując mój policzek
-Ale...
-Nasze pierwsze zdjęcie. Z wtedy...z wesołego miasteczka




-Nie robiliśmy wtedy zdjęć-chyba
-Zrobiliśmy jedno moim telefonem. Potem je wywołałem. Gdy tam byliśmy miałem tę bluzę-wskazał na mnie
-Masz przy sobie portfel?
-Tak, ale...
-Daj mi go
Wyciągnął z tylnej kieszeni spodni czarny, skórzany portfel, który wzięłam z jego rąk. Otworzyłam go i zobaczyłam nasze zdjęcie z Paryża. Miał jeszcze trochę miejsca więc włożyłam tam naszą fotografię, którą znalazłam. Oddałam portfel Harry'emu i wtuliłam się w jego ramię. Podkuliłam nogi, jednak te dresy nie dawały wiele, nadal było mi zimno w stopy

___________________________________________________
Oczami Harry'ego

Widziałem, że jest jej zimno.
-Pójdę po koc zaczekaj tu.
-A gdzie miałabym iść?
Zaśmiałem się cicho i wszedłem do mieszkania. Ruszyłem na górę. Z szafy w sypialni wyciągnąłem czarny pled. Szybko zszedłem na dół. Krew zmroziła mi żyły gdy zobaczyłem.......



------------------------------------------------

No właśnie...co zobaczył Harry? :) Dowiecie się już niedługo. Komentujcie...tylko szczerze. Lubię czytać wasze komentarze xD

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 52, część I


________
Oczami Zoe
Cały wieczór siedzieliśmy w salonie śmiejąc się i całując. Nie wiem w jaki sposób teraz jesteśmy w sypialni. Spojrzałam na elektryczny zegarek stojący na szafce nocnej. Była dokładnie 10:30 14 luty
-Walentynki-powiedziałam sama do siebie
-Walentynki-potwierdził Harry. O a jednak nie spał, ale nadal miał zamknięte oczy.
-Długo nie śpisz? -Zapytałam mając nadzieję, że go nie obudziłam
-Trochę. Gadałaś przez sen-zaśmiał się cicho
-Co?-wystraszyłam się. Co mogłam powiedzieć ?
-żartuje kochanie
Szturchnęłam go w ramię i odwróciłam się do niego plecami. Chciałam udawać, że na niego obraziłam.
-Zoe?
-jestem zła
-Ta jasne.
-No tak
-Ty nie umiesz być na mnie zła
-Czyżby?
-Oczywiście
-To patrz...jestem zła-powiedziałam zakrywając się aż po czubek głowy kołdrą.
Nagle poczułem jak coś łaskocze mnie po kawałku odkrytych pleców i całuje je. Nie wiem nawet kiedy na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Postanowiłam jednak nie odwracać się i dalej udawać złą.
-Zoe? Muszę ci coś powiedzieć. Gdy leżałaś w szpitalu ja tak naprawdę bylem na badaniach. Mam raka
Co?! Natychmiast się odwróciłam.
-Znienawidzisz mnie po tym co teraz powiem...żartowałem, żebyś się odwróciła
-Zabije ci. Chcesz żebym dostała zawału?-byłam tak wystraszona tym co powiedział, że niekontrolowanie uroniłam łzę.
-Oj Zoe przepraszam.
-Mogłeś wymyślić coś innego
-No weź są Walentynki. Mam zaplanowany cały dzień. Proszeeee
-Tylko dlatego, że tak potwornie cię kocham to ci wybaczę.
-Chcesz wiedzieć co dzisiaj porobimy czy to to być niespodzianka?
-Niespodzianka
-ok ale to dam ci teraz-powiedział i wyciągnął spod spod poduszki czerwone podłużne pudełeczko-otwórz
Zrobiłam co kazał. Moim oczom ukazał się przepiekany złoty łańcuszek i zawieszka w kształcie serca, na którym widniał napis "Zoe i Harry już na zawsze" uśmiechnęłam się szczerze i dałam chłopakowi buziaka. Był naprawdę piękny. Wyciągnęłam go z pudełeczka dając Hazzie by zapiął go na mojej szyi.
-Pasuje do ciebie-uśmiechnął się
-Ja też coś dla ciebie mam. Nie jest takie...um... wyjątkowe jak łańcuszek, ale nie miałam kiedy niczego kupić -wstałam i ruszyłam do szafy wyciągając z niej ładnie owinięty pakunek. Położyłam go na kolanach chłopaka i gestem ręki powiedziałam, żeby odtworzył.
-Płyta ColdPlay-powiedział podekscytowany. Dobrze wiedziałam, że lubi ich muzykę więc postanowiłam ją kupić a raczej dać kasę Julii, żeby ona ją kupiła.
-Podoba ci się?
-Jasne. Chodź zrobimy śniadanie i musimy się zbierać?
-Gdzie podział się mój Harry, który nie rusza się z łóżka do 12?
-Dzisiaj zrobił wyjątek i wstał wcześniej
-No dobra...ała
-Co się stało? -widziałam, że się przejął
-Nic tylko źle spałam i boli mnie kark.
-Zostań w łóżku
-Uwierz mi...to nic nie da
-ufasz mi?
-Tak
-To zostań. Zaraz wrócę.
Przecież nie byłam sparaliżowana. Czemu nie pozwolił mi iść?

~*~

Zobaczyłam jak drzwi sypialni otwierają się. Harry stał tam z tacą pełną jedzenia. Położył ją na łóżku i usiadł obok mnie. Bagietki? Kakao? Mniam.
-Jedz-Powiedział
-A ty?
-Nie jestem głodny -uniosłam jedną brew i chwyciłam jeden kawałek bułki z dżemem
-Otwórz buzie
-Nie jestem małym dzieckiem
-Serio-zmarszczyłam czoło i przystawiłam pieczywo kilka centymetrów od ust loczka. Patrzałam na niego i miną smutnego pieska, co najwidoczniej na niego zadziałało.

~*~

-Ale się najadłam
-Ja też. Nadal boli cię kark
Pokiwałam twierdząco głową biorąc łyk gorącego kakao.
-mogę zrobić ci masaż?
-chętnie, ale tak żeby nie bolało
-Ok. Zdejmij koszulkę i połóż się na brzuchu
Chyba zobaczył, że mam zamiar się mu sprzeciwić.
-Ręce do góry -powiedział chwytając końce mojej luźnej koszulki.
Wiedziałam, że i tak mi nie odpuści. Uniosłam ręce ku gorze i poczułam jak materiał kieruje się w tym samym kierunku. Gdy tylko odłożył bluzkę na łóżko, zakryłam swoje ciało. Mimo tego, że widział mnie już taką, nadal czułam się trochę niekomfortowo. Usłyszałam cichy chichot Harry'ego. Naprawdę tak go to bawi? Położyłam się wygodnie a po chwili poczułam jak dłonie Harry'ego dotykają moich nagich pleców. Cholera gdzie on się tego nauczył? To było serio przyjemne.
-Skończone i jak lepiej? -zapytał po kilku minutach, które wydawały mi się minąć w kilka sekund.
-O wiele lepiej-uśmiechnęłam się i sięgnęłam po koszulkę.
-Zaraz musimy wychodzić.
-musimy?
-tak
-Dobra jednak powiedz mi co wymyśliłeś
-Nie. Nie chciałaś na początku to teraz ci nie powiem
-Dobra lecę się ubrać-chwyciłam z szuflady ciemne jeansy i białą mega kobiecą koszulę na krotki rękaw. Normalnie nałożyłabym sukienkę, ale jest zima a my jesteśmy znów w Anglii.
Gdy wyszłam zobaczyłam, że Harry jest już gotowy i siedzi na skraju łóżka bawiąc się telefonem.
-Gotowa
-Więc chodźmy-wstał i splątał nasze dłonie.
Nałożyliśmy jeszcze kurtki i już byliśmy gotowi.

~*~

Dojechaliśmy do jakiegoś klubu a przynajmniej wydawało mi się, że to klub, ale jest dopiero 12:00 kto o tej godzinie przychodziłby potańczyć czy zalać się w trupa. Nad drzwi wejściowymi zobaczyłam szyld z napisem "maraton piosenek walentynkowych" i wszystko było już jasne. Weszliśmy do środka. Kilka par siedziało przy stolikach a przy mikrofonie stał grubszy chłopak i nieudolnie próbował śpiewać, jego partnerce jednak się to podobało i chyba właśnie to się liczyło. Zajęliśmy miejsce w rogu lokalu.
-Czemu mnie tu zabrałeś? -zapytałam z uśmiechem-chcesz zaśpiewać?
-Jakbym wiedziała
Wstał i ruszył w stronę mężczyzny, który właśnie skończył "wyć".
-Tę piosenkę dedykuję dla tej, która sprawiła, że moje życie znów nabrało kolorów.
Po tych słowach zajął miejsce pianisty i zaczął grać oraz śpiewać. Byłam z niego dumna. Miał niewyobrażalny talent. W połowie piosenki podeszłam do niego i usiadłam obok. Spojrzał na mnie. Wiedział, że dobrze znam słowa piosenki, którą kiedyś dla mnie napisał. Dołączyłam do niego. Nasze głosy współgrały ze sobą idealnie. Nie wierzę, że odważyłam się zaśpiewać publicznie, ale wtedy czułem się jakbym była tam tylko i wyłącznie z Harry'm.






-------------------------------------------
Te wszystkie komentarze pod 51 rozdziałem dały mi porządnego kopa do pracy. Miałam jeszcze pisać, ale byłam wczoraj zbyt zmęczona a bardzo chciałam dzisiaj coś dodać. Jak pewnie zauważyliście będą 2 części.
Kocham Was i liczę na szczerze opinie jak w poprzednim rozdziale
Kasia xx

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 51



-Spakowany
-Oczywiście, że nie-powiedział próbując całować moją szyję
-Musimy zacząć się pakować
-My? No ładnie. Mnie to pospieszasz a sama nie jesteś gotowa?
-Chodź-powiedziałam ciągnąc go za rękę
-No dobra-wziął mnie na ręce i wniósł po schodach na piętro. Weszliśmy do naszego pokoju i wyciągnęliśmy walizki. Harry uporał się dość szybko mi za to zajęło to więcej czasu. Jakim cudem wcześniej to tam upchnęłam? Dobrze, że był ze mną i włożył kilka moich rzeczy do siebie.
~*~
-Chcesz wracać? -zapytał gdy leżeliśmy razem na łóżku
-Tak. Chyba tak. Czemu pytasz?
-Nie uważasz, że Londyn przysporzył nam wielu niemiłych wspomnień?
-Teraz nie będzie już Chrisa
-Będzie inaczej...lepiej-powiedział całując mnie w czoło.
-Oby. Nie chce żeby coś przeszkodziło nam w szczęściu.
-Ja też nie
Usiadłam na jego udach.
-Czy tak już będzie zawsze?
-Jak?
-No idealnie
-Zrobię wszystko by tak było.
-Wiesz Harry, mimo wszystko mogliście mi powiedzieć
-Ty znowu o tym-zaśmiał się
-Tak. Gdybym wiedziała kupiłabym białą suknie ty byś był w garniturze i byłoby jak w filmach. A tak...
-A tak co? -Powiedział ze smutną miną
-A tak było jak nigdzie...niepowtarzalnie-chyba myślał już, że mi się nie podobało.
-Wystraszyłaś mnie
-O to mi chodziło-już chciałam go pocałować gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Liam.
-Pójdę otworzyć-wstałam z łóżka i szybkim krokiem zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi i tak jak myślałam to był Li.
-Gotowi?
-Tak, wejdź a ja pójdę po Harry'ego bo pewnie nadal leży w łóżku.
-Ok.
-Rozgość się-krzyknęłam wbiegając po schodach
Na korytarzu dostrzegłam loczka wynoszącego walizki. Podeszłam do niego i zabrałam nasz bagaż podręczny. Dałam mu iść pierwszemu.
-Idziemy?-zapytał Liam gdy tylko nas zobaczył
-Tak-odpowiedział Harry udając się w stronę drzwi. On chyba nadal żywi urazę do Liam'a. No ale czy on miał być z jego kuzynką na przymus? Przecież ma prawo być szczęśliwy. Cały czas czułam to napięcie
-Możecie w końcu się pogodzić? To co się stało było kilka lat temu. Teraz Lea o ile dobrze wiem jest zakochana. Więc to chyba dobrze że zerwali.
-ona się chciała zabić. Zoe zrozum to.
-Ale ja to rozumiem. Nie mogę tylko pojąć dlaczego wy dalej coś do siebie macie!
-Zoe, skończmy temat-zaproponował Liam
-Nie. Kiedyś byliście przyjaciółmi a teraz co? Gdyby mnie nie postrzelili nawet bym cię nie znała bo mój szanowny Harry nie raczyłby mi cię przedstawić
-Dosyć tego!-warknął zielonooki loczek
Dawno nie był taki wściekły. Nie miałam jednak zamiaru go przepraszać. Siedziałam z tyłu, przysunęłam się bliżej fotela Hazzy.
-Ciii -szepnęłam do jego ucha i pogłaskałam go po policzku. Zawsze mu po tym przechodziło teraz nie było inaczej.
~*~
Resztę drogi spędziliśmy w kompletnej ciszy. Dobrze, że w samolocie koło siebie nie siedzą, bo tego na pewno bym nie wytrzymała. Mimo, że to był już mój drugi lot to nadal potwornie się bałam.
-Wszystko ok-Pocieszał mnie Harry
Nie wiem czemu ale zaczęłam płakać. Wtuliłam się z chłopaka zakrywając twarz.
___________________________________________________________
Oczami Harry'ego


Nie lubiłem gdy płacze. A gdy płakała bo się bała tym bardziej. Kilka godzina lotu moja rękę uwieziona była w jej uścisku. Powtarzałem jej żeby spróbowała zasnąć, ale ona nadal upierała się przy swoim. Przy lądowaniu czułem jej trzęsące się dłonie. Na lotnisku pożegnaliśmy się z Li i pojechaliśmy do naszego ukochanego domu. Chciałem się w końcu porządnie wyspać, ale czy przy Zoe to możliwe? Never, ale mimo wszystko właśnie za to tak ją kochałem.
~*~
-Zoe?-zapytałem gdy siedzieliśmy w taksówce.
Tak jak myślałem zasnęła. Była taka słodka gdy spała oparta o moje ramię.
-Dziewczyna? -zapytał facet który wiózł nas do upragnionego miejsca
-Tak właściwe to on wczoraj już żona-powiedziałem uśmiechając się i całując ją w czoło.
-Nie za młodzi jesteście na małżeństwo? Ile macie lat? -Nie no serio? Za.młodzi? Jestem pewny, że przeszliśmy w życiu więcej niż on.
-Ona w grudniu skończyła 19 a ja kilka dni temu 21.
-Dwa lata różnicy, to nie tak dużo, ale w takin wieku ślub?-dobry z matmy to on nie jest i po cholerę się wrąca?
-Jak już to rok różnicy bo 19 lat skończyła w grudniu tamtego jeszcze roku a ja 21 tego-powiedziałem jak do debila
-A poza tym nie wydaje mi się, żeby nasze życie prywatne powinno pana interesować-wtrąciła się Zoe. Pewnie ją obudził. Na szczęście byliśmy już pod domem. Mężczyzna wyciągnął nasz bagaż z bagażnika, postawił na chodniku i odjechał.
-Dom-powiedziała obejmując mnie w tali


-Tak. Dom-teraz to ja ją objąłem, tyle że w biodrach podnosząc wysoko do góry i robiąc obrót. W sumie to byłem szczęśliwy, że wróciliśmy. Trzymając ją na rękach weszliśmy do środka. Nic się nie zmieniło. Ta sama biała kanapa, te same kręcone schody i ta sama ukochana obok mnie.
-Co masz ochotę dzisiaj robić? -zapytałem stawiając ją na ziemie
-Nic-odpowiedziała kładąc się na sofę.
Ja również to zrobiłem. Leżeliśmy na przeciwko siebie patrząc sobie w oczy. Co ja dziewczyna ze mną zrobiła? Nigdy nie przypuszczałem, że tak się zmienię. Zobaczyłem jak nadal patrząc na mnie usiadła. Nie wiem czy mnie zahipnotyzowała, ale zrobiłem to samo. Nagle wyszczerzyła rząd białych zębów. Co ona kombinuje?
-Jesteśmy małżeństwem-powiedziała uśmiechając się jeszcze bardziej
-Tak ślicznotko, jesteśmy małżeństwem-odpowiedziałem z nie mniejszą radością
Nie mówiła już nic. Przytuliła się do mnie tak mocno, że poleciałem do tyłu. Położyła się na mnie wpatrując się tymi brązowymi oczami w moje.
-Za co mnie kochasz? -Zapytała splątując nasze nogi
-Za to, że dzięki tobie się zmieniłem i teraz jestem po raz pierwszy naprawdę szczęśliwy. Kocham cię za to, że cieszysz się z drobnostek. Po prostu za wszystko.
-A ty za co mnie kochasz?
-Za to, że potrafisz spać do 12, że mimo tego i tak posiłek, który potem zjemy nazywasz śniadaniem, za twoje dołeczki w polikach, które widzę nawet jak śpisz. Kocham cie za to, że dzięki tobie żyje i chce żyć.
Znów się do mnie przytuliła. Czułem, że dobrze wybrałam oświadczając jej się. Wiem, że to ja jedyna, ta na całe życie.
-------------------------------------------------------------
Napisałam :) Siedziałam do 3 rano, bo obiecałam Wam, że będzie wczoraj, ale nie dałam rady napisać :/
Mam do Was prośbę. Niech każdy kto to czyta skomentuje, chcę zobaczyć ile osób tu jest :) 
Jeszcze jakiś miesiąc i zaczynamy nowy sezon :) Mam już skończony trailer, ale nie mogę Wam go pokazać, bo wtedy będziecie wiedzieć co się stanie na sam koniec 2 a to ma być zaskoczenia. 

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 50


~*~

To nie wiarygodne jak bardzo zmieniło się moje życie. Gdybym wtedy nie uciekła pewnie teraz siedziałabym pobita w kącie i płakałabym a tak jestem tu z chłopakiem, którego kocham, z przyjaciółmi i żyje życiem jakiego nie miałam.
-Na długo przyjechałeś?-zapytał Harry chłopaka w czarnych włosach i mnóstwem tatuaży na rekach
-Nie. Jestem tu tylko do jutra. Potem znów wracam do Kalifornii-Odpowiedział Zayn
-Gdzie dokładnie mieszkasz? -zapytałam upijając kolejny łyk szampana
-W San Diego
-Może weźmy się za pożądane świętowanie a nie gadanie o tym gdzie kto mieszka co?-zaproponowała Jennifer
-Świetny pomysł-dodałam i podniosłam kieliszek do góry
-Za młodą parę!-krzyknął Liam
-I za ich przyszłość- dodał Louis-Musimy wam coś powiedzieć-powiedział łapiąc za rękę moją przyjaciółkę.
-Louis i ja jesteśmy parą
Nagle rozległy się okrzyki. Fantastycznie że Julie się zakochała teraz mam pewność, że zawsze będzie bezpieczna.
Bawiliśmy się do północy. Moja ciocia pojechała wcześniej...niestety. Nie wiem gdzie zatrzymali się Lou, Julie, Liam i Zayn. Pewnie nocowali Niall i Jennifer.

~*~

-To był najlepszy dzień w moim życiu-powiedziałam wtulając się w koszule Harry'ego, który siedział obok.
-Mój też, kochanie
Widziałam uśmiech na twarzy taksówkarza...czy on nas podsłuchiwał? Mniejsza o to.
Droga do mieszkania strasznie się dłużyła. Byliśmy prawie na miejscu gdy poczułam jak moje powieki stają się coraz cięższe, alkohol dodatkowo robił swoje. Teraz jakoś wszystko działo się szybciej.
Poczułam jak ktoś wynosi mnie z auta, byłam jednak zbyt zmęczona by otworzyć oczy.
-Dobranoc-usłyszałam ostatnie słowa ukochanego i zapadłam w błogi sen.
Teraz przed oczami miałam Londyn i Harry'ego, który jest obok mnie. Stoimy na jakimś moście i wpatrujemy się w ten zamęt, który nas już nie obowiązuje. Jesteśmy wolni. Jesteśmy razem...na zawsze. Ciekawe co moja mama by teraz powiedziała...czy razem z tatą zaakceptowaliby, że jestem z Harry'm. Brakuje mi ich tak bardzo. Przed moje przemyślenia o ich śmierci, panorama Londynu i Harry zniknęli, zostałam sama. Ciemność-tylko to widziałam. Gdzie on jest? Niech wróci. Przecież miał być gdy go potrzebuję. Nagle przed oczami na sekundę pojawiła mi się twarz Chrisa, ale tak szybko jak przyszła, odeszła, czy na pewno go tu nie ma? Nie ma go w mojej głowie? A co jeśli on żyje gdzieś we mnie?
-Witaj-to znów on, wyskoczył tak znienacka. Obudziłam się
Przerażona usiadłam na łóżku. Mój oddech nie uspakajał się choć naprawdę tego chciałam
-Zoe wszystko gra?
-byłeś a potem odeszłeś tak nagle i pojawił się Chris a ciebie nie było-zaczęłam płakać, tak niewyobrażalnie płakać
-Ciiii to tylko sen, to tylko sen. Jestem tu, nie bój się. Go już nie ma. Nie skrzywdzi cię- powiedział przytulając mnie do siebie. Czułam bijące od niego ciepło, które działało kojąco na rano w mojej duszy. Wtulona w Harry'ego próbowałam zasnąć, na marne. On też nie spał...czuwał nade mną niczym anioł stróż. Za to go właśnie pokochałam. Był taki od samego początku, postanowił mi pomóc choć wcale mnie nie znał.
-Harry, śpisz? -wyszeptałam
-Nie
-Mogliście mi powiedzieć o tej ceremonii
-Nie byłoby takiej niespodzianki
-a więc teraz jesteśmy małżeństwem-powiedziałam splatając nasze dłonie w ten sposób że było widać dwie złote obrączki
-Tak panno Styles
-Zoe Styles, ładnie?
-Pięknie, właśnie to chciałem w tobie zmienić...nazwisko.
-Słodki jesteś -uśmiechnęłam się i pocałowałam go w nos, uśmiech nie schodził również z jego twarzy.
-A więc jutro wracamy do Londynu. A Louis i Julie też jadą do Anglii czy do Irladnii?
-Nie wiem. Myślisz, że już śpią?
-Pewnie nie
-Poczekaj zadzwonię
-Harry, jest 1:00
-No właśnie, za kilka godzin mamy samolot i nie wiemy czy oni lecą z nami
Loczek chwycił leżący na szafce telefon i wybrał numer do Louis'a.
-Włącz głośnik-wyszeptałam
-Halo?-usłyszałam zaspany głos Louis'a
-Śpicie?-zapytał Harry
-Spaliśmy
-Sory, ale musimy wiedzieć czy lecicie jutro z nami do Londynu
-Nie, mamy zamiar zostać dzień dłużej a potem lecimy do Dublina, ale Liam wraca
-OK
-Na razie...a i jeszcze coś. Zabiję cię jak cię spotkam, jest 1:00 a ty do mnie wydzwaniasz
-Mówiłam -zaśmiałam się cicho i pocałowałam Harry'ego w policzek
Po drugiej stronie nastała cisza. Rozłączył się. Harry napisał jeszcze SMS'a do Liam'a, żeby o 9:00 był u nas
___________________________________________

Oczami Harry'ego

~*~

-Harry wstawaj!-usłyszałem krzyk Zoe-Harry, no. Spóźnimy się na samolot
-Która godzina?
-7:00 mamy dwie godziny, żeby się do końca spakować
Miałem potwornego kaca i nie chciało mi się wstawać.
-Harry!!!
Usłyszałem to i trzask zamykających się drzwi. Poszła? Mogę spać dalej. Moje szczęście nie trwało długo. Zoe znów weszła do pokoju.
-Harry-powiedziała miło i spokojnie-wstawaj!!!-krzyknęła oblewając mnie zimną wodą
-Zoe!-krzyknąłem i momentalnie zacząłem się śmiać
-Proszę cię-powiedziała głaszcząc mnie po policzku
-Dobra już wstaje-usiadłem na łóżku i przeciągnąłem się. O cholera moja głowa.
-Masz to ci pomoże-powiedziała i podała mi tabletki oraz wodę
-Dziękuję, jesteś niesamowita.
-Śniadanie czeka w kuchni- powiedziała przybliżając się do mnie i dając mi buziaka. Miała już iśc gdy ja złapałem ją za rękę i pociągnąłem lekko tek, że wylądowała na mnie.
-Cieszę się, że wracamy
-Ja też, ale jak nie wstaniesz to trochę tu jeszcze zostaniemy.
-Daj buziaka
Odwróciła głowę. Co jest? Zobaczyłem uśmiech na jej twarzy.
-Dostaniesz buziaka jeśli w pięć minuty się ubierzesz, umyjesz i będziesz siedział w kochni jedząc śniadanie. Start
-Żartujesz?
-4:58
-Zoe
-4:56
Nie miałem wyjścia, wyskoczyłem szybko z łóżka. Wziąłem ciuchy z szafki i pobiegłem do łazienki. Słyszałem głośny śmiech Zoe.
4:49-krzyknęła go zamknąłem drzwi łazienki
___________________________________________________
Oczami Zoe

Hahahaha przecież i tak bym go pocałowała, ale dobrze, że się stara. Gdy Harry był w łazience, trzymając telefon w dłoni i mierząc czas poszłam do kuchni. Usiadłam na blacie kuchennym i wpatrywałam się w ekran. Zostało mu 10 sekund. Nagle usłyszałem jak ktoś zbiega ze schodów.
-5...4...3...
-Jestem-krzyknął zapinając ostatnie guziki białej koszuli. Usiadł na krześle i jedząc spojrzał na mnie-zdążyłem-uśmiechnął się -teraz buziak
-Najpierw zjedz. Kaprys był wprost wymalowany na jego twarzy. Wyglądał jak małe dziecko, które nie dostało cukierka.
-Zjadłem. Teraz nagroda-powiedział chwilę później.
Podeszłam bliżej i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.



-----------------------------------------------------------------

No więc proszę kolejny rozdział. Licże na szczerze komentarze.

A i mam do was wielką prośbę, moglibyście dać lajk tu? To dla mnie ważne a brakuje mi dosłownie kilku lajków

http://ask.fm/julunia199610/answer/61329883557

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 49

~*~
Nie wierzę, że tak szybko minęły ta dwa tygodnie w Hiszpanii. Jutro wyjeżdżamy, ale w sumie to się cieszę, znów zobaczę Julie i Louis'a. W ostatni dzień w raju Harry postanowił zabrać mnie na randkę. Cieszyłam się, że w końcu zrobimy coś spokojnego. Przez kilka ostatnich dni nic tylko albo nurkowaliśmy z delfinami w oceanarium albo skakaliśmy z klifów.

-Co chcesz na śniadanie? -zapytał Harry otwierając lodówkę.
-Nie wiem, chyba nie jestem głodna.
-Musisz coś zjeść-powiedział podchodząc i łapiąc mnie w talii.
-Kanapki wystarczą-uśmiechnęłam się dając mu buziaka w usta-idę się ubrać. A i o której wychodzimy?
-Mamy stolik na 14:00.
-Jest już 11:00! Powiedz gdzie mnie zabierasz.
-Nie to ma być niespodzianka
-Ale nie wiem jak mam się ubrać, powiedz przynajmniej czy to będzie na plaży czy gdzieś w centrum
-Nie powiem
-Mogą być jeansy?
-Sukienka, którą kupiłaś z Julią
Co? A myślałam, że się nie przyda. Nawet nie wiem gdzie jest. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem, dobrze wiedział, że kupiłam ją dlatego, że Jula mi kazała. Postanowiłam się z nim nie sprzeczać i nałożyć to o co prosi.
__________________________________________
Oczami Harry'ego

Oby wszystko się udało. Całe szczęście, że Zoe nie zapytała dlaczego akurat tę sukienkę wybrałem. Musiałem zadzwonić do Lou i dowiedzieć się czy wszystko jest już gotowe. Co prawda zostały jeszcze 3 godziny, ale wolałbym, żeby nie\c nie było robione na ostatnią chwilę
-halo-usłyszałem głos po drugiej stronie
-I jak tam?
-Świetnie. Niall już też jest i pomaga. Dekoracje właśnie przyjechały. Krzesła są już poustawiane, stoły prawie też.
-Dziękuję wam.
-Czego się nie robi dla przyjaciół.
-Dobra kończę
Rozłączyłem się i zabrałem się za robienie śniadania. Nim się spostrzegłem dołączyła do mnie Zoe ubrana w mój czarny szlafrok. Wyglądałam pięknie. Nie wiem jakim cudem utrzymałem w tajemnicy, że Louis i Julia też są w Hiszpanii, ale niespodzianka to niespodzianka.
Postawiłem na stole przed nią talerz i kanapkami i dwa kubki z herbatą.
-Co jak co, ale robisz przepyszne kanapki-powiedziała biorąc kolejny gryz
-Dziękuję
~*~
Nie wiem czy robiliśmy to specjalnie, ale jedzenie naszego śniadania skończyło się po 12:00 a potem Zoe jak na złamanie karku latała po całym domu szukając butów i ostatecznie znalazła je pod naszym łóżkiem. To niesamowite jak dziewczyny potrafią się długo szykować. Ja byłem gotowy po 15 minutach a Zoe ledwo wystarczyła godzina, ale chyba warto było czekać. Wyglądała ślicznie. Ciemne, proste włosy, biała sukienka i tego samego koloru szpilki pasowały idealnie do jej lekko opalonej skóry. Ja za to ubrany byłem w czarną koszulę, ciemne jeansy i moje brązowe buty.
-Jak wyglądam?-zapytała poprawiając szminką czerwień na swoich ustach
-A jak byś mogła wyglądać
Nic nie mówiła. Wiedziałem, że to co się dzisiaj stanie będzie najlepszą rzeczą jaka spotkała i mnie i ją.

~*~
-Zasłoń oczy-powiedziałem kładąc rękę by zasłonić jej to co znajduję przed nami
-gdzie ty mnie prowadzisz?-słyszałem szczęście w jej głosie
-Ufasz mi prawda?
-Tak
-Jeszcze kawałek
Doszliśmy na plaże na, której ustawione było kilka krzeseł i długi biały dywan a dookoła pełno białych i czerwonych róż. Muszę przyznać spisali się.
-Gotowa?
-Wyszeptałem do jej ucha
-Tak
-Na pewno?
-No Harry
Nie chciałem już jej przetrzymywać w niepewności. Odkryłem jej oczy.
-Harry?
-Czy tak wyobrażałaś sobie nasz ślub?
________________________________________________________
Oczami Zoe
Nie wierzę w to co widzę. Harry mówił, że niedługo weźmiemy ślub, ale nie sądziłam, że stanie się to tak szybko
-I co spisaliśmy się? -to Lou. Co oni tu robię? Julia, Niall, Jennifer, Liam i moja ciocia też tu są...i jeden chłopak, którego nigdy nie widziałam
-Wy to zrobiliście?
-Jasne-o Niall, normalnie byłabym na niego wściekła, ale w tej chwili zapomniałam o tym co się zdarzyło.
-Cześć ja jestem Zayn-powiedział podając mi rękę wysoki chłopak w czarnych włosach.
-Hej-uśmiechnęłam się. Czy to ten Zayn o którym opowiadał mi Harry? Wygląda na miłego-czemu mi nie powiedzieliście?
-To miała być niespodzianka
-Ale gdybym wiedziała kupiłabym sukienkę
-Przejdziemy już do złożenie przysięgi? Czy się rozmyśliłaś? -zapytał Harry obejmując mnie od tyłu
-Chyba oszalałeś jasne, że chcę.
Wszyscy usiedli na swoich miejscach a my z Harry'm stanęliśmy przy księdzu, który miał udzielić nam ślubu. Cholera to się dzieje, wychodzę za mąż. Mama już pewnie miałaby łzy w oczach. A może ona i rodzice Harry'ego też tu są i cieszą się z naszego szczęścia.
A więc teraz przysięga? Ok. Może nie zacznę płakać...co ja w ogóle wygaduje, właśnie biorę ślub z miłością mojego życia, jak tu nie płakać?
-Ja Harry biorę sobie Ciebie Zoe za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci-uśmiechnął się-a nawet i jeszcze dłużej- dodał cicho
-Ja Zoe biorę sobie Ciebie Harry za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci i jeszcze dłużej-powiedziałam to ledwo powstrzymując łzy. Spojrzałam na Julię i moją ciocię, płakały. 
-Jesteście mężem i żoną. Możecie się pocałować- usłyszałam słowa księdza i znów spojrzałam na Harry'ego. Przybliżył się i złożył pocałunek na moich czerwonych ustach. 



--------------------------------------------------------------------------------------
Podoba się? Mam nadzieję, że tak i że będzie więcej komentarz niż ostatnio :<




piątek, 9 sierpnia 2013

Takie info

Wiem, że długo czekaliście na 48 rozdział, ale zrozumcie, że nie było mnie tydzień w domu. Myślałam, że na wyjeździe coś napiszę, ale dali nam taki wycisk, że byłam zbyt wykończona by chwycić długopis w rękę i myśleć. Gdy wróciłam starałam się coś pisać, ale po prostu wiele się wydarzyło i jakoś nie dawałam rady. I myślę, że te trzy-cztery dni spóźnienia to nie powód żeby pisać do mnie "dlugo bedziemy czekac na rozdzial ? ;))" "To po chuja mówiłas że na wakacjach będziesz się starała codziennie dodawać .. Ją pierdole -,-" "Wena ? Proszę cie -,- widziałaś ile masz wyswietlen na blogu ile ludzi czeka na kolejny i kolejny..nie bo ty masz to w dupie..cały czas pierdolisz jak ty to często dodajesz a inne blogerki nie.. Chuja mnie obchodzą inne blogi kocham twojego bloga i to jego będę czytała a kurwa zrozum też nas..." "W roku szkolnym miałaś codziennie wene a teraz ? Przepraszam że tak na cb naskoczylam ale się denerwuje bo codziennie po kilka razy sprawdzam czy jest nowy rozdział a tu NIC. I piszę to bo czasami wydaję mi sie że poprostu zapominasz o it's just a scar ;c" JA NIGDY NIE ZAPOMNĘ O It's just a scar...NIGDY! Gdy to czytałam było mi przykro bo gdy chciałam odpocząć choć kilka dni już byłam wyzywana, że wszystko olewam a nie pamiętacie jak pisałam po nocach? Jak dostawałam 1 z testów bo wolałam pisać dla Was? Jeśli nic się u mnie nie dzieje to piszę...nie wiecie co czuję więc uprzejmie was proszę nie mówcie, że mam w dupie tego bloga.

A i mam już skończony trailer na 3 sezon 

Kasia

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 48

Przez kilka kolejnych dni mało ze sobą rozmawialiśmy a ja przepraszałem ją chyba setkę razy. Wiedziałem, że minie jeszcze trochę czasu nim znów zacznie mi bezgranicznie ufać.

___________________________________________________________
Oczami Zoe
Smutek, złość i bezradność te waśnie uczucia wypełniały całą mnie. Od tamtego incydentu w klubie nie widziałam się z Niall'em a z Harry'm rozmawiam gdy naprawdę muszę. Widzę, że cierpi, ale nie chcę go jeszcze bardziej zranić mówiąc mu co myślę o jego kuzynie i tej całej sprawie. Musiałam się dowiedzieć co tak naprawdę wtedy zaszło i dlaczego to zrobił. Postanowiłam zrobić coś czego nie byłam przekonana czy chcę robić...zadzwoniłam do Niall'a. Wyszłam na werandę i w komórce jego numer. Po zaledwie dwóch sygnałach odebrał
-Tak?-zapytał
I co/ Jak mam zacząć co mam powiedzieć?
-Niall to ja Zoe. Powiedz mi co się stało tamtego wieczora? Czemu on to zrobił?
-Może chciał się tobie sprzeciwić-co on sobie wyobrażał mówiąc mi to?
-Niall!-krzyknęłam
-Dobra, dobra, uspokój się.To ja go do tego namówiłem chciałem, żeby się rozluźnił.
-W taki sposób? Oszalałeś? On już prawie z tego wyszedł a ty znów go w to wciągasz!
-Dziewczyno on ćpie od dobrych kilku lat i ktoś taki jak ty tego nie zmieni. Nie zmienisz jego charakteru, nie sprawisz, że będzie mniej agresywny. Nie naprawisz tego Harry'ego, którym jest od zawsze.
-On już nie jest taki jak kiedyś
-Gdy jest z tobą. Nie wiesz jak zachowuje się w innym towarzystwie. Nie wiesz tego bo go nie znasz. Zapytaj go o pewną Vanesse, zobaczymy co powie.
To było już ponad moje siły. Rozłączyłam się i siadając na schodkach zaczęłam płakać. Czy to co powiedział Niall mogło być prawdą. Czy ja go wcale nie znam? Miałam z nim brać ślub, mieliśmy plany na przyszłość. Cholera.
-Wszystko w porządku? -usłyszałam głos Harry'ego za sobą
-Tak-skłamałam
-Zoe zbyt dobrze cię znam...
-A ja chyba ciebie nie-nie dałam mu dokończyć-Kim jest Vanessa? Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym, że to Niall kazał ci to wziąć? Dlaczego okazuje się, że nic o tobie nie wiem?!- podeszłam do niego i odepchnęłam go kilka razy. Jeszcze nigdy nie byłam na niego taka zła
-Zoe spokojnie
-Jak mam być spokojna?! Mamy brać ślub a okazuje się, że nico tobie nie wiem!-krzyczałam-dobra...wytłumacz mi to wszystko -powiedziała o wiele spokojniej
-To nie jest takie proste
-Harry, albo mi powiesz o wszystkim, naprawdę wszystkim albo...albo zerwę zaręczyny-nie chciałam tego, ale chciałam by Harry w końcu powiedział mi całą prawdę.
Chwyciła moją dłoń i pokierował mnie z powrotem na schody.
-Vanessa Davies
-Czekaj, czekaj co wspólnego z tym wszystkim ma dziewczyna z mojej starej szkoły?
-No właśnie "starej". Wiesz co się z nią stało? Wiesz gdzie wyjechała?
-No w sumie nie-co się kurwa dzieje?
-Przeprowadziła się do Londynu...chodziła ze mną do klasy. Jak doszłaś do nas nie poznałaś jej bo zmieniła fryzurę i ogólnie jakoś wydoroślała. Z resztą nie o to teraz chodzi. Ona podkochiwała się we mnie a gdy zobaczyła nas zaraz w wesołym miasteczku wpadła w szał. Wiedziała, że byłaś z Chrisem i, że jest w kiciu, to dzięki niej wyszedł. Jej ojciec pracuje w policji i namówiła go, żeby go wypuścił za 'dobre sprawowanie". Powiedziała mu, że jesteś w Londynie chciał od razu tu przyjechać, ale najpierw poszedł do Juli, żeby wyglądało bardziej wiarygodnie. Chciała nas rozdzielić.
-I czemu robiłeś z tego taką tajemnice?
-Bo ja z nią byłem gdy poznałem ciebie-co? To było jak cios w serce-ale potem od razu z nią zerwałem i wtedy właśnie zaczęła się mścić.
Czułam jak moje oczy robię się coraz bardziej mokre, ale mimo wszystko chciałam kontynuować przesłuchanie
-Czemu nie powiedziałeś mi o tym, że to Niall cię do tego namówił?
-Wiedziałem, że jeśli to zrobię on o wszystkim ci powie...między innymi o Vanessie-niech on już nie wypowiada tego imienia
-czy jeszcze o czymś nie wiem?
-Tak-powiedział ze słyszalnym bólem w głosie-Gdy miałem 18 lat uczestniczyłem w napadzie. Pewnie teraz myślisz "pewnie komuś coś zrobił" nie Zoe. Nic nikomu nie zrobiłem. Jak wracałem do domu ze szkoły w pewnym momencie usłyszałem krzyki i strzały z pobliskiej kawiarni. Kawiarni w której pracował mój kumpel-Zayn. Widziałem w lokalu wielu ludzi leżących na ziemi i kilku mężczyzn w kominiarkach z karabinami. Zayn jest muzułmaninem i wielu ludziom to przeszkadzało dlatego na niego napadli, chcieli zdemolować wszystko a go zabić. Nie mogłem do tego dopuścić mimo zakazów policjantów wbiegłem to środka i ogłuszyłem jednego z facetów który celował w chłopaka. Wyciągnęliśmy stamtąd kilka osób, ale mimo to, że Zayn uratował ludzkie życie mieli go za terrorystę i sądzili, że to on zorganizował ten napad. Chore nie? Nie chciał już mieszkać w tym kraju więc wyjechał do Stanów i od tamtej pory go nie widziałem.

Spojrzałam w te jego przepełnione zielenią i smutkiem oczy. Widziałam, że cierpi. Nie byłam już na niego zła, wiedziałam, że z czasem powie mi resztę nie chciałam już go męczyć. Przytuliłam go...chyba togo potrzebował
-Nie chcę zniszczyć wszystkiego swoją przeszłością-wyszeptał. Wiedziałam, że również płacze.
-Nie zniszczysz. Nikt tego nie zniszczy

--------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale tydzień nie było mnie w domu i nie miałam czasu kiedy pisać a potem miałam małą wymianę zdań z przyjaciółkami i nie miałam weny, że pisać. Wczoraj skończyłam pisać rozdział, ale moja sis mi go usunęła a ja stwierdziłam,że nie powinniście więcej czekać więc napisałam od nowa :) A i mam wielką prośbę nie wypisujcie do mnie "kiedy nowy rozdział" ok ? :)